wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 5

Niedziela minęła mi w ekspresowym tempie. Uczyłam się na test, robiłam pracę na zajęcia. Myślami wracałam co chwila do mojego tańca z Louisem, to jaki był dla mnie czuły, jak opiekuńczo trzymał mnie w swoich ramionach. Jak patrzył mi prosto w oczy podczas naszego zbliżenia. A jednocześnie jaki był milczący i skupiony na tym co robi. Kiedyś mogłam patrzeć na niego z daleka, podziwiać jego posturę, obserwować każdy jego najmniejszy ruch. Dziś jestem już na takim etapie, że mogę z nim porozmawiać. No przynajmniej mam taką nadzieję, że będę mogła. Ale jest jeszcze druga strona medalu. Chłopak może mnie całkowicie olać i stwierdzić: fajne było, ale co za dużo to nie zdrowo. Ja jednak jestem dobrej myśli.
Przez całą niedzielę siedziałam u siebie w pokoju, co chwila mama tylko do mnie wpadała tłumacząc się że musi zabrać coś ode mnie, ale tak naprawdę wiedziałam że chciała wypytać o imprezę. Coś tam bąknęła mi o Liamie i naszym późnym powrocie do domu, jednak nie miała mi tego za złe. Rozumiała, że jestem młoda i czasem potrzebuję takich wypadów ze znajomymi, ale też ufała mi na tyle bym mogła sama gdzieś wychodzić. Wiem, że naderwałam trochę jej zaufania około trzech lat temu, gdy miałam problemy sama ze sobą i narkotykami oraz towarzystwem byłego chłopaka. Jednak teraz jestem już na tyle odpowiedzialna, dorosła i mam przy sobie Liama, więc wiem że mama na pewno zaufała mi na nowo.
Wieczorem, dnia poprzedniego, wpadł do mnie Liam. Chciał dowiedzieć się jak moje samopoczucie. Opowiedział mi o tym, jak zaniósł mnie do pokoju. Powiedziałam mu, a raczej go opieprzyłam, że powinien mnie obudzić to przecież sama bym wyszła na górę. Ale Liam, jak to Liam, uparł się że zrobi to za mnie i jak stwierdził choć byłam nieco ciężka, to i tak dał radę. Oczywiście za bąknięcie o mojej wadze dostał kuksańca w bok, z czego oboje się śmialiśmy.
Zabrał mnie na spokojny spacer, abym przewietrzyła sobie mózg od ciągłego siedzenia nad książkami i udaliśmy się do pobliskiej lodziarni niedaleko naszego osiedla.

***

W poniedziałek rano wstałam zadziwiająco wcześnie jak na mnie. Szybko się przygotowałam na zajęcia, po czym chwytając torbę z książkami zbiegłam na dół. Spodziewałam się zastać w kuchni moją mamę, ale tak niestety nie było. Zaskoczona i zdziwiona nieobecnością mojej rodzicielki postanowiłam do niej zadzwonić, ale nie odbierała telefonu i przełączało mnie na pocztę głosową. Dziwne, bo moja mama zawsze odbiera ode mnie telefon. Zayna nie było, bo u niego to normalne. Jego w domu w dzień powszedni trudno zastać. Został jeszcze tata, ale jego podobnie jak brata trudno spotkać w domu, głównie w poranki.
Wzruszyłam tylko ramionami i zerkając na zegarek zawieszony w kuchni dostrzegłam, że dochodzi dziewiąta. Pewnie zaraz Liam się u mnie zjawi, pomyślałam nastawiając wodę w czajniku. I wtedy coś przykuło moją uwagę. Biała koperta leżąca obok mikrofalówki, oczywiście zaadresowana do mnie. Włączyłam czajnik i zabierając kopertę otworzyłam ją.

Maggie, ja i tata musieliśmy pilnie wyjechać na trzy dni - sprawy służbowe. Opiekuj się domem i nie zrób niczego głupiego. Wracamy w środę wieczór. Jakby coś się działo – dzwoń, oboje mamy cały czas telefony pod ręką.
Mama.

Już zacierałam ręce układając w głowie plan na następne dni. Impreza piżamowa z dziewczynami.

***

Razem z Liamem jechaliśmy na uczelnię. Chłopak spieszył się, ponieważ musiał coś ważnego załatwić na mieście, a ja dlatego że za pięć minut zaczynałam zajęcia. Popędzałam biednego chłopaka, abyśmy się nie spóźnili. Zagadaliśmy się dzisiejszego ranka, a czas nam bardzo szybko minął i nim się obejrzeliśmy było za piętnaście dziesiąta.
Za minutę zaczynają mi się zajęcia, a ja dopiero co wyskoczyłam z samochodu Liama. Chłopak tylko posłał mi przepraszające spojrzenie, a ja uśmiechnęłam się do niego z wyrazem twarzy mówiącym, że nic się nie stało. Wpadłam do środka budynku jak poparzona i pognałam na drugie piętro. Na szczęście drzwi do sali były jeszcze otwarte, więc aż tak bardzo się nie spóźniłam. Ściągając z szyi cienki szalik ruszyłam biegiem do sali. Wiedziałam, że żaden profesor nie lubił jak studenci się spóźniają. A ja już raz zostałam nieźle skrzyczana za to, że nie szanuję czasu profesora i że specjalnie się spóźniam. Cóż akurat wtedy autobus miał jakąś awarię i nie mogłam dotrzeć na czas.
Weszłam do sali, głowy wszystkich moich kolegów z grupy zostały zwrócone w moją stronę. Usiadłam obok Chloe i witając się z nią i Kate wyciągnęłam z torby zeszyt i długopis.
- Mam genialny pomysł. - szepnęłam nachylając się w ich stronę. Kątem oka obserwowałam czy może profesor już się pojawił.
- Jaką? - odszepnęła Kate opierając głowę na ręce, a łokieć na ławce.
- Imp...
- Dzień dobry - profesor wchodzący do sali przerwał mi w połowie zdania. Nie ma to jak irytujący wykładowcy na mojej uczelni. Przewróciłam oczami i zaczęłam notować dokładnie wszystko to co było dla nas ważne.

***

- Impreza piżamowa?! - wykrzyknęła z euforią Kate, gdy wyszłyśmy z budynku, zmęczone po kilku godzinach męczarni na uczelni.
- Zły pomysł? - zapytałam patrząc raz na jedną raz na drugą z przyjaciółek. Chloe była dziś jakaś nieobecna, jakby zamyślona. Zawsze, gdy wspominałam jej o jakiejkolwiek imprezie czy nawet wspólnym wyjściu to dziewczyna aż skakała z radości, a dziś? Nieobecna, myślami całkiem nie wiadomo gdzie, ignorująca nas i wszystkich dookoła. Coś było nie tak.
- Świetny pomysł, ale gdzie chcesz ją zorganizować? - zapytała Kate sprawdzając na telefonie godzinę.
- U mnie. Rodziców nie ma, Zayn pewnie gdzieś pójdzie. Więc pomyślałam, dlaczego by nie spędzić wieczoru z moimi przyjaciółkami. - wzruszyłam ramionami wyjaśniając pokrótce moje plany.
- Dla mnie bomba. - Kate wyrzuciła w górę swoje ręce podekscytowana wieczorem z nami. Natomiast Chloe nie odzywała się w ogóle do nas, była nieobecna, smutna, a do tego nie jak to zazwyczaj miała w zwyczaju poprawianie mnie na każdym kroku, gdy nie zrozumiałam jej przesłania bądź, gdy powiedziałam coś źle.
- Chloe coś się stało? - zapytałam, gdy obok nas jakaś grupa studentów rozmawiała o czymś z ożywieniem.
Blondynka podniosła tylko głowę w górę i popatrzyła na mnie smutnymi oczami.
- Pokłóciłam się z Mattem. - wyszeptała zachrypniętym głosem. Kate wciągnęła tylko głośno powietrze przez usta zapewne przypominając sobie jak to było podczas ich ostatniej kłótni. Rozwalone naczynia, podarte i rozcięte ubrania na środku pokoju dziewczyny. Oj tak, lepiej nie pamiętać takich rzeczy.
- Oj Chloe, wszystko się ułoży. - zapewniłam ją patrząc na Kate i jednocześnie obejmując przyjaciółkę ramieniem chcąc dodać jej otuchy.
- Tak, zobaczysz że jeszcze będziemy się z tego śmiać. - dodała pośpiesznie Kate obejmując ją z drugiej strony.
- Myślę, że pudełko lodów, jakiś dobry film i nasze towarzystwo zdziałają cuda. - dodała po chwili brunetka uśmiechając się szeroko do nas obydwóch.
Chloe popatrzyła na nas wielkimi oczami od wstrzymywanych łez i wyszeptała.
- Dziękuje wam dziewczyny.

***

Ustaliłyśmy, że Kate i Chloe wrócą do siebie do domu, zabiorą pidżamy i ubrania na jutro, a następnie przyjadą do mnie. Zapewniły mnie, że nie potrwa to długo i postarają się przybyć jak najszybciej. Pożegnałyśmy się, a ja odchodząc na przystanek wysłałam smsa Liamowi, że jeśli chce to może wpaść na nasz babski wieczór filmowy, ale odpisał że nie będzie nam przeszkadzał i jednak podziękuje. Życzył nam też dobrej zabawy i żebyśmy wstały jutro rano na zajęcia. Roześmiałam się w autobusie czytając jego wiadomość. Wariat z tego mojego przyjaciela, pomyślałam sobie.
Dwadzieścia minut później szłam już uliczką do mojego domu. Wstąpiłam jeszcze do sklepu po czekoladę, lody i coś do picia. Jęknęłam z niezadowoleniem zauważając czarny samochód mojego brata zaparkowany przy samym chodniku. Pokręciłam tylko głową ze zrezygnowaniem i pchając ciężkie drzwi wejściowe miałam nadzieję, że jednak gdzieś sobie pójdzie.
- Nie, cholera nie!- donośny głos Zayna dobiegł do moich uszu, gdy ściągałam buty w holu. Przestraszyłam się słysząc jego władczy ton, oznajmiający że się bardzo na coś zdenerwował. Nie byłam pewna co to takiego, ani kto go wkurzył. Zostawiając zakupy i torbę na szafce w przedpokoju cichym krokiem ruszyłam w stronę salonu, z którego miałam idealny widok na kuchnię, z której dobiegało mnie kilka głosów.
Schowana za jedną ze ścian słuchałam uważnie coś się dzieje w pomieszczeniu obok.
- Nie, to ty musisz posłuchać. Nie chcę się już w to mieszać, ta sprawa jest dla mnie zamknięta. - głos Zayna, przyprawiał mnie o ciarki na kręgosłupie. Zawsze tak było, gdy krzyczał.
- Zayn, musisz posłuchać że ja nie mogę sam tego zrobić. Masz już w tych sprawach nie małe doświadczenie, ludzie z branży cię znają i mają do ciebie zaufanie. - drugi, dobiegający z kuchni, głos wydawał mi się znajomy. Tak jakby zakotwiczony był w moim umyśle i nie chciał z niego wcale wyjść. Jego miękkość, a zarazem męskość sprawiało wrażenie czegoś podniecającego, a zarazem emocjonującego. Bałam się wychylić zza ściany, bo wiedziałam że oni mogą mnie zauważyć. Dlatego podsłuchiwałam dalej z głową opartą o białą ścianę i wytrzeszczonymi oczami oraz uszami.
- Musisz posłuchać, ja naprawdę nie mam ochoty znów się w to pakować. Nie po tym co przeszedłem ostatnim razem, gdy moja siostra trafiła do szpitala. - gdy Zayn wypowiedział ostatnie słowa zachwiałam się lekko na jednej nodze i, na moje nieszczęście, strąciłam z małego stolika nasze wspólne zdjęcie, które spadło z hukiem na podłogę. Wciągnęłam głośno powietrze i szybkim krokiem oddaliłam się w stronę holu.
- Maggie? - zapytał Zayn spanikowanym głosem wpadając do przedpokoju.
- Cześć. - przywitałam się z nim wstając z podłogi na której jeszcze przed chwilą siedziałam. - Nie wiedziałam, że będziesz w domu. Zdziwiłam się, gdy drzwi były otwarte. - próbowałam nie dać po sobie znać, że się denerwuję. Nie chciałam wzbudzać jego podejrzeń, a po mimice mojej twarzy można było wszystko wyczytać. Dlatego uśmiechałam się do niego, gdy mierzył mnie uważnym spojrzeniem.
- Przyjechałem na chwilę. - odpowiedział marszcząc brwi. - Rodzice pojechali na jakieś spotkanie, wiesz o tym? - zapytał po chwili, gdy skierowałam się w stronę kuchni, ale duża dłoń mojego brata zatrzymała mnie w miejscu.
Popatrzyłam na niego zdziwiona nie wiedząc dlaczego to zrobił.
- Nie możesz tam wejść. - oznajmił spanikowanym głosem jednocześnie przeczesując włosy w nerwowym geście
- Dlaczego? - zapytałam, choć bardzo dobrze znałam odpowiedź: był tam ktoś, z kim
Zayn przed chwilą rozmawiał i nie chciał bym go spotkała.
- B... bo... ja coś rozlałem i podłoga jest mokra. - oznajmił stając przede mną i zabierając z moich rąk torby z zakupami.
- To jaki masz problem ją wytrzeć? - zapytałam rozbawiona, ale jednocześnie zirytowana faktem, że chłopak mnie okłamuje patrząc mi przy tym prosto w oczy.
- Ja.. nie wiem, po protu nie mogę znaleźć mopa. - oznajmił znów przeczesując swoje czarne włosy. On naprawdę się denerwował tą całą sprawą.
- To ja to z chęcią zrobię. - powiedziałam robiąc krok w stronę kuchni, ale znów mnie powstrzymał, coś było z nim nie tak.
- NIE! - krzyknął na tyle głośno, że aż poczułam dziwne mrowienie w uszach.
- Co się tak drzesz Zayn, głucha nie jestem. - powiedziałam jeszcze bardziej wkurzona niż byłam jeszcze minutę temu.
Brunet popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem torując mi drogę do kuchni. Z resztą i tak nie chciałam się z nim kłócić, więc powiedziałam tylko.
- Jak już przestaniesz błaznować, rozpakuj zakupy. - nakazałam i ruszyłam w stronę schodów, a następnie swojego pokoju. Byłam na niego zła, że ukrywał coś przede mną. Byłam wściekła, że wspomniał o mnie i nie chciał mi tego wyjaśnić. Byłam cholernie na niego wkurzona za to, że przyprowadził do domu kogoś obcego. I na końcu byłam zła na siebie za to, że poznałam tego kogoś po głosie, ale za cholerę nie mogłam przypomnieć sobie kto to był. Niewiedza jest najgorsza, bo nigdy nie wiesz co się dzieje i czy tyczy się to twojej osoby.

***

Punkt siódma zadzwonił dzwonek do drzwi. W imprezowym nastroju i tanecznym krokiem ruszyłam do drzwi, za którymi znajdowały się moje przyjaciółki. Kate uśmiechnięta od ucha do, a Chloe nieco przygaszona ale tez posyłająca mi lekki uśmiech. Wpuściłam je do środka i zamykając za nimi drzwi na klucz kazałam się rozebrać. Zaprosiłam je do salonu, gdzie przekąski i napoje porozkładane były na niskim stoliku.
- Wiecie tak sobie pomyślałam, że skoro niektórzy z nas mają kiepski nastrój – wskazałam na siedzącą w rogu kanapy Chloe – to może powinnyśmy pośpiewać. To zawsze pomaga nawet na największe smutki. - posłałam jej uśmiech, a ta tylko pokręciła głową.
- Ty się tak na mnie nie patrz tylko wstawaj i odpalamy karaoke. - zakomunikowałam podchodząc do niej i łapiąc ją za obie dłonie i ciągnąc w górę. Kate zabrała pilota z kanapy i wybierając piosenkę zespołu Queen „We are the champions” wcisnęła play. Chloe poparzyła na mnie niepewnie, a ja posyłając jej pełen zadowolenia uśmiech przysunęłam mikrofon pod jej usta zachęcając do śpiewu. Dziewczyna odebrała ode mnie mikrofon i przysuwając go do swych ust zaczęła cicho śpiewać. Mogłabym przeboleć jej fałsz, ale miała naprawdę genialny głos nadający się do śpiewu. Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce i zachęcić ją do „wyżycia się” na tej piosence. Chwyciłam jeszcze jeden mikrofon i podchodząc do Kate wskazałam na ekran, potem na trzymane w ręce urządzenie i przysunęłam je do naszych ust. Zaczęłyśmy we dwie się głośno wydzierać, bałam się że moi sąsiedzi mogą nas usłyszeć. Ale jeśli mam być szczera to miałam to gdzieś. Chciałam poprawić humor Chloe i chyba mi się to udało, bo na refrenie kąciki jej ust nieco uniosły się w górę, a ja poczułam się lepiej z tym, że mogłam jej pomóc nawet w taki idiotyczny sposób.

***

- Mam dość. - Kate odsunęła od siebie miskę z czekoladowymi kuleczkami. Leżałyśmy na podłodze w salonie przed telewizorem. Przebrałyśmy się wcześniej w pidżamy, jak przystało na pidżamowe party i oglądałyśmy właśnie chyba najbardziej wzruszający film na całym świecie - ”Gwiazd naszych wina”.
Przyniosłyśmy z góry koce i poduszki, zrobiłyśmy sobie wielkie legowisko przed ekranem telewizora. Zgasiłyśmy światło i ułożyłyśmy się wygodnie na kocach. Kate, której głowa spoczywała na moim brzuchu odwróciła się w moją stronę patrząc na mnie wyczekująco.
- No co? - zapytałam cicho, aby nie przeszkadzać skupionej na filmie Chloe.
- Muszę siku. - wyjaśniła.
- No to idź, wiesz gdzie jest łazienka. - odpowiedziałam, a Kate cmoknęła mnie w policzek i wstając na równe nogi wybiegła z salonu.
- Zatrzymać film? - krzyknęłam w głąb domu, ale brunetka nie odpowiedziała. Czyżby potrzeba była na tyle pilna, że dziewczyna pognała aż tak szybko?
Chloe leżała cicho na brzuchu z przytulając do siebie zmiętą poduszkę. Jej telefon leżał obok niej. Smutno mi się zrobiło, bo coś czułam że czeka na wiadomość od Matta. Położyłam się dokładnie w takiej samej pozycji jak ona i przyglądałam się jej z boku. Po chwili dołączyła do nas Kate, kładąc się obok Chloe. Nie rozmawiałyśmy, oglądałyśmy uważnie film. W momencie, gdy główny bohater umarł każda z nas wydała z siebie cichy jęk i załkała cichutko. Przyniosłam z kuchni chusteczki i każda z nas do końca filmu łkała cicho, pociągając nosem. Kto by pomyślał, że na filmie człowiek może się aż tak bardzo wzruszyć.
- To nie był najlepszy pomysł. - powiedziała Kate wycierając nos w chusteczkę, którą następnie rzuciła na stosik naszych śmieci.
Popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem. Westchnęła tylko głośno po czym wyjaśniła.
- No bo wiesz, jednak miłość jest głupia. - popatrzyłyśmy na nią zgodnie z Chloe. - Oj nie patrzcie tak na mnie.
- Dlaczego tak sądzisz Kate? - zapytałam. Ciekawa byłam dlaczego ona tak w ogóle uważa. Sama myślę, że miłość to coś wspaniałego aczkolwiek należy trafić na taką osobę, aby to ona sprawiała że życie będzie wspaniałe.
- Jak się zakochamy, to myślimy sobie: jeju ale to jest super uczucie. Ale potem z upływem czasu myślisz sobie jakie to wszystko jest głupie i zdajesz sobie sprawę, że co ty właściwie robisz. - wyjaśniła Kate.
- Może to nie o to w tym wszystkim chodzi Kate – Chloe w końcu przemówiła. Alleluja!
- Mam na myśli to, że to potem staje się głupie. Jasne, jak jesteś z kimś w dłuższym związku to możesz tak myśleć, bo wiadomo że po jakimś czasie on zacznie cię wkurzać, jego humory będą ci wychodzić bokiem, ale jednak nadal będziesz go mocno kochać. Kate, miłość nie jest głupia. To ludzie, to ludzie... - spojrzałam na nią, gdy się zacięła. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Nie Chloe!
- To ludzie są głupi, bo nie dostrzegają jej w codziennym życiu. - Chloe popatrzyła raz na mnie raz na Kate, wycierając nos w chusteczkę. - Popatrzmy na przykład na naszej profesorki Tullisy. Codziennie chodzi z niezadowoloną miną i jest smutna, nieszczęśliwa. Gdyby jednak spojrzała na świat z innej perspektywy to myślę, że moglibyśmy ujrzeć ją uśmiechniętą. - powiedziała posyłając nam lekki uśmiech.
- Poza tym miłość jest wspaniałym uczuciem, ale tylko wtedy gdy jesteśmy z odpowiednią osobą. - zauważyłam patrząc na nie, a w mojej głowie pojawiły się nieprzyjemne myśli związane moim byłym chłopakiem. Szybko je odsunęłam od siebie, nie chcąc zgłębiać się w tamte rejony i rozdrapywać ran na nowo.
- Zdecydowanie. - powiedziała Chloe pociągając nosem.
- Matt powiedział, że musi wyjechać na kilka miesięcy za granice. - wyjaśniła w końcu blondynka, gdy zapaliłam lampkę i wstałam na równe nogi, aby wziąć pilot od telewizora i włączyć coś innego.
Stanęłam w bezruchu z wyciągniętą przed siebie ręką. Popatrzyłam na biedną Chloe, która rozpadała się na małe kawałeczki na moich oczach. Och Chloe! Z jej oczu zaczęły płynąć gorące łzy. Kate przytuliła ją do siebie w mocnym uścisku, a za chwilę dołączyłam do nich ja.
- Powiedział, że to dla niego ważne. A gdy zapytałam, czy ja jestem dla niego tak ważna jak jego praca to nie odpowiedział. Po prostu wyszedł. - wychlipała tuląc się do Kate.
- Och Chloe, wszystko będzie dobrze. Ułoży się. - powiedziałam pocierając jej plecy w dodającym otuchy geście.
- On wyjedzie, pozna tam jakąś i już wcale do mnie nie wróci. A ja zostanę tutaj sama z gromadą kotów i psów. - pociągnęła nosem, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- Matt za bardzo cię kocha, aby cię zostawić. Jesteś wspaniałą dziewczyną i myślę, że byłby głupi jakby cię zostawił dla innej. Jesteście dla siebie stworzeni i to widać na kilometr, że on jest w tobie zadurzony po uszy. - powiedziałam przekonując ją, że życie nie musi kończyć się na jednym niepowodzeniu.
- Naprawdę tak myślisz? - zapytała patrząc na mnie czerwonymi od płaczu oczami.
- Oczywiście. - zarzekłam się kładąc sobie dłonie na piersi.
- Tak, Maggie ma rację Chloe. Matt jest w tobie zakochany i świata poza tobą nie widzi. Na przykład jak byliśmy w sobotę na tej imprezie. Nie mógł oderwać od ciebie oczu, i unosił głowę z wyższością mówiąc: patrzcie ta dziewczyna jest moja. - Kate udała głęboki i niski głos Matta. Chloe roześmiała się widząc poczynania przyjaciółki.
- Dziękuje wam dziewczyny. Nie wiem co bym bez was zrobiła. - załkała cicho. Znowu.
- Myślę, że byś się bez nas bardzo nudziła. - powiedziałam.

***

Poranek po imprezie jest czymś najgorszym co może się nam w życiu przytrafić. Po pierwsze głowa ci pęka, po drugie w gardle sahara, a po trzecie bolące mięśnie po spaniu na podłodze dają znać.
Zanim wstałam na nogi zrobiłam mały rekonesans tego jak się aktualnie czułam.
Głowa: trochę pulsuje, ale da się wytrzymać. Reszta ciała: w miarę, ale mogłoby być lepiej.
W momencie, w którym otworzyłam oczy drzwi do domu wydały charakterystyczny dźwięk, a w progu salonu stanął zdziwiony Zayn.
- Eee przeszkodziłem w czymś? - zapytał wskazując na Chloe leżącą na plecach Kate.
Popatrzyłam na dziewczyny, potem na niego. Wzruszyłam tylko ramionami i przetarłam oczy. Zayn wydał z siebie tylko niski pomruk i przeszedł do kuchni. Ruszyłam za nim rozciągając zmęczone mięśnie po drodze. Przydałby mi się mały wysiłek.
- Zrób mi też. - poprosiłam siadając na jednym z krzeseł barowych i wskazując na trzymany przez brata kubek w ręku. Chłopak wyjął z szafki nad sobą podobny i po chwili zalał go wrzącą wodą i postawił przede mną. Zapach świeżo zaparzonej kawy unosił się w powietrzu docierając do moich nozdrzy, a ja z zachwytu aż jęknęłam. To był mój ulubiony zapach na całym świecie.
- Niezła biba była widzę. - Zayn stanął naprzeciwko mnie i wskazał palcem za mnie, gdzie na podłodze spały moje przyjaciółki. Chloe zmieniła pozycję, przytuliła poduszkę do siebie obejmując ją nawet nogami. Nie miałam pojęcia jak ona to zrobiła.
- Pogadałyśmy, pooglądałyśmy filmy i zjadłyśmy wszystkie słodkości jakie były w domu. - wzruszyłam ramionami i upiłam łyk ciepłego napoju. - Normalna impreza pidżamowa. - wyjaśniłam spoglądając na niego spod rzęs.
- Widzę właśnie. - przejechał oczami po mojej długiej, niebieskiej koszulce, w której zawsze spałam.
- No co? - zapytałam, gdy za długo się we mnie wpatrywał.
- Nic, nic po prostu nie mogę uwierzyć że moja mała siostrzyczka która jeszcze niedawno łaziła po domu z pieluchą w gaciach,teraz tak wygląda. - wyjaśnił, a ja prawie że się udławiłam kawą.
- Oj Zen na sentymenty cię wzięło? - zapytałam obserwując jego reakcję, gdy wypowiedziałam jego imię. Jego szczęka wydawała się teraz bardziej napięta niż zazwyczaj, co by oznaczało że się wkurzył.
- Nie. - odpowiedział stanowczo upijając łyk czarnego napoju.
- Każdy dorasta kochany. - powiedziałam wzruszając ramionami.
- Jakaś ty dzisiaj mądra. Lepiej się zbieraj, bo się do szkoły spóźnisz. - powiedział wskazując na zegarek wiszący na przeciwległej ścianie.
- O kurde! - wykrzyknęłam stając na równe nogi. Pobiegłam do salonu, budząc dziewczyny.
- Wstawajcie, za pół godziny zaczynamy zajęcia! - krzyknęłam klepiąc je po tyłkach. Podniosły głowy znad poduszek i popatrzyły na mnie zdezorientowane.
- Szybko, szybko, bo się spóźnimy. - poganiałam je zbierając koce i poduszki z ziemi. Oczywiście Chloe musiała stawiać opór i nie chciała wstać.
- Jak nie wstaniecie za sekundę wezmę szklankę z wodą i wyleję wam ją na głowy, zobaczycie. - ostrzegłam je, a te jak na komendę wstały z podłogi. I wtedy zaczęło się szaleństwo. We trzy wpadłyśmy do łazienki. Wymieniłyśmy się kosmetykami między sobą, gdy jedna się malowała druga czesała trzecią i na odwrót. W międzyczasie, gdy Chloe związywała moje włosy w warkocz, które po nocy pełnej wrażeń robiły co chciały, ja zadzwoniłam do Liama błagając go aby wpadł po nas. Zgodził się, mówiąc że nie ma problemu i nas podwiezie.
Gdy piętnaście minut później byłyśmy już gotowe klakson samochodu Liama poinformował nas, że chłopak już na nas czeka.
- Posprzątaj ten bałagan Zen! - krzyknęłam do brata, przewieszając ramiączko torebki przez ramię.
- Nie ma opcji! - odkrzyknął z gabinetu mamy.
- Dziękuję! - krzyknęłam wychodząc za dziewczynami, które chichotały pod nosem przez moją wymianę zdań z bratem. Wiedziałam, że nie posprząta ale zawsze mogłam mieć nadzieję, prawda?
Liam pędził ulicami Londynu, naginając zasady ruchu drogowego, ale w tamtym momencie miałam to gdzieś. Ważne było, bym po pierwsze zdążyła na zajęcia, a po drugie przeżyła.
Zatrzymaliśmy się na parkingu dokładnie o 8:57.
- Dziękujemy Liam. - powiedziały dziewczyny wysiadając z samochodu.
- Nie ma za co, chyba zdążyłyście. - powiedział, gdy stanęły obok drzwi kierowcy.
- Spokojnie. - odpowiedziałam nachylając się nad szybą i cmokając przyjaciela w policzek.
Liam lekko się zaczerwienił, gdy odsunęłam się od niego, po czym powiedział.
- Przyjadę po ciebie po zajęciach i zabiorę gdzieś.
Kiwnęłam tylko głową zgadzając się i zastanawiając, gdzie on chce mnie zabrać. Obawiałam się, co to może być, ale w środku mnie powoli rosła ekscytacja. Już nie mogę się doczekać.

9 komentarzy:

  1. O jak fajnie :) Myślałam ze zrobi impreze i wpadnie Louis ale nic nie było :)
    Ciekawa jestem z kim Zen rozmawiał ? :) Nie ma notki więc kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ! Przyjemnie i szybko sie czyta :}

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny :) ale ogólnie GENIALNY :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze opowiadanie chyba jak narazie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie lubię Twoje opowiadanie. Ten rozdział jest super! Masz talent <3 /Ada

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co napisać. Jestem dosyć wybredna, bo większość ff ma podobną fabułę co jest irytujące.......643567644 ff o tym samym z tą różnicą, że główna bohaterka ma inne imię...
    Noo Ty stworzyłaś coś innego, a przynajmniej nie przypominam sobie żebym czytała coś podobnego więc +

    P.S. Gdybym miała dać Ci jakąś radę to byłaby taka, że....to bardzo dziwna rada ....i głupia....nie bądź jak inni i nie rób z niej dziewicy...
    ...wiem to brzmi dziwnie...
    Nie wiem co tam zaplanowałaś w swojej głowie :/
    W każdym razie zaciekawiłaś mnie na tyle, że będę czekać na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W poprzednim rozdziale Maggie wspominała, ze została zgwałcona przez kolegów swojego byłego chłopaka wiec na pewno nie jest dziewica :)

      Usuń
    2. Mój błąd :/ wybacz.. Tak bardzo nie czytać ze zrozumieniem

      Usuń