W
sobotę rano, gdy schodziłam na dół do kuchni usłyszałam kawałek
rozmowy telefonicznej mojego brata. Przystanęłam obok drzwi
prowadzących do salonu, tak aby mnie nie zauważył.
-
Mówiłem ci stary, że koniec z tym. Nie chcę się już w to
mieszać, daj mi spokój. Najlepiej skasuj mój numer i zapomnij o
mnie. - po czym głośne przekleństwo i zakończenie połączenia.
-
Zayn? - weszłam do salonu. Gdy tylko brat usłyszał, jak go wołam
automatycznie odwrócił się do mnie przodem, a na jego twarzy dało
się wyczytać tylko jedno: wściekłość.
-
Co chcesz? - zapytał w wrogością słyszalną w głosie.
-
Kto to był? - wskazałam na telefon trzymany w jego dłoni.
-
Nie twoja sprawa. - odpowiedział ruszając w moją stronę. Już
chciał mnie minąć, gdy ja wyciągnęłam rękę i dotykając
palcami framugi drzwi, uniemożliwiłam mu przejście.
-
Albo mi powiesz, albo ja wygadam rodzicom. - zagroziłam patrząc mu
cały czas prosto w oczy.
Zaśmiał
się słysząc moją groźbę.
-
Co możesz im powiedzieć? - zapytał zakładając dłonie na
piersiach i patrząc na mnie z góry. Był wysoki, wyższy ode mnie o
jakieś osiem centymetrów.
-
Z kim rozmawiałeś? - zapytałam ponownie ignorując jego poprzednie
pytanie. Nie mogłam dać się ponieść emocjom, dlatego starałam
się je kontrolować.
-
Z kimś. - odpowiedział.
-
Dobra w takim razie... MAMOOOO! - krzyknęłam w stronę holu, tak
aby mama będąca na górze, w sypialni mogła mnie usłyszeć.
-
Zamknij się Mag. - Zayn przyłożył mi do ust swoją dużą dłoń.
-
Nie, dopóki nie dowiem się co kombinujesz. Znów chcesz się
wplątać w aferę z narkotykami? - zapytałam szepcząc. Mogę dać
sobie rękę uciąć, że przez jego twarz przeleciał strach.
-
O czym ty gadasz? - zapytał marszcząc brwi.
-
Wiesz o czym. Znów chcesz nimi handlować? A może znów dasz mi do
spróbowania, co? - zapytałam krzyżując ramiona i patrząc przy
tym na niego groźnie. On nawet sobie nie zdaje sprawy jakie to może
mieć konsekwencje. Poprzednim razem też mówił, że ma nad
wszystkim kontrolę i wie wszystko lepiej. Ale mina mu zrzedła, gdy
wylądowałam w szpitalu z powodu przedawkowania.
-
Mag, to nie tak. Ja po prostu... - złapał się za włosy i odszedł
ode mnie o krok. - Po prostu nie mogę dać dupy, wiesz? Jestem z
nimi związany do końca życia. - powiedział odwracając się do
mnie twarzą i posyłając mi współczujące spojrzenie.
-
Musisz się od nich odciąć Zayn. - zaczęłam na spokojnie
podchodząc do niego powoli. - Musisz im powiedzieć, że już nie
chcesz mieć z tym nic wspólnego i aby dali ci spokój. - dodałam
dotykając jego ramienia.
-
To nie jest takie proste. Oni mają coś na mnie, podobno coś po
czym nie wyszedłbym z więzienia, rozumiesz?
-
Jak to? Przecież sam mi mówiłeś, że z tym skończyłeś.
Przysięgałeś mi w szpitalu, że już nigdy więcej się do tego
nie zbliżysz. Dlaczego kłamałeś? - zapytałam odsuwając się do
niego z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
-
To był jeden raz Maggie. Jeden jedyny raz, po tym jak trafiłaś do
szpitala.
-
Dlaczego Zayn? Powiedz mi dlaczego znów to zrobiłeś. Pamiętasz
przecież jak się czułeś widząc mnie ledwo żywą. Pamiętasz co
się ze mną działo, ale i tak poszedłeś sobie i zacząłeś od
nowa. Jak mogłeś? Jak mogłeś mi to zrobić? Jak mogłeś zrobić
to sobie? - pytałam ze łzami spływającymi już po policzkach.
-
Oni mają nagranie. - szepnął cicho.
-
Jakie nagranie? - zapytałam ocierając łzy i wytrzeszczając
szeroko oczy.
-
Takie, na którym sprzedaje narkotyki. - wyjaśnił cicho, a całe
powietrze uleciało mi z płuc.
***
Patrzyłam
w lustro przyglądając się laleczce, która właśnie w nim się
odbijała. Chloe zaszalała z przygotowaniem mnie do dzisiejszej
imprezy. Wyprostowała mi włosy, które teraz kaskadami spływały
mi na ramiona i piersi. Zrobiła mi mocny makijaż, który jak
stwierdziła miał podkreślać moje boskie oczy, czyli użyła
ciemnej kreski i eyelinera oraz tuszu do rzęs. Na ustach miałam
nałożone chyba z kilogram błyszczyku. Podobałam się samej sobie
w lustrzanym odbiciu, ale jednak wolałam nakładać na siebie mniej
makijażu, bo nie czułam się wtedy w pełni sobą, tylko właśnie
jakąś sztuczną lalą.
Po
porannej rozmowie z Zaynem nie mogłam dojść do siebie przez całe
popołudnie. Nawet sprzątając w pokoju tak się zamyśliłam, że
potknęłam się o rurę od odkurzacza i runęłam na ziemię. Teraz
ciemny siniak przyozdabiał moje prawe ramię.
Kate próbowała go jakoś zatuszować kosmetykami, ale nic to nie dało. Wezmę ze sobą jakiś ciemny sweter, to może uda mi się go jakoś zakryć.
Kate próbowała go jakoś zatuszować kosmetykami, ale nic to nie dało. Wezmę ze sobą jakiś ciemny sweter, to może uda mi się go jakoś zakryć.
Gdy
we trzy zeszłyśmy na dół czekający na nas Liam, Matt i Sebastian
zaniemówili. Otworzyli tylko szeroko usta i skanowali nasze ciała z
góry do dołu.
Zauważyłam
jak każda z dziewczyn uśmiecha się do swojego chłopaka i rusza
pełnym zmysłowości krokiem w jego stronę. Ja również ruszyłam
w stronę Liama siedzącego teraz na wysokim stołku barowym i
popijającym wodę ze szklanki. Próbując się nie przewrócić na
wysokich szpilkach, na które namawiała mnie Chloe, udało mi się
dojść w jego stronę.
-
Nie patrz tak na mnie Li. - poprosiłam go wyjmując mu z dłoni
szklankę i upijając łyk zimnej wody. Ślad błyszczyku pozostał
na szklance odbijając się jasnym różem.
-
Przepraszam, ale wyglądasz inaczej. - Liam, jakby otrząsnął się
transu ,w którym jeszcze przed chwilą był, i powrócił do
rzeczywistości.
-
Inaczej? - zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi. Kątem oka
zauważyłam jak Chloe czule wita się z Mattem.
-
Ten makijaż, te ciuchy, po prostu wyglądasz bosko. - uśmiechnął
się do mnie szeroko, a w jego oczach ujrzałam jakieś dziwne
iskierki radości.
-
Dziękuje, ale ty też wyglądasz niczego sobie Li. - pochwaliłam
go, a na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec.
Miał
na sobie czarne spodnie, białą koszulkę która chyba kochała jego
ciała, bo opinała jego klatkę piersiową w taki apetyczny dla oka
widok i narzucił na to granatową marynarkę. Nie powiem, ale Liam
czego by nie założył to i tak we wszystkim wyglądał
oszałamiająco.
-
To co idziemy? - zapytał głośno Matt patrząc na mnie w znaczący
sposób. Chloe już się z nim podzieliła nowiną, iż Liam się we
mnie zakochał.
-
Oczywiście. - odpowiedziałam posyłając mu spojrzenie pełne
zadziorności, na co chłopak głośno się zaśmiał i obejmując
Chloe w pasie ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
-
Bawcie się dobrze. - życzył nam tata wyłaniając się z gabinetu
mamy przylegającego do salonu.
-
Dziękujemy. - wszyscy moi znajomi odkrzyknęli chórem.
-
Maggie masz być grzeczna. - tata pogroził palcem mi w zabawny
sposób.
-
Oczywiście. - zgodziłam się posyłając mu oczko. Zaśmiał się i
zniknął w kuchni.
-
Widzisz, twój tata nie jest taki zły. - powiedział Liam zamykając
za nami drzwi.
-
Jest kochany. - odpowiedziałam, gdy złapał mnie za rękę i
poprowadził do swojego samochodu, gdzie już wszyscy zajęli swoje
miejsca.
*
Klub
Camden to jedno z takich miejsc gdzie w weekendy, a głównie w
soboty, zbierają się studenci i imprezują. Nie ma tutaj
ograniczenia wiekowego, a drinki są w naprawdę przystępnej cenie.
Liam
zaparkował na tyłach klubu i cała nasza szóstka wysypała się z
samochodu.
Nie
było problemów z wejściem do środka, ponieważ kumpel Sebastiana
akurat stał na bramkach i bez problemów nas wpuścił. Znaleźliśmy
duży boks, tak aby pomieścił naszą szóstkę i usiedliśmy przy
okrągłym stole.
-
Idę zamówić coś do picia. Co chcecie? - zapytał nas Matt, gdy
tylko usiedliśmy przy stoliku.
-
Piwo. - wszyscy zgodnie z chórkiem odpowiedzieliśmy.
Trójka
naszych kochanych chłopaków ruszyła do baru, gdy my tymczasem
obserwowałyśmy parkiet i ludzi tam tańczących.
Miałyśmy
niezły widok, ponieważ nasz boks znajdował się nieco wyżej niż
bar czy parkiet, dlatego mogłyśmy bez problemów obserwować
wszystko co się dzieje na dole.
-
I jak wam się tutaj podoba? - zapytała Chloe ściągając z ramion
czarną marynarkę, którą kupiła wtedy gdy buszowałyśmy po
sklepach. Idealnie nadawała się na takie wyjścia i do chodzenia na
co dzień. Pod spodem miała czerwoną, obcisłą do granic
możliwości sukienkę, która muszę przyznać pasowała na nią
idealnie. Teraz nie dziwię się dlaczego Matt patrzył na nią takim
wygłodniałym wzrokiem.
Zastanawiałam
się czy może nie ściągnąć tego swetra, bo już robiło mi się
gorąco, ale jednak ten siniak nieco mnie przerażał. Postanowiłam,
że na razie nie będę się rozbierać może później.
-
Rewelacja. - przyznała Kate obserwując wszystko i wszystkich
dookoła. Podciągnęła rękawy swojej kremowej marynarki, a pod
spodem miała małą czarną. Coś czuję, że to Chloe kazała jej
zakupić tą kieckę bo przecież znam Kate nie od dziś i wiem, że
nigdy w życiu nie założyłaby czegoś tak kusego jak to co ma
teraz. Ale cóż, przynajmniej Sebastian był zadowolony z takiego
wyboru.
-
Robi wrażenie. - przyznałam im rację.
Klub
miał dwa poziomy. My byliśmy na pierwszym, nad nami natomiast
znajdowało się jeszcze jedno piętro z parkietem i barem dla
bardziej wymagających klientów. Przynajmniej tak dowiedziałam się
z opowieści Sebastiana, gdy jechaliśmy samochodem.
-
Jak z Liamem? Doszliście do czegoś? - zapytała przekrzykując
głośną muzykę Chloe. Pokręciłam tylko głową.
-
Nie gadaliśmy nawet o tym. Ja nie chcę na niego napierać, jeśli
będzie gotów to sam mi powie, a wtedy zobaczymy co z tego wyniknie.
- takie było moje postanowienie. Nie chcę go do niczego zmuszać,
bo wiem jaki jest Liam.
-
Chłopaki wracają. - zauważyła Kate posyłając swojemu chłopakowi
szeroki uśmiech.
-
Ciekawe gdzie są nasi inni chłopcy. - Chloe posłała mi wymowne
spojrzenie. Przewróciłam tylko oczami na jej wypowiedź i
spojrzałam na Liama. Uśmiechał się do mnie radośnie, widziałam
jaki był szczęśliwy będąc tutaj dzisiaj ze mną i bawiąc się z
moimi znajomymi.
-
Cześć. - przywitał się ze mną całując w czoło.
-
Hej. - odpowiedziałam przesuwając się w stronę Chloe, aby zrobić
chłopakowi trochę więcej miejsca.
-
Proszę. - podał mi butelkę z piwem, a ja upiłam łyk. Zimne i
pyszne, takie lubię najbardziej.
-
O czym plotkowałyście, gdy nas nie było? - zapytał Matt opierając
ramię o oparcie nad głową Chloe. Zauważyłam że Liam zrobił to
samo. Czułam się z tym bardziej niż komfortowo, bo w końcu jak
mam się czuć w obecności swojego najlepszego przyjaciela?
-
O takich tam babskich sprawach. - odpowiedziała Chloe posyłając mi
ukradkiem oczko. Pokręciłam głową przykładając sobie palec
wskazujący do ust, po czym upiłam łyk piwa. Liam pił wodę
mineralną, bo jak sam stwierdził nie ma ochoty na nic mocniejszego.
Dlatego wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że zostanie naszym
kierowcą. Zgodził się, raczej nie miał innego wyjścia, biedak
jeden.
Nagle
Dj zaczął gać jakiś bardzo ostry i szybki numer.
-
Idziecie potańczyć? - zapytała Chloe wstając, a Matt za nią.
Popatrzyłam na Liama, który ochoczo kiwał do mnie głową.
-
Może ściągniesz ten sweter Mag, zaraz się w nim udusisz. -
zauważył wskazując na moją czarną ochronę. Było mi i tak już
bardo gorąco, poza tym na parkiecie jest ciemno, więc co mi tam.
Rzuciłam sweter na kanapę i trzymając się kurczowo dłoni Liama
zeszłam po schodkach na parkiet.
Ludzi
było mnóstwo, głównie przeważała tutaj młodzież, która
przyszła by wyszaleć się w weekend. Kate z Sebastianem tańczyli
sobie spokojnie, za to Chloe z Mattem odstawiali jakieś szalone
cyrki. Dziewczyna ocierała się o niego w każdy możliwy sposób, a
on nie miał jej tego za złe. A nawet śmiało stwierdziłabym, że
mu się to podobało.
Liam,
jak na gentelmana przystało złapał mnie z biodra i przycisnął do
swojej klaki piersiowej. Uwielbiałam z nim tańczyć, bo mimo że
był wysoki i postawny, to potrafił tak czule mnie obejmować i
trzymać w swoich ramionach, aż czasem się rozpływałam.
Objęłam
go za szyję i mimo że Dj nadał naprawdę szybkie tempo, my
trwaliśmy w swoim małym świecie, który tak dobrze znamy.
Patrzyłam na niego przez cały czas trwania naszego tańca. Nie
oderwał ode mnie swojego wzroku, co chwila tylko nachylał się i
składał na mym czole, bądź policzku czuły pocałunek. Nie
liczyło się nic innego, tylko on. Nie ważne było, że ludzie się
na nas gapią, gdy powoli poruszamy się w rytm skocznej piosenki.
Nie liczyły się wredne komentarze Chloe, które i tak wiedziałam
że posyła mi w zabawnym znaczeniu. Nie miało znaczenia także to,
że miałam tego głupiego siniaka na ramieniu. Liczył się tylko
Liam, mój przyjaciel i najlepszy człowiek na całym świecie.
Gdy
piosenka się skończyła młody chłopak siedzący za konsolą i
nadający muzykę, powiedział do mikrofonu dziwne i zarazem znaczące
słowa.
-
A teraz panie i panowie mam zaszczyt zapowiedzieć pewien utwór,
który dedykowany jest Maggie.
I
jak na jedną komendę pięć głów zwróciło się w moją stronę.
Nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Może jest tutaj jakaś
inna Maggie?
-
Proszę o gromkie brawa! - krzyknął do mikrofonu Dj, a z głośników
poleciała jedna z moich ulubionych w ostatnim czasie piosenek.
Popatrzyłam
zdezorientowana na Liama, na twarzy którego widniał wściekły
grymas. Czyli to by oznaczało, iż to nie on zadedykował mi tą
piosenkę. To w takim razie kto był tym dowcipnisiem?
Nagle
tłum ludzi mnie otaczających zaczął się rozsuwać na boki.
Obserwowałam uważnie to co się wokół mnie działo. Chciałam się
odwrócić za siebie i popatrzeć błagalnie na Chloe, aby mi jakoś
pomogła, ale wtedy moją uwagę przykuł obiekt westchnień od
początku moich studiów. ON zbliżał się do mnie powoli, a ja
jakby przyciągana w jego stronę jakimś magnetycznym narzędziem,
ruszyłam bliżej niego.
Wokaliści
pieścili moje uszy, gdy ja tymczasem oszołomiona tym co się
aktualnie działo nie mogłam skoncentrować się co właśnie robię.
Gdy Louis był już na tyle blisko mnie, żebym mogła go dotknąć,
on zrobił coś na co czekałam sześć miesięcy. Objął mnie w
talii, przysunął bliżej siebie, złapał mnie za obie dłonie
kładąc je na swoim karku, po czym wrócił rękoma na moją talię.
Uśmiechnął się do mnie nieśmiało i posyłając oczko zaczął
się poruszać. W gigantycznych szpilkach, przez które miałam
problemy z chodzeniem dołączyłam do niego. Zdawało mi się, że
wszyscy na nas patrzą, ale byłam tak zahipnotyzowana nim, że
trudno było mi oderwać wzrok od jego przystojnej twarzy i spojrzeć
wokół siebie.
,,Nie
zmieniaj niczego, ponieważ lubię wszystko w tobie” zanucił
wprost do mojego ucha fragment piosenki, A ja prawie odleciałam w
jego ramionach, gdy pieścił mnie swoim delikatnym, a zarazem męskim
głosem. Zamknęłam na chwilę oczy, oparłam głowę o jego klatkę
piersiową i mocno się do niego przytulając dałam się ponieść
emocjom. Zawsze byłam zrównoważona i miałam swoje zasady, które
starałam się przestrzegać każdego dnia, ale dziś gdzieś one
uleciały i nie pozostało z nich nic. Teraz liczył się tylko ON,
jego wszechogarniający mnie zapach, jego wyćwiczone mięśnie pod
materiałem cienkiej koszulki i to jak trzymał mnie w swoich
objęciach. Wydawało mi się, że śnie i ten sen jest naprawdę tak
bardzo rzeczywisty, że aż nieprawdziwy. Bałam się, że jak się
obudzę to Louis zniknie, a ja zacznę żałować że to nie działo
się naprawdę.
-
Dziękuję ci za taniec. - szepnął wprost do mojego ucha, gdy
piosenka dobiegła końca. Unosząc głowę popatrzyłam na niego.
Uśmiechał się do mnie szeroko, a jego oczy zrobiły się takie
malutkie i było to naprawdę słodkie. Odszedł zostawiając mnie
oszołomioną na środku parkietu. Patrzyłam chwilę za nim jak się
oddalał, aż w końcu zniknął mi z pola widzenia.
Wróciłam
do naszego boksu, przepychając się pomiędzy spoconymi ciałami
osób tańczących na parkiecie. Niektórzy, a zwłaszcza kobiety,
posyłały mi wymowne spojrzenia, a jeszcze inne były na mnie
wściekłe za to, że to nie one były na moim miejscu.
Gdy
w końcu doszłam do naszego stolika siedzieli tam wszyscy, oprócz
Liama.
-
Gdzie Liam? - zapytałam Chloe, po czym wypiłam resztkę swojego
piwa z butelki, a zaraz po tym wzięłam kolejne.
-
Wyszedł. - oznajmiła patrząc na mnie niepewnie. Zmarszczyłam brwi
nie wiedząc i nie rozumiejąc dlaczego ot tak Li postanowił uciec.
-
Dlaczego? Stało się coś? - zapytałam, gdy w ciągu niecałej
minuty wypiłam pół butelki ziemnego i orzeźwiającego piwa.
-
Wkurzył się. - wyjaśniła wskazując na parkiet. Mogłam się
domyślić, że chodziło mu o Louisa i o nasz taniec.
-
Gdzie on jest? - zapytałam wstając z miejsca. Zawróciło mi się
lekko w głowie, ale podtrzymując się oparcia kanapy dałam radę
ustać prosto.
-
Na zewnątrz. - odpowiedziała Chloe. - Pójść z tobą? - zapytała
po chwili, gdy sięgałam po małą torebkę leżącą na sofie.
-
Nie trzeba, dam sobie radę. - odpowiedziałam posyłając jej lekki
uśmiech. W głębi duszy czułam, że czeka mnie niezła sprzeczka z
Liamem. Wiem jaki zaborczy i zazdrosny o mnie potrafi być. Wiem też,
że nie podobało mu się to co zaszło między mną, a Louisem. Ale
właściwie to nic nie zaszło. My tylko tańczyliśmy, co prawda
Louis trzymał mnie za blisko siebie, a dla mnie nadal to był
taniec.
Wyszłam
przed klub. Zimne powietrze owiało moje gołe nogi, ale nie
przejmowałam się tym. Ważne było dla mnie, bym znalazła Liama.
Gwizdy chłopaków stojących przed wejściem do klubu sprowadziły
mnie na ziemię. Żałowałam, że nie założyłam na siebie swetra,
bo teraz zamarzałam z zimna. W wysokich szpilkach przeszłam obok
długiej kolejki przed klubem, ale niestety Liama w niej nie było.
Co gorsza do mojej głowy wpadła nieprzyjemna myśl, iż Liam mógł
odjechać zostawiając nas bez środku transportu.
Ale
wtedy coś mi się przypomniało. Przecież chłopak może być na
parkingu obok swojego samochodu. Że ja też wcześniej o tym nie
pomyślałam. Szybko, tak aby sobie przypadkiem nóg nie połamać,
pobiegłam w stronę parkingu na tyłach klubu. I faktycznie, nie
myliłam się dostrzegając w ciemnościach samochód chłopaka i
jego samego opierającego się o maskę.
-
Liam. - wysapałam dobiegając do niego. Odwrócił się do mnie
twarzą, a w ustach trzymał zapalonego papierosa. - Ty palisz? Od
kiedy? - zapytałam biorąc głęboki oddech i odzyskując panowanie
nad swoim ciałem.
-
Nie powinno cię to interesować. - burknął pod nosem, po czym
zaciągnął się papierosem i wypuszczał dym powoli spomiędzy ust.
-
Dlaczego? Jestem przecież twoją przyjaciółką. Dlaczego tak do
mnie mówisz? Co zrobiłam nie tak? - zapytałam, choć wiedziałam
jaka będzie odpowiedź na moje idiotyczne pytanie.
Liam
tylko parsknął śmiechem i wyrzucił niedopałek papierosa obok
swojego buta, którym później go przydeptał.
-
Ty się jeszcze pytasz co zrobiłaś nie tak? - dopytywał, a ja w
nie za dobrym świetle lamp ulicznych, mogłam dostrzec jego
zniesmaczoną minę.
Nie
odpowiedziałam nic, czekałam na jego reakcję. Wiedziałam i
widziałam jaki był zły na mnie, ale powiedziałam sobie wychodząc
do niego, że nie dam się sprowokować, bo wiem jak zawsze nasze
kłótnie się kończą – ja płaczę, a on chodzi wściekły przez
tydzień.
-
Wiesz jak się poczułem, gdy tańczyłaś z tamtym kolesiem? -
zapytał w końcu po kilku minutach głuchej ciszy.
-
Jak?
-
Naprawdę nie fajnie. - odpowiedział przeczesując krótkie włosy.
-
A mogę wiedzieć dlaczego? - dopytywałam. Przybrałam obronną
postawę zakładając dłonie na ramionach i czekając na jego
wyjaśnienie.
-
Bo...bo...bo to nie powinno się znów dziać Mag. - odepchnął się
od maski samochodu i odszedł ode mnie o trzy kroki. Stał przez
chwilę odwrócony do mnie plecami, a gdy zaczęłam mówić
popatrzył w końcu na mnie.
-
Co nie powinno się dziać? - ja go naprawdę nie rozumiem, zwłaszcza
w tym momencie.
-
Pamiętasz co było z Adamem? - zapytał, a powietrze z moich płuc
całkowicie gdzieś uleciało. - Właśnie – wskazał na mnie –
widząc teraz twoją reakcję wiem że bardzo dobrze to pamiętasz.
Możesz mi przypomnieć jak to się skończyło? - zapytał
podchodząc bliżej mnie. Spuściłam głowę przypominając sobie
jak to mój były chłopak i ja poznaliśmy się właśnie w takim
klubie jak ten. Jak potrafił mnie omamiać, mówiąc jak to bardzo
mu na mnie zależy i jaka ja to jestem kochana i tak dalej. Jak
karmił mnie kłamstwami tłumacząc się, że ma dużo pracy i
dlatego nie może przyjechać do mnie. Jak to później, gdy już
byłam w najwyższym stadium uzależnienia od narkotyków, mnie
porzucił mówiąc że ja jedynie byłam zabawką i małym
eksperymentem i jak to z moim starszym bratem faszerowali mnie
narkotykami. Słyszałam odgłos jego potężnych butów uderzających
o asfalt, gdy zostawił mnie zziębniętą, zgwałconą przez swoich
koleżków i samą na zimnym podjeździe przed klubem. I gdyby
właśnie nie Liam nie stałabym tutaj w tym momencie i nie kłóciła
się z nim.
-
Wolałabym nie Li. Wiem że się o mnie martwisz, ale Louis to inny
typ. Chodzimy razem na studia, Chloe i Kate mogą ci to potwierdzić.
Louis jest naprawdę fajnym kolesiem i bardzo mi się podoba, a nasz
taniec to nie było nic czym miałbyś się martwić. - powiedziałam
podchodząc bliżej niego i obejmując go w pasie. Oparłam głowę o
jego klatkę piersiową wdychając intensywny zapach jego wody
kolońskiej.
-
Kochany mój nie masz się czym przejmować. Tym razem mam wszystko
pod kontrolą. - uniosłam głowę w górę i przyglądałam się mu
jak oddycha z ulgą. Przynajmniej miałam taką nadzieję, że to
ulga. Ściągnął z siebie marynarkę i zarzucił mi ją na ramiona.
-
Wiesz, że się o ciebie martwię i naprawdę nie chcę, abyś
zrobiła coś tak głupiego czego później byś żałowała Mag.
Kocham cię, pamiętaj o tym. - odpowiedział głaszcząc moje włosy.
Znowu to ważne słowo.
-
Wiem i ja też cię kocham Li. Po prostu daj mi się czasem zabawić
ze znajomymi i wrzuć trochę na luz stary pryku. - zaśmiałam się
z określenia jakim go obdarowałam. Li parsknął śmiechem
odsuwając mnie od siebie na długość ramion.
-
Stary pryku? A co to za język? - zapytał z uśmiechem na ustach. I
po wkurzonym Liamie nie było ani śladu.
Wróciliśmy
do środka klubu. Matt z Chloe nie szczędzili sobie czułości
siedząc w boksie. Zauważyłam, że Sebastian z Kate szaleją na
parkiecie, po Louisie nie było ani śladu. Ciekawe gdzie się
zaszył.
-
Miejcie trochę godności! - próbowałam przekrzyknąć głośną
muzykę.
Chloe
oderwała się od chłopaka, a ja usiadłam obok niej. Liam podał mi
piwo, ale ja odmówiłam. Nie chciałam, aby się jeszcze bardziej na
mnie wkurzył, więc chwyciłam szklankę którą chłopak trzymał w
dłoni i posyłając mu ogromny uśmiech napiłam się.
-
Już dobrze między wami? - zapytała Chloe, siedząca w ramionach
Matta, który obserwował tłum szalejących ludzi na parkiecie
tupiąc nogą w rytm muzyki.
Popatrzyłam
na Liama, który przypatrywał się Chloe. Kiwnął tylko głową, a
ja posłałam mu pełen radości uśmiech. To Liam, którego
uwielbiam. Małomówny, a zarazem pewny siebie i swojego zdania.
Kate,
która wraz z Sebastianem przetańczyli kilka, jak nie kilkanaście
piosenek, po czym dołączyli do nas w boksie. Nasza czwórka
rozmawiała ze sobą przez ten czas. Nie chcieliśmy iść tańczyć,
po prostu dobrze spędziliśmy czas na pogawędce. Nie został
poruszony mój namiętny taniec z Louisem, ani to jak zachował się
Liam.
-
Jedziecie już? - zapytała Kate oddychając głęboko i zabierając
ze środka stolika butelkę z wodą, pośpiesznie wypiła połowę.
Popatrzyłam
na zegarek zamieszczony na nadgarstku Liama. Dochodziła dwunasta w
nocy i faktycznie poczułam się zmęczona i senna.
-
Jedźmy już, co? - Chloe popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
-
Dziewczyny mają rację, zbierajmy się już. - postanowił Matt
wstając od stołu i pomagając podnieść się na wpół śpiącej
Chloe.
Cała
nasza szóstka zebrała się w ekspresowym tempie i już pięć minut
później Liam wyjeżdżał z parkingu. Oparłam głowę o zimną
szybę i na moment tylko przymknęłam oczy.
Po
chwili obudziłam się zdezorientowana podskakując lekko. Otworzyłam
szeroko oczy ze zdziwienia widząc szyję Liama, przed swoimi oczami
i jego intensywny zapach pomieszany z potem i wodą kolońską.
-
Co ty robisz? - wychrypiałam, gdy otworzył drzwi od mojego pokoju i
wszedł do środka. Położył mnie na łóżku i po chwili w pokoju
zapalił małą lampkę nocną stojącą na stoliku obok łóżka.
Obserwowałam jak swobodnie porusza się po moim pokoju, jak
przeszukuje zawartość szafy, aby znaleźć dla mnie spodnie i
koszulkę do spania. Po czym wraca do mnie i pomaga mi się przebrać.
-
Dziękuję. - szepnęłam ziewając i opadając na miękkie poduszki,
gdy tylko Liam rzucił moją sukienkę na krzesło przy biurku.
Położył
się obok mnie i przytulając do siebie powiedział.
-
Nie ma za co, a teraz śpij.
Przytulona
do jego piersi zamknęłam oczy. Robiłam się coraz bardziej senna,
gdy nagle usłyszałam cichy głos Liama.
-
Kocham cię Mag, zawsze będę cię kochał.
______________________________________________________________________
Piosenka,
o której była mowa wyżej to: Union
J - You got it all
To
jeden z moich ulubionych rozdziałów, a będzie ich jeszcze kilka :)
Louis nieco namieszał w przyjaźni Liama i Maggie, ale
sytuacja opanowana :)
Tak
sobie ostatnio myślałam, że połączenie imion naszych głównych
bohaterów to będzie albo Lag, albo Miam. Nie wiem, które jest
bardziej dziwne :) A może Wy macie jakieś pomysły jakby to
połączyć? Piszcie w komentarzach :)
Jeśli
macie jakieś pytania, to zapraszam na mojego aska: KLIK
Następny
będzie albo w poniedziałek, albo we wtorek.
Miłego
weekendu :)
Buziaki
i dzięki, że jesteście :)
O rozdział naprawde słodki ! :)
OdpowiedzUsuńciekawe co bedzie dalej na studiach :)
Super :) :)
OdpowiedzUsuńRozdział przeuroczy naprawde ! Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny ! Nie moge sie doczekać ! Świetnie zapowiadające sie opowiadanie !
OdpowiedzUsuń