Niedziela
minęła mi w ekspresowym tempie. Uczyłam się na test, robiłam
pracę na zajęcia. Myślami wracałam co chwila do mojego tańca z
Louisem, to jaki był dla mnie czuły, jak opiekuńczo trzymał mnie
w swoich ramionach. Jak patrzył mi prosto w oczy podczas naszego
zbliżenia. A jednocześnie jaki był milczący i skupiony na tym co
robi. Kiedyś mogłam patrzeć na niego z daleka, podziwiać jego
posturę, obserwować każdy jego najmniejszy ruch. Dziś jestem już
na takim etapie, że mogę z nim porozmawiać. No przynajmniej mam
taką nadzieję, że będę mogła. Ale jest jeszcze druga strona
medalu. Chłopak może mnie całkowicie olać i stwierdzić: fajne
było, ale co za dużo to nie zdrowo. Ja jednak jestem dobrej myśli.
Przez
całą niedzielę siedziałam u siebie w pokoju, co chwila mama tylko
do mnie wpadała tłumacząc się że musi zabrać coś ode mnie, ale
tak naprawdę wiedziałam że chciała wypytać o imprezę. Coś tam
bąknęła mi o Liamie i naszym późnym powrocie do domu, jednak nie
miała mi tego za złe. Rozumiała, że jestem młoda i czasem
potrzebuję takich wypadów ze znajomymi, ale też ufała mi na tyle
bym mogła sama gdzieś wychodzić. Wiem, że naderwałam trochę jej
zaufania około trzech lat temu, gdy miałam problemy sama ze sobą i
narkotykami oraz towarzystwem byłego chłopaka. Jednak teraz jestem
już na tyle odpowiedzialna, dorosła i mam przy sobie Liama, więc
wiem że mama na pewno zaufała mi na nowo.
Wieczorem,
dnia poprzedniego, wpadł do mnie Liam. Chciał dowiedzieć się jak
moje samopoczucie. Opowiedział mi o tym, jak zaniósł mnie do
pokoju. Powiedziałam mu, a raczej go opieprzyłam, że powinien mnie
obudzić to przecież sama bym wyszła na górę. Ale Liam, jak to
Liam, uparł się że zrobi to za mnie i jak stwierdził choć byłam
nieco ciężka, to i tak dał radę. Oczywiście za bąknięcie o
mojej wadze dostał kuksańca w bok, z czego oboje się śmialiśmy.
Zabrał
mnie na spokojny spacer, abym przewietrzyła sobie mózg od ciągłego
siedzenia nad książkami i udaliśmy się do pobliskiej lodziarni
niedaleko naszego osiedla.
***
W
poniedziałek rano wstałam zadziwiająco wcześnie jak na mnie.
Szybko się przygotowałam na zajęcia, po czym chwytając torbę z
książkami zbiegłam na dół. Spodziewałam się zastać w kuchni
moją mamę, ale tak niestety nie było. Zaskoczona i zdziwiona
nieobecnością mojej rodzicielki postanowiłam do niej zadzwonić,
ale nie odbierała telefonu i przełączało mnie na pocztę głosową.
Dziwne, bo moja mama zawsze odbiera ode mnie telefon. Zayna nie było,
bo u niego to normalne. Jego w domu w dzień powszedni trudno zastać.
Został jeszcze tata, ale jego podobnie jak brata trudno spotkać w
domu, głównie w poranki.
Wzruszyłam
tylko ramionami i zerkając na zegarek zawieszony w kuchni
dostrzegłam, że dochodzi dziewiąta. Pewnie zaraz Liam się u mnie
zjawi, pomyślałam nastawiając wodę w czajniku. I wtedy coś
przykuło moją uwagę. Biała koperta leżąca obok mikrofalówki,
oczywiście zaadresowana do mnie. Włączyłam czajnik i zabierając
kopertę otworzyłam ją.
Maggie,
ja i tata musieliśmy pilnie wyjechać na trzy dni - sprawy służbowe.
Opiekuj się domem i nie zrób niczego głupiego. Wracamy w środę
wieczór. Jakby coś się działo – dzwoń, oboje mamy cały czas
telefony pod ręką.
Mama.
Już
zacierałam ręce układając w głowie plan na następne dni.
Impreza piżamowa z dziewczynami.
***
Razem
z Liamem jechaliśmy na uczelnię. Chłopak spieszył się, ponieważ
musiał coś ważnego załatwić na mieście, a ja dlatego że za
pięć minut zaczynałam zajęcia. Popędzałam biednego chłopaka,
abyśmy się nie spóźnili. Zagadaliśmy się dzisiejszego ranka, a
czas nam bardzo szybko minął i nim się obejrzeliśmy było za
piętnaście dziesiąta.
Za
minutę zaczynają mi się zajęcia, a ja dopiero co wyskoczyłam z
samochodu Liama. Chłopak tylko posłał mi przepraszające
spojrzenie, a ja uśmiechnęłam się do niego z wyrazem twarzy
mówiącym, że nic się nie stało. Wpadłam do środka budynku jak
poparzona i pognałam na drugie piętro. Na szczęście drzwi do sali
były jeszcze otwarte, więc aż tak bardzo się nie spóźniłam.
Ściągając z szyi cienki szalik ruszyłam biegiem do sali.
Wiedziałam, że żaden profesor nie lubił jak studenci się
spóźniają. A ja już raz zostałam nieźle skrzyczana za to, że
nie szanuję czasu profesora i że specjalnie się spóźniam. Cóż
akurat wtedy autobus miał jakąś awarię i nie mogłam dotrzeć na
czas.
Weszłam
do sali, głowy wszystkich moich kolegów z grupy zostały zwrócone
w moją stronę. Usiadłam obok Chloe i witając się z nią i Kate
wyciągnęłam z torby zeszyt i długopis.
-
Mam genialny pomysł. - szepnęłam nachylając się w ich stronę.
Kątem oka obserwowałam czy może profesor już się pojawił.
-
Jaką? - odszepnęła Kate opierając głowę na ręce, a łokieć na
ławce.
-
Imp...
-
Dzień dobry - profesor wchodzący do sali przerwał mi w połowie
zdania. Nie ma to jak irytujący wykładowcy na mojej uczelni.
Przewróciłam oczami i zaczęłam notować dokładnie wszystko to co
było dla nas ważne.
***
-
Impreza piżamowa?! - wykrzyknęła z euforią Kate, gdy wyszłyśmy
z budynku, zmęczone po kilku godzinach męczarni na uczelni.
-
Zły pomysł? - zapytałam patrząc raz na jedną raz na drugą z
przyjaciółek. Chloe była dziś jakaś nieobecna, jakby zamyślona.
Zawsze, gdy wspominałam jej o jakiejkolwiek imprezie czy nawet
wspólnym wyjściu to dziewczyna aż skakała z radości, a dziś?
Nieobecna, myślami całkiem nie wiadomo gdzie, ignorująca nas i
wszystkich dookoła. Coś było nie tak.
-
Świetny pomysł, ale gdzie chcesz ją zorganizować? - zapytała
Kate sprawdzając na telefonie godzinę.
-
U mnie. Rodziców nie ma, Zayn pewnie gdzieś pójdzie. Więc
pomyślałam, dlaczego by nie spędzić wieczoru z moimi
przyjaciółkami. - wzruszyłam ramionami wyjaśniając pokrótce
moje plany.
-
Dla mnie bomba. - Kate wyrzuciła w górę swoje ręce podekscytowana
wieczorem z nami. Natomiast Chloe nie odzywała się w ogóle do nas,
była nieobecna, smutna, a do tego nie jak to zazwyczaj miała w
zwyczaju poprawianie mnie na każdym kroku, gdy nie zrozumiałam jej
przesłania bądź, gdy powiedziałam coś źle.
-
Chloe coś się stało? - zapytałam, gdy obok nas jakaś grupa
studentów rozmawiała o czymś z ożywieniem.
Blondynka
podniosła tylko głowę w górę i popatrzyła na mnie smutnymi
oczami.
-
Pokłóciłam się z Mattem. - wyszeptała zachrypniętym głosem.
Kate wciągnęła tylko głośno powietrze przez usta zapewne
przypominając sobie jak to było podczas ich ostatniej kłótni.
Rozwalone naczynia, podarte i rozcięte ubrania na środku pokoju
dziewczyny. Oj tak, lepiej nie pamiętać takich rzeczy.
-
Oj Chloe, wszystko się ułoży. - zapewniłam ją patrząc na Kate i
jednocześnie obejmując przyjaciółkę ramieniem chcąc dodać jej
otuchy.
-
Tak, zobaczysz że jeszcze będziemy się z tego śmiać. - dodała
pośpiesznie Kate obejmując ją z drugiej strony.
-
Myślę, że pudełko lodów, jakiś dobry film i nasze towarzystwo
zdziałają cuda. - dodała po chwili brunetka uśmiechając się
szeroko do nas obydwóch.
Chloe
popatrzyła na nas wielkimi oczami od wstrzymywanych łez i
wyszeptała.
-
Dziękuje wam dziewczyny.
***
Ustaliłyśmy,
że Kate i Chloe wrócą do siebie do domu, zabiorą pidżamy i
ubrania na jutro, a następnie przyjadą do mnie. Zapewniły mnie, że
nie potrwa to długo i postarają się przybyć jak najszybciej.
Pożegnałyśmy się, a ja odchodząc na przystanek wysłałam smsa
Liamowi, że jeśli chce to może wpaść na nasz babski wieczór
filmowy, ale odpisał że nie będzie nam przeszkadzał i jednak
podziękuje. Życzył nam też dobrej zabawy i żebyśmy wstały
jutro rano na zajęcia. Roześmiałam się w autobusie czytając jego
wiadomość. Wariat z tego mojego przyjaciela, pomyślałam sobie.
Dwadzieścia
minut później szłam już uliczką do mojego domu. Wstąpiłam
jeszcze do sklepu po czekoladę, lody i coś do picia. Jęknęłam z
niezadowoleniem zauważając czarny samochód mojego brata
zaparkowany przy samym chodniku. Pokręciłam tylko głową ze
zrezygnowaniem i pchając ciężkie drzwi wejściowe miałam
nadzieję, że jednak gdzieś sobie pójdzie.
-
Nie, cholera nie!- donośny głos Zayna dobiegł do moich uszu, gdy
ściągałam buty w holu. Przestraszyłam się słysząc jego władczy
ton, oznajmiający że się bardzo na coś zdenerwował. Nie byłam
pewna co to takiego, ani kto go wkurzył. Zostawiając zakupy i torbę
na szafce w przedpokoju cichym krokiem ruszyłam w stronę salonu, z
którego miałam idealny widok na kuchnię, z której dobiegało mnie
kilka głosów.
Schowana
za jedną ze ścian słuchałam uważnie coś się dzieje w
pomieszczeniu obok.
-
Nie, to ty musisz posłuchać. Nie chcę się już w to mieszać, ta
sprawa jest dla mnie zamknięta. - głos Zayna, przyprawiał mnie o
ciarki na kręgosłupie. Zawsze tak było, gdy krzyczał.
-
Zayn, musisz posłuchać że ja nie mogę sam tego zrobić. Masz już
w tych sprawach nie małe doświadczenie, ludzie z branży cię znają
i mają do ciebie zaufanie. - drugi, dobiegający z kuchni, głos
wydawał mi się znajomy. Tak jakby zakotwiczony był w moim umyśle
i nie chciał z niego wcale wyjść. Jego miękkość, a zarazem
męskość sprawiało wrażenie czegoś podniecającego, a zarazem
emocjonującego. Bałam się wychylić zza ściany, bo wiedziałam że
oni mogą mnie zauważyć. Dlatego podsłuchiwałam dalej z głową
opartą o białą ścianę i wytrzeszczonymi oczami oraz uszami.
-
Musisz posłuchać, ja naprawdę nie mam ochoty znów się w to
pakować. Nie po tym co przeszedłem ostatnim razem, gdy moja siostra
trafiła do szpitala. - gdy Zayn wypowiedział ostatnie słowa
zachwiałam się lekko na jednej nodze i, na moje nieszczęście,
strąciłam z małego stolika nasze wspólne zdjęcie, które spadło
z hukiem na podłogę. Wciągnęłam głośno powietrze i szybkim
krokiem oddaliłam się w stronę holu.
-
Maggie? - zapytał Zayn spanikowanym głosem wpadając do
przedpokoju.
-
Cześć. - przywitałam się z nim wstając z podłogi na której
jeszcze przed chwilą siedziałam. - Nie wiedziałam, że będziesz w
domu. Zdziwiłam się, gdy drzwi były otwarte. - próbowałam nie
dać po sobie znać, że się denerwuję. Nie chciałam wzbudzać
jego podejrzeń, a po mimice mojej twarzy można było wszystko
wyczytać. Dlatego uśmiechałam się do niego, gdy mierzył mnie
uważnym spojrzeniem.
-
Przyjechałem na chwilę. - odpowiedział marszcząc brwi. - Rodzice
pojechali na jakieś spotkanie, wiesz o tym? - zapytał po chwili,
gdy skierowałam się w stronę kuchni, ale duża dłoń mojego brata
zatrzymała mnie w miejscu.
Popatrzyłam
na niego zdziwiona nie wiedząc dlaczego to zrobił.
-
Nie możesz tam wejść. - oznajmił spanikowanym głosem
jednocześnie przeczesując włosy w nerwowym geście
-
Dlaczego? - zapytałam, choć bardzo dobrze znałam odpowiedź: był
tam ktoś, z kim
Zayn
przed chwilą rozmawiał i nie chciał bym go spotkała.
-
B... bo... ja coś rozlałem i podłoga jest mokra. - oznajmił
stając przede mną i zabierając z moich rąk torby z zakupami.
-
To jaki masz problem ją wytrzeć? - zapytałam rozbawiona, ale
jednocześnie zirytowana faktem, że chłopak mnie okłamuje patrząc
mi przy tym prosto w oczy.
-
Ja.. nie wiem, po protu nie mogę znaleźć mopa. - oznajmił znów
przeczesując swoje czarne włosy. On naprawdę się denerwował tą
całą sprawą.
-
To ja to z chęcią zrobię. - powiedziałam robiąc krok w stronę
kuchni, ale znów mnie powstrzymał, coś było z nim nie tak.
-
NIE! - krzyknął na tyle głośno, że aż poczułam dziwne
mrowienie w uszach.
-
Co się tak drzesz Zayn, głucha nie jestem. - powiedziałam jeszcze
bardziej wkurzona niż byłam jeszcze minutę temu.
Brunet
popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem torując mi drogę do kuchni.
Z resztą i tak nie chciałam się z nim kłócić, więc
powiedziałam tylko.
-
Jak już przestaniesz błaznować, rozpakuj zakupy. - nakazałam i
ruszyłam w stronę schodów, a następnie swojego pokoju. Byłam na
niego zła, że ukrywał coś przede mną. Byłam wściekła, że
wspomniał o mnie i nie chciał mi tego wyjaśnić. Byłam cholernie
na niego wkurzona za to, że przyprowadził do domu kogoś obcego. I
na końcu byłam zła na siebie za to, że poznałam tego kogoś po
głosie, ale za cholerę nie mogłam przypomnieć sobie kto to był.
Niewiedza jest najgorsza, bo nigdy nie wiesz co się dzieje i czy
tyczy się to twojej osoby.
***
Punkt
siódma zadzwonił dzwonek do drzwi. W imprezowym nastroju i
tanecznym krokiem ruszyłam do drzwi, za którymi znajdowały się
moje przyjaciółki. Kate uśmiechnięta od ucha do, a Chloe nieco
przygaszona ale tez posyłająca mi lekki uśmiech. Wpuściłam je do
środka i zamykając za nimi drzwi na klucz kazałam się rozebrać.
Zaprosiłam je do salonu, gdzie przekąski i napoje porozkładane
były na niskim stoliku.
-
Wiecie tak sobie pomyślałam, że skoro niektórzy z nas mają
kiepski nastrój – wskazałam na siedzącą w rogu kanapy Chloe –
to może powinnyśmy pośpiewać. To zawsze pomaga nawet na
największe smutki. - posłałam jej uśmiech, a ta tylko pokręciła
głową.
-
Ty się tak na mnie nie patrz tylko wstawaj i odpalamy karaoke. -
zakomunikowałam podchodząc do niej i łapiąc ją za obie dłonie i
ciągnąc w górę. Kate zabrała pilota z kanapy i wybierając
piosenkę zespołu Queen „We are the champions” wcisnęła play.
Chloe poparzyła na mnie niepewnie, a ja posyłając jej pełen
zadowolenia uśmiech przysunęłam mikrofon pod jej usta zachęcając
do śpiewu. Dziewczyna odebrała ode mnie mikrofon i przysuwając go
do swych ust zaczęła cicho śpiewać. Mogłabym przeboleć jej
fałsz, ale miała naprawdę genialny głos nadający się do śpiewu.
Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce i zachęcić ją do
„wyżycia się” na tej piosence. Chwyciłam jeszcze jeden
mikrofon i podchodząc do Kate wskazałam na ekran, potem na trzymane
w ręce urządzenie i przysunęłam je do naszych ust. Zaczęłyśmy
we dwie się głośno wydzierać, bałam się że moi sąsiedzi mogą
nas usłyszeć. Ale jeśli mam być szczera to miałam to gdzieś.
Chciałam poprawić humor Chloe i chyba mi się to udało, bo na
refrenie kąciki jej ust nieco uniosły się w górę, a ja poczułam
się lepiej z tym, że mogłam jej pomóc nawet w taki idiotyczny
sposób.
***
-
Mam dość. - Kate odsunęła od siebie miskę z czekoladowymi
kuleczkami. Leżałyśmy na podłodze w salonie przed telewizorem.
Przebrałyśmy się wcześniej w pidżamy, jak przystało na
pidżamowe party i oglądałyśmy właśnie chyba najbardziej
wzruszający film na całym świecie - ”Gwiazd naszych wina”.
Przyniosłyśmy
z góry koce i poduszki, zrobiłyśmy sobie wielkie legowisko przed
ekranem telewizora. Zgasiłyśmy światło i ułożyłyśmy się
wygodnie na kocach. Kate, której głowa spoczywała na moim brzuchu
odwróciła się w moją stronę patrząc na mnie wyczekująco.
-
No co? - zapytałam cicho, aby nie przeszkadzać skupionej na filmie
Chloe.
-
Muszę siku. - wyjaśniła.
-
No to idź, wiesz gdzie jest łazienka. - odpowiedziałam, a Kate
cmoknęła mnie w policzek i wstając na równe nogi wybiegła z
salonu.
-
Zatrzymać film? - krzyknęłam w głąb domu, ale brunetka nie
odpowiedziała. Czyżby potrzeba była na tyle pilna, że dziewczyna
pognała aż tak szybko?
Chloe
leżała cicho na brzuchu z przytulając do siebie zmiętą poduszkę.
Jej telefon leżał obok niej. Smutno mi się zrobiło, bo coś
czułam że czeka na wiadomość od Matta. Położyłam się
dokładnie w takiej samej pozycji jak ona i przyglądałam się jej z
boku. Po chwili dołączyła do nas Kate, kładąc się obok Chloe.
Nie rozmawiałyśmy, oglądałyśmy uważnie film. W momencie, gdy
główny bohater umarł każda z nas wydała z siebie cichy jęk i
załkała cichutko. Przyniosłam z kuchni chusteczki i każda z nas
do końca filmu łkała cicho, pociągając nosem. Kto by pomyślał,
że na filmie człowiek może się aż tak bardzo wzruszyć.
-
To nie był najlepszy pomysł. - powiedziała Kate wycierając nos w
chusteczkę, którą następnie rzuciła na stosik naszych śmieci.
Popatrzyłam
na nią pytającym wzrokiem. Westchnęła tylko głośno po czym
wyjaśniła.
-
No bo wiesz, jednak miłość jest głupia. - popatrzyłyśmy na nią
zgodnie z Chloe. - Oj nie patrzcie tak na mnie.
-
Dlaczego tak sądzisz Kate? - zapytałam. Ciekawa byłam dlaczego ona
tak w ogóle uważa. Sama myślę, że miłość to coś wspaniałego
aczkolwiek należy trafić na taką osobę, aby to ona sprawiała że
życie będzie wspaniałe.
-
Jak się zakochamy, to myślimy sobie: jeju ale to jest super
uczucie. Ale potem z upływem czasu myślisz sobie jakie to wszystko
jest głupie i zdajesz sobie sprawę, że co ty właściwie robisz. -
wyjaśniła Kate.
-
Może to nie o to w tym wszystkim chodzi Kate – Chloe w końcu
przemówiła. Alleluja!
-
Mam na myśli to, że to potem staje się głupie. Jasne, jak jesteś
z kimś w dłuższym związku to możesz tak myśleć, bo wiadomo że
po jakimś czasie on zacznie cię wkurzać, jego humory będą ci
wychodzić bokiem, ale jednak nadal będziesz go mocno kochać. Kate,
miłość nie jest głupia. To ludzie, to ludzie... - spojrzałam na
nią, gdy się zacięła. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Nie
Chloe!
-
To ludzie są głupi, bo nie dostrzegają jej w codziennym życiu. -
Chloe popatrzyła raz na mnie raz na Kate, wycierając nos w
chusteczkę. - Popatrzmy na przykład na naszej profesorki Tullisy.
Codziennie chodzi z niezadowoloną miną i jest smutna,
nieszczęśliwa. Gdyby jednak spojrzała na świat z innej
perspektywy to myślę, że moglibyśmy ujrzeć ją uśmiechniętą.
- powiedziała posyłając nam lekki uśmiech.
-
Poza tym miłość jest wspaniałym uczuciem, ale tylko wtedy gdy
jesteśmy z odpowiednią osobą. - zauważyłam patrząc na nie, a w
mojej głowie pojawiły się nieprzyjemne myśli związane moim byłym
chłopakiem. Szybko je odsunęłam od siebie, nie chcąc zgłębiać
się w tamte rejony i rozdrapywać ran na nowo.
-
Zdecydowanie. - powiedziała Chloe pociągając nosem.
-
Matt powiedział, że musi wyjechać na kilka miesięcy za granice. -
wyjaśniła w końcu blondynka, gdy zapaliłam lampkę i wstałam na
równe nogi, aby wziąć pilot od telewizora i włączyć coś
innego.
Stanęłam
w bezruchu z wyciągniętą przed siebie ręką. Popatrzyłam na
biedną Chloe, która rozpadała się na małe kawałeczki na moich
oczach. Och Chloe! Z jej oczu zaczęły płynąć gorące łzy. Kate
przytuliła ją do siebie w mocnym uścisku, a za chwilę dołączyłam
do nich ja.
-
Powiedział, że to dla niego ważne. A gdy zapytałam, czy ja jestem
dla niego tak ważna jak jego praca to nie odpowiedział. Po prostu
wyszedł. - wychlipała tuląc się do Kate.
-
Och Chloe, wszystko będzie dobrze. Ułoży się. - powiedziałam
pocierając jej plecy w dodającym otuchy geście.
-
On wyjedzie, pozna tam jakąś i już wcale do mnie nie wróci. A ja
zostanę tutaj sama z gromadą kotów i psów. - pociągnęła nosem,
a po jej policzkach popłynęły łzy.
-
Matt za bardzo cię kocha, aby cię zostawić. Jesteś wspaniałą
dziewczyną i myślę, że byłby głupi jakby cię zostawił dla
innej. Jesteście dla siebie stworzeni i to widać na kilometr, że
on jest w tobie zadurzony po uszy. - powiedziałam przekonując ją,
że życie nie musi kończyć się na jednym niepowodzeniu.
-
Naprawdę tak myślisz? - zapytała patrząc na mnie czerwonymi od
płaczu oczami.
-
Oczywiście. - zarzekłam się kładąc sobie dłonie na piersi.
-
Tak, Maggie ma rację Chloe. Matt jest w tobie zakochany i świata
poza tobą nie widzi. Na przykład jak byliśmy w sobotę na tej
imprezie. Nie mógł oderwać od ciebie oczu, i unosił głowę z
wyższością mówiąc: patrzcie ta dziewczyna jest moja. - Kate
udała głęboki i niski głos Matta. Chloe roześmiała się widząc
poczynania przyjaciółki.
-
Dziękuje wam dziewczyny. Nie wiem co bym bez was zrobiła. - załkała
cicho. Znowu.
-
Myślę, że byś się bez nas bardzo nudziła. - powiedziałam.
***
Poranek
po imprezie jest czymś najgorszym co może się nam w życiu
przytrafić. Po pierwsze głowa ci pęka, po drugie w gardle sahara,
a po trzecie bolące mięśnie po spaniu na podłodze dają znać.
Zanim
wstałam na nogi zrobiłam mały rekonesans tego jak się aktualnie
czułam.
Głowa:
trochę pulsuje, ale da się wytrzymać. Reszta ciała: w miarę, ale
mogłoby być lepiej.
W
momencie, w którym otworzyłam oczy drzwi do domu wydały
charakterystyczny dźwięk, a w progu salonu stanął zdziwiony Zayn.
-
Eee przeszkodziłem w czymś? - zapytał wskazując na Chloe leżącą
na plecach Kate.
Popatrzyłam
na dziewczyny, potem na niego. Wzruszyłam tylko ramionami i
przetarłam oczy. Zayn wydał z siebie tylko niski pomruk i przeszedł
do kuchni. Ruszyłam za nim rozciągając zmęczone mięśnie po
drodze. Przydałby mi się mały wysiłek.
-
Zrób mi też. - poprosiłam siadając na jednym z krzeseł barowych
i wskazując na trzymany przez brata kubek w ręku. Chłopak wyjął
z szafki nad sobą podobny i po chwili zalał go wrzącą wodą i
postawił przede mną. Zapach świeżo zaparzonej kawy unosił się w
powietrzu docierając do moich nozdrzy, a ja z zachwytu aż jęknęłam.
To był mój ulubiony zapach na całym świecie.
-
Niezła biba była widzę. - Zayn stanął naprzeciwko mnie i wskazał
palcem za mnie, gdzie na podłodze spały moje przyjaciółki. Chloe
zmieniła pozycję, przytuliła poduszkę do siebie obejmując ją
nawet nogami. Nie miałam pojęcia jak ona to zrobiła.
-
Pogadałyśmy, pooglądałyśmy filmy i zjadłyśmy wszystkie
słodkości jakie były w domu. - wzruszyłam ramionami i upiłam łyk
ciepłego napoju. - Normalna impreza pidżamowa. - wyjaśniłam
spoglądając na niego spod rzęs.
-
Widzę właśnie. - przejechał oczami po mojej długiej, niebieskiej
koszulce, w której zawsze spałam.
-
No co? - zapytałam, gdy za długo się we mnie wpatrywał.
-
Nic, nic po prostu nie mogę uwierzyć że moja mała siostrzyczka
która jeszcze niedawno łaziła po domu z pieluchą w gaciach,teraz
tak wygląda. - wyjaśnił, a ja prawie że się udławiłam kawą.
-
Oj Zen na sentymenty cię wzięło? - zapytałam obserwując jego
reakcję, gdy wypowiedziałam jego imię. Jego szczęka wydawała się
teraz bardziej napięta niż zazwyczaj, co by oznaczało że się
wkurzył.
-
Nie. - odpowiedział stanowczo upijając łyk czarnego napoju.
-
Każdy dorasta kochany. - powiedziałam wzruszając ramionami.
-
Jakaś ty dzisiaj mądra. Lepiej się zbieraj, bo się do szkoły
spóźnisz. - powiedział wskazując na zegarek wiszący na
przeciwległej ścianie.
-
O kurde! - wykrzyknęłam stając na równe nogi. Pobiegłam do
salonu, budząc dziewczyny.
-
Wstawajcie, za pół godziny zaczynamy zajęcia! - krzyknęłam
klepiąc je po tyłkach. Podniosły głowy znad poduszek i popatrzyły
na mnie zdezorientowane.
-
Szybko, szybko, bo się spóźnimy. - poganiałam je zbierając koce
i poduszki z ziemi. Oczywiście Chloe musiała stawiać opór i nie
chciała wstać.
-
Jak nie wstaniecie za sekundę wezmę szklankę z wodą i wyleję wam
ją na głowy, zobaczycie. - ostrzegłam je, a te jak na komendę
wstały z podłogi. I wtedy zaczęło się szaleństwo. We trzy
wpadłyśmy do łazienki. Wymieniłyśmy się kosmetykami między
sobą, gdy jedna się malowała druga czesała trzecią i na odwrót.
W międzyczasie, gdy Chloe związywała moje włosy w warkocz, które
po nocy pełnej wrażeń robiły co chciały, ja zadzwoniłam do
Liama błagając go aby wpadł po nas. Zgodził się, mówiąc że
nie ma problemu i nas podwiezie.
Gdy
piętnaście minut później byłyśmy już gotowe klakson samochodu
Liama poinformował nas, że chłopak już na nas czeka.
-
Posprzątaj ten bałagan Zen! - krzyknęłam do brata, przewieszając
ramiączko torebki przez ramię.
-
Nie ma opcji! - odkrzyknął z gabinetu mamy.
-
Dziękuję! - krzyknęłam wychodząc za dziewczynami, które
chichotały pod nosem przez moją wymianę zdań z bratem.
Wiedziałam, że nie posprząta ale zawsze mogłam mieć nadzieję,
prawda?
Liam
pędził ulicami Londynu, naginając zasady ruchu drogowego, ale w
tamtym momencie miałam to gdzieś. Ważne było, bym po pierwsze
zdążyła na zajęcia, a po drugie przeżyła.
Zatrzymaliśmy
się na parkingu dokładnie o 8:57.
-
Dziękujemy Liam. - powiedziały dziewczyny wysiadając z samochodu.
-
Nie ma za co, chyba zdążyłyście. - powiedział, gdy stanęły
obok drzwi kierowcy.
-
Spokojnie. - odpowiedziałam nachylając się nad szybą i cmokając
przyjaciela w policzek.
Liam
lekko się zaczerwienił, gdy odsunęłam się od niego, po czym
powiedział.
-
Przyjadę po ciebie po zajęciach i zabiorę gdzieś.
Kiwnęłam
tylko głową zgadzając się i zastanawiając, gdzie on chce mnie
zabrać. Obawiałam się, co to może być, ale w środku mnie powoli
rosła ekscytacja. Już nie mogę się doczekać.
O jak fajnie :) Myślałam ze zrobi impreze i wpadnie Louis ale nic nie było :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem z kim Zen rozmawiał ? :) Nie ma notki więc kiedy kolejny ?
W piątek prawdopodobnie :)
UsuńSuper rozdział ! Przyjemnie i szybko sie czyta :}
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :) ale ogólnie GENIALNY :D
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie chyba jak narazie :D
OdpowiedzUsuńStrasznie lubię Twoje opowiadanie. Ten rozdział jest super! Masz talent <3 /Ada
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać. Jestem dosyć wybredna, bo większość ff ma podobną fabułę co jest irytujące.......643567644 ff o tym samym z tą różnicą, że główna bohaterka ma inne imię...
OdpowiedzUsuńNoo Ty stworzyłaś coś innego, a przynajmniej nie przypominam sobie żebym czytała coś podobnego więc +
P.S. Gdybym miała dać Ci jakąś radę to byłaby taka, że....to bardzo dziwna rada ....i głupia....nie bądź jak inni i nie rób z niej dziewicy...
...wiem to brzmi dziwnie...
Nie wiem co tam zaplanowałaś w swojej głowie :/
W każdym razie zaciekawiłaś mnie na tyle, że będę czekać na następny rozdział.
W poprzednim rozdziale Maggie wspominała, ze została zgwałcona przez kolegów swojego byłego chłopaka wiec na pewno nie jest dziewica :)
UsuńMój błąd :/ wybacz.. Tak bardzo nie czytać ze zrozumieniem
Usuń