-
Nic nie mówiłaś, że masz chłopaka. - zajęczał tata, gdy
mknęliśmy ulicami Londynu do domu. Sama o nim nic nie wiedziałam
powiedziałam sobie w myślach. To, jak Louis się przedstawił
mojemu tacie świadczyło tylko o jednym – on jest nienormalny! Sam
zadecydował, że będzie moim chłopakiem, ja rzecz jasna nie miałam
z tym nic wspólnego.
-
To trochę skomplikowane. - odpowiedziałam opierając głowę o
zagłówek fotela w samochodzie i zamykając oczy.
-
Skomplikowane? W jakim sensie? - dopytywał.
-
Tato daj już spokój – poprosiłam – Louis jest dość
specyficzny i po prostu mógł sobie zażartować z tego. Tak
naprawdę, my jesteśmy tylko dobrymi kumplami ze studiów i tyle. -
wzruszyłam ramionami. Zastanawiałam się jak mam się teraz do
niego odnosić. Jak do chłopaka, czy może jak do kumpla z uczelni.
Sama nie wiedziałam i to mnie najbardziej przerażało. Dlaczego on
musi być taki? Dlaczego musiał tak powiedzieć mojemu tacie? Gdybym
tylko mogła z nim pogadać na osobności. Nawrzeszczałabym na niego
i kazała mu cofnąć te słowa, choć w głębi duszy pacnęłabym
się w głowę za to jakie mam głupie pomysły i za to że to
przecież nic złego, że tak powiedział. Tylko mam teraz problem z
tatą, który ciągle dopytuje o niego i nie chce odpuścić tematu.
-
Ale to wyglądało jakby on mówił na serio Mag. Wiesz, że mi
możesz powiedzieć wszystko skarbie. - tata położył swoją dużą
dłoń na moim kolanie i ścisnął je lekko w geście zachęcającym,
bym mówiła.
Popatrzyłam
tylko na niego, ale nie mogłam. Wiem, że ma dużo swoich problemów
i do tego doszły teraz kłopoty z Zaynem i jeszcze moje zamieszanie.
-
Nic się nie dzieje tatku, po prostu takie tam sprawy studenckie. -
zaśmiałam się nerwowo machając w powietrzu dłonią, ale tata to
wychwycił i zapytał.
-
Czy aby na pewno wszystko w porządku? Chodzisz smutna od kilku dni,
nic nie jest, śpisz całymi dniami. Coś się z tobą dzieje. Znów
depresja? - widziałam w jego oczach ból, gdy wspominał o depresji.
Pamiętałam dokładnie wszystko to jak się czułam, gdy popadałam
w jeszcze głębszy dołek spowodowany utratą osoby, która była
dla mnie najważniejsza w tamtym okresie. Ale tym razem nie czułam
tego co kiedyś, teraz było inaczej.
-
Nie! Żadna depresja - skrzywiłam się - Mam trudny okres teraz na
studiach, zaczną mi się egzaminy za niedługo. Tym się stresuję,
ale nie ma coś się zadręczać tato. Za niedługo wakacje, znajdę
sobie jakąś pracę, wyjdę z domu o ile mama się zgodzi i wszystko
wróci do normy. - zaśmiałam się nerwowo, chcąc uspokoić tatę,
ale on jest bardziej spostrzegawczy niż moja mama i od razu
wychwycił, że kłamię.
-
Nie chce mi się w to wierzyć Maggie. To musi mieć jakieś głębsze
podłoże. Umówię cię na spotkanie z doktorem Hadsonem. On ci
pomoże. - zadecydował tata, a ja jęknęłam i przewróciłam
oczami.
-
Tato, naprawdę nie trzeba, dam sobie rade. Nie raz wychodziłam sama
z dołka. - zaprotestowałam, gdy ojciec parkował na krawężniku
przy naszym domu.
-
Bez dyskusji Mag. Mamie nic nie mówmy, dość ma problemów z
Zaynem. Niech to będzie nasza mała tajemnica. - tata ucałował
mnie w czoło i już wyciągał dzwoniący telefon z marynarki
garnituru. Wiedziałam, że nie da za wygraną. A mnie może dobrze
zrobi rozmowa z ukochanym psychologiem.
***
-
Nie mogę uwierzyć, że tak powiedziałeś przy moim tacie. Co tobą
kierowało Louis? - zapytałam go przez telefon. Cały dzień
wzbraniałam się, by do niego zadzwonić ale kiedy jego imię
wyświetliło się na ekranie mojego telefonu nie mogłam się
powstrzymać i musiałam odebrać. Dzięki Bogu, że mojej mamie nie
przyszło na myśl aby odbierać mi telefon.
-
No a nie jestem twoim chłopakiem? - zapytał rozbawiony.
-
Nie wiem, nie zapytałeś czy chcesz nim być. - odpowiedziałam
kładąc się na plecach na łóżku i patrząc w sufit.
-
A chciałabyś? - jego głos był taki cichy, taki w ogóle
niepodobny do zwyczajowego głosu Louisa.
-
No nie wiem, to zależy co bym z tego miała.
-
Mnie.
Aż
wstałam gwałtownie z łóżka.
-
Całego? - dopytywałam z ciekawością.
-
Calutkiego. Od palców stóp do czubka głowy. - odpowiedział
poważnie. - To jak, chcesz być ze mną?
Zaschło
mi w gardle i nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
-
To nie jest romantyczne jak pytasz mnie o to przez telefon. -
zauważyłam wstając i podchodząc do okna. Ciepłe powietrze owiało
moją twarz i gołe ramiona.
-
To zejdź do mnie. - powiedział, a mi serce stanęło.
-
Stoisz pod moim domem? - zapytałam przestępując z jednej nogi na
drugą.
-
Siedzę w aucie po drugiej stronie ulicy. Wyjdź do mnie. - poprosił,
a moje serce zakołysało radośnie w piersi. Starałam się z całych
sił nie krzyknąć do słuchawki z radości.
-
Mam szlaban na wychodzenie nawet przed dom. - zajęczałam
przypominając sobie, że mam zakaz wychodzenia.
-
Wymyśl coś, ja czekam. - powiedział i się rozłączył.
Musiałam
coś wymyślić, aby choć na chwile się z nim spotkać. Musiałam
go zobaczyć i musiałam usłyszeć od niego, te dużo znaczące dla
mnie słowa. Zeszłam na dół niepewnym krokiem. Chciałam znaleźć
mamę i zapytać czy mogę wyjść pobiegać. Wiedziała, że
bieganie zawsze na mnie dobrze wpływało, ale jako że teraz mam
pewien zakaz to może się na to nie zgodzić.
Wsunęłam
głowę do gabinetu, gdzie mama zazwyczaj spędzała wieczory
pracując nad sprawami swoich klientów. Podeszłam cicho do jej
biurka i stanęłam obok.
-
Mamo, mogę o coś zapytać? - zaczęłam niepewnie.
-
Robię coś Maggie, możesz przyjść później? - zapytała pisząc
coś na komputerze.
-
Chciałam tylko zapytać czy mogę wyjść pobiegać. Taka ładna
pogoda, że szko...
-
Idź i nie zawracaj mi głowy.
Aż
podskoczyłam z radości słysząc słowa mamy. Szybko wysłałam
wiadomość Louisowi, że za moment będę gotowa. I pobiegłam do
swojego pokoju. Przebrałam się w dopasowane legginsy, cienką
bluzkę na ramiączkach i bluzę z kapturem. Założyłam jeszcze
adidasy i pokonując schody wyszłam na zewnątrz. Mama teraz
rozmawiała z kimś przez telefon, więc nawet nie zauważyła kiedy
wyszłam. Dziwiło mnie tylko to, że nie kazała mi wracać do
pokoju i siedzieć w nim, tylko od tak pozwoliła mi wyjść. Może
zapomniała o szlabanie?
Louis
siedział w aucie zaparkowanym po drugiej stronie ulicy. Gdy mnie
zauważył od razu wyskoczył z pojazdu i pobiegł w moją stronę.
Wpadłam w jego ramiona zanosząc się śmiechem. Tak miło było go
znów zobaczyć, choćby na moment.
-
Ciesze się, że cię widzę. - powiedział otwierając mi drzwi od
auta.
-
Ciebie również – odpowiedziałam wsiadając do środka. Gdy do
mnie dołączył, zapytałam – Co ty tutaj robisz?
-
Cóż pomijając to, że siedzę w aucie od godziny i gadam z tobą
przez telefon to czekam też na ciebie. - odpowiedział przysuwając
swoją twarz do mojej i cmokając mnie w policzek, potem w nos, a na
końcu w usta. Zachichotałam jak dziecko na ten jego czuły gest.
-
Jesteś nienormalny. - skomentowałam jego zachowanie i posłałam mu
szczery uśmiech.
-
Ja? - zapytał wskazując na siebie. - Czuję się urażony. - dodał
przykładając sobie dłonie do serca.
-
Mięczak. - walnęłam go w ramię śmiejąc się wystawiając mu
język.
-
Ale tak na serio Maggie – zaczął poważnym tonem – Chcesz być
ze mną? - niepewnie popatrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi
oczyma, a ja cała się rozpłynęłam w środku na sam jego widok,
jego głos oraz spojrzenie.
-
Tak – zgodziłam się i niewiele myśląc wskoczyłam chłopakowi
na kolana. Objął mnie ramionami w pasie i przytulił do siebie
odsuwając jednocześnie fotel w tył, byśmy mogli się zmieścić
oboje.
-
Dziewczyno, co ty masz na sobie? - zajęczał głośno kładąc swoje
dłonie na moich udach.
-
Spodnie do biegania. No wiesz musiałam jakoś mamę ubłagać, aby
mnie puściła bo mam szlaban przecież. - wywróciłam oczami
przypominając sobie tę chorą reakcję.
-
Kurde, to seksowne. - powiedział odsuwając się ode mnie i patrząc
na moje nogi. - Przecież jakbyś faktycznie poszła dziś biegać to
każdy chłopak patrzyłby na twój tyłek. - zauważył patrząc mi
prosto w oczy.
-
Oj tam. - poruszałam zabawnie głową uśmiechając się.
-
Jestem zazdrosny. - oznajmił poważnym tonem, a ja zaczęłam się
śmiać. Już teraz wiem, że moje życie w końcu się zmienia na
dobre i w końcu będę mogła powiedzieć: jestem szczęśliwa.
***
Nazajutrz
wstałam rano w genialnym humorze wiedząc, że ten dzień może być
naprawdę wspaniały. Po pierwsze spotkam się z Louisem, po drugie
jest taka wspaniała pogoda, że aż chce się żyć, a po trzecie
dogadałam się wczoraj z rodzicami i zgodzili się aby Louis po mnie
przyjeżdżał i mnie odwoził na uczelnię. Jednak ma się to
podejście do staruszków i potrafi się ich okręcić wokół
paluszka. Prychnęłam na tę myśl i zabierając wczoraj
przygotowane ubrania poszłam do łazienki. Przebrałam się w ciemne
dopasowane dżinsy, białą bokserkę i szary kardigan. Rozpuściłam
włosy, które pięknymi falami spływały mi na piersi i plecy.
Umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż i uśmiechając się do
swojego odbicia w lustrze wyszłam z łazienki.
Na
korytarzu spotkałam Zayna, który trzymając się za krocze stał
oparty o ścianę.
-
Dzień dobry braciszku – przywitałam się z nim i przeszłam obok
niego do swojego pokoju.
-
Dłużej się nie dało? - zapytał ze słyszalnym bólem w głosie.
-
Cóż, może i by się dało, ale wiesz śpieszę się. -
odpowiedziałam wchodząc do pokoju.
-
Coś ty dziś taka szczęśliwa? - dopytywał idąc za mną.
-
Piękna pogoda, cieplutko i w końcu chce się żyć. -
odpowiedziałam wzruszając ramionami i uśmiechając się do brata.
-
Maggie, czy ty się zakochałaś? - zapytał, a portfel trzymany
przez mnie w ręce spadł na łóżko. Czy byłam zakochana? Nie
wiem, ale na pewno szczęśliwa.
-
Ja? Zwariowałeś? - zaśmiałam się nerwowo.
-
Znam cię na tyle dobrze, żeby to zauważyć. - odpowiedział
podążając za mną do szafy, z której wyciągnęłam książkę i
włożyłam ją do torebki.
-
A nawet jeśli, to coś złego? - zapytałam odwracając się do
niego i stając z nim twarzą w twarz.
-
No nie, a mogę wiedzieć kim jest ten szczęściarz? - zapytał, gdy
wyszliśmy na korytarz.
Popatrzyłam
na niego niepewnie nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć. Ale jak to
zwykle ze mną bywa, zdecydowałam się na prawdę i szczerość.
-
Louis. Louis Tomlinson. - odpowiedziałam, a twarz Zayna zmieniła
się z miłej na zaskoczoną, a na końcu złą.
-
Louis? Dlaczego on?
-
A dlaczego nie Zayn? Dlaczego tak reagujesz? On sprawia że mam
ochotę żyć, że mam uśmiech na ustach. Nie możesz cieszyć się
ze mną? - zapytałam przewieszając torbę przez ramię.
-
Nie, nie mogę bo przecież on jest... on jest...
-
Kim jest? - dopytywałam wkurzona na niego. On zawsze ma problem z
tym, że to ja jestem szczęśliwa, że to mnie się życie układa a
nie jemu.
-
Nie ważne. - machnął tylko ręką w moim kierunku i zniknął za
drzwiami łazienki. Wzruszyłam tylko ramionami i biegiem zeszłam na
dół. Porwałam jabłko z blatu w kuchni i już wychodziłam na
zewnątrz. Ciepły wiatr rozwiał moje włosy, a ja obiecałam sobie
że dziwne i tajemnicze zachowanie mojego brata dzisiejszego ranka
nie popsuje mi dnia.
Samochód
Louisa stał dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj. Chłopak, gdy
tylko mnie zauważył wyskoczył z pojazdu i podbiegł do mnie.
Rzuciłam się mu w ramiona oplatając jego biodra nogami. Złożyłam
lekki pocałunek na jego ustach, a on zaśmiał się głośno.
-
Dzień dobry. - przywitał się ze mną otwierając mi drzwi od
samochodu i wsadzając mnie do środka.
-
Dzień dobry.- odpowiedziałam, gdy dołączył do mnie, a ja
zapięłam pas bezpieczeństwa.
-
Fajnie, że twoi rodzice zgodzili się bym to ja cię odwoził na
uczelnię. Przynajmniej mamy więcej czasu dla siebie. - uśmiechnął
się odbijając samochód od krawężnika i ruszając w stronę
uczelni.
-
Nie łatwo mi było ich przekonać, ale jakimś cudem się udało. -
odpowiedziałam wgryzając się w smaczne i słodkie jabłko.
-
Cóż.. - Louis popatrzył na mnie kątem oka – Chciałbym cię
dziś wieczorem, gdzieś zabrać – dodał, a ja odwróciłam głowę
w jego stronę. Przełknęłam resztkę jabłka i zapytałam.
-
Gdzie?
-
Niedaleko. Do miasteczka Mitcham. - wyjaśnił, a kawałek jabłka
stanął mi w gardle.
-
Dlaczego? - dopytywałam. Wizja spędzenia z Louisem wieczoru, tylko
my dwoje, wydawała mi się genialnym pomysłem, ale było jedno ale
- moi rodzice.
-
Ponieważ chciałbym obejrzeć z tobą film.
-
W Mitcham? Na to samo by wyszło jakbyśmy zostali tutaj, w Londynie.
- zmarszczyłam brwi nie wiedząc dlaczego Louis chce mnie zabrać do
innego miasta.
-
Wiem Maggie, ale jednak chciałbym pobyć z tobą i tylko z tobą sam
na sam.- wyjaśnił posyłając mi uśmiech.
-
Ja również Louis, ale wiesz jaką mam sytuację w domu. Nie wiem
czy rodzice się na to zgodzą. - powiedziałam zrezygnowanym głosem,
bo i tak wiedziałam że nic z tego, a moja mama na pewno się na to
nie zgodzi.
-
Zostaw to mnie, ja to załatwię. - odpowiedział posyłając mi
oczko i wciskając pedał gazu do podłogi swojego samochodu.
Gdy
Louis parkował za budynkiem uczelni na parkingu, przeznaczonym tylko
dla studentów, miałam wrażenie, że ludzie przechodzący niedaleko
patrzyli na mnie wrogo. Nie wiedziałam tylko dlaczego. Może to było
spowodowane moim towarzyszem, albo tym że nie znali mnie? Nie miałam
pojęcia, wiedziałam tylko jedno: aby się nimi nie przejmować i
iść dalej z życiem.
Louis
zaskoczył mnie po raz kolejny łapiąc mnie za dłoń, gdy wyszliśmy
z samochodu. Uśmiechnęłam się do niego najładniej jak
potrafiłam, a on to odwzajemnił. Gdy znaleźliśmy się pod
drzwiami sali wykładowej koledzy i koleżanki z naszego roku
patrzyli na nas bardzo dziwnie. Nie zwracałam na to uwagi, bo nie
widziałam w tym najmniejszego sensu, ale jednak coś było tutaj nie
tak.
-
Nie przejmuj się tym. - szepnął mi Louis do ucha widząc jak to
przeżywam.
-
Łatwo powiedzieć. - odszepnęłam.
-
Cześć chłopaki. - brunet przywitał się ze swoimi kolegami. Nawet
na sekundę nie puścił mojej dłoni, za co dziękowałam mu w
myślach.
-
Przedstawiam wam moją dziewczynę. - powiedział wskazując na mnie
i przysuwając mnie do swojego boku, a ja się w niego bardziej
wtuliłam.
-
Cześć – przywitałam się z nimi uśmiechając się lekko. Znałam
ich z widzenia, nawet wiedziałam jak mieli na imię, ale jakoś
nigdy nie zdarzyło się bym miała okazję z nimi pogadać. Ich
reakcja mnie bardzo zdziwiła, przytulili mnie witając w swoim
gronie.
-
Koniecznie musimy gdzieś wyjść w sobotę. Maggie pozna nasze
dziewczyny i będzie suuuuper. - powiedział Niall gestykulując żywo
dłońmi. Louis popatrzył na mnie, a ja na niego wzruszając
ramionami.
-
Tak, to dobry pomysł. - przytaknął mu Harry. - To co gołąbeczki
zgadzacie się na to? - zapytał.
-
Zobaczymy jeszcze Harry. - odpowiedział mu Louis, a drzwi od sali za
naszymi plecami się otworzyły i jak to w zwyczaju było, studenci
zaczęli przepychać się do środka.
-
Maggie! - czyjś krzyk za moimi plecami spowodował, że aż
podskoczyłam. Odwróciłam się za siebie i dostrzegłam idącą w
moją stronę Chloe. Już miałam wchodzić do sali, gdy ta
pociągnęła mnie za sobą, a Louis którego trzymałam za dłoń
prawie że się przewrócił.
-
Co jest? - zajęczał tylko odwracając się do mnie twarzą i
skanując całą mnie. Dopiero po chwili dostrzegł zniecierpliwioną
Chloe i połączył fakty ze sobą.
-
Możemy pogadać? - poprosiła Chloe ignorując wredne spojrzenie
Louisa. Popatrzyłam tylko na niego na moment i kazałam mu
bezgłośnie wejść do środka. Opierał się na początku, ale spełnił
moją prośbę mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
-
Stało się coś? - zapytałam, gdy odeszłyśmy na bok, aby w spokoju
pogadać.
-
Kate złamała nogę. - Chloe nie owijając w bawełnę przeszła od
razu do sedna sprawy.
-
Ale wszystko nią w porządku? - zapytałam martwiąc się losem
przyjaciółki.
-
Teraz już tak. Jest w szpitalu, dziś wieczorem maja ją wypisać.
Idę do niej po zajęciach, idziesz ze mną? - zapytała zakładając zbłąkane pasemko włosów za ucho.
-
Nie dam rady, jadę z Louisem gdzieś poza miasto. - odpowiedziałam
uśmiechając się jak głupek i ciesząc jednocześnie.
-
Z Louisem? Jesteście razem? - dopytywała. Kiwnęłam tylko głową,
a Chloe aż zapiszczała z radości.
-
Tak się cieszę Mag, w końcu ci się udało. - przytuliła mnie
śmiejąc się głośno z mojego szczęścia. - Od kiedy?
-
Od wczorajszego wieczoru. Zaskoczył mnie tym, bo nigdy w życiu bym
się nie spodziewała że to się stanie Chloe. Nawet nie wiesz jaka
jestem szczęśliwa, w końcu mi się życie układa i w końcu jest
tak jak być powinno.
-
I bardzo dobrze. Czyli nie idziesz ze mną do Kate? - zapytała.
-
Mogę pójść na moment, ale potem będę musiała szybko się
zbierać. - oznajmiłam patrząc na zegarek w telefonie.
-
Louis może pójść z nami, jak będzie chciał.
-
Zapytam. - zadeklarowałam wstając z krzesła i widząc jak profesor zbliża się do
sali.
-
Dobra to jesteśmy umówione. - oznajmiła Chloe i razem ruszyłyśmy
do sali. Wpełzłyśmy przed profesorem, a ja od razu kierowałam się
w stronę zwyczajowego miejsca Louisa, ale Chloe pociągnęła mnie w
miejsce gdzie zazwyczaj we trójkę siedziałyśmy. Posłałam jej
zdziwione spojrzenie, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Uparcie
mnie ciągnęła w górę sali. Byłam
trochę zła na nią, za to że tak postąpiła, bo chciałam dziś
usiąść obok Louisa, ale już nie miałam odwrotu, bo profesor
wszedł do sali i zaczął się wykład. Posłałam tylko Louisowi przepraszające spojrzenie, a jego wzrok wyrażał wszystko: był
wściekły. Uśmiechnął się tylko, po czym skupił się na
słowach profesora. Myślałam i miałam taką nadzieję, że jednak
wstanie i przyjdzie do mnie, ale tak się niestety nie stało, za to
musiałam skupić się na wykładzie i nie myśleć o wkurzonym
brunecie siedzącym po drugiej stronie sali.
***
Miałam
jeszcze dziś dwa ćwiczenia, które miałam spędzić w towarzystwie
Chloe. Z jednej strony to świetnie, bo w końcu się odprężę i
pomyślę o czym innym niż wyścigi, narkotyki, czy zazdrosny
chłopak. Ale ja przecież zapomniałam, że Chloe jest jedną z
najbardziej wścibskich osób jakie znam i tak łatwo mi nie popuści, a ja będę zmuszona do tego, aby wyjawić jej wszystkie szczegóły z mojego życia
osobistego. Aż bałam się obok niej usiąść, bo wiedziałam że
zaraz zacznie się wielkie przesłuchanie Chloe Acton. Gdy tylko weszła
do sali już czułam jak moje serce zbliża mi się do gardła i
czuję suchość w gardle. Nie żeby to było coś przyjemnego, ale sam
widok Chloe, takiej zdeterminowanej mnie przerażał.
Gdy
usiadła obok mnie w ławce tylko czekałam, aż zada pierwsze pytanie.
-
Mag, więc co ty i L... - ale mój wibrujący na stoliku
telefon przerwał jej wypowiedź. Spojrzałam na ekran i uśmiechnęłam
się pod nosem.
-
Cześć. - powiedziałam do słuchawki. Chloe spiorunowała mnie
wzrokiem wskazując na telefon.
- Louis - powiedziałam bezgłośnie, a ta kiwnęła głową rozumiejąc.
-
Możemy się teraz zobaczyć? - poprosił poważnym głosem, aż się
przestraszyłam.
-
Ale teraz? - zapytałam, czym przykułam uwagę Chloe.
-
Teraz, czekam przed salą. - oznajmił i się rozłączył. To była
naprawdę dziwna i krótka wymiana zdania.
-
Zaraz wracam. - oznajmiłam i wstałam z miejsca. Chloe nic nie
powiedziała siedziała tylko z otwartą buzią patrząc na mnie, gdy
przepychałam się obok niej i wyszłam z sali. Louis tak jak mówił, stał obok otwartych drzwi sali. Patrzył w ekran swojego
telefonu dopóki nie stanęłam przed nim.
- Stało się coś? - zapytałam, a ten jak na zawołanie
zablokował swój telefon i włożył go do kieszeni spodni.
-
Niestety nie będę mógł cię odwieźć do domu, bo wypadło mi coś
ważnego. - wyjaśnił przeczesując swoje włosy nerwowym gestem.
-
Coś ważnego? - zapytałam nie rozumiejąc dlaczego akurat dzisiaj i
teraz – Ważniejszego ode mnie? - zapytałam ponownie, gdy nie dostałam żadnej odpowiedzi od niego.
-
Tak, coś ważniejszego od ciebie. - odpowiedział zdenerwowany i przeszedł obok
mnie, po czym zniknął z moich oczu schodząc schodami w
dół. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego się stało. Jesteśmy
ze sobą niecały dzień, a on już się na mnie wkurza o coś, o czym
ja nie mam nawet pojęcia. Ze spuszczona głową i smutkiem w oczach
wróciłam do sali, zajęłam miejsce obok Chloe i opierając głowę
na jej ramieniu wyszeptałam tylko.
-
Zostawił mnie.
__________________________________________________________
To się porobiło! Ciekawe co ten Louis kombinuje. Jak myślicie co to może być? Macie jakieś pomysły? Podzielcie się w komentarzu.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, nawet nie wiecie jak to miło jest wejść na bloga i przeczytać je wszystkie.
Cieszyłabym się, jakby więcej z Was zostawiło po sobie ślad pod tym rozdziałem. Bo to od razu napędza mnie do pracy i z jeszcze większą chęcią siadam do komputera.
Dziękuję za wszystko i miłego dnia Wam życzę.
Buziak!
Louis mnie irytuje. Jak można coś takiego powiedzieć dziewczynie? Myśle że za tym kryje sie jego drugie "narkotykowe" życie, ale zobaczymy :) jestem też bardzo ciekawa, co z Liamem. A Meg niech przejrzy na oczy, bo chyba jest ślepa i widzi tylko Louisa. Ogólnie kocham twoje opowiadanie i z niecierpliwością czekam na kolejne ♥
OdpowiedzUsuńGENIALNY :)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego :)
Mnie też Lou irytuje i Mag też bo jest naiwna i dalej nie wyjaśniła sprawy z LIAMEM ! Lou pewnie nie moze bo "narkotykowe" życie zaplanowało mu już popołudnie. Czekam na kolejny ♥ :):)
OdpowiedzUsuńJa chcę żeby Maggie pogodziła się z Liamem.
OdpowiedzUsuńLouis mnie denerwuje nie ważne co zrobi i powie.
Team Liam :D
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com
zostałaś nominowana do LBA więcej informacji u mnie ->http://famous-boy-hs.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-awards.html
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz, aby twój blog został zrecenzowany to zgłoś się do nas! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Recenzowisko
http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/