piątek, 6 marca 2015

Rozdział 2

Czułam jak coś rozsadza moją czaszkę. Uniosłam lekko głowę zastanawiając się, gdzie ja w ogóle jestem. Rozejrzałam się po wnętrzu. No tak byłam u siebie w pokoju, tyle że nie leżałam w łóżku jak co rano, a siedziałam przy biurku z głową opartą na klawiaturze laptopa.
Czułam jak moja szyja zesztywniała przez to, w jakiej pozycji spałam całą noc. Nie powiem, aby było to najwygodniejsze miejsce.
Musiałam zasnąć podczas pisania pracy na dziś. Właśnie praca!
Włączyłam szybko komputer sprawdzając czy ją w ogóle mam. Na szczęście znalazłam zapisaną na pulpicie i co najlepsze skończoną. Popatrzyłam na zegarek w komputerze.
- Kurde! - wykrzyknęłam widząc, że mam tylko pół godziny do wyjścia. Liam znów się na mnie wkurzy za to, że się znów spóźniłam. Pięknie po prostu pięknie.
Kliknęłam w ikonkę drukarki w dokumencie i za moment z urządzenia stojącego obok komputera zaczęły wylatywać kartki z moją pracą. Zostawiłam wszystko tak jak było i wyciągając byle jakie ciuchy z szafy pobiegam do łazienki, trochę się ogarnąć i doprowadzić do porządku.
Wzięłam szybki prysznic, wyszczotkowałam włosy, umyłam zęby i ubrałam na siebie wcześniej wyszykowane ciuchy: białą koszulkę z rękawami trzy czwarte, ciemne dżinsy opinające moje biodra i czarne balerinki.
Dzień był naprawdę ciepły, więc myślę, że taki strój będzie idealny. Włosy spięłam w kucyka i pomalowałam się lekko i już wbiegałam do pokoju zabierając ze sobą zeszyty z notatkami i moją pracę wcześniej wydrukowaną i włożoną do koszulki.
- Dzień dobry Maggie. - przywitała się ze mną mama, gdy zeszłam na dół i weszłam do kuchni.
- Cześć mamuś. - odpowiedziałam całując ją w policzek i siadając na jednym ze stołków barowych obok mojego brata.
- A widzę, że niektórzy z nas są mocno skacowani. - zaśmiałam się z Zayna leżącego, prawie że na blacie. Po jego ubiorze: czarne szorty i biała bluzka na ramiączkach, stwierdzam że dopiero co wrócił do domu z imprezy, która rzecz jasna przeciągnęła się aż do dziś, od soboty.
- Zamknij się Mag. - warknął podnosząc głowę w górę.
- Przestań się tak odzywać do siostry. - upomniała go mama kładąc przed nami talerze z kanapkami i kubki z kawą.
- To niech mnie nie wkurza. - burknął tylko upijając łyk kawy z kubka. Zabrał jedzenie i ruszył do salonu przed telewizor.
Kto by pomyślał, że to jest mój brat? Jest ode mnie starszy o rok, nie za bardzo się lubimy, ale jak któreś potrzebuje od drugiego pomocy, to nie ma sprawy. Jak byliśmy młodsi, to często kryłam Zayna przed rodzicami, a on mnie, gdy potrzebowałam wyjść gdzieś z Adamem, którego rodzice nie akceptowali. Pod tym względem potrafimy się porozumieć, ale gdy chodzi o takie przyziemne sprawy, to nie ma opcji. Jesteśmy jak ogień i woda, nie potrafimy ze sobą współgrać. Ba my nawet praktycznie ze sobą nie gadamy.
Zayn ma swój świat, swoich kumpli, pracę. W domu bywa tylko wtedy, gdy chce coś zjeść albo przespać się w wygodnym łóżku. A tak to ciągle jest poza domem. Ostatni raz widziałam go w piątek wieczorem, gdy wpadł do domu wziąć prysznic i chwilę potem już go nie było. Niby jesteśmy rodzeństwem, z tej samej matki i z tego samego ojca, ale jak widać ciągle się mijamy.
Rodzicom jakoś to nie przeszkadza, bo bynajmniej nie komentują jego wyjść czy tego jak ich wykorzystuje. Moim zdaniem trochę się go boją, przez te tatuaże czaszek na ramionach. Cóż ja się go tam nie boję, sama byłam podobna gdy byłam młodsza, ale to tak zwany okres buntu u nastolatka, i już dawno z tego wyszłam. Teraz jestem normalną, dwudziestojednoletnią dziewczyną z wielkimi marzeniami i pragnieniami.
Nagle moje rozmyślania na temat własnego brata i ogólnie wszystkiego przerwał dźwięk klaksonu samochodu.
- Chyba Liam po ciebie przyjechał Maggie. - zauważyła mama wyglądając przez małe okienko w kuchni. Nawet nie wiem kiedy zjadłam kanapki i wypiłam cały kubek kawy. Musiałam być nieźle pochłonięta własnymi myślami, że tego nie zauważyłam.
- Tak. - odpowiedziałam wkładając naczynia do zlewu. - Do zobaczenia później mamuś. - dodałam całując kobietę w policzek i wychodząc z kuchni. Mama tylko życzyła mi miłego dnia i pokazała, że będzie trzymać za mnie kciuki na dzisiejszych zajęciach.
- Cześć Zen. - krzyknęłam, przechodząc przez salon, gdzie brat oglądał MTV.
- Nie nazywaj mnie Z... - nie usłyszałam końcówki, bo wyszłam z domu. Ale jak się domyślam, chciał powiedzieć, żebym nie nazywała go Zen.
Tak, nienawidził tego, a ja jako wredna siostra uwielbiałam go tak nazywać. Zaśmiałam się ze swojego żarciku i chwilę później już wsiadałam do samochodu Liama.
- Cześć, coś ty taka uradowana? - zapytał, gdy tylko usiadłam na miejscu pasażera i zapinałam pas bezpieczeństwa.
- Z Zayna. - wyjaśniłam, gdy chłopak odbił samochód od krawężnika i ruszył w stronę mojej uczelni.
- Zaszczycił was przy dzisiejszym śniadaniu? - zapytał po chwili.
- Tak, a nawet nie wiesz jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam go takiego skacowanego i leżącego na blacie w kuchni. - znów się zaśmiałam przypominając sobie ten obrazek.
- Musiał nieźle zabalować. Słyszałem, że impreza bardzo się udała. - wtrącił Liam.
- Tak i przeciągnęła się do dzisiejszego poranka. - dodałam wyglądając przez okno.
- Nie rozumiem jak można tak balować. - zamyślił się Liam.
- Oj można. - wtrąciłam. Myślami wróciłam kilka lat wstecz, gdy jako młoda, dopiero co dorosła osoba, potrafiłam chodzić co tydzień na imprezy, które trwały po kilka dni. Moi rodzice odchodzili od zmysłów zastanawiając się gdzie mogę być i co robić. Nie zwracałam wtedy na to uwagi, dopóki nie stało się coś strasznego i zaprzestałam balować. Gdyby nie Liam, to myślę że nie byłoby mnie już na tym świecie, a od dawna wąchałabym kwiatki od spodu.
Można powiedzieć, że młoda Maggie była niezłym ziółkiem.
- Nie myśl o tym za dużo. - głos Liama przerwał moje rozmyślania.
- Skąd wiesz o czym myślę? - zapytałam, spoglądając na niego, gdy akurat zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle.
- Znam cię nie od dziś Mag. - podsumował nie patrząc nawet na mnie.
- Dziękuję ci, że wtedy mnie uratowałeś. - Liam tylko przewrócił oczami słysząc po raz milionowy moje podziękowania.
- Już ci mówiłem, nie masz za co dziękować. Też się cieszę, że cię odzyskałem bo gdyby nie to nie miałbym się z kim użerać. - zaśmiał się ze swojego ostatniego wypowiedzianego zdania.
- Ale jesteś dziś dowcipny Li. - pokręciłam głową.
- Staram się. - wzruszył tylko ramionami parkując przy krawężniku obok budynku uczelni.
- Li mam prośbę. Bo wiesz dziewczyny chcą iść w sobotę na małą imprezę i Chloe uparła się, że musi mi znaleźć osobę towarzyszącą. - przewróciłam oczami przypominając sobie ta sytuację.
- I tu moje pytanie, może chciałbyś pójść tam ze mną? Gdybym jej powiedziała, że idziemy razem może zaprzestałaby swoich poszukiwań. Proszę. - złożyłam dłonie w błagalnym geście i mrugałam oczami, aby być bardziej przekonywująca.
- Jasne. - zgodził się, a mi kamień spadł z serca. - Ale wiesz jaka jest Chloe, ona ci nie odpuści. - dodał śmiejąc się lekko z mojej przerażonej miny.
- Jestem dobrej myśli Li. To co, do później? - zapytałam.
- Przyjadę po ciebie i zabiorę cię na dobry obiad. - powiedział, gdy pocałowałam go w policzek.
- Dzięki za wszystko. - powiedziałam puszczając mu oczko, gdy tylko wysiadłam. Zamknęłam za sobą drzwi i przebiegając na drugą stronę ulicy weszłam do budynku uczelni.
Dziewczyny siedziały już pod salą i żywo o czymś rozmawiały. Gdy podeszłam bliżej już wiedziałam co to takiego - impreza. Teraz to temat przewodni.
- No witam moje piękne panie. - przywitałam się z nimi stając przed nimi, gdy te siedziały na krzesłach ustawionych pod ścianą.
- Hej Mag, rozmawiałyśmy właśnie o sobotniej imprezie. - powiedziała Chloe.
Co za nowość, pomyślałam.
- I co wymyśliłyście? - zapytałam ściągając kurtkę.
- Już wiem z kim na nią pójdziesz. - powiedziała mrugając do mnie okiem.
- Ja też. - zaśmiałam się z niej.
- Z kim? - zapytały razem z Kate w tym samym czasie.
- Z Liamem. - odpowiedziałam dumna z siebie, że przynajmniej jeden problem mam rozwiązany.
- Liam wrócił? - zapytała zdziwiona Kate.
- Wczoraj, głupek zrobił mi niespodziankę. Zamiast napisać do mnie, żebym przyjechała po niego na dworzec, to ten wpadł do mnie do domu uśmiechnięty i zadowolony z siebie. - pokręciłam głową przypominając sobie tą sytuację.
- Czyli chcesz nam powiedzieć, że idziesz z Liamem na imprezę? - zapytała Chloe.
- Oczywiście, w końcu to mój najlepszy przyjaciel. - wzruszyłam ramionami. Dla mnie to było coś normalnego, iść na imprezę z najlepszym kumplem. To, że się z nikim nie spotykam nie oznacza że mam siedzieć w domu i nad tym rozpaczać. Mam Liama, a z nim nigdy się nie nudzę.
- Ja mam inny pomysł. - Chloe wstała z krzesła uśmiechając się do mnie tajemniczo. Ja już wiedziałam, że ona coś kombinuje. Ten jej wredny uśmieszek sygnalizował, że mi się na pewno jej pomysł nie spodoba.
Blondynka położyła swoje rzeczy na krześle i poprawiając sweter ruszyła w stronę grupki jakichś osób. Gdy dotarło do mnie, co ona zamierza zrobić, udało mi się tylko wydusić z siebie dwa słowa.
- Chloe nie.

***

- Nie wierzę, że to zrobiłaś. - powiedziałam, gdy siedziałyśmy w sali po wykładzie i czekałyśmy na następne zajęcia.
- Ale co? - zapytała uśmiechając się głupio.
- Ty już mi tutaj głupiej nie udawaj. Bardzo dobrze wiesz o co mi chodzi. - byłam na nią wkurzona. Jak ona mogła pójść do NIEGO i jego grupki i zapytać się ich czy mieliby ochotę pójść z nami na imprezę w sobotę. No jak ona mogła to zrobić?
- Wiem, że jeśli chodzi o chłopaków Mag, to ty masz niemały problem. Dlatego postanowiłam ci jakoś pomóc. - wyjaśniła.
- Zapraszając chłopaka, który mi się podoba na imprezę? Zwariowałaś?
- Dlaczego miałabym zwariować? Chcę ci jakoś pomóc poza tym widzę, jak on na ciebie patrzy i uważam że jest to bardzo słodkie.
- Słodkie? Nie, gdy ma się ponad dwadzieścia lat Chloe. - burknęłam wkurzona zakładając dłonie na piersi.
- Przestań się wkurzać na mnie. Jesteśmy przyjaciółkami czy nie? Chcę ci pomóc, chcę żebyś była szczęśliwa.
- Ale ja jestem szczęśliwa Chloe, nie widzisz tego? Nie potrzeba mi chłopaka do szczęścia. Mam was, mam Liama, rodziców, brata. To daje mi szczęście. - powiedziałam patrząc na nią wściekle.
- Ale pomyśl jaka będziesz szczęśliwa, gdy zaczniecie się spotykać.
- Spotykać. - jęknęłam kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Poza tym skąd wiesz, że on nie ma dziewczyny? - zapytałam odwracając jej uwagę od siebie.
- Sprawdziłam wczoraj jego profil na facebooku. Wiem na jego temat bardzo dużo. - puściła mi oczko.
- Powiedz mi jeszcze, że wiesz jaki ma rozmiar buta to już w ogóle zwariuję przy tobie. - powiedziałam śmiejąc się z mojej przyjaciółki, gdy nagle do sali wszedł obiekt, który obgadywałyśmy. Z obstawą dwóch kumpli po bokach, on na przedzie, dwójka z tyłu. Wyglądał idealnie, z resztą jak codziennie. Brązowe włosy postawione do góry na żelu, dziś miał na sobie obcisłe dżinsy i koszulę w czarną kratkę. Usiadł na swoim zwyczajowym miejscu, czyli na końcu sali po lewej stronie.
- Zarumieniłaś się. - zauważyła Chloe wskazując na moje policzki.
- Nieprawda. - odtrąciłam jej rękę i kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
- Prawda, co nie Kate? - Chloe zapytała Kate, która o dziwo nie odzywała się podczas naszych przepychanek. Siedziała cicho obok Chloe pisząc ciągle coś na telefonie. Czyżby z Sebastianem wszystko było już dobrze?
- Kate coś ty taka nieobecna dziś? - zapytała ją blondynka szturchając lekko w ramię.
- Co? - Kate uniosła na nas swoje niebieskie oczy. Uśmiechała się lekko co by oznaczało, że z Sebastianem wszystko gra i pogodzili się.
- Jak Sebastian? - zapytałam. Kate tylko się rozmarzyła i zaczęła nam opowiadać o swoim życiu uczuciowym.
Okazało się, że chłopak był wczoraj u niej z bukietem pięknych, czerwonych róż i przeprosił za swoje ostatnie zachowanie, czyli że był zazdrosny o brunetkę. Cieszyłam się, że Kate jest szczęśliwa mimo przykrości jaka ją ostatnio spotkała. Ale jak widzę jej uśmiech to i ja jestem spokojna o nią.

***

Po drugim wykładzie dzisiejszego dnia, który mieliśmy z profesorem Ryanem, przeszłyśmy z dziewczynami do sali obok gdzie miały odbyć się ćwiczenia z panią Tullisą, która zawsze się spóźniała. Piętnaście minut dłużej zawsze mieliśmy przerwę. Potem wpadała do sali tłumacząc, że albo samochód jej się zepsuł, albo że pokłóciła się z mężem.
Lubiłam ją i jej zajęcia również, zawsze można było się uśmiać, gdy opowiadała jakieś ciekawe historyjki oczywiście nie związane z przedmiotem który akurat mieliśmy mieć według harmonogramu zajęć.
- Macie pracę na dziś? - zapytałam dumna z siebie, że napisałam ją dziś w nocy.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się do mnie Kate wyciągając swoją z torby. Chloe zrobiła wielkie oczy, ale po chwili zaczęła się śmiać zapewne z naszych min, które musiały mówić jedno: Co? Nie zrobiłaś?
- Potrafisz przestraszyć człowieka Chloe. - złapałam się za serce udając, że mam zawał.
- Oj tam daj spokój, po prostu dobra aktorka ze mnie. - zaśmiała się blondynka puszczając do nas oczko.
- Dzień dobry. - do sali weszła pani Tullisa. Popatrzyłyśmy z dziewczynami na siebie zastanawiając się czy przypadkiem nie mamy omamów. Popatrzyłam nawet na zegarek, aby upewnić się że kobieta się nie spóźniła. Tak było. Dokładnie jak w zegarku, przyszła na zajęcia.
- Skończymy zajęcia nieco wcześniej, ponieważ muszę załatwić pewną sprawę. - wyjaśniła stając na środku sali. - Ale spokojnie, odrobimy sobie to w przyszłości. - dodała słysząc z tyłu sali okrzyki radości, które oczywiście ucichły po tym jak usłyszały to słynne „ale”.
- A teraz proszę jedną osobę o zebranie prac, które mieliście na dziś napisać. - z dziewczynami uśmiechnęłyśmy się do siebie zadowolone, że ją mamy. Niektórzy studenci zaczęli jęczeć, że zapomnieli i tak dalej. Coś czuję, że pani profesor nie będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy.
- Dobrze, a teraz proszę wpisać sobie króciutki temat. - i tak oto zagłębiliśmy się w robieniu zadań i nim się spostrzegłam wychodziliśmy z sali.
W między czasie, gdy pani Tullisa nie patrzyła napisałam do Liama, że skończę wcześniej. Odpisał, że nie ma problemu i że będzie czekał na mnie na parkingu pod uczelnią.
- Jakie macie plany na teraz? - zapytała Chloe zawiązując cienki szalik wokół szyi i zakładając letnią kurtkę .
- Idę z Liamem na obiad. - odpowiedziałam odczytując od niego smsa, informującego mnie, że już jest na dole.
- Ja jadę do domu. Przyjeżdża moja siostra z siostrzenicami. - Kate przewróciła oczami.
- A ty? - zapytałam Chloe, gdy ta pisała smsa do kogoś.
- Idę z Mattem do sklepu, poprosił mnie bym pomogła mu wybrać prezent dla siostry na urodziny. - wyjaśniła chowając telefon do kieszeni kurtki i patrząc na nas.
- No to chodźmy. - oznajmiłam przewieszając pasek torebki przez ramię.
- Cześć Chloe. - przywitał się z dziewczyną jakiś męski, delikatny głos. Wszystkie we trzy w równym tempie odwróciłyśmy głowy w stronę tego osobnika. To ON -  to Louis Tomlinson, chłopak z którym chce mnie związać Chloe.
- Cześć Louis. - przywitała się z nim mrugając do nas oczkiem, po czym przeniosła całą swoją uwagę na niego.
Stanęłyśmy na chwilę. Ja i Kate czekałyśmy, aż Chloe skończy swoją rozmowę, ale tego co zadziało się później nigdy w życiu bym się spodziewała.
- Louis to są Kate i Maggie. - Chloe wskazała najpierw na brunetkę, a potem na mnie. Kate uśmiechając się ciepło do chłopaka uścisnęła jego dłoń, a potem przyszła kolej na mnie. Nasze oczy spotkały się ze sobą, patrzyliśmy na siebie przez chwilę, aż w końcu dotarło do mnie jak to wygląda i otrząsnęłam się puszczając jego dłoń, po czym schowałam ręce do kieszeni kurtki. Chłopak odchrząknął i powiedział.
- Miło was poznać dziewczyny. - popatrzył na nas dwie. - Muszę już lecieć, bo chłopaki czekają, ale naprawdę się cieszę, że w sobotę pobalujemy. - i nie wiem czy mi się to zdawało, ale popatrzył na mnie znacząco. Co to miało znaczyć?
- Nigdzie nie idę. - zakomunikowałam, gdy Louis oddalił się od nas zbiegając w dół po schodach.
- Idziesz, idziesz. - oznajmiła ze spokojem Chloe.
- Nie, nigdzie nie idę. Chyba mam gorączkę. - dotknęłam ręką czoła.
- To on cię tak rozpala. - zauważyła Chloe, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Z kim ja się przyjaźnię? - zapytałam kręcąc głową ze zrezygnowaniem i pchając ciężkie drzwi, po czym wyszłam na zewnątrz.
- Z najlepszymi dziewczynami na świecie kochana. - zauważyła Chloe, a Kate jej tylko przytaknęła.
- Taa jasne. - bąknęłam pod nosem.
- Cześć dziewczyny. - głos Liama zza moich pleców doleciał do naszych uszu. Odwróciłam się za siebie i spostrzegłam mojego przyjaciela idącego w naszą stronę.
W okularach przeciwsłonecznych, obcisłych i nisko zwisających z jego bioder dżinsach oraz białej koszulce wyglądał wprost jak model wyciągnięty z pierwszych stron drogiego pisma. Dziewczyny prawie, że krzyknęły i rzuciły się na niego. Cieszyły się na jego widok i nie kryły tego wcale.
- Jakie miłe przywitanie. - oznajmił Li, a dziewczyny zachichotały.
- Czy mam być zazdrosny? - nie wiadomo z której strony zaszedł nas Matt. Cała nasza czwórka, aż podskoczyła słysząc jego niski głos. Matt był wysokim, postawnym kolesiem. Jego brązowe włosy stojące we wszystkie strony świata, to był jego znak rozpoznawczy. Okulary przeciwsłoneczne przyozdabiały jego oczy, a czarna koszulka pod ciemną koszulą opinała jego klatkę piersiową. Teraz już wiem dlaczego Chloe tak bardzo kocha tego chłopaka. Nie tylko rzecz jasna za jego budowę ciała, ale również za to jaki on jest. A jest na pewno wspaniały.
- Cześć Liam, jak było w Niemczech? - zapytał podając chłopakowi rękę na przywitanie.
- Świetnie. - odpowiedział i zaczął opowiadać o tym jak wyglądał cały ich wyjazd. Matt objął Chloe w pasie, która aż rozpływała się od jego dotyku. Kochała go i to było widać na pierwszy rzut oka.
- Dobra dziewczyny i chłopcy, ale ja już muszę lecieć bo mi autobus zwieje. - zakomunikowała Kate patrząc na zegarek w telefonie.
- Jasne, do jutra. - pomachałam jej na pożegnanie i chwilę późnej Kate już przebiegała przez jezdnię na drugą stronę ulicy.
- To my też polecimy mała. - Matt zwrócił się do Chloe patrząc jej prosto w oczy, a ta już prawie że rozpływała się jak czekolada. Aż miło było patrzeć na nich, gdy są tacy zakochani. Ja i Adam byliśmy tacy sami, zadurzeni w sobie po uszy, a to co później się stało...
- Do zobaczenia jutro Mag. Cześć Liam. - pożegnali się z nami i odeszli objęci i uśmiechnięci.
- W końcu mogę zabrać cię na obiad. - odezwał się Liam posyłając mi uśmiech. Chwyciłam go pod ramię i ruszyliśmy w stronę jego samochodu.
- To gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, gdy jechaliśmy chwilę w ciszy.
- Zobaczysz. - postukał się po nosie i uśmiechnął tajemniczo. On coś kombinuje tylko nie mam pojęcia co to takiego.
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek. Powiedz mi Liam. - zażądałam, ale to nic nie dało. On i tak był nieugięty, miał jakąś tajemnicę przede mną.
- Maggie nic ci nie powiem, bo to niespodzianka. I nie pytaj już. - poprosił.
- Dobra, jak chcesz. - powiedziałam wkurzona zakładając dłonie na piersiach i patrząc za okno. Widziałam jak Liam walczył ze sobą, aby mnie dotknąć ale tego nie zrobił. I dobrze, bo bym go chyba uderzyła w tę jego piękną twarz.
Jechaliśmy w ciszy zupełnie się do siebie nie odzywając. Przez całą drogę w mojej głowie pojawiały się przeróżne pomysły dotyczące sobotniej imprezy. Zastanawiałam się czy może nie udać, że się rozchorowałam. To byłby genialny pomysł, wtedy mogłabym nie pójść na imprezę, ale wiem że Chloe nie byłaby zadowolona. Tak bardzo się stara żeby znaleźć mi kogoś. Kurde, ale ja nie jestem na to gotowa. Oczywiste jest to, że poczułam jakieś magiczne przyciąganie do Louisa, gdy mnie dotknął, ale to nie było to… coś.
- O czym myślisz? - zapytał Liam, gdy staliśmy na czerwonym świetle. Popatrzyłam na niego wściekle.
- Nie złość się na mnie. - poprosił kładąc dłoń na moim kolanie i lekko je ściskając.
- Skoro tak bardzo dobrze mnie znasz, to proszę bardzo zgadnij o czym myślę. - a niech ma. A co! Skoro uważa się za mojego przyjaciela, to proszę bardzo może się wykazać.
- Myślę, że twoją głowę zawraca jakiś chłopak - zaczął, gdy ruszyliśmy znów przed siebie. Popatrzyłam na niego nie dowierzając. Jak on to robi?
- Myślę, że ma brązowe włosy, jest wysoki, a jego oczy mają taki hipnotyzujący kolor że nie da się od nich oderwać oczu. Są …
- Niebieskie. - przerwałam mu w połowie zdania. Popatrzył na mnie spod byka, a ja mimo tego że miał na nosie okulary przeciwsłoneczne widziałam jakie zabójcze spojrzenie mi posyła.
- Niebieskie? Przecież ja mam brązowe oczy Mag. - wskazał na swoje tęczówki wcześniej ściągając okulary. Słyszałam w jego głosie oskarżenie i zazdrość, tak jakby był wkurzony na to za mnie, że nie myślałam akurat o nim.
- Przepraszam Li. - bąknęłam tylko pod nosem spuszczając głowę w dół.
- O kim myślałaś? - zapytał z wrogością wymalowaną na twarzy parkując na parkingu przed naszą ulubioną restauracją.
- O nikim ważnym. - odpowiedziałam wysiadając z samochodu. Musiałam jak najszybciej uciec od Liama i jego wścibskich pytań dotyczących chłopaka, nie z brązowymi oczami, ale z niebieskimi. I wiedziałam, że wcale nie będzie to łatwe.


__________________________

Witajcie!
Rozdział 2 bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że Wam również przypadł do gustu.
Cóż Liam się trochę zdenerwował na Maggie, ale myślę że jak na dobrego przyjaciela przystało wybaczy jej to :)
A Wy co myślicie o całej tej sytuacji? I zasadnicze pytanie mi się teraz nasuwa. Jak myślicie jak rozwinie się sprawa z Louisem? Piszcie swoje propozycje w komentarzach.
Fajnie by było, jakby każdy z Was skomentował. Chciałabym wiedzieć ile Was tutaj jest, a jednocześnie zostać zmotywowaną do dalszego pisania.
Miłego i mam nadzieję, że słonecznego weekendu Wam życzę i do poniedziałku :)
Buziak!


2 komentarze:

  1. O jaki kolejny długi rozdział haha ! :)
    Coraz bardziej ciekawie sie robi i nie moge sie doczekać tej imprezy ! Mam nadzieje że coś fajnego będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń