Wybiła
godzina 22:05, a ja znajdowałam się w samochodzie pod wielkim
klubem Camden, w którym jeszcze nie tak dawno bawiłam się z moimi
znajomymi i w którym przeżyłam jeden z najlepszych wieczorów w
życiu.
Kamera
leżała obok na siedzeniu pasażera, w pełni naładowana i gotowa
do użycia w słusznej sprawie.
Zayn
zadbał o wszystko, samochód, sprzęt dzięki któremu będziemy
mogli się porozumiewać. Serce biło mi szybko w piersi, aż bałam
się że zaraz wyskoczy. Obserwowałam co się działo dookoła. Zayn
wiedział gdzie jest najlepsza miejscówka do obserwowania kto
wchodzi,a kto wychodzi z klubu. Czekałam na sygnał od brata, miał
dać mi znać, że jest gotowy i za chwilę dojdzie do transakcji,
którą ja miałam nagrać.
Nagle
ujrzałam jak jakiś czarny samochód podjeżdża pod klub.
Zaparkował na tyłach, przejeżdżając niedaleko mnie. I wtedy
dostałam sygnał przez krótkofalówkę od Zayna, że mam przystąpić
do akcji. Wiedziałam w jakim miejscu mam się ustawić, aby widzieć
wszystko dokładnie. Pobiegłam na tyły klubu schowałam się za
jedną ze ścian i przygotowując kamerę zaczęłam nagrywać. Zayn
zadbał o to, aby mieć przy sobie mały mikrofon, który tata kiedyś
kupił właśnie do tej kamery. Na szczęście był on bezprzewodowy,
więc łatwo można było go gdzieś włożyć i bez problemu nagrać
coś lub kogoś z dużej odległości. I właśnie teraz, właśnie
dzisiaj, właśnie w tym momencie on przydał się idealnie.
Stałam
w takim miejscu, gdzie światło lamp ulicznych oświetlało grupkę
młodych chłopaków w wieku mojego brata, może troszkę starszych.
Zayn stał na środku czekając na rozwój sytuacji. Starał się nie
patrzeć w moją stronę, ale i tak widziałam jaki był
zdenerwowany. Słyszałam jego oddech w słuchawce, którą miałam w
uchu, a która była również przypięta do kamery. Oddychałam tak
cicho, że dziwiłam się iż było to w ogóle możliwe.
Nagle
jeden z chłopaków przemówił, jego głos był taki twardy i
szorstki.
-
No więc, masz to o co cię prosiliśmy? - zapytał podchodząc
bliżej mojego brata.
-
Oczywiście. - odpowiedział Zayn nieco zdenerwowanym i zachrypniętym
głosem.
-
Pokaż. - nakazał mu inny chłopak.
Brat
wyjął z kieszeni czarnej bluzy dużą paczkę białego proszku i
wręczył ją pierwszemu olbrzymowi.
Ten
przekazał ją temu drugiemu, który podrzucając ją w powietrzu
ruszył z nią do czarnego samochodu stojącego nieopodal.
Skierowałam kamerę w tamtą stronę i zrobiłam przybliżenie.
Tylna szyba opuściła się w dół, a olbrzym numer dwa przekazał
ją temu komuś siedzącemu w środku, po czym wrócił do grupki
chłopaków i Zayna.
-
Kiedy dostanę zapłatę? - zapytał Zayn nerwowym głosem.
-
To zależy od szefa. - odpowiedział olbrzym numer jeden i chwycił
mojego brata za oba ramiona i pociągnął całe jego ciało do
siebie. Zayn jęknął z bólu, gdy jedno z kolan olbrzyma uderzyło
go w brzuch. Chciałam biec mu na ratunek, ale wiedziałam że nie
mogłam bo zdemaskowałabym tylko nasz świetny plan. Więc nie
zostało mi nic innego jak stać, czekać i patrzeć co potoczy się
dalej.
Olbrzym
numer jeden poprowadził obolałego Zayna w stronę samochodu, z
którego po chwili wysiadł...Louis?
-
Co? - powiedziałam cicho przybliżając zoom kamery w jego stronę.
Tak, to był on. Poznałabym posturę jego ciała wszędzie. Był
dziwnie ubrany, cały na czarno, a na głowę miał zarzucony kaptur
bluzy. Wysiadł z samochodu od strony kierowcy i podszedł do Zayna i
otworzył przed nim tylne drzwi przez okno którego przed chwilą
olbrzym numer dwa przekazał białą torebkę. Zayn popatrzył tylko
na Louisa, po czym przeniósł swój wzrok na „szefa”
wysiadającego z wnętrza auta. Był on ogolonym na łyso wysokim,
postawnym mężczyzną z lekką nadwagą, co wywnioskowałam po jego
dużym brzuchu. Podszedł do Zayna i poklepał go po policzku, a
następnie uniósł kolano i mocno kopnął go w brzuch. Aż zawyłam
z bólu widząc to co się działo niedaleko mnie. Z moich ust
wyleciał cichy jęk, a z oczu popłynęły łzy. Nie mogłam patrzeć
na to co robią mojemu bratu, ale niestety musiałam. Chciałam mu
pomóc, ale nie mogłam wychylać się w tym momencie zza muru.
Musiałam stać i patrzeć na to co się dzieje.
Zayn
skulił się i głośno przeklął. Drugi z olbrzymów przytrzymywał
go z drugiej strony, a Louis stał obok i przypatrywał się temu co
ci źli ludzie robią mojemu biednemu bratu. Nie mogłam uwierzyć w
to, że on w tym uczestniczy. A ja już chciałam mu powiedzieć, że
możemy razem spróbować, że może coś z tego być. Ale jak
widziałam to co się działo z Zaynem wiedziałam że nie mogę być
z kimś, kto jest tak obojętny na ludzkie cierpienie.
Otarłam
łzy i nabierając więcej powietrza w płuca nagrywałam dalej to co
się tam działo. Wiedziałam, że nie mogę zawieść brata i że to
wszystko to dla niego i dla jego dobra.
-
Mało. - powiedział „szef” do Zayna, który tylko jęknął
jeszcze bardziej słysząc to co on do niego powiedział.
-
Nie mam więcej. - odpowiedział Zayn zachrypniętym głosem, a przez
co dostał jeszcze dwa razy w to samo miejsce z kolana.
-
To zdobądź. - nakazał mu olbrzym i unosząc jego podbródek w górę
strzelił mu w twarz z otwartej pięści.
-
NIE! - krzyknęłam widząc co się dzieje i wtedy stało się coś
na co nie miałam wpływu. Głowy wszystkim tam zgromadzonych
odwróciły się w moją stronę. Krew mi przyśpieszyła w żyłach,
a w głowie czułam bolesne pulsowanie. Dopiero po chwili dotarło do
mnie, że ci dwaj olbrzymi którzy trzymali jeszcze przed chwilą
Zayna ruszyli w moja stronę, a ja stałam jak słup nie mogąc się
ruszyć. Ale po chwili do mnie dotarło, żeby zacząć uciekać.
Wycofując się stamtąd biegłam ile miałam sił w nogach w stronę
samochodu.
Odwracałam
się co chwila za siebie chcąc zobaczyć, gdzie tych dwóch kolesi
jest. Byli coraz bliżej mnie. Przyśpieszyłam biegu i gdy w końcu
dotarłam do samochodu szybko odpaliłam silnik i wrzucając pierwszy
bieg minęłam ich z piskiem opon. We wstecznym lusterku zauważyłam,
że biegną za mną. Wrzuciłam kolejny bieg i wciskając pedał gazu
do podłogi przyśpieszyłam jeszcze bardziej, więc udało mi się
ich zgubić.
Wiedziałam,
że wrócą do Zayna i będą go zadręczać aby powiedział im kto
ich obserwował, ale tez wiedziałam że muszę chronić siebie, tak
twierdził Zayn. Ale na szczęście mam to wszystko nagrane na
kamerze i wiem jedno – mam niepodważalny dowód na to, że Zayn
został zaszantażowany, pobity, a do tego zmuszony aby robić takie
złe rzeczy.
Nie
wiem jakim cudem, ale znalazłam się na autostradzie. Chciałam po
protu uciec na tyle daleko aby mnie nie znaleźli. Denerwowałam się
losem brata, wiedziałam że nie zostawili go samego i zapewne
dołożyli mu za to że nie działał sam, tylko z kimś. Czekałam
na jego telefon jak na zbawienie, ale dopóki nie dzwonił martwiłam
się potwornie o niego. Miałam najczarniejsze myśli. Czy coś mu
zrobili? Czy on jeszcze żyje? Co tam robił Louis? Dlaczego im
pomagał?
Moje
myśli przerwała czerwona migająca dioda obok kierownicy,
oznajmiająca mi, że paliwo się kończy. Pomyślałam sobie, niech
to szlag i uderzyłam pięśćmi kilka razy w kierownicę. Skanowałam
wzrokiem okolicę szukając jakiejś stacji benzynowej, ale zdawałam
sobie sprawę że nie będzie to takie łatwe, ponieważ jechałam
pieprzoną autostradą! Nagle zadzwonił mój telefon, na
wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Zayna, a ja odetchnęłam z
ulgą ciesząc się że to on dzwoni. Ale z tyłu głowy miałam
myśl, że może są to te zbiry, które jeszcze kilkanaście minut
temu go pobiły.
Jaka
była moja radość, gdy jednak usłyszałam jego głos.
-
Maggie musisz po mnie przyjechać. - zajęczał.
-
Jesteś sam? -zapytałam chcąc mieć pewność, że jest
bezpieczny.
-
Tak, skopali mi tyłek ale żyję. - odpowiedział jęcząc, zapewne
z bólu.
-
Dobra tylko zatankuję na jakieś stacji i wracam po ciebie. Trzymaj
się mistrzu. - powiedziałam zauważając znak stacji benzynowej i
włączając kierunkowskaz zjechałam.
-
Gdzie dokładnie jesteś Mag? - zapytał.
-
Na autostradzie, aktualnie na stacji obok jakiegoś opuszczonego
magazynu. - wyjaśniłam rozglądając się dookoła siebie.
-
To świetnie. Za jednym z blaszanych budynków stoi samochód. Masz
go wziąć, kluczki leżą na tylnym kole. - oznajmił mi, a ja
otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
-
Co takiego? - zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi w tym
momencie. Jaki samochód, jakie kluczyki?
-
Zrób tak jak ci karzę Mag, oni pewnie cie gonią, a ci dwaj którzy
pobiegli za tobą pewnie zapamiętali tablice rejestracyjne. Masz
wziąć ten samochód i bez dyskusji, bak jest pełny. - oznajmił.
-
Dobra, ale nie rozłączaj się.
-
Nie ma takiej możliwości. - odpowiedział, a ja zaklęłam pod
nosem kierując się zamiast na jedno ze stanowisk na stacji, to w
stronę osamotnionego budynku na tyłach. Zgasiłam światła i
jechałam powoli tak, aby nikt mnie nie zauważył.
-
Czarny samochód ma się rozumieć? - powiedziałam do słuchawki.
-
Tak. - usłyszałam odpowiedź, po czym zaparkowałam niedaleko i
wysiadłam z auta. Pozbierałam trzęsącymi się dłońmi swoje
rzeczy i ruszyłam do drugiego samochodu rozglądając się dookoła
siebie czy ktoś aby mnie nie obserwuje. Szybko znalazłam kluczyki
dokładnie tam gdzie Zayn kazał mi szukać. Wsiadłam do auta i
odpalając je ruszyłam przed siebie.
-
Zayn?
-
Jestem, jestem. - usłyszałam jego głos oddychając z ulgą i
ciesząc się że mój brat jest cały i żyje.
Przypięłam
telefon do uchwytu przyklejonego do przedniej szyby samochodu i
wyjechałam na autostradę. Musiałam być cały czas w stałym
kontakcie z bratem i mieć pewność że jest bezpieczny.
-
Uważaj na drodze. - oznajmił, a ja przewróciłam oczami. Mimo
tego, że był pobity to i tak potrafił troszczyć się o mnie.
-
Uważam. - oznajmiłam.
Na
autostradzie były straszne pustki, miałam całą drogę tylko dla
siebie. Ale nagle z drugiej strony bardzo szybko jechały jakieś dwa
samochody. Pędziły mniej więcej sto kilometrów na godzinę nie
zdając sobie sprawy, że stwarzają niebezpieczeństwo nie tylko dla
siebie ale i dla innych uczestników ruchu. Zwolniłam nieco, aby im
się przyjrzeć. Niestety było ciemno, jak to w nocy, ale ja i tak
ujrzałam charakterystyczną czuprynę Louisa i wiedziałam że to on
prowadzi jeden z tych samochodów. Gdy tylko mnie minęli wcisnęłam
pedał gazu do dechy i pędziłam szybko do Zayna aby mu pomóc.
-
Chyba ich minęłam na autostradzie Zayn. - rzuciłam szczęśliwa do
słuchawki telefonu, że udało mi się ich tak wymigać.
-
To świetnie, teraz kieruj się pod klub i zabierz mnie stąd. -
Oznajmił, a ja słysząc jego błagalny ton jeszcze bardziej
wcisnęłam gaz.
Niecałe
dziesięć minut później wjechałam na parking z tyłu klubu. Zayn
siedział na jednym z wysokich murków i pochylony był w przód. Z
jego nosa ciekła ciemna strużka krwi, a pod okiem formowało się
fioletowe limo.
-
Zayn! - krzyknęłam wyskakując z auta i podbiegając do niego.
-
Maggie. - powiedział ledwo słyszalnym głosem.
-
Chodź, zabiorę cię stąd. - oznajmiłam pomagając mu wstać i
podtrzymując go w pasie zaprowadziłam do auta. Posadziłam go z
tyłu, aby miał więcej miejsca i mógł się położyć na całej
długości kanapy.
-
Zawiozę cię do szpitala. - oznajmiłam siadając za kierownicą i
zawracając wyjechałam z parkingu.
-
Nie, tylko nie do szpitala. Tam pewnie się zapytają dlaczego mam
takie obrażenia, a ja nie mogę im nic powiedzieć bo wezwą
policję. - Zayn zaczął panikować, ale ja i tak wiedziałam swoje.
Musiałam zawieźć go do szpitala.
-
Zayn mam nagranie, nie zrobią ci nic. - powiedziałam.
-
Dobrze, że masz nagranie, ale ja nie chcę jechać do szpitala.
Jeszcze wezwą rodziców i będę musiał się im tłumaczyć. Nie
Mag, nie chcę tego.
-
Więc co mam zrobić? - odwróciłam się na fotelu do tyłu i
czekałam na odpowiedź brata leżącego ledwo na tylnej kanapie
samochodu.
-
Jedź do domu. - oznajmił, a ja zapaliłam silnik.
-
Dobrze, ale myślisz że tam rodzice nie zorientują się że coś ci
jest? - zapytałam nie czekając nawet na odpowiedź, ale zamiast
tego dostałam tylko głośny jęk mojego brata.
***
Moje
życie, jak do tej pory było mniej więcej poukładane. Jestem
studentką, mam dwie zwariowane przyjaciółki, kochających rodziców
i brata oraz Liama. Normalne życie, normalnego człowieka. Ale
teraz, po wczorajszych wydarzeniach wiem że już nic nie będzie
takie samo. Już nigdy nie spojrzę w lusterko i nie powiem do
siebie: Dziewczyno, jesteś nic nie warta, nic nie potrafisz, jesteś
beznadziejna. Wiem, że już nigdy tak się nie stanie, ponieważ
zrobiłam wczoraj coś, co nigdy nie sądziłam że będę w stanie
zrobić. Uratowałam swojego starszego brata. Myślę, że gdyby nie
ja to albo zabiliby go na moich oczach, albo tak stłukli że biedny
nie mógłby się ruszać. I właśnie gdyby nie ten mój nagły
krzyk, to wiem że nie siedziałabym teraz w jego pokoju i nie
ocierała mu mokrego od potu czoła.
-
Jak tylko wrócę z uczelni, zajrzę do ciebie. - powiedziałam
odkładając na podłogę obok łóżka miskę z zimną wodą i
ścierką.
-
Nie musisz się mną opiekować. - oznajmił przykrywając się
kołdrą pod sam nos i zamknął oczy.
-
A właśnie, że muszę Zayn.
Wstałam
z łóżka i podeszłam do drzwi.
-
Mag?
Już
miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie zachrypnięty głos brata.
Odwróciłam się na pięcie i popatrzyłam w jego brązowe tęczówki,
pod którymi już zdążyły uformować się dwa duże siniaki.
-
Dziękuję. - powiedział posyłając mi nieśmiały, jak na niego
uśmiech i położył się.
-
Nie ma za co mistrzu. - odpowiedziałam ocierając łzę z policzka i
wyszłam z pokoju. Wstąpiłam jeszcze do siebie zabierając torebkę
i telefon, a następnie zeszłam na dół. Dopiłam zimną już kawę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i
sprawdzając trzy razy, czy aby na pewno są zamknięte ruszyłam
ścieżką w stronę głównej ulicy, a potem przystanku.
Nagle
przystanęłam, bo to co zobaczyłam zbiło mnie nieco z równowagi,
aż się lekko zachwiałam. Liam stał oparty o maskę samochodu i
ze skrzyżowanymi rękami na piersiach. Wyglądał jak model z
pierwszych stron jakiegoś drogiego magazynu, w okularach
przeciwsłonecznych, z rozwianymi przez wiatr włosami i skupioną
miną. Po chwili odwrócił się w moją stronę, a na jego ustach
pojawił się malutki uśmiech, który po chwili zniknął, a zamiast
niego pojawiła się mina oznajmiająca, że chłopak jest zły.
-
Cześć Li, jak mi...
-
Wsiadaj do samochodu. - nakazał takim tonem, że aż się go
przestraszyłam.
-
Proszę?
-
Wsiadaj do środka. - powtórzył, a mnie wbiło w ziemię. Nie
mogłam uwierzyć, że on się tak zachowuje.
Podszedł
do drzwi od strony pasażera i je otworzył.
-
Co ci się dzieje? - zapytałam nie ruszając się z miejsca, tylko
czekając na jakieś słowa wyjaśnienia.
-
Mi? Co mi się dzieje? - pytał z niedowierzaniem. Nie odpowiedziałam
mu, dlatego dodał.
-
To ty coś odpieprzasz, to z tobą jest coś nie tak Maggie.
-
Ze mną? Ze mną Liam? Serio? - dopytywałam. Coś go ugryzło, a ja
nie wiedziałam co to takiego było, ani co mogę teraz z nim zrobić,
aby przestał się tak zachowywać w stosunku do mnie.
-
Wsiadaj to pogadamy. - powiedział wskazując na wejście do
samochodu, a sam zasiadł za kierownicą. Zastanawiałam się czy wsiadać, czy może zbuntować się i iść na przystanek autobusowy.
Ale ostatecznie wybrałam samochód przyjaciela, choć wiedziałam że
będę tego później żałować.
Przez
pierwsze dziesięć minut żadne z nas się nie odzywało. Oboje
milczeliśmy, a ciszę przerywały tylko klaksony samochodów
jadących obok nas na jezdni.
W
końcu Liam odchrząknął i przemówił.
-
Dlaczego byłaś taka niemiła dla mojej mamy? - zapytał nie
spuszczając wzroku z jezdni.
-
Ja niemiła? Cóż pomijając to, że wysłałeś ją do mojego domu
aby przekazała mi że chcesz się ze mną spotkać, to tak byłam
dla niej trochę niemiła. - odpowiedziałam.
-
Ale i tak nie przyszłaś do mnie. - zauważył.
-
Bo miałam co innego do roboty.
-
Niby co takiego? Spotkanie się z tym całym Loganem? - zapytał
ściskając kierownicę tak mocno, aż mu kostki pobielały.
-
Louisem, nie możesz zapamiętać jego imienia? - zapytałam
wkurzona, że nawet tego nie potrafi zrobić. - Poza tym to nie twoja
sprawa z kim się spotykam i co robię wieczorami. - dodałam
odwracając wzrok i patrząc za okno. Byliśmy już niedaleko uczelni
i gdyby Liam jechał nieco wolniej, wyskoczyłabym z samochodu i
poszła na nogach.
-
Bo ważniejszy jest dla ciebie jakiś obcy koleś, niż przyjaciel
który był zawsze przy tobie w najgorszych momentach twojego życia,
ale o tym to już nie wspomnisz. - powiedział wypluwając z siebie
słowa. Był zły, ale wcale mnie to nie dziwi, sama byłabym
wkurzona.
-
Liam ty tego nie rozumiesz, Louis nie jest tylko zwykłym kimś dla
mnie, jest ważny. - wyjaśniłam mu powoli, a gdy już myślałam że
temat zakończony on powiedział.
-
Ważny? Jesteś śmieszna w tym momencie Maggie. On cie skrzywdzi i
porzuci. Jak było z Adamem? Też byłaś go pewna, kochałaś go, a
on cię zostawił. Nie będę ci o tym przypominał, bo sama
dokładnie wiesz jak było. Ale jeśli chodzi o teraźniejszą
sytuację, to wiedz że ja cię już nie uratuję. Mam dosyć bycia
twoim kołem ratunkowym w każdej sytuacji. - powiedział dobitnie
parkując na jednym z miejsc przy uczelni. Miałam łzy w oczach
słuchając tego co Liam mi mówi.
-
Dlaczego Liam? Dlaczego mi to robisz? Bo nie odwzajemniam twoich
uczuć, dlatego się na mnie wyżywasz w taki sposób? Życząc mi jak najgorzej? - zapytałam
ocierając łzy z policzków. Jestem słaba płacząc w takich
momentach, ale cóż to moja kobieca natura.
Chłopak
nic nie odpowiedział, siedział tylko cicho i patrzył przed siebie
jakby był zamurowany. Nie docierało do niego nawet to, że to
koniec naszej przyjaźni. Nie pomyślałabym, że to się tak
skończy. Zawsze myślała, że Liam będzie ze mną zawsze. Że jak
tylko go poproszę to mi pomoże, a tymczasem się myliłam. Byłam
głupia, oj bardzo głupia.
Wysiadłam
tylko z auta i trzaskając głośno drzwiami przeszłam na drugą
stronę ulicy i weszłam do budynku uczelni. Nie odwróciłam się
nawet za siebie, aby zobaczyć jego reakcje. Usłyszałam tylko
głośne przekleństwa i walenie pięściami o kierownicę. Cóż, nie
takiej reakcji się spodziewałam. Miałam nadzieję, że Liam pobiegnie za mną, ale myliłam się. Wiem jedno - straciłam przyjaciela.
_______________________________________________
Cześć!
Ależ się porobiło, prawda? Co myślicie o całej tej sytuacji? Ja jestem wstrząśnięta.
Rozdział byłby szybciej, gdyby nie to że zapomniałam zapisać go na komputerze i cóż cały mi się skasował. Oto cała ja hahha :)
Piszcie w komentarzach co sądzicie o rozdziale, a zmykam pisać kolejne, póki mam wenę :)
Buziaki :)
Liam był wredny dla Maggie, aż mi się jej szkoda zrobiło. Waśnie straciła przyjaciela. Mam nadzieję, że jednak jakoś się pogodzą.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com
Jestem wściekła nie na Liama, a na Maggie. Czy ona jest ślepa czy głupia? Nie widzi co Louis wyprawia?
OdpowiedzUsuńW sumie jestem za Liam'em. Zawsze jej pomaga, stara się a ona mówi że Louis też jest ważny choć widziała na własne oczy jaki Lou jest.. Oj Mag, denerwujesz mnie ! Haha :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny szybko ! :)