Czułam
jak coś rozsadza moją czaszkę. Uniosłam lekko głowę
zastanawiając się, gdzie ja w ogóle jestem. Rozejrzałam się po
wnętrzu. No tak byłam u siebie w pokoju, tyle że nie leżałam w
łóżku jak co rano, a siedziałam przy biurku z głową opartą na
klawiaturze laptopa.
Czułam
jak moja szyja zesztywniała przez to, w jakiej pozycji spałam całą
noc. Nie powiem, aby było to najwygodniejsze miejsce.
Musiałam
zasnąć podczas pisania pracy na dziś. Właśnie praca!
Włączyłam
szybko komputer sprawdzając czy ją w ogóle mam. Na szczęście
znalazłam zapisaną na pulpicie i co najlepsze skończoną.
Popatrzyłam na zegarek w komputerze.
-
Kurde! - wykrzyknęłam widząc, że mam tylko pół godziny do
wyjścia. Liam znów się na mnie wkurzy za to, że się znów
spóźniłam. Pięknie po prostu pięknie.
Kliknęłam
w ikonkę drukarki w dokumencie i za moment z urządzenia stojącego
obok komputera zaczęły wylatywać kartki z moją pracą. Zostawiłam
wszystko tak jak było i wyciągając byle jakie ciuchy z szafy
pobiegam do łazienki, trochę się ogarnąć i doprowadzić do
porządku.
Wzięłam
szybki prysznic, wyszczotkowałam włosy, umyłam zęby i ubrałam na
siebie wcześniej wyszykowane ciuchy: białą koszulkę z rękawami
trzy czwarte, ciemne dżinsy opinające moje biodra i czarne
balerinki.
Dzień
był naprawdę ciepły, więc myślę, że taki strój będzie
idealny. Włosy spięłam w kucyka i pomalowałam się lekko i już
wbiegałam do pokoju zabierając ze sobą zeszyty z notatkami i moją
pracę wcześniej wydrukowaną i włożoną do koszulki.
-
Dzień dobry Maggie. - przywitała się ze mną mama, gdy zeszłam na
dół i weszłam do kuchni.
-
Cześć mamuś. - odpowiedziałam całując ją w policzek i siadając
na jednym ze stołków barowych obok mojego brata.
-
A widzę, że niektórzy z nas są mocno skacowani. - zaśmiałam się
z Zayna leżącego, prawie że na blacie. Po jego ubiorze: czarne
szorty i biała bluzka na ramiączkach, stwierdzam że dopiero co
wrócił do domu z imprezy, która rzecz jasna przeciągnęła się
aż do dziś, od soboty.
-
Zamknij się Mag. - warknął podnosząc głowę w górę.
-
Przestań się tak odzywać do siostry. - upomniała go mama kładąc
przed nami talerze z kanapkami i kubki z kawą.
-
To niech mnie nie wkurza. - burknął tylko upijając łyk kawy z
kubka. Zabrał jedzenie i ruszył do salonu przed telewizor.
Kto
by pomyślał, że to jest mój brat? Jest ode mnie starszy o rok,
nie za bardzo się lubimy, ale jak któreś potrzebuje od drugiego
pomocy, to nie ma sprawy. Jak byliśmy młodsi, to często kryłam
Zayna przed rodzicami, a on mnie, gdy potrzebowałam wyjść gdzieś
z Adamem, którego rodzice nie akceptowali. Pod tym względem
potrafimy się porozumieć, ale gdy chodzi o takie przyziemne sprawy,
to nie ma opcji. Jesteśmy jak ogień i woda, nie potrafimy ze sobą
współgrać. Ba my nawet praktycznie ze sobą nie gadamy.
Zayn
ma swój świat, swoich kumpli, pracę. W domu bywa tylko wtedy, gdy
chce coś zjeść albo przespać się w wygodnym łóżku. A tak to
ciągle jest poza domem. Ostatni raz widziałam go w piątek
wieczorem, gdy wpadł do domu wziąć prysznic i chwilę potem już
go nie było. Niby jesteśmy rodzeństwem, z tej samej matki i z tego
samego ojca, ale jak widać ciągle się mijamy.
Rodzicom
jakoś to nie przeszkadza, bo bynajmniej nie komentują jego wyjść
czy tego jak ich wykorzystuje. Moim zdaniem trochę się go boją,
przez te tatuaże czaszek na ramionach. Cóż ja się go tam nie
boję, sama byłam podobna gdy byłam młodsza, ale to tak zwany
okres buntu u nastolatka, i już dawno z tego wyszłam. Teraz jestem
normalną, dwudziestojednoletnią dziewczyną z wielkimi marzeniami i
pragnieniami.
Nagle
moje rozmyślania na temat własnego brata i ogólnie wszystkiego
przerwał dźwięk klaksonu samochodu.
-
Chyba Liam po ciebie przyjechał Maggie. - zauważyła mama
wyglądając przez małe okienko w kuchni. Nawet nie wiem kiedy
zjadłam kanapki i wypiłam cały kubek kawy. Musiałam być nieźle
pochłonięta własnymi myślami, że tego nie zauważyłam.
-
Tak. - odpowiedziałam wkładając naczynia do zlewu. - Do zobaczenia
później mamuś. - dodałam całując kobietę w policzek i
wychodząc z kuchni. Mama tylko życzyła mi miłego dnia i pokazała,
że będzie trzymać za mnie kciuki na dzisiejszych zajęciach.
-
Cześć Zen. - krzyknęłam, przechodząc przez salon, gdzie brat
oglądał MTV.
-
Nie nazywaj mnie Z... - nie usłyszałam końcówki, bo wyszłam z
domu. Ale jak się domyślam, chciał powiedzieć, żebym nie
nazywała go Zen.
Tak,
nienawidził tego, a ja jako wredna siostra uwielbiałam go tak
nazywać. Zaśmiałam się ze swojego żarciku i chwilę później
już wsiadałam do samochodu Liama.
-
Cześć, coś ty taka uradowana? - zapytał, gdy tylko usiadłam na
miejscu pasażera i zapinałam pas bezpieczeństwa.
-
Z Zayna. - wyjaśniłam, gdy chłopak odbił samochód od krawężnika
i ruszył w stronę mojej uczelni.
-
Zaszczycił was przy dzisiejszym śniadaniu? - zapytał po chwili.
-
Tak, a nawet nie wiesz jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam go
takiego skacowanego i leżącego na blacie w kuchni. - znów się
zaśmiałam przypominając sobie ten obrazek.
-
Musiał nieźle zabalować. Słyszałem, że impreza bardzo się
udała. - wtrącił Liam.
-
Tak i przeciągnęła się do dzisiejszego poranka. - dodałam
wyglądając przez okno.
-
Nie rozumiem jak można tak balować. - zamyślił się Liam.
-
Oj można. - wtrąciłam. Myślami wróciłam kilka lat wstecz, gdy
jako młoda, dopiero co dorosła osoba, potrafiłam chodzić co
tydzień na imprezy, które trwały po kilka dni. Moi rodzice
odchodzili od zmysłów zastanawiając się gdzie mogę być i co
robić. Nie zwracałam wtedy na to uwagi, dopóki nie stało się coś
strasznego i zaprzestałam balować. Gdyby nie Liam, to myślę że
nie byłoby mnie już na tym świecie, a od dawna wąchałabym
kwiatki od spodu.
Można
powiedzieć, że młoda Maggie była niezłym ziółkiem.
-
Nie myśl o tym za dużo. - głos Liama przerwał moje rozmyślania.
-
Skąd wiesz o czym myślę? - zapytałam, spoglądając na niego, gdy
akurat zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle.
-
Znam cię nie od dziś Mag. - podsumował nie patrząc nawet na mnie.
-
Dziękuję ci, że wtedy mnie uratowałeś. - Liam tylko przewrócił
oczami słysząc po raz milionowy moje podziękowania.
-
Już ci mówiłem, nie masz za co dziękować. Też się cieszę, że
cię odzyskałem bo gdyby nie to nie miałbym się z kim użerać. -
zaśmiał się ze swojego ostatniego wypowiedzianego zdania.
-
Ale jesteś dziś dowcipny Li. - pokręciłam głową.
-
Staram się. - wzruszył tylko ramionami parkując przy krawężniku
obok budynku uczelni.
-
Li mam prośbę. Bo wiesz dziewczyny chcą iść w sobotę na małą
imprezę i Chloe uparła się, że musi mi znaleźć osobę
towarzyszącą. - przewróciłam oczami przypominając sobie ta
sytuację.
-
I tu moje pytanie, może chciałbyś pójść tam ze mną? Gdybym jej
powiedziała, że idziemy razem może zaprzestałaby swoich
poszukiwań. Proszę. - złożyłam dłonie w błagalnym geście i
mrugałam oczami, aby być bardziej przekonywująca.
-
Jasne. - zgodził się, a mi kamień spadł z serca. - Ale wiesz jaka
jest Chloe, ona ci nie odpuści. - dodał śmiejąc się lekko z
mojej przerażonej miny.
-
Jestem dobrej myśli Li. To co, do później? - zapytałam.
-
Przyjadę po ciebie i zabiorę cię na dobry obiad. - powiedział,
gdy pocałowałam go w policzek.
-
Dzięki za wszystko. - powiedziałam puszczając mu oczko, gdy tylko
wysiadłam. Zamknęłam za sobą drzwi i przebiegając na drugą
stronę ulicy weszłam do budynku uczelni.
Dziewczyny
siedziały już pod salą i żywo o czymś rozmawiały. Gdy podeszłam
bliżej już wiedziałam co to takiego - impreza. Teraz to temat
przewodni.
-
No witam moje piękne panie. - przywitałam się z nimi stając przed
nimi, gdy te siedziały na krzesłach ustawionych pod ścianą.
-
Hej Mag, rozmawiałyśmy właśnie o sobotniej imprezie. -
powiedziała Chloe.
Co
za nowość, pomyślałam.
-
I co wymyśliłyście? - zapytałam ściągając kurtkę.
-
Już wiem z kim na nią pójdziesz. - powiedziała mrugając do mnie
okiem.
-
Ja też. - zaśmiałam się z niej.
-
Z kim? - zapytały razem z Kate w tym samym czasie.
-
Z Liamem. - odpowiedziałam dumna z siebie, że przynajmniej jeden
problem mam rozwiązany.
-
Liam wrócił? - zapytała zdziwiona Kate.
-
Wczoraj, głupek zrobił mi niespodziankę. Zamiast napisać do mnie,
żebym przyjechała po niego na dworzec, to ten wpadł do mnie do
domu uśmiechnięty i zadowolony z siebie. - pokręciłam głową
przypominając sobie tą sytuację.
-
Czyli chcesz nam powiedzieć, że idziesz z Liamem na imprezę? -
zapytała Chloe.
-
Oczywiście, w końcu to mój najlepszy przyjaciel. - wzruszyłam
ramionami. Dla mnie to było coś normalnego, iść na imprezę z
najlepszym kumplem. To, że się z nikim nie spotykam nie oznacza że
mam siedzieć w domu i nad tym rozpaczać. Mam Liama, a z nim nigdy
się nie nudzę.
-
Ja mam inny pomysł. - Chloe wstała z krzesła uśmiechając się do
mnie tajemniczo. Ja już wiedziałam, że ona coś kombinuje. Ten jej
wredny uśmieszek sygnalizował, że mi się na pewno jej pomysł nie
spodoba.
Blondynka
położyła swoje rzeczy na krześle i poprawiając sweter ruszyła w
stronę grupki jakichś osób. Gdy dotarło do mnie, co ona zamierza
zrobić, udało mi się tylko wydusić z siebie dwa słowa.
-
Chloe nie.
***
-
Nie wierzę, że to zrobiłaś. - powiedziałam, gdy siedziałyśmy w
sali po wykładzie i czekałyśmy na następne zajęcia.
-
Ale co? - zapytała uśmiechając się głupio.
-
Ty już mi tutaj głupiej nie udawaj. Bardzo dobrze wiesz o co mi
chodzi. - byłam na nią wkurzona. Jak ona mogła pójść do NIEGO i
jego grupki i zapytać się ich czy mieliby ochotę pójść z nami
na imprezę w sobotę. No jak ona mogła to zrobić?
-
Wiem, że jeśli chodzi o chłopaków Mag, to ty masz niemały
problem. Dlatego postanowiłam ci jakoś pomóc. - wyjaśniła.
-
Zapraszając chłopaka, który mi się podoba na imprezę?
Zwariowałaś?
-
Dlaczego miałabym zwariować? Chcę ci jakoś pomóc poza tym widzę,
jak on na ciebie patrzy i uważam że jest to bardzo słodkie.
-
Słodkie? Nie, gdy ma się ponad dwadzieścia lat Chloe. - burknęłam
wkurzona zakładając dłonie na piersi.
-
Przestań się wkurzać na mnie. Jesteśmy przyjaciółkami czy nie?
Chcę ci pomóc, chcę żebyś była szczęśliwa.
-
Ale ja jestem szczęśliwa Chloe, nie widzisz tego? Nie potrzeba mi
chłopaka do szczęścia. Mam was, mam Liama, rodziców, brata. To
daje mi szczęście. - powiedziałam patrząc na nią wściekle.
-
Ale pomyśl jaka będziesz szczęśliwa, gdy zaczniecie się
spotykać.
-
Spotykać. - jęknęłam kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Poza
tym skąd wiesz, że on nie ma dziewczyny? - zapytałam odwracając
jej uwagę od siebie.
-
Sprawdziłam wczoraj jego profil na facebooku. Wiem na jego temat
bardzo dużo. - puściła mi oczko.
-
Powiedz mi jeszcze, że wiesz jaki ma rozmiar buta to już w ogóle
zwariuję przy tobie. - powiedziałam śmiejąc się z mojej
przyjaciółki, gdy nagle do sali wszedł obiekt, który
obgadywałyśmy. Z obstawą dwóch kumpli po bokach, on na przedzie,
dwójka z tyłu. Wyglądał idealnie, z resztą jak codziennie.
Brązowe włosy postawione do góry na żelu, dziś miał na sobie
obcisłe dżinsy i koszulę w czarną kratkę. Usiadł na swoim
zwyczajowym miejscu, czyli na końcu sali po lewej stronie.
-
Zarumieniłaś się. - zauważyła Chloe wskazując na moje policzki.
-
Nieprawda. - odtrąciłam jej rękę i kręcąc głową ze
zrezygnowaniem.
-
Prawda, co nie Kate? - Chloe zapytała Kate, która o dziwo nie
odzywała się podczas naszych przepychanek. Siedziała cicho obok
Chloe pisząc ciągle coś na telefonie. Czyżby z Sebastianem
wszystko było już dobrze?
-
Kate coś ty taka nieobecna dziś? - zapytała ją blondynka
szturchając lekko w ramię.
-
Co? - Kate uniosła na nas swoje niebieskie oczy. Uśmiechała się
lekko co by oznaczało, że z Sebastianem wszystko gra i pogodzili
się.
-
Jak Sebastian? - zapytałam. Kate tylko się rozmarzyła i zaczęła
nam opowiadać o swoim życiu uczuciowym.
Okazało
się, że chłopak był wczoraj u niej z bukietem pięknych,
czerwonych róż i przeprosił za swoje ostatnie zachowanie, czyli że
był zazdrosny o brunetkę. Cieszyłam się, że Kate jest szczęśliwa
mimo przykrości jaka ją ostatnio spotkała. Ale jak widzę jej
uśmiech to i ja jestem spokojna o nią.
***
Po
drugim wykładzie dzisiejszego dnia, który mieliśmy z profesorem
Ryanem, przeszłyśmy z dziewczynami do sali obok gdzie miały odbyć
się ćwiczenia z panią Tullisą, która zawsze się spóźniała.
Piętnaście minut dłużej zawsze mieliśmy przerwę. Potem wpadała
do sali tłumacząc, że albo samochód jej się zepsuł, albo że
pokłóciła się z mężem.
Lubiłam
ją i jej zajęcia również, zawsze można było się uśmiać, gdy
opowiadała jakieś ciekawe historyjki oczywiście nie związane z
przedmiotem który akurat mieliśmy mieć według harmonogramu zajęć.
-
Macie pracę na dziś? - zapytałam dumna z siebie, że napisałam ją
dziś w nocy.
-
Oczywiście. - uśmiechnęła się do mnie Kate wyciągając swoją z
torby. Chloe zrobiła wielkie oczy, ale po chwili zaczęła się
śmiać zapewne z naszych min, które musiały mówić jedno: Co? Nie
zrobiłaś?
-
Potrafisz przestraszyć człowieka Chloe. - złapałam się za serce
udając, że mam zawał.
-
Oj tam daj spokój, po prostu dobra aktorka ze mnie. - zaśmiała się
blondynka puszczając do nas oczko.
-
Dzień dobry. - do sali weszła pani Tullisa. Popatrzyłyśmy z
dziewczynami na siebie zastanawiając się czy przypadkiem nie mamy
omamów. Popatrzyłam nawet na zegarek, aby upewnić się że kobieta
się nie spóźniła. Tak było. Dokładnie jak w zegarku, przyszła
na zajęcia.
-
Skończymy zajęcia nieco wcześniej, ponieważ muszę załatwić
pewną sprawę. - wyjaśniła stając na środku sali. - Ale
spokojnie, odrobimy sobie to w przyszłości. - dodała słysząc z
tyłu sali okrzyki radości, które oczywiście ucichły po tym jak
usłyszały to słynne „ale”.
-
A teraz proszę jedną osobę o zebranie prac, które mieliście na
dziś napisać. - z dziewczynami uśmiechnęłyśmy się do siebie
zadowolone, że ją mamy. Niektórzy studenci zaczęli jęczeć, że
zapomnieli i tak dalej. Coś czuję, że pani profesor nie będzie
zadowolona z takiego obrotu sprawy.
-
Dobrze, a teraz proszę wpisać sobie króciutki temat. - i tak oto
zagłębiliśmy się w robieniu zadań i nim się spostrzegłam
wychodziliśmy z sali.
W
między czasie, gdy pani Tullisa nie patrzyła napisałam do Liama,
że skończę wcześniej. Odpisał, że nie ma problemu i że będzie
czekał na mnie na parkingu pod uczelnią.
-
Jakie macie plany na teraz? - zapytała Chloe zawiązując cienki
szalik wokół szyi i zakładając letnią kurtkę .
-
Idę z Liamem na obiad. - odpowiedziałam odczytując od niego smsa,
informującego mnie, że już jest na dole.
-
Ja jadę do domu. Przyjeżdża moja siostra z siostrzenicami. - Kate
przewróciła oczami.
-
A ty? - zapytałam Chloe, gdy ta pisała smsa do kogoś.
-
Idę z Mattem do sklepu, poprosił mnie bym pomogła mu wybrać
prezent dla siostry na urodziny. - wyjaśniła chowając telefon do
kieszeni kurtki i patrząc na nas.
-
No to chodźmy. - oznajmiłam przewieszając pasek torebki przez
ramię.
-
Cześć Chloe. - przywitał się z dziewczyną jakiś męski,
delikatny głos. Wszystkie we trzy w równym tempie odwróciłyśmy
głowy w stronę tego osobnika. To ON - to Louis Tomlinson,
chłopak z którym chce mnie związać Chloe.
-
Cześć Louis. - przywitała się z nim mrugając do nas oczkiem, po
czym przeniosła całą swoją uwagę na niego.
Stanęłyśmy
na chwilę. Ja i Kate czekałyśmy, aż Chloe skończy swoją
rozmowę, ale tego co zadziało się później nigdy w życiu bym się
spodziewała.
-
Louis to są Kate i Maggie. - Chloe wskazała najpierw na brunetkę,
a potem na mnie. Kate uśmiechając się ciepło do chłopaka
uścisnęła jego dłoń, a potem przyszła kolej na mnie. Nasze oczy
spotkały się ze sobą, patrzyliśmy na siebie przez chwilę, aż w
końcu dotarło do mnie jak to wygląda i otrząsnęłam się
puszczając jego dłoń, po czym schowałam ręce do kieszeni kurtki.
Chłopak odchrząknął i powiedział.
-
Miło was poznać dziewczyny. - popatrzył na nas dwie. - Muszę już
lecieć, bo chłopaki czekają, ale naprawdę się cieszę, że w
sobotę pobalujemy. - i nie wiem czy mi się to zdawało, ale
popatrzył na mnie znacząco. Co to miało znaczyć?
-
Nigdzie nie idę. - zakomunikowałam, gdy Louis oddalił się od nas
zbiegając w dół po schodach.
-
Idziesz, idziesz. - oznajmiła ze spokojem Chloe.
-
Nie, nigdzie nie idę. Chyba mam gorączkę. - dotknęłam ręką
czoła.
-
To on cię tak rozpala. - zauważyła Chloe, a ja otworzyłam szeroko
oczy ze zdziwienia.
-
Z kim ja się przyjaźnię? - zapytałam kręcąc głową ze
zrezygnowaniem i pchając ciężkie drzwi, po czym wyszłam na
zewnątrz.
-
Z najlepszymi dziewczynami na świecie kochana. - zauważyła Chloe,
a Kate jej tylko przytaknęła.
-
Taa jasne. - bąknęłam pod nosem.
-
Cześć dziewczyny. - głos Liama zza moich pleców doleciał do
naszych uszu. Odwróciłam się za siebie i spostrzegłam mojego
przyjaciela idącego w naszą stronę.
W
okularach przeciwsłonecznych, obcisłych i nisko zwisających z jego
bioder dżinsach oraz białej koszulce wyglądał wprost jak model
wyciągnięty z pierwszych stron drogiego pisma. Dziewczyny prawie,
że krzyknęły i rzuciły się na niego. Cieszyły się na jego
widok i nie kryły tego wcale.
-
Jakie miłe przywitanie. - oznajmił Li, a dziewczyny zachichotały.
-
Czy mam być zazdrosny? - nie wiadomo z której strony zaszedł nas
Matt. Cała nasza czwórka, aż podskoczyła słysząc jego niski
głos. Matt był wysokim, postawnym kolesiem. Jego brązowe włosy
stojące we wszystkie strony świata, to był jego znak rozpoznawczy.
Okulary przeciwsłoneczne przyozdabiały jego oczy, a czarna koszulka
pod ciemną koszulą opinała jego klatkę piersiową. Teraz już
wiem dlaczego Chloe tak bardzo kocha tego chłopaka. Nie tylko rzecz
jasna za jego budowę ciała, ale również za to jaki on jest. A
jest na pewno wspaniały.
-
Cześć Liam, jak było w Niemczech? - zapytał podając chłopakowi
rękę na przywitanie.
-
Świetnie. - odpowiedział i zaczął opowiadać o tym jak wyglądał
cały ich wyjazd. Matt objął Chloe w pasie, która aż rozpływała
się od jego dotyku. Kochała go i to było widać na pierwszy rzut
oka.
-
Dobra dziewczyny i chłopcy, ale ja już muszę lecieć bo mi autobus
zwieje. - zakomunikowała Kate patrząc na zegarek w telefonie.
-
Jasne, do jutra. - pomachałam jej na pożegnanie i chwilę późnej
Kate już przebiegała przez jezdnię na drugą stronę ulicy.
-
To my też polecimy mała. - Matt zwrócił się do Chloe patrząc
jej prosto w oczy, a ta już prawie że rozpływała się jak
czekolada. Aż miło było patrzeć na nich, gdy są tacy zakochani.
Ja i Adam byliśmy tacy sami, zadurzeni w sobie po uszy, a to co
później się stało...
-
Do zobaczenia jutro Mag. Cześć Liam. - pożegnali się z nami i
odeszli objęci i uśmiechnięci.
-
W końcu mogę zabrać cię na obiad. - odezwał się Liam posyłając
mi uśmiech. Chwyciłam go pod ramię i ruszyliśmy w stronę jego
samochodu.
-
To gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, gdy jechaliśmy chwilę w
ciszy.
-
Zobaczysz. - postukał się po nosie i uśmiechnął tajemniczo. On
coś kombinuje tylko nie mam pojęcia co to takiego.
-
Wiesz, że nie lubię niespodzianek. Powiedz mi Liam. - zażądałam,
ale to nic nie dało. On i tak był nieugięty, miał jakąś
tajemnicę przede mną.
-
Maggie nic ci nie powiem, bo to niespodzianka. I nie pytaj już. -
poprosił.
-
Dobra, jak chcesz. - powiedziałam wkurzona zakładając dłonie na
piersiach i patrząc za okno. Widziałam jak Liam walczył ze sobą,
aby mnie dotknąć ale tego nie zrobił. I dobrze, bo bym go chyba
uderzyła w tę jego piękną twarz.
Jechaliśmy
w ciszy zupełnie się do siebie nie odzywając. Przez całą drogę
w mojej głowie pojawiały się przeróżne pomysły dotyczące
sobotniej imprezy. Zastanawiałam się czy może nie udać, że się
rozchorowałam. To byłby genialny pomysł, wtedy mogłabym nie pójść
na imprezę, ale wiem że Chloe nie byłaby zadowolona. Tak bardzo
się stara żeby znaleźć mi kogoś. Kurde, ale ja nie jestem na to
gotowa. Oczywiste jest to, że poczułam jakieś magiczne
przyciąganie do Louisa, gdy mnie dotknął, ale to nie było to…
coś.
-
O czym myślisz? - zapytał Liam, gdy staliśmy na czerwonym świetle.
Popatrzyłam na niego wściekle.
-
Nie złość się na mnie. - poprosił kładąc dłoń na moim
kolanie i lekko je ściskając.
-
Skoro tak bardzo dobrze mnie znasz, to proszę bardzo zgadnij o czym
myślę. - a niech ma. A co! Skoro uważa się za mojego przyjaciela,
to proszę bardzo może się wykazać.
-
Myślę, że twoją głowę zawraca jakiś chłopak - zaczął, gdy
ruszyliśmy znów przed siebie. Popatrzyłam na niego nie
dowierzając. Jak on to robi?
-
Myślę, że ma brązowe włosy, jest wysoki, a jego oczy mają taki
hipnotyzujący kolor że nie da się od nich oderwać oczu. Są …
-
Niebieskie. - przerwałam mu w połowie zdania. Popatrzył na mnie
spod byka, a ja mimo tego że miał na nosie okulary przeciwsłoneczne
widziałam jakie zabójcze spojrzenie mi posyła.
-
Niebieskie? Przecież ja mam brązowe oczy Mag. - wskazał na swoje
tęczówki wcześniej ściągając okulary. Słyszałam w jego głosie
oskarżenie i zazdrość, tak jakby był wkurzony na to za mnie, że
nie myślałam akurat o nim.
-
Przepraszam Li. - bąknęłam tylko pod nosem spuszczając głowę w
dół.
-
O kim myślałaś? - zapytał z wrogością wymalowaną na twarzy
parkując na parkingu przed naszą ulubioną restauracją.
-
O nikim ważnym. - odpowiedziałam wysiadając z samochodu. Musiałam
jak najszybciej uciec od Liama i jego wścibskich pytań dotyczących
chłopaka, nie z brązowymi oczami, ale z niebieskimi. I wiedziałam,
że wcale nie będzie to łatwe.
__________________________
Witajcie!
Rozdział
2 bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że Wam również przypadł
do gustu.
Cóż
Liam się trochę zdenerwował na Maggie, ale myślę że jak na
dobrego przyjaciela przystało wybaczy jej to :)
A
Wy co myślicie o całej tej sytuacji? I zasadnicze pytanie mi się
teraz nasuwa. Jak myślicie jak rozwinie się sprawa z Louisem?
Piszcie swoje propozycje w komentarzach.
Fajnie
by było, jakby każdy z Was skomentował. Chciałabym wiedzieć ile
Was tutaj jest, a jednocześnie zostać zmotywowaną do dalszego
pisania.
Miłego
i mam nadzieję, że słonecznego weekendu Wam życzę i do
poniedziałku :)
Buziak!
O jaki kolejny długi rozdział haha ! :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej ciekawie sie robi i nie moge sie doczekać tej imprezy ! Mam nadzieje że coś fajnego będzie :)
Super :) Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń