piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 24

BARDZO WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM.
PRZECZYTAJ.




Tydzień później


Siedząc na kanapie w salonie naszła mnie pewna myśl, dotycząca mojego życia.
Po pierwsze, pozbyłam się natrętnego i wrednego chłopaka, który tylko uprzykrzał mi życie. Louis może i nie był złym człowiekiem, to po prostu inni ludzie tak na niego wpływali, a on starał się być identyczny.
Tak to już na tym popapranym świecie bywa, że jeśli chcesz mieć znajomych musisz się do nich upodobnić, inaczej nic z tego.
Tak samo było między mną, a Liamem. Tylko u nas dojrzewało to z wiekiem, bo w końcu znaliśmy się od piaskownicy. Ja byłam bardziej szalona, a on taki ułożony i ze swoimi zasadami, których przestrzegał każdego dnia.
Czasami zastanawiałam się czy jemu to się za bardzo nie nudzi, ale gdy go bliżej poznałam, zrozumiałam że on już tak ma.
Na przykład niektórzy lubią czekoladę z orzechami, inni mleczną. Niektórzy lubią kolor czarny, inni niebieski. Tacy już są ludzie, pewnych rzeczy można się nauczyć, inne przychodzą do nas z czasem.
Na przykład tak jak to, że Liam to jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Zawsze był dla mnie dobry i pomocny, a ja tego nie widziałam. Byłam zapatrzona w tego kretyna Louisa, do tego stopnia że wierzyłam mu w każde słowo, które do mnie mówił. Nie wiem co ja w ogóle w nim widziałam, z resztą było minęło.
- Maggie, a ty w domu siedzisz? - zapytał Zayn wchodząc do salonu z kubkiem herbaty i książką pod pachą.
- Jakoś tak wyszło. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. - odpowiedziałam wzruszając ramionami i podążając wzrokiem za chłopakiem. Usiadł na fotelu obok kanapy, po czym położył książkę oraz kubek na stoliku obok i spojrzał na mnie.
- Idź się spotkaj z dziewczynami. - zaproponował chwytając książkę w dłoń, gdy już wygodnie usiadł w fotelu.
- Obie pojechały z chłopakami gdzieś i nie ma ich przez kilka najbliższych dni w Londynie. - wyjaśniłam ze smutkiem.
- To idź pobiegaj.
- Widzę, że chcesz mi na siłę znaleźć jakieś zajęcie. Nie mam ochoty nigdzie iść, chcę zostać w domu i się ponudzić. - powiedziałam przykrywając się kocem i pogłaśniając telewizor. Byłam tego zdania, że jeśli nie masz na coś ochoty to po prostu tego nie rób, a nie zmuszaj się do robienia tego, bo to nie ma najmniejszego sensu.
- Nie po prostu się o ciebie martwię głupku. Zawsze gdzieś chodziłaś, bawiłaś się a teraz siedzisz na tyłku w domu, do tego smutna. Dlaczego? To przez niego? - dopytywał z przesadną troską w głosie.
- Co? Nie, to nie przez niego - zaprotestowałam. - Martwię się trochę o Liama. Chciałabym pójść do niego i pogadać, ale boję się że mnie wyrzuci.
Proszę bardzo wypowiedziałam swoje obawy na głos.
- Liam? Przecież to najbardziej ugodowy chłopak jakiego znam. - Zayn zmarszczył brwi nie rozumiejąc mnie w tamtym momencie. Wiedziałam, że to głupio zabrzmiało.
- Zayn, ale on powiedział że mnie kocha. - to chyba nie był najlepszy moment na wyznawanie takich rzeczy, gdy brat coś pił, ponieważ opluł się, a resztka herbaty spłynęła po jego brodzie wprost na koszulkę.
- Że jak?! - nie mógł chyba w to uwierzyć, ponieważ naprawdę wyglądał na zaskoczonego.
Wzruszyłam tylko ramionami, co innego mogłam zrobić?
- Maggie, przecież to świetnie. Ty też go kochasz, to w czym problem? - zapytał wycierając kątem koszulki swoją brodę.
- Skąd wiesz, że go kocham? - na moje policzki wypłynął rumieniec, dzięki czemu czułam że płonę.
- Moja kochana Maggie, pozwól że coś ci wyjaśnię - zaczął Zayn. - Miłość, fuj co ja gadam, prawdziwą miłość pomiędzy dwojgiem ludzi widać nawet z kilometra. I pomiędzy wami to istnieje, jestem pewien że jakbyś z nim porozmawiała, to spokojnie doszlibyście do jakiegoś porozumienia i kto wie może moglibyście razem spróbować? - wzruszając ramionami uśmiechnął się do mnie szeroko. Wiedziałam, że Zayn miał rację ale jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tego, że rozmawiam z Liamem sam na sam i wyznaję mu swoje uczucia. Jakoś trudno było mi to sobie uzmysłowić, że tak mogłabym zrobić.
- Ale on już kogoś ma. - powiedziałam cicho pod nosem.
- Co? Jak to?
- Widziałam go kiedyś z taką młodą blondynką, szli objęci przez podjazd do domu. - wyjaśniłam pokrótce. Nie widziałam sensu, aby opowiadać Zaynowi o tym co robiłam przed tym, gdy zobaczyłam Liama, czyli o mojej wycieczce z Louisem do jego dziadków.
- Z blondynką? - widziałam jak Zayn się zamyślił. - Z Ashley? - zapytał mnie, a ja wzruszyłam tylko ramionami. Przecież nie miałam pojęcia jak ona ma na imię, bo niby skąd?
- Nie znam jej imienia Zayn.
- To na pewno była Ash, bo kiedyś widziałem ją jak wysiadała z auta Liama. - powiedział kiwając głową. Był taki pewny siebie, że już na samym początku uwierzyłam iż mówił prawdę.
- Dobra no i co z tego? Nie mogę iść teraz ot tak do niego i wyjawić mu moich uczuć. To nie wchodzi w grę, gdy on z kimś jest.
- Maggie, Ashley to jego kuzynka. - zaśmiał się brat, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Nie mogłam w ogóle uwierzyć w to, co on do mnie mówił. Czyżby Liam nie miał nikogo? Czyżby był samotny, tak jak ja?
- Jak to kuzynka? Nie wiedziałam, że Liam ma kuzynki. - zwróciłam się do brata. Liam nigdy mi nie opowiadał, że utrzymuje kontakt ze swoim kuzynostwem. Mówił, że jego rodzice nie za bardzo się lubią z ich rodziną, dlatego nie mają kontaktu. W sumie nie dziwię, bo jeżeli pani Payne jest dla wszystkim taka sama jak dla mnie, to ja naprawdę nie mam pytań.
- Ciekawe dlaczego nagle tak sobie przypomniał o ich istnieniu. - zapytałam samą siebie.
- Może chciał w kimś wzbudzić zazdrość? I wiedział, że ta osoba nie zna nikogo z jego rodziny, więc idealny pomysł. - zauważył Zayn puszczając mi oczko.
Wiedziałam, że to mnie ma na myśli. Ale żeby Liam musiał się do takich kroków posuwać, aby sprawić żebym go zauważyła na nowo to naprawdę się postarał.
- Muszę z nim pogadać. - powiedziałam wyswobadzając się z koca. Wstając z kanapy prawie, że złamałam sobie nogę, ale o nie było ważne w tamtym momencie. Najważniejsze było to, aby znaleźć Liama i po prostu z nim pogadać, jak człowiek z człowiekiem.
- I to mi się podoba Mag. - zakomunikował Zayn puszczając mi oczko. Walnęłam go tylko w ramię i zwiałam do pokoju, aby się ogarnąć. Nie mogłam przecież pokazać się Liamowi w takim stanie: z potarganymi włosami, w za dużym i dodatkowo poplamionym T-shircie i krótkich spodniach. Zayn krzyknął coś za mną, gdy biegłam na górę do pokoju, ale nie usłyszałam już co.
Szybko się przebrałam w dżinsy i jakąś białą koszulkę, po czym zbiegałam schodami w dół. Moim celem było znalezienie Liama i powiedzenie mu całej prawdy, a także poproszenie o jeszcze jedną szansę. Wiedziałam i zdawałam sobie sprawę, że mogę jej nie dostać ale zawsze była jeszcze nadzieja, że może chłopak mi przebaczy, a o wszystkim zapomni.
- Trzymam kciuki! - krzyk Zayna dobiegający z salonu doleciał do moich uszu, gdy tylko przekroczyłam próg drzwi.
Byłam dobrej myśli, ale także chciałam, aby wszystko się ułożyło. Chciałam znów mieć swojego przyjaciela blisko siebie i wiedzieć, że zawsze mogę na niego liczyć. Chciałabym, aby to wszystko się udało.
Przebiegłam przez trawnik między naszymi podjazdami i pewnym krokiem oraz z uniesioną głową szłam pod drzwi domu Liama. Jego samochód stał w garażu, więc wiedziałam że jest w domu. Tylko teraz nasuwa się pytanie: czy będzie chciał ze mną rozmawiać?
Zadzwoniłam dwa razy dzwonkiem do drzwi i wykręcając sobie palce w różne strony czekałam na jakiś znak. Przez szkło w drzwiach dostrzegłam zbliżającą się postać. Przełknęłam głośno ślinę domyślając się, że mogłaby to być jego mama, ale gdy tylko drzwi się uchyliły a ja zobaczyłam jego kuzynkę, odetchnęłam z ulgą.
- Cześć. - przywitała się ze mną szczerząc swoje zęby w uśmiechu.
- Cześć. Jest Liam? - zapytałam stając nieco na palcach, aby móc dojrzeć wnętrze domu.
- Liama nie ma, ale powinien być lada chwila. Poszedł pobiegać, wiesz jak to lubi. - blondynka przewróciła oczami, a ja zaśmiałam się cicho. Oczywiście, że wiedziałam. To jedna rzecz, którą oboje tak bardzo kochamy.
- Wejdziesz? Poczekasz z nami na niego. - zaproponowała.
- Z wami? - dopytywałam. Czy ktoś u nich w domu jeszcze był? Może jakaś inna kuzynka? Albo co gorsza… jego mama.
- Z Lily. - wyjaśniła, a mi nic nie mówiło to imię, ale musiałam zaryzykować więc weszłam za dziewczyną do środka.
- Och zapomniałam się przedstawić. Jestem Ashley, kuzynka Liama. - przedstawiła mi się podając swoją chudą dłoń.
- Ty to pewnie Maggie. Liam naprawdę dużo o tobie opowiadał w samych superlatywach rzecz jasna. - zaśmiała się, a ja pokiwałam jej głową.
- Przedstawiam ci Lily. - zwróciła się do mnie Ashley, a młoda brunetka z pofarbowanymi na niebiesko końcówkami swoich długich włosów wstała z kanapy. Zdjęła z nosa okulary, po czym podeszła do mnie wyciągając swoją dłoń w moją stronę.
- Cześć miło mi cię w końcu poznać. - zwróciła się do mnie i przyciągnęła mnie do siebie ściskając mocno.
- Was także miło poznać, ale jeśli przeszkadzam to mogę sobie pójść i przyjść kiedy indziej. - powiedziałam wskazując niepewnie palcem na kanapę, na której leżał koc i miska z popcornem.
- Nie, no coś ty nie przeszkadzasz. Siadaj, opowiadaj co u ciebie. - Ashley popchnęła mnie lekko na kanapę za sobą, po czym sama zajęła miejsce obok Lily, która objęła ją ramieniem i przyciągnęła bliżej siebie. Coś mi tutaj nie grało.
- Wszystko dobrze, na szczęście.
Nie miałam pojęcia co mam im odpowiedzieć. Nie czułam się komfortowo, gdy obie tak siedziały naprzeciwko mnie, tuląc się do siebie. Czy one były razem?
- O której wróci Liam? - zapytałam po chwili ciszy chcąc przerwać moje co rusz nowe napływające myśli do głowy, których panicznie się bałam.
- Zazwyczaj biega dwie godziny, czyli za niedługo powinien być w domu. - oznajmiła mi Ashley patrząc na zegarek na nadgarstku. Kiwnęłam głową rozumiejąc, po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni bluzy.

I jak tam?

Głosił sms od Zayn, odpisałam że na razie czekam na Liama i nic się jeszcze nie wyjaśniło, pomijając to że Ashley ma dziewczynę.
Następny sms od Zayna mnie zaszokował.

Nie wiedziałaś o tym? Przecież to widać na kilometr, że kręcą ją laski.

Nosz kurde, skąd mogłam wiedzieć? Dziewczynę widziałam pierwszy i prawdopodobnie jedyny raz na oczy, a ten głupek się ze mnie jeszcze śmieje.
- Coś poważnego? - zapytała Lily, wyrywając mnie z zamyślenia. Uniosłam głowę w górę, a ona siedziała obok mnie, za blisko mnie. Odchrząknęłam zdenerwowana jej bliskością, po czym odpowiedziałam.
- Nie, tylko brat o coś pytał. - posłałam jej uśmiech chcąc zatuszować moje zdenerwowanie.
- Wyglądało to naprawdę na poważne, gdy czytałaś wiadomość.
- Nie, no coś ty. - wstałam z kanapy chowając telefon do kieszeni, zapytałam. - Mogę skorzystać z toalety?
- Jasne, śmiało. - odpowiedziała kiwając głową. Zauważyłam, że Ashley gdzieś zniknęła. A to dziwne, przecież jeszcze przed chwilą tutaj była.
Weszłam do łazienki, po czym zamykając za sobą drzwi oparłam się o nie plecami. Westchnęłam głęboko i powoli wypuściłam powietrze przez usta. Wiedziałam, że przyjście do tego domu może być bardziej niż ekscytujące, ale nie sądziłam że aż tak. Chciałabym rzec, że dobrze się tam czułam, ale wiedziałam że to nie prawda. Jeszcze brakowało do tego wszystkiego, czyli dwóch lesbijek, pani Payne, która nie cierpiała mnie odkąd tylko pamiętała. Zawsze sądziłam, że coś do mnie miała, tylko sama nie miałam pojęcia co to takiego było. Pretensje? Ale o co? Nigdy się z nią za dobrze nie dogadywałam. Pamiętałam jak byłam z Adamem. Wtedy ta kobieta dostawała szału, ponieważ miałam chłopaka. Ponieważ ktoś mnie kochał (przynajmniej ja tak wtedy myślałam), szanował i dbał o mnie. A z tego co wiem, z opowiadań mojej mamy, to każdy facet z którym ona była ją oszukiwał. Tylko nie wiedziałam, dlaczego to akurat na mnie się tak bardzo wyżywała i pokazywała mi to na każdym kroku. Jeszcze kilka lat wcześniej się tym przejmowała, byłam młoda i głupia i robiło mi się przykro, że ona tak się zachowuje wobec mnie. A dziś? Mam ją i jej pretensje czy obrazy gdzieś. Po prostu ta kobieta mogłaby dla mnie nie istnieć.
Gdy myłam ręce, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Wiedziałam, że to Liam wrócił, bo gdy uchyliłam drzwi od łazienki usłyszałam jego głos. Momentalnie na moich ustach rozkwitł wielki uśmiech, po czym szybko wyszłam. Głosy doprowadziły mnie do kuchni. Zauważyłam Ashley i Lily siedzące przy dużej wysepce kuchennej obok siebie i uśmiechające się do mnie. Liam stał przed lodówką pochylony, chyba szukał czegoś zimnego do picia. Zapewne nawet nie wiedział, że ja jestem u niego w domu, z czego bardzo się cieszyłam, bo wiem że jakby się dowiedział to wyszedłby i wrócił dopiero gdy mnie by tu nie było.
- Ash, gdzie jest ml… - wychylając głowę w naszą stronę, nie dokończył zdania, bo zauważył mnie stojącą nieopodal niego. Jego twarz była mokra od potu, a koszulka całkiem przemoczona. Krótkie spodnie zwisały z jego bioder w tak apetyczny dla oczu widok, że miałam ochotę je z niego ściągnąć. Słuchawki od telefonu wisiały na jego klatce piersiowej, a gdy nasze oczy się spotkały, widziałam w nich połączenie zaskoczenia z zadowoleniem.
- Cześć. - przywitałam się z nim lekko uśmiechając.
- Hej. - odpowiedział patrząc w stronę dwóch dziewczyn, których już nie było w kuchni. Zrobiły to specjalnie, wiedziałam o tym.
- Możemy pogadać? - poprosiłam, a Liam nie zaprzeczył. Kiwnął tylko głową i wskazując dłonią drzwi od ogrodu przepuścił mnie w nich, a następnie usiedliśmy na huśtawce w rogu dużego ogrodu.
- Przepraszam. - oboje wypowiedzieliśmy to wiele znaczące słowo w tym samym momencie.
- Ty pierwszy. - powiedziałam.
- Nie, ty pierwsza. - zakomunikował.
- No dobrze – wzięłam głęboki oddech, a następnie zaczęłam mówić. - Przepraszam Liam za wszystko, za to że cię oszukałam i nie słuchałam, gdy chciałeś dla mnie dobrze. Byłam totalną kretynką nie widząc tego, że Louis to zły człowiek. Przestrzegałeś mnie przed nim, a ja nie słuchałam. Byłam tak w niego zapatrzona, że zrobiłabym wszystko dla niego dosłownie wszystko. Proszę cię wybacz mi i zapomnijmy o tym całym popapranym okresie.
łzy pojawiły się w moich oczach, gdy mówiłam te słowa. Płynęły one z głębi mojego serca, choć tak naprawdę z jeszcze głębszej jego części. Chciałam, aby Liam wiedział iż naprawdę mi przykro z tego powodu i po prostu zapomniał o tym wszystkim i abyśmy mogli być nadal przyjaciółmi.
- Maggie posłuchaj mnie - zaczął łapiąc moje dłonie w swoje i splatając nasze place ze sobą. Taki drobny gest, a tyle dla mnie znaczył.
- Zawsze miałaś tendencje do pakowania się w kłopoty, to Adam, potem Louis. Nie mogłem tak na to patrzeć, ale i tak wiedziałem że do niczego cię nie przekonam, bo jesteś uparta jak osioł. Dlatego usunąłem się na jakiś czas, bo chciałem abyś zrozumiała jakie ciągle popełniasz błędy i jakie one mają później skutki. I jak widzę cię dziś taką, to stwierdzam śmiało, że chyba zrozumiałaś co robiłaś źle, a także nauczyłaś się że takich głupich błędów już nigdy więcej nie popełnisz. - jego uśmiech spowodował, że moje serce zabiło jeszcze szybciej. By tak zniewalająco piękny. Dlaczego ja wcześniej tego nie zauważałam?
- Zrozumiałam swoje błędy Liam i teraz wiem, że to tylko prawdziwych przyjaciół powinnam się trzymać i im ufać. A Louis to była jedna wielka pomyłka, sama nie wiem dlaczego mu uległam. Urok osobisty? Wdzięk? Głupia byłam spotykając się z nim, ale już to zrozumiałam i już nigdy więcej nie zwiąże się z takim kretynem. - podsumowałam.
Moje dłonie nadal były złączone z ciepłymi dłońmi Liama. Cieszyłam się, bo to dodawało mi otuchy i jednocześnie uspokajało.
- Omamił cię i spowodował, że widziałaś tylko jego i nikogo poza nim. Byłaś w pułapce, byłaś jego ofiarą. - powiedział, a między nami zapadła cisza. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Spojrzałam tylko w niebo, jasne chmury formowały na niebie piękne kształty, a ja nie mogłam się na nie napatrzeć.
- Chciałem wielokrotnie do ciebie przyjść i porozmawiać, ale za każdym razem brakowało mi odwagi. Miałem ci tyle do powiedzenia, tak dużo chciałem wyjaśnić. Miałem wszystko ułożone w głowie, każde zdanie było przemyślane. Ale gdy tylko przed moimi oczami ukazywała się twoja twarz, to wiedziałem że nie potrafię, a stres mnie zjadał. Byłem jak mały chłopczyk, który wstydził się obcych. Wiedziałem, że prędzej czy później musimy pogadać. Dlatego dziś specjalnie poszedłem pobiegać, aby to wszystko przemyśleć i potem miałem do ciebie wstąpić. Ale to ty wykonałaś pierwszy ruch, to ty przyszłaś do mnie, za co jestem ci ogromnie wdzięczny, bo wiem że nie zdecydowałbym się na pierwszy tak poważny ruch i nie powiedział ci czegoś ważnego.
Jego słowa uderzyły w moje serce tak mocno, że na pewien moment zapomniałam jak się oddycha. Wiedziałam, że Liam nie jest typem człowieka, który się obraża o byle co i zarazem nie odzywa się do ciebie przez kilka tygodni. Wiedziałam, że prędzej czy później będziemy musieli pogadać, ale nie sądziłam że będę na tyle odważna abym to ja wykonała pierwszy ruch. Po prostu zawsze twierdziłam, że to od nich zależy, że to faceci powinni go wykonać.
- Czego ważnego Liam? - dopytywałam patrząc mu prosto w oczy.
- Tego, że cię…
- Że mnie co? - zapytałam. Liam wstał gwałtownie z huśtawki, która rozbujała się w szybkim tempie. Zrobił kilka kroków i stanął na środku ogrodu łapiąc się za włosy na głowie. Światło bijące od słońca idealnie oświetlało jego sylwetkę. Jego bicepsy, szerokie ramiona i plecy. To wszystko było takie niewyobrażalnie niesamowite, że zastanawiałam się czy ja przypadkiem nie śnię.
Podeszłam do niego niepewnie. Stanęłam przed nim i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Zauważyłam, że oczy Liama są mokre od łez. Chłopak płakał, tylko nie wiedziałam czy przez mnie, czy przez siebie.
- Nie płacz. - powiedziałam kładąc dłoń na jego policzku. Otarłam kciukiem spływającą samotnie łzę, po czym dotknęłam jego miękkich warg. Spojrzał na mnie smutnymi oczami, a ja szepnęłam:
- Kocham cię.
Po czym złączyłam nasze usta razem. Nie opierał się, poddał się temu pocałunkowi, a ja nie mogłam uwierzyć, że właśnie całuję się z własnym przyjacielem do którego coś czułam. To było niesamowite. Liam przyciągnął mnie bliżej siebie, trzymał mnie opiekuńczo w swoich ramionach, czułam się przy nim bezpieczna i nie ze względu na to, że tak blisko siebie mnie trzymał. Po prostu czułam się przy nim dobrze, nawet bardzo dobrze i wiedziałam że nic złego przy nim nie może mi się stać.
- Ja też cię kocham Maggie. - szepnął, gdy oderwaliśmy się od siebie, ale nadal nasze usta były blisko siebie. Popatrzyłam w jego oczy, które obserwowały mnie cały czas. Wiedziałam, że to prawda. Ze to krótkie, a zarazem dużo znaczące wyznanie jest prawdą, a ja jestem w końcu przez kogoś wspaniałego kochana i wiedziałam, że to nie zakończy się tak jak moje dwa poprzednie związki, czyli katastrofą i chęcią zrobieni sobie czegoś złego. Liam był inny, on od zawsze się o mnie troszczył i sprawiał, że byłam dla niego najważniejsza, a zarazem traktował mnie jak księżniczkę. Nie zauważałam tego do tej pory, dopóki nie wyznał mi co do mnie czuje kilka tygodni wcześniej. Teraz wszystko układało się w jedną całość, a ja byłam szczęśliwa wiedząc że w końcu znalazłam kogoś dla kogo jestem najważniejsza.
- Nie mogę w to uwierzyć Liam. Ja kocham ciebie, ty kochasz mnie. Czy to nie jest szaleństwo? - zapytałam śmiejąc się głośno.
- Nie, to miłość czyni z nas szaleńców Mag. Kocham cię, zawsze cię kochałem, nawet gdy byliśmy małymi gówniarzami. Odkąd pamiętam zawsze chciałem, abyś to ty była moją dziewczyną i abyś to ty sprawiała że będę szczęśliwy. A teraz mam to wszystko w jednej osobie, to ty sprawiasz że się uśmiecham to ty sprawiasz, że mam ochotę żyć, to ty sprawiasz że jestem dobry dla innych. To ty i tylko ty Mag. Kocham cię, kocham cię, kocham cie! - krzyczał ze szczęścia, a ja znów go pocałowałam. Jego usta były takie miękkie. Innym uczuciem było całować kogoś kto jest dla ciebie ważny, a całkiem inaczej całować kogoś z kim musiałaś być. Inaczej nie da się tego nazwać. Musiałam być z Louisem i Adamem, bo oni tego chcieli, ja nie miałam tutaj nic do powiedzenia, ani też nawet nie mogłam zaprotestować. I niestety, każdy z nas wie jak to się zakończyło, prawda? Oszustwem, kłamstwem i złym samopoczuciem. A z Liamem jest i będzie inaczej, ja to wiem, on to wie i wszyscy to wiedzą. To on jest moim przeznaczeniem, to on jest moim małym światełkiem na niebie i to on mnie naprawdę kocha. To on był zawsze przy mnie, gdy miałam kłopoty. To on mnie ratował, to on mi pomagał, a ja tego nie widziałam, nie zauważałam jak bardzo się dla mnie poświęcał i jaki dobry dla mnie był.
Teraz to widzę, wiem że z nim mi będzie dobrze, że Liam się mną zaopiekuje i sprawi, że wszystko będzie wyglądać inaczej, a ja w końcu będę mogła rzecz: jestem szczęśliwa.
- Przestań głupku, cały świat nie musi o tym wiedzieć. - zaczęłam się śmiać z jego wybryków. Pochylił się nade mną i cmoknął mnie w usta. I wtedy nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki i brawa dochodzące z góry. Oboje szybko podnieśliśmy głowy do góry i wtedy dostrzegliśmy Ashley i Lily stojące na balkonie i wiwatujące. Schowałam twarz w miejscu między szyją, a barkiem Liama zapewne czerwona ze wstydu. Miałam tylko nadzieję, że nie widziały i nie słyszały wszystkiego co tutaj się przed chwilą wydarzyło.
- W końcu Li! - krzyknęła Ashley.
Liam zaśmiał się i chwytając mnie za rękę pociągnął w stronę domu.
Zostałam u niego na noc. Wspominaliśmy stare dobre czasy, jak to byliśmy jeszcze dziećmi, jak próbowaliśmy zbudować zamek na plaży, gdy byliśmy razem na wakacjach, jak nasi ojcowie zbudowali nam domek na drzewie, i który do tej pory tam jest, tylko my jesteśmy za duzi aby tam wejść. Wspominaliśmy jeszcze nasze pierwsze sekretne pocałunki, kłótnie i rozmowy do rana. Mogę śmiało rzec, że miałam najlepsze dzieciństwo i nie zmieniłabym go na nic innego. Gdybym miała jeszcze raz je przeżyć, to nie zmieniłabym w nim żadnego momentu.
- Jestem szczęśliwy. - szepnął mi Liam do ucha, gdy prawie zasypiałam. Trzymał mnie w swoich ramionach, tulił do siebie jakby bał się że mu gdzieś ucieknę, albo co gorsza nagle zniknę. Ale ja nie chciałam nigdzie znikać. Chciałam już zawsze być przy nim i się nim opiekować oraz o niego dbać, tak jak on to zawsze robił ze mną. Wiedziałam, że mogę się mu oddać w całości i wiedziałam że on odda się mnie.
- Kocham cię. - szepnęłam, po czym odleciałam w niespokojny sen, śniąc na przemian o chłopaku z brązowymi i niebieskimi oczami.
Na drugi dzień obudziłam się sama w dużym łóżku Liama. Już od dawna tak dobrze nie spałam i nie miałam żadnego koszmaru. Rozciągnęłam się i rozglądnęłam po pokoju chłopaka. Nie był duży, ale dla niego w sam raz. Biała szafa z dużym lustrem stała naprzeciwko łóżka, na którym aktualnie leżałam. Po mojej prawej stronie stało biurko, obok niego krzesło i sportowa torba. Po lewej było duże, podwójne okno i jasne zasłony, przez które do pokoju wpadała smuga jasnego światła. Ściany były białe.
Usiadłam na łóżku i popatrzyłam w lustro. Nie wyglądałam, aż tak źle. Miałam uśmiech na twarzy, spowodowany Liamem i wczorajszym wspaniałym w skutkach dniem. Cieszyłam się, że w końcu oboje to z siebie wyrzuciliśmy, ale także że to wszystko tak właśnie się potoczyło. Liam to naprawdę dobry chłopak, a ja wiem że będzie mi z nim dobrze i na pewno się nie rozczaruję, ani nie będę żałować decyzji którą wczoraj podjęłam.
Zakładając na siebie szarą bluzę chłopaka, która pachniała nim samym i jego perfumami, zeszłam na dół.
W kuchni siedzieli Liam, Ashley z Lily i…
- Zayn? - zapytałam widząc swojego brata ubranego całego na czarno. Coś mi podpowiadało, że coś musiało się stać. Zazwyczaj Zayn witając się ze mną, albo sobie z czegoś zażartował, albo uśmiechnął się do mnie. A wtedy nic, nawet minimalnego uśmiechu mi nie posłał.
- Co się stało? - zapytałam podchodząc do Liama. Chłopak objął mnie od tyłu swoimi ramionami i mocno przycisnął do swojej klatki piersiowej. Coś czułam, iż coś złego się stało, ale żadne z tej czwórki nie chciało mi nic powiedzieć.
- Pytam do cholery co się stało? - już podniosłam głos, nie mogłam dłużej wytrzymać i w końcu wybuchłam.
- Maggie, proszę cię uspokój się. Tylko spokojnie, nie denerwuj się. - prosił Zayn, a ja miałam gdzieś jego prośby. Chciałam jak najszybciej wiedzieć co się stało i dlaczego każde z nich ma taką minę, jakby ktoś umarł.
- Chodzi o Louisa. - zaczął mówić Zayn.
- Louisa? A co on mnie obchodzi? - zapytałam zdenerwowana, że w ogóle Zayn śmiał wymawiać przy mnie jego imię.
- Chodzi o to, że on… że on… on…
- On co? No wyduś to z siebie Zayn.
- Nie żyje. - oświadczył, a ja czułam jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Dlaczego?


________________________________________________

Witajcie kochani!
Przychodzę z nowym rozdziałem, który jest znacznie szybciej niż kilka ostatnich. Pragnę powiedzieć, że to był przedostatni (a może przed przedostatni) rozdział tego opowiadania. Będzie jeszcze jeden (albo dwa) i epilog. Wiem, że możecie być zaskoczeni tą wiadomością, ale uwierzcie mi ja także.
Jeżeli macie jakieś pytania, to zapraszam na aska, bądź twittera. Linki znajdziecie w zakładce kontakt po prawej stronie.
Miłego weekendu Wam życzę.

Buziaki!

2 komentarze: