Ciągle
myślę o tym co widziałam w tamten wieczór, gdy staliśmy z
Louisem przed moim domem. Byłam wściekła widząc mojego
najlepszego przyjaciela w towarzystwie jakiejś obcej i w ogóle
nieznanej mi dziewczyny. Zastanawiałam się skąd on ją wytrzasnął
i próbowałam nawet przypomnieć sobie, czy może skądś ją znam,
ale za żadne skarby nie mogłam.
Frustrowała
mnie ta cała sprawa i nie tylko ta. Louis przez ostatnie dwa dni
zachowywał się wobec mnie tak dziwnie chłodno, jakby chciał dać
mi znak że już się mną nie interesuje. Jakby chciał się ode
mnie odciąć, ale ja wiedziałam swoje. Brzydził się mną, przez
to co przeszłam kilka lat temu. Widziałam jaki byś zniesmaczony,
gdy mu o tym powiedziałam. Zapewnił mnie, że nie przeszkadza mu
to, ale ja wiem że jednak w jakimś nawet najmniejszym stopniu czuje
do mnie odrazę, a ja nie wiem jak mam go podejść, aby powiedział
mi co czuje.
Spojrzałam
na zegarek stojący na stoliku nocnym, dochodziła godzina piąta, a
ja nie mogłam już spać. Byłam zmęczona tym, że od trzech dni
moje problemy się nasilają. Jeszcze te sny, z każdą nocą są
coraz gorsze. Nie wiem co powinnam z tym zrobić. Wiem, że jakbym
powiedziała o tym mamie to od razu dzwoniła do lekarza i umawiała
mnie na wizytę. Ale ja nie potrzebowałam tego typu rozmowy, ja
potrzebowałam czułości od najbliższych mi osób. Tyle, że nikt
nie potrafił mi jej okazać. Louis odciął się ode mnie, trzymał
mnie na dystans, którego ja nie potrafię zmniejszyć. Za każdym
razem jak się do niego zbliżam, to on się ode mnie oddala. Chloe i
Kate też są jakieś dziwne wobec mnie, szeptały ciągle i ciągle
za moimi plecami coś dziwnego i niezrozumiałego. Liam też mnie
olał, stwierdził że nie może się ze mną przyjaźnić dopóki
jestem z Louisem. Jestem zła, wstrząśnięta i nie mogąca
zrozumieć dlaczego wszyscy ludzie którzy do tej pory byli dla mnie
życzliwi i mili, teraz mają mnie gdzieś i się do mnie nie
odzywają.
Aby
przestać się zamartwiać i myśleć o własnych problemach z
przyjaciółmi, postanowiłam pobiegać. Była wczesna pora, a ja i
tak nie mogłam spać, więc pomyślałam dlaczego nie? Szybko się
ubrałam, uczesałam, wzięłam telefon oraz słuchawki i już
wybiegałam z domu. Muzyka bębniąca w słuchawkach sprawiała, że
miałam wrażenie iż mogę dać sobie radę ze wszystkimi problemami
tego świata. Byłam pewna, że podejmę tą walkę jaką rzuca mi
pod nogi życie.
Biegłam
przed siebie z lekkim uśmiechem na ustach, byłam skoncentrowana na
oddychaniu i przebieraniu nogami. Wbiegłam do parku, w którym
praktycznie nikogo nie było, tylko jedna blondynka biegła wolnym
truchtem przede mną. Jej kucyk kołysał się w prawo i w lewo, a ja
im bardziej się temu przyglądałam to bałam się, że zaraz mogę
dostać oczopląsu. Postanowiłam więc ją wyprzedzić, bo zaczęło
mnie to irytować. Przyśpieszyłam swój bieg i szybko do niej
podbiegłam. Chciałam ją minąć z lewej strony, gdzie znajdował
się staw ogrodzony jedynie wąską dróżką z białych małych
kamyczków. Ale wtedy dziewczyna zrobiła unik w lewo i popchnęła
mnie, więc ostatecznie wylądowałam na kolanach, a później
przeturlałam się i wpadłam do stawu. Nie dość, że byłam cala
mokra i zła, to jeszcze mój telefon został zalany.
-
Cholera! - krzyknęłam wstając szybko na nogi i wyciągnęłam
telefon z kieszonki legginsów. Byłam wściekła, bo zamiast mojej
tapety na ekranie pojawiła się czarna plama i telefon umarł.
Super,
nie dość że moi przyjaciele się ode mnie odwrócili, to będę
musiała jeszcze kupić nowy telefon.
-
Wszystko w porządku? - zapytała blondynka podchodzą bliżej mnie.
Wizja, która ukazała mi się w głowie w tamtym momencie wyglądała
następująco: wzięłam blond czuprynę tej dziewczyny w swoje
dłonie i walnęłam ją o kamyki, a następnie gdy już upadła
kopnęłam jej ciało w stronę stawu, dzięki czemu ostatecznie się
udusiła. To było niezłe, ale myślę że poszłabym za to do
więzienia, a taka akurat wizja mi się nie uśmiechała. Nie dziś.
-
A wygląda jakby było? - warknęłam do niej i zignorowałam jej
dłoń, wyciągniętą w moją stronę.
-
Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Nie wiedziałam że ktoś
za mną biegnie, myślałam że jestem sama. - zaczęła wyjaśniać,
a ja miałam już jej dosyć. Marzyłam, żeby po prostu stąd zwiała
i dała mi spokój.
-
Powiedziałabym, że nic się nie stało, ale cóż to nie prawda. -
powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia z parku, a następnie
do domu. Wiem, że mama to mnie chyba zje gdy po pierwsze zobaczy
mnie w takim stanie, a po drugie jak się dowie o moim telefonie.
Miałam go trzy miesiące zaledwie, a tymczasem nadaje się tylko do
wyrzucenia.
-
Naprawdę cię przepraszam. Po prostu…
-
Daj spokój okej? - poprosiłam odwracając się do niej. - Nie chce
mi się słuchać twoich przeprosin, ani twojego głosu. Po prostu
odejdź i daj mi spokój. - dodałam po czym pobiegłam w stronę
wyjścia.
Nie
miałam ochoty na nią patrzeć, ani nawet jej słuchać. Co prawda
widziałam, że dziewczyna naprawdę żałowała całego tego
wypadku, ale jednak to się stało i już nic nie da się zrobić w
tej sytuacji.
*
Gdy
tylko przekroczyłam próg domu usłyszałam grające radio w kuchni
oraz zapach świeżo zaparzonej kawy. Przez całą drogę modliłam
się tylko, aby mama jeszcze nie wstała, albo przynajmniej żeby nie
było jej w kuchni. Niestety dziś, nawet tam na górze ktoś był
przeciwko mnie. Ściągnęłam przemoknięte buty z nóg i szybko,
tak aby mama mnie nie zauważyła starałam się uciec na górę.
Niestety tata ubrany w garnitur, wyszedł z gabinetu i złapał mnie
na ucieczce.
-
Maggie, jak ty wyglądasz? - zapytał, a ja aż podskoczyłam słysząc
jego głos tuż za mną.
-
Eee miałam mały wypadek. - odpowiedziałam posyłając ojcu
wymuszone spojrzenie.
-
Mały? - dopytał z niedowierzaniem.
-
Zderzyłam się z dziewczyną w parku i wpadłam do stawu. -
skrzywiłam się na to wspomnienie.
-
Ty to masz przygody – oznajmił tata kręcąc głową. - Idź się
przebierz, bo się przeziębisz. - dodał, po czym minął mnie i
ruszył w stronę kuchni.
-
Tato, ale jest jeszcze coś. - szepnęłam. Tata zatrzymał się i
odwracając głowę w moją stronę, wskazał ruchem podbródka bym
mówiła.
-
Musisz mi kupić nowy telefon. - wyjaśniłam niepewnie. Tata zrobił
dziwną minę, jakby zjadł coś niedobrego.
-
Jak to? - zapytał zirytowany.
-
Patrz – wyciągnęłam telefon z kieszeni i podałam mu go. -
Zdechł.
-
Maggie – zajęczał wzdychając głośno z widocznym zrezygnowaniem
na twarzy.
-
Wiem tato, wiem. Ale to był wypadek, naprawdę. - próbowałam się
bronić.
-
Okej, pójdziemy dziś razem do sklepu to sobie wybierzesz jakiś
nowy. Ale weźmiemy też ubezpieczenie na wszystkie losowe wypadki. -
ostatnie zdanie wypowiedział ze śmiechem.
-
Dziękuję tatku. - powiedziałam uradowana, po czym pocałowałam
ojca w oba policzki i zniknęłam na schodach.
Słyszałam
jeszcze jak mama pyta tatę o coś, ale nie wiedziałam dokładnie o
co jej chodziło.
Szybko
wpadłam do pokoju po czyste ciuchy i już dziesięć sekund później
stałam pod ciepłym strumieniem wody. Musiałam umyć włosy, które
były mokre i lepiły mi się do twarzy. Nie było to za przyjemne
uczucie, dlatego szybko je wymyłam i wyszłam z kabiny. Ubrałam się
w dżinsy z podwiniętymi nad kostkę nogawkami i białą koszulkę z
krótkim rękawkiem. Podsuszyłam lekko włosy, które później
związałam w warkocz. Pomalowałam się lekko i już wychodziłam z
łazienki. Jeszcze nigdy chyba się tak szybko nie przygotowywałam
do wyjścia na uczelnię.
Zabierając
torebkę z pokoju zeszłam na dół, gdzie na blacie kuchennym czekał
na mnie duży kubek kawy i dwa tosty. Usiadłam obok taty, który jak
co rano czytał gazetę przy śniadaniu.
-
Podrzucisz mnie, prawda? - zapytałam choć i tak już znałam
odpowiedź.
-
Oczywiście. - odpowiedział nie odrywając wzroku od tekstu, który
aktualnie czytał.
-
Maggie, ale ty ślicznie dziś wyglądasz. - zauważyła mama
nachylając się nad blatem.
-
Co? - zapytałam wytrącona z równowagi, ponieważ czytałam akurat
artykuł o schronisku dla zwierząt.
-
Nic, nic. - widziałam jak mama się zawstydziła.
-
Och Mag, dzwonił Louis. - zakomunikowała po chwili. Popatrzyłam na
nią w trakcie jedzenia tosta.
-
Co? Jak to? - zapytałam z ustami pełnymi jedzenia.
-
Wczoraj wieczorem na telefon domowy, też się zdziwiłam bo przecież
miał numer twojej komórki. - tata prychnął słysząc ostatnie
słowo z wypowiedzi mamy, która na tę dziwną reakcję zmarszczyła
brwi ,zapewne nie wiedząc o co chodzi.
-
Chciał z tobą porozmawiać. Dlaczego nie odbierałaś od niego
telefonów? - zapytała mama.
-
Yyy nie wiem. - bąknęłam tylko nie pewna wiedząc co odpowiedzieć,
zaskoczyła mnie. Nie wiedziałam tylko dlaczego Louis nie mógł
zadzwonić do mnie na komórkę, a kłopotał się z szukaniem mojego
domowego telefonu. Przysięgam, że nie miałam od niego żadnych
połączeń. Przynajmniej nie przypominam sobie, żeby coś takiego
miało miejsce.
-
Tato jedźmy już. - poprosiłam go zeskakując ze stołka. Włożyłam
tylko brudne naczynia do zlewu, a następnie zabierając torbę ze
sobą ruszyłam do drzwi wyjściowych.
Słyszałam
tylko kroki taty za mną, a gdy znalazłam się obok samochodu od
razu do niego wsiadłam słysząc jak zamek w drzwiach się otwiera.
Jechaliśmy
w ciszy, żadne z nas się nie odzywało przez większą część
drogi. Dopiero jak byliśmy jakiś kilometr od budynku uczelni, tata
zapytał.
-
Pokłóciłaś się z Louisem?
Popatrzyłam
na niego niepewnie powstrzymując się od łez. Jak miałam mu
powiedzieć, że wszyscy się ode mnie odwrócili? Jak miałam
powiedzieć, że zawaliłam wszystko co było dobre wokół mnie? Jak
miałam mu wyjaśnić to co zaszło między mną, a Louisem gdy ja
sama tego nie rozumiałam.
-
Nie. - odpowiedziałam. Wiedziałam, że okłamywanie ojca nie zawsze
wychodziło mi na dobre, ale przecież nie okłamywałam go. Sama nie
wiem co właściwie robiłam w tamtym momencie.
-
Na pewno? - dopytywał nie dowierzając mi.
-
Oczywiście tato, nie masz czym się martwić. - uspokoiłam go, a
gdy zatrzymał się przy krawężniku ucałowałam go w policzek.
Zabierając torbę z podłogi samochodu chwyciłam za klamkę.
-
Ja zawsze się o was martwię, o Zayna i o ciebie. Jesteście moimi
dziećmi i to jest normalne. - odpowiedział tata, a ja kiwnęłam
tylko głową i ze łzami w oczach wysiadałam z samochodu.
-
Postaram się po ciebie przyjechać na czas, a jeśli mnie nie będzie
to zaczekaj, dobrze?
-
Oczywiście. Miłego dnia tato.
Na
pożegnanie pomachałam mu i przebiegłam na drugą stronę ulicy, po
czym weszłam pośpiesznie na uczelnie.
Jakoś
nie bałam się tego co tam mogę zastać. Szłam na żywioł, co
miało się stać to się stanie, prędzej czy później.
*
Praktycznie
przez cały dzień, przez całe pięć godzin które spędziłam na
uczelni nikt nie zwracał na mnie uwagi. Louisa w ogóle nie było, a
ja nawet nie wiedziałam co się z nim działo. Chloe i Kate odzywały
się do mnie, ale czułam jakiś dziwny dystans panujący między
nami. Próbowałam się go pozbyć, żartując czy opowiadając
jakieś dziwne i głupie historyjki, ale to nic nie dało. Czułam go
coraz bardziej odepchnięta, a gdy w końcu wybiła godzina trzynasta
i nadszedł czas wyjścia z tego budynku, odetchnęłam z ulgą, że
przeżyłam tą katorgę. Nie patrząc na to czy ktoś za mną idzie
czy też nie, wybiegłam szybko z sali. Zeszłam po schodach w dół
mając tylko nadzieję, że tata już na mnie czeka. Niestety
pomyliłam się – nie było go, a ja skazana byłam na czekanie.
Usiadłam więc na jednej z ławek stojących niedaleko budynku
uczelni i oddychając głęboko, czekałam.
Trzydzieści
minut później mojego taty nadal nie było. A ja nawet nie miałam
przy sobie telefonu, aby do niego zadzwonić, albo chociaż zabić
czas grając w jakąś głupią grę. Miałam nawet pomysł, aby
przejść się do domu na nogach ale wyparował on po dwóch
sekundach, bo jak stwierdziłam to nie miało sensu.
-
Maggie. - męski i tak dobrze znany mi słodki głos odezwał się za
mną. Niepewna czy aby na pewno to usłyszałam odwróciłam głowę
i zobaczyłam…
-
Louis? - zapytałam wstając na równe nogi widząc chłopaka przede
mną. Jeżeli mam być szczera to wyglądał okropnie. Włosy opadały
mu na twarz i miał podpuchnięte oczy, jakby nie spał kilka dni.
-
Co ty tutaj robisz? Dlaczego nie było cię na zajęciach? Dlaczego
się do mnie nie odzywasz? - pytania wylatywały z moich ust tak
szybko, że nie zdążyłam nawet się zatrzymać i zastanowić o co
chcę go zapytać.
-
Maggie, posłuchaj mnie bardzo uważnie. - zaczął takim tonem, że
sama się tego przestraszyłam.
-
Co się stało? - dopytywałam chcąc jak najszybciej wiedzieć o co
mu chodzi.
-
Usiądźmy. - wskazał na ławkę stojącą pomiędzy nami. Wykonałam
posłusznie jego prośbę i czekałam na jakiś ruch z jego strony.
-
Musisz wiedzieć, że ja z tym nie miałem nic wspólnego. - zaczął,
a moje serce gwałtownie podskoczyło w piersi. Nie przerywałam mu,
chciałam aby kontynuował sam.
-
Odkąd po raz pierwszy cię ujrzałem na korytarzu pierwszego dnia
naszych studiów wiedziałem, że skądś cię kojarzę. Nie
wiedziałem jeszcze dokładnie wtedy skąd i gdzie po raz pierwszy
się spotkaliśmy. - zaczerpnął świeżego powietrza, po czym mówił
dalej.
-
Byłem przekonany, że to jakaś pomyłka, że na pewno to nie jesteś
ty. Ale ostatnio nasza rozmowa otworzyła mi oczy na pewne rzeczy. -
popatrzył na mnie niepewnie.
-
Co masz przez to na myśli? - zapytałam słabym głosem.
-
Maggie, ja byłem w tym samochodzie, gdy cię gwałcili. - wyjaśnił
w końcu, a ja przestałam na chwilę oddychać. Przed oczami
pojawiła mi się jakaś gęsta, biała mgła przez którą nie
mogłam nic widzieć. Po chwili odzyskałam możliwość normalnego
widzenia i gdy dotarło do mnie, to co Louis właśnie mi wyjawił
wiedziałam że nie mogę z nim być. Nawet się przyjaźnić, bo
przecież takie coś jest niewyobrażalnym okrucieństwem głównie
dla mnie, jako ofiary.
-
Powiedz mi tylko dlaczego? - zapytałam powstrzymując łzy, ale nic
z tego. Jedna uleciała i spłynęła mi po policzku.
-
Maggie, ale ja nie…
-
Nie! Powiedz mi dlaczego?! - krzyczałam na całe gardło.
-
Ja nie miałem z tym nic wspólnego, ja tylko siedziałem za
kierownicą. - wyjaśnił, a gniew znajdujący się we mnie coraz
bardziej narastał. Bałam się tylko, że zaraz rzucę się na niego
z pięściami i wtedy to już nikt mnie nie powstrzyma.
-
Nie obchodzi mnie to. Widziałeś co mi robili, więc mogłeś to
przerwać Louis. - nie mogłam złapać oddechu przez łzy spływające
mi po policzkach i moje zdenerwowanie. Byłam zła na niego za to, że
bawił się za mną w związki, przyjaźnie i inne bzdety, a nie
powiedział mi najważniejszej rzeczy. A bardzo dobrze znał każdy
szczegół z tamtej nocy. Przecież gdyby zareagował w porę, co ja
plotę! Gdyby zrobił cokolwiek, aby ich ode mnie odciągnąć
możliwe że dziś byłabym normalną dwudziestojednoletnią
dziewczyną, która czekałaby na tego jednego jedynego, z którym
mogłaby spędzić jedną z najwspanialszych chwil swojego życia. A
tymczasem pamiętam tylko okropny ból na całym ciele, który często
wraca do mnie w nocy.
-
Nie, ja w to nie wierzę. - odwróciłam się do niego twarzą. - To
jakiś żart, prawda? Gdzieś jest ukryta kamera, tak? - dopytywałam
śmiejąc się przez łzy i rozglądając dookoła. Wiedziałam, że
to żaden żart, po prostu nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
Chłopak, w którym się zakochałam okłamał mnie i można
powiedzieć, że zdradził jednocześnie. A to wcale nie jest fajnym
uczuciem.
-
Maggie tak bardzo przepraszam. - Louis wstał z ławki i zaczął
podchodzić niebezpiecznie blisko mnie.
-
Stop. Nie podchodź do mnie, nie chce cię. - próbowałam go
zatrzymać, ale on miał moje słowa gdzieś. Podchodził coraz
bliżej i bliżej, aż w końcu znalazł się na tyle blisko że
mogłam go spokojnie dotknąć. Ja natomiast nie ruszałam się z
miejsca, nawet na milimetr, nie mogłam.
-
Przepraszam cię skarbie. - szepnął. Chciał mnie przytulić do
siebie, ale odepchnęłam go, z taką siłą, że prawie się
przewrócił. Wyraz jego twarzy mówił jedno – wkurzył się.
-
Pamiętasz kto to jest? - zapytałam. Zdawałam sobie sprawę, że
może nie pamiętać takich rzeczy, bo to w końcu było trzy lata
temu.
Kiwnął
tylko głową przyznając się że ich zna.
-
Co robią? Czym się zajmują? - dopytywałam oddalając się od
niego.
-
Nie pamiętam wszystkich, ale kilku na pewno. - wyjaśnił mi.
Popatrzyłam na niego zaczerwienionymi od łez oczami.
-
Powiedz mi. - poprosiłam.
-
Maggie nie, to za dużo. Wiem, że źle zrobiłem nie mówiąc ci
wcześniej, ale nie potrafiłem. Wybacz mi, proszę cię. - prosił
prawie że klękając przede mną na kolana.
-
Jak mogłeś Louis, jak mogłeś. Wiedziałeś o mnie prawie
wszystko, a ja nawet nie pomyślałabym, że mógłbyś być takim
okropnym człowiekiem i tak wobec mnie postąpić. - nie mogłam
powstrzymać łez, które pchały się na zewnątrz. Dałam im wyjść.
-
Przepraszam Maggie, naprawdę cie przepraszam. Kocham cię mimo
twojej przeszłości, mimo tego co teraz o mnie myślisz. Kocham cię
bez względu na to co zrobisz, zawsze będę cię kochał. -
wypowiedział te słowa w pewny siebie sposób. Wiedziałam, że mnie
kocha. Ja czułam do niego to samo, ale nie wiem czy po tym wszystkim
czego się dziś dowiedziałam dam radę udźwignąć cały ten ogrom
problemów.
-
Wiesz kiedy powiedzieć coś tak pięknego, prawda? - zapytałam go,
gdy stał naprzeciwko mnie z zaszklonymi oczami.
-
Nie najlepszy moment, co? - widziałam jak powstrzymuje się przez
popłakaniem się.
-
I co teraz?
Wzruszyłam
tylko ramionami nie wiedząc co mogę mu odpowiedzieć. Wiedziałam,
że cały ten bagaż mojej i jego przeszłości nie będzie wcale
łatwy do zrozumienia. Wybaczenie kłamstwa również nie będzie
proste. Nie miałam pojęcia co o tym wszystkim sądzić, ani jak się
zachować. Czy uderzyć go w twarz, czy może uciekać gdzieś gdzie
niktmnie nie znajdzie. Wiedziałam jedno – na pewno musiałam coś
z tym zrobić, nie mogłam zostawić tej sprawy.
-
Kochasz mnie? - zapytał cicho patrząc mi prosto w oczy.
Kiwnęłam
tylko głową przyznając się do uczucia jakim go darzyłam. Uśmiech
pojawił się na jego twarzy i zaczął się do mnie zbliżać.
Potrzebowałam znaleźć się w jego ramionach, ale czułam jakaś
odrazę do tego chłopaka. Kochałam go, to było pewne. Ale po tym
co się dowiedziałam jeszcze kilka chwil wcześniej nie wiedziałam
czy nasza miłość przetrwa tak trudną próbę. Wiedziałam jedno –
będziemy musieli się bardzo starać, albo dać sobie z tym spokój.
________________________
Wiem,
że rozdziały ostatnio są bardzo rzadko ale musicie mi to wybaczyć.
Ostatni tydzień był dla mnie taki zakręcony. Dopinałam do końca
sprawy z moim wyjazdem, który już tuż tuż. Aż nie mogę
uwierzyć, że zamieszkam w miejscu które pokochałam osiem lat
temu, jako czternastolatka. Pamiętajcie marzenia się spełniają,
jeśli do nich dążymy i przede wszystkim wierzymy w siebie! A ja
jestem tego najlepszym przykładem :)
Buziaki
i do następnego (mam nadzieję, że będzie szybciej)
Aaaa
i dajcie znać jak się Wam rozdział podobał, a może nie podobał.
Ale o tym też, napiszcie :)
Powiem tak, smutny aż tak nie jest, bo spodziewałam się tego a nawet gorszego po Louisie. Płakać też nie płakałam, bo Liam to mój faworyt więc nie szkoda mi było Louisa.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak to będzie dalej wyglądać :)
Wiedziałam, że Louis w jakimś stopniu w tym brał udział. Czułam to.. jakos specjalnie sie nie zdzwiłam haha ale wiesz... ciekawie byb było jakby sie jednak popłakał haha xD
OdpowiedzUsuńCzekam na next i weny! ♥
Mimo tego mam nadzieję, że uda się Meg dogadac z Lou i będą szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńJakie rozwinięcie akcji ! czekam na next'a /A
OdpowiedzUsuń