Początek
weekendu przywitałam z ogromnym bólem głowy. Nie dość, że
miałam mnóstwo nauki przed zbliżającymi się egzaminami. To
jeszcze obiecałam Chloe, że pójdę z nią do sklepu aby pomóc
wybrać jej coś na ślub kolegi Matta, który miał być już za
tydzień.
Musiałam
uporać się z bólem głowy, bo jeszcze dziś wieczorem czekała
mnie impreza z Louisem. Uzgodniliśmy, że spróbujemy, w końcu
trzeba umieć pokonywać przeszkody jakie rzuca nam pod nogi życie.
Nie uśmiechało mi się wcale iść na tę imprezę, ale Louis tak
bardzo mnie o to błagał, że się zgodziłam.
Z
resztą, rodzice wychodzili dziś wieczorem do starych znajomych ze
studiów, a Zayn jak to Zayn miał swoje plany na ten dzień, więc
nie chciałam siedzieć sama. Dlatego postanowiłam, że wybiorę się
z Louisem do jakiegoś nowo otwartego klubu w centrum Londynu.
Moja
głowa pulsowała za każdym razem, gdy tylko nią ruszałam. Ale
musiałam coś z tym zrobić, ból był tak uciążliwy że sama ze
sobą nie czułam się komfortowo.
Zeszłam
na dół do kuchni, a gdy tylko przekroczyłam próg dostrzegłam
mamę Liama siedzącą na jednym z wysokich krzeseł przy wyspie
kuchennej. Chciałam się wycofać, ale kobieta mnie zauważyła i na
jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Wiem, że może moja
pidżama w małpki nie była strojem, aby powitać tak „wspaniałego”
gościa, ale trudno. To mój dom i będę chodzić jak mi się
podoba. Fuknęła tylko coś pod nosem. Nawet tego nie usłyszałam,
a może nie chciałam usłyszeć?
-
Mamuś masz coś na ból głowy? - zapytałam moją rodzicielkę
podchodząc bliżej niej.
Pani
Payne naprawdę mnie nie interesowała, ignorowałam ją. Nie miałam
ochoty na sprzeczki z rana, zwłaszcza wtedy gdy przez moją głowę
przebiegało stado nosorożców.
-
Do której siedziałaś nad książkami? - zapytała mama
przeszukując szafki w poszukiwaniu pastylek przeciwbólowych, a w
mojej głowie pojawił się obraz mnie leżącej w łóżku
zapłakanej i całej w rozsypce.
-
Straciłam rachubę czasu, gdy wybiła druga. - posłałam mamie
wymuszony uśmiech. Okłamywanie rodzica nie jest najlepszym
pomysłem, ale czasem tak trzeba zrobić aby nie dawać mu powodu do
zmartwień.
-
Maggie przemęczasz się, nie możesz…
-
Nic mi nie będzie mamo. - zapewniłam ją przerywając w połowie
zdania.
-
Proszę. - wręczyła mi całą paczkę tabletek, a ja zabierając ze
sobą szklankę z wodą i pastylki przeszłam do salonu. Włączyłam
sobie telewizor i pogłośniłam, aby nie słyszeć piskliwego głosu
tej jednej małpy siedzącej w kuchni.
Wiedziałam,
że mnie nie lubi, ja jej także, ale pokazywanie się tutaj na pewno
nic między nami nie zmieni. Wiem, że nie chce się ze mną jakoś
zaprzyjaźnić, ale przynajmniej mogłaby być dla mnie milsza, bo ja
naprawdę nic jej nie zrobiłam.
Telefon
zabrzęczał w kieszeni mojej pidżamy, więc szybko go wyciągnęłam.
Imię
Chloe widniało na ekranie.
Mam
nadzieję, że jesteś gotowa na zakupowe szaleństwo. Będę po
ciebie za godzinę.
Miałam
całe sześćdziesiąt minut, aby przygotować się na przyjazd
przyjaciółki.
Mama
Liama nadal siedziała u nas w kuchni, gdy gotowa i z torebką w
ręce, zeszłam na dół. Myślałam, że może tym razem gdy zobaczy
mnie porządnie ubraną, w dżinsy, czarną koszulkę i balerinki, to
przynajmniej zamiast grymasu na jej twarzy zobaczę mały uśmiech,
ale niestety nici z tego. Zjechała mnie tylko z góry do dołu i
fuknęła, po raz kolejny coś pod nosem. Ja naprawdę nie rozumiem
tej kobiety i jej zachowania.
-
Mamo wychodzę.
- zakomunikowałam wchodząc do kuchni i porywając
jabłko z blatu.
-
O której będziesz? - mama, która starała się być miła dla pani
Payne, przewróciła oczami i wskazała na nią gdy podeszłam bliżej
aby złożyć jej
buziaka na policzku. Wiem, że
za nią nie przepadała,
ale jak to moja mama – dla wszystkich jest miła mimo, że nie ma
na to ochoty, bądź ich nie
lubi.
-
To zależy od Chloe, czy
szybko znajdzie coś fajnego czy też nie. - oznajmiłam puszczając
mamie oczko. Ta się tylko zaśmiała
i życząc mi miłego dnia powróciła do rozmowy z panią Payne.
Wyszłam
przed dom, gdzie na podjeździe stał już kanarkowo żółty
samochód Chloe. Blondynka wyskoczyła z niego z ogromnym uśmiechem
na ustach
i chwilę później
już byłam w jej objęciach.
-
Ja też się cieszę, że cię widzę Chloe. - zakomunikowałam,
gdy dziewczyna mnie puściła.
-
Jesteś moja ostatnią deską ratunku Mag. - powiedziała, gdy
wsiadłyśmy do auta. Zapięłam
pas bezpieczeństwa, bo jak mi wiadomo i z tego co pamiętałam,
Chloe była naprawdę szalonym
kierowcą.
-
Kate mnie wystawiła tłumacząc się, że jedzie na weekend do
Sebastiana, więc nie miałam wyjścia jak dzwonić do ciebie. -
wyjaśniła, a mój dobry humor wyparował.
Czyli
to tak? Kate nie mogłam to Chloe dzwoni
do mnie i błaga wręcz na kolanach, abym jej pomogła? To teraz tak
wygląda przyjaźń?
-
Och. - jęknęłam tylko
spuszczając
głowę w dół i bawiąc
się placami.
-
Nie, to nie tak Mag. - Chloe chyba zauważyła moją reakcję
na jej
słowa i zaczęła się tłumaczyć.
Tak,
tak, winny
zawsze się tłumaczy.
-
Po prostu nie wiedziałam, czy będziesz miała ochotę
się ze mną spotkać,
no wiesz po ostatnich naszych wybrykach. - dodała patrząc
na mnie ze współczuciem,
gdy stałyśmy na skrzyżowaniu.
-
Ja rozumiem wszystko Chloe, nie musisz się tłumaczyć. Sama tez
zawaliłam odwracając
się od was i mając na uwadze tylko Louisa. - powiedziałam
wzruszając ramionami.
-
To nie o Louisa chodzi Mag, ja po prostu widzę
jaki on ma na ciebie wpływ. Jest takim tyranem, który mówi ci co
możesz,
a czego nie. Musisz się mu postawić, musisz powiedzieć czego ty
chcesz, a nie czego on chce. - zakomunikowała napiętym głosem
Chloe. Wiedziałam,
że
dziewczyna miała rację, ale postawić się Louisowi? Chyba nie
dałabym rady.
Pokiwałam
tylko głową rozumiejąc
jej aluzję. Chloe chodziło o to, abym ja w tym związku miała
prawo do decydowania, mogła pokazać że też mam jaja i się go nie
boję. Ale myślę,
że to za dużo by mnie kosztowało, a rozwścieczyć Louisa jest
naprawdę łatwo.
Gdy
podjechałyśmy
pod
jedną z galerii handlowych w naszym mieście, już wiedziałam
że spędzimy tutaj mnóstwo
czasu.
Chloe
słynie z tego, że
uwielbia zakupy. Natomiast
ja jestem jedną z nielicznych
osób, które ich nienawidzą. Taka już moja natura.
-
Mam wypatrzone trzy kiecki, tylko potrzeba mi teraz fachowej
rady, czy nadają
się na taką okazję, czy raczej nie. - zakomunikowała Chloe, gdy
jechałyśmy
ruchomymi schodami
na pierwsze piętro.
Zaczyna
się pomyślałam, gdy weszłyśmy
do pierwszego sklepu. Nie wiedziałam tak naprawdę
jeszcze co mnie tam czeka.
Perspektywa
Louisa
-
Stary ja nie wiem, jak ty to robisz, ale jesteś
coraz lepszy w te klocki. - zakomunikował
mi Dave,
gdy rzuciłem mu na biurko plik pieniędzy
ze sprzedanych narkotyków.
Wiedziałem,
że
gdy sprzedam wszystkie, to mój szef się
ucieszy i nagrodzi mnie za to, czymś genialnym. Może jakąś młodą,
piękną, zgrabną dziewczyną na jedną noc?
Nie pogniewałbym się za
taki prezent.
-
A jak tam sprawy
z panem M? - zapytał chowając cały dochód do dolnej szuflady
swojego biurka.
-
Panem M? Wymyśliłeś
dla niego nowe przezwisko?
- zapytałem śmiejąc
się głośno.
-
Musiałem, tamto mi się znudziło. No wiesz pan Ciapa, nie za bardzo
do niego już pasowało. - oznajmił
mi Dave kładąc dłonie na
brzuchu i opierając
się na wygodnym skórzanym fotelu.
-
To jak? - dopytywał.
-
Jestem coraz bliżej
dostania się do jego skrytki. Umawiam się z jego siostra, więc to
tylko kilka dni, a znajdę
się u niej w domu. - zakomunikowałem z powagą.
-
Masz to zrobić dziś, inaczej będziemy musieli
się pożegnać.
- rozkazał, a moje serce zaczęło
bić dwa razy szybciej
w piersi.
-
Dave,
ale …
-
Żadnego
ale stary.
Masz
to zrobić dziś, inaczej nie tylko ty będziesz cierpiał. -
przerwał mi w połowie zdania.
-
Jak to nie tylko ja będę
cierpiał? - przełknąłem
głośno
ślinę mając
najgorsze myśli. Wiedziałem o kogo mu chodzi.
-
O nią. - pokazał mi zdjęcie
uśmiechniętej
Maggie siedzącej na huśtawce w parku obok swojego brata. Nie
mogłem uwierzyć, że on chce to
zrobić. Wiedziałem, że
facet nie ma serca ale żeby
od razu mieszać
w to niewinne osoby?
-
Nie. - szepnąłem.
-
Tak. Pamiętasz tę szaloną
noc, gdy prawie nas złapano? - zapytał,
a ja kiwnąłem
głową doskonale
to pamiętając.
-
Wtedy w tym samochodzie była ona. Zayn to wszystko
ukartował, miała nas nagrać i potem pokazać nagranie policji. To
była twoja Maggie. - zakomunikował
mi, a krew w moim mózgu jakby
nagle przestała napływać. Upadłem na krzesło stojące obok mnie.
-
Niemożliwe,
Maggie
by tego nie zrobiła, jest za niewinna. - powiedziałem kręcąc
głową i jednocześnie
wyobrażając
sobie Mag stojącą za
kamerą.
-
A jednak, widzisz nie
wiedziałeś
z kim się wiążesz stary. - powiedział
odpalając
skręta
i dmuchając
mi wydychanym powietrzem prosto w twarz.
Maggie
i czarne sprawy, to nie idzie ze sobą w parze.
Perspektywa
Maggie
Przeszłyśmy
z Chloe co najmniej dziesięć
sklepów, a ona jeszcze nie znalazła
dla siebie sukienki. Te trzy sklepy, w
których wypatrzyła sobie
jakieś
sukienki,
nie nadawały się na ślub.
Jedna
nich była złota, pokryta świecącymi cekinami – stanowcze nie
powiedziałam,
gdy ją zobaczyłam.
Taka sukienka nadawała się na jakąś
imprezę do
nocnego klubu, a nie na taką uroczystość.
Następna
była różowa. Nie!, krzyknęłam gdy tylko ją
zobaczyłam.
Chloe natychmiast odłożyła
ją na wieszak i szybko wyciągnęła
mnie z tego
sklepu.
Ostatnia
była kompletną porażką. Wyglądała jak jakiś kwietnik, same
kwieciste wzory i do tego z falbankami na ramionach. Ja się w ogóle
zastanawiałam czy dobrze widzę i czy przypadkiem nie potrzebuję
iść
do okulisty, aby zbadać
swój wzrok.
Zaproponowałam,
więc zasmuconej i zdołowanej
Chloe, żebyśmy
poszły do pewnego malutkiego sklepiku, który znajdował się
naprzeciwko galerii, w której
aktualnie się znajdowałyśmy.
-
Mówię ci kupimy ci genialną kieckę,
taką w której Matt cię w ogóle
nie pozna. - powiedziałam jej na pocieszenie,
gdy przechodziłyśmy
na drugą
stronę jezdni.
-
Mam nadzieję, inaczej nie idę nigdzie. Poudaję,
że
się rozchorowałam. - zaśmiałam się na jej komentarz, po czym
weszłyśmy
do środka. Chłód zaatakował nasze gołe ramiona, a ja wzdrygnęłam
się i
po moim
kręgosłupie przeszły ciarki.
-
Dzień dobry, w czym mogę
pomóc? - starsza kobieta zwróciła
się do nas z uśmiechem
na ustach.
-
Dzień
dobry,
potrzebujemy
czegoś super wystrzałowego dla tej oto tutaj młodej kobiety.
- wskazałam na
stojącą
obok mnie Chloe, która uśmiechała
się do kobiety niepewnie.
-
Na jaką okazję? I co to ma być? Sukienka, spódnica, garnitur? -
dopytywała ruszając
w głąb sklepu.
-
Ślub i najlepiej jakby to była sukienka. - odpowiedziałam. - No
wie pani, coś takiego aby facetom opadła szczęka. - dodałam z
uśmieszkiem puszczając
kobiecie oczko. Ta się zaśmiała
i zaczęła nam pokazywać różnego
rodzaju sukienki, które
zazwyczaj młode dziewczyny kupują na śluby.
Chloe
przymierzała
każdą
z nich, nie w każdej czuła się pewnie, tak aby pokazać
się innym ludziom. Jedna była za krótka, inna za bardzo
wyzywająca,
a jeszcze inna
za długa.
Przewracałam oczami za każdym razem, gdy słyszałam
jej jęki z przymierzalni.
Gdy
już mierzyła dwudziestą z kolei sukienkę musiałam aż usiąść
na jednej z kanap przed
przymierzalnią.
Nie miałam siły stać na własnych
nogach,
a jeszcze ból
głowy powrócił ze zdwojoną siłą.
-
Maggie! - krzyknęła nagle. Właścicielka sklepu
popatrzyła na mnie przerażona. Miałam najczarniejsze
myśli,
myślałam że może się zacięła się
zamkiem od sukienki. Ale
gdy
tylko wpadłam do środka przymierzalni dostrzegłam jej ogromny
uśmiech na ustach.
Sukienka idealnie
do niej pasowała. Była biała, z granatowym
paskiem wokół jej talii. Prosta i
śliczna, o
taką właśnie nam chodziło. Podkreślała
każdą jej krągłość w tych miejscach, gdzie należało je
podkreślić. Chloe uśmiechała
się do swojego odbicia w lustrze, a gdy mnie za sobą
zobaczyła
przytuliła się do mnie.
-
Idealna. - powiedziałam obserwując
jej pogodną twarz w odbiciu
lustra. Wiedziałam, że trafiłyśmy
doskonale.
-
Dziękuję. - zwróciła się do mnie.
-
Drobiazg. - powiedziałam wzruszając
ramionami, jakby to dla mnie była codzienność, po czym wyszłam z
przymierzalni.
Kilka
minut później Chloe wyszła z przymierzalni
w swoich podartych dżinsach i za dużej koszuli, po czym
zapłaciłyśmy w kasie i dziękując starszej kobiecie wyszłyśmy
na popołudniowe słońce.
-
Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- zakomunikowała mi, gdy pakowała ostrożnie
sukienkę na tylnym siedzeniu swojego auta.
-
Pewnie kupiłabyś jeszcze
lepszą kieckę.
- odpowiedziałam
wsiadając
do środka i zapinając
pasy.
-
Wątpię. - bąknęła, po czym zaczęła wyjeżdżać z podziemnego
parkingu galerii. - Mam ochotę na kawę i dużego pączka, a ty? -
zapytała mnie, gdy stałyśmy
w kolejce
do wyjazdu.
-
Ja bym się napiła soku pomarańczowego. - oznajmiłam, a w myślach
dodałam: i zjadłabym
tabletkę
przeciwbólową.
-
Okej, to w takim razie
jedziemy do naszej ulubione knajpki. - zakomunikowała po czym
pogłośniła radio w samochodzie i śmiejąc
się ruszyłyśmy przed
siebie.
***
Gdy
wróciłam do domu marzyłam o jednym, aby się przespać. Ale nie
mogłam,
za dwie godziny miał
przyjechać po mnie Louis, a
ja nawet nie byłam
gotowa. Nie wiedziałam
w co mam się ubrać, a o
makijażu i fryzurze nie
wspomnę. Wiedziałam, że
muszę się spiąć aby ze wszystkim zdążyć.
Rodzice
na dole kłócili się o coś, zapewne tata nie chciał ubrać
wcześniej
przygotowanych przez mamę ubrań. Zazwyczaj
tak właśnie bywało,
gdy gdzieś razem wychodzili. Zayn
już dawno wyszedł, minęłam się z nim w drzwiach,
życzył
mi dobrej zabawy i abym na siebie
uważała. Przewróciłam
oczami,
bo przecież ja zawsze
na siebie uważam.
Weszłam
więc do łazienki, i gdy
gorący strumień wody oblewał
moje zmęczone
mięśnie nieco się
odprężyłam. Tego mi było
trzeba po ciężkim dniu spędzonym z przyjaciółką
i buszowaniu po sklepach.
Piętnaście
minut później siedziałam
na łóżku w pokoju
susząc włosy. Czarna sukienka leżała na krześle obok mnie. Nie
chciało mi się szukać
czegoś innego, poza tym wiedziałam że nadaje się ona
idealnie
na takie
wyjście.
Mój
telefon zaczął wibrować na blacie biurka. Wyłączając wcześniej
suszarkę chwyciłam urządzenie.
-
Cześć, już jestem otworzysz mi? - głos Louisa rozbrzmiał w
słuchawce, a na mojej twarzy
mimowolnie
pojawił
się uśmiech.
Zbiegłam
po schodach ciesząc się, że w końcu go zobaczę, bo nie
widzieliśmy
się cały dzień.
-
Hej. - przywitałam się z nim otwierając
drzwi. - Jesteś
za wcześnie. - dodałam odwracając
głowę w stronę salonu, aby zobaczyć
na wyświetlaczu dekodera godzinę. A
gdy popatrzyłam na niego,
usta chłopaka
wylądowały na moich w czułym pocałunku. Uśmiechnęłam się i
wplotłam palce w jego włosy przyciągając
jego twarz bliżej siebie.
-
Pomyślałem, że może
spędzimy razem ten czas przed wyjściem.
- powiedział idąc za mną na górę.
-
To świetnie.
- odpowiedziałam
mu i weszłam do pokoju.
Zabrałam
ciuchy ze sobą do łazienki i tam się przygotowałam, a następnie
zrobiłam
fryzurę i makijaż. Postawiłam na coś ostrego,
ale nie żeby
przesadzić.
Gdy
dwadzieścia
minut później spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, aż
zajęczałam
z zachwytu. Moje oczy wydawały się dwa razy większe niż
normalnie, podkreślone
czarną kredką i tuszem do rzęs. Włosy spięłam w wysokiego
kucyka, a pasma wypadające z niego spięłam wsuwkami. Podobałam
się sobie, a co najlepsze moja sukienka dopełniała efektu.
Puściłam
oczko do odbicia i
wyszłam z łazienki. Zastałam Louisa majstrującego
coś przy zamku w drzwiach do pokoju mojego brata. Nawet nie zauważył
jak wyszłam
z łazienki, choć dzieliło nas jakieś pięćdziesiąt metrów.
-
Co ty robisz? - zapytałam marszcząc brwi i przyglądając
się
mu z zaciekawieniem wymalowanym
na twarzy.
-
Eee nic. - uśmiechnął
się prostując się automatycznie. Schował
dłonie za plecami, wiedziałam że coś w nich trzymał.
-
Co tam masz? - zapytałam wskazując na jego ręce w tyle.
-
Nic. - zapewnił ponownie, ale ja i tak wiedziałam swoje.
-
Dlaczego kłamiesz?
-
Nie kłamię Maggie, po
prostu…
-
To pokaż co trzymasz w rękach. - nakazałam mu, a ten
tylko przeklął
pod nosem i pokazał mi swoje dłonie w których
znajdował się…
-
Śrubokręt? Po co ci on? - zapytałam spoglądając
to
na jego dłonie, to na twarz.
-
Za dużo widziałaś już Maggie. - powiedział pod nosem i
podchodząc do mnie popchnął
mnie na ścianę, także upadłam i ostatnie co widziałam przez
mgłę, to nogi Louisa i
jego śmiech w moich uszach.
Perspektywa
Louisa
Wiedziałem,
że będzie mnie wypytywać o co mi chodzi, gdy majstrowałem przy
zamku do pokoju tego fagasa. Wiedziałem, że tak łatwo mi nie
odpuści, więc musiałem zrobić coś aby ją uciszyć na ten
moment. Musiałem koniecznie dostać się do tego pieprzonego pokoju,
nic ani przede wszystkim nikt nie mógł mnie powstrzymać.
Leżąca
na podłodze Maggie niestety
mi
to uniemożliwiła. Na
pewno zapamięta co jej zrobiłem,
ale starałem się nie myśleć o tym. Najwyżej wcisnę jej jakieś
gówno, w które na pewno uwierzy.
Kręciłem,
kręciłem i kręciłem przy tym zamku, aż w końcu udało mi się
tam wejść. Nie wiem po co w ogóle ten frajer zamykał ten pokój,
ale najwidoczniej miał ku temu powody i trzymał w nim coś czego ja
aktualnie szukałem.
Przeczesałem
wzrokiem całe wnętrze pokoju. Niestety nic charakterystycznego nie
wpadło mi w oczy, dopóki nie ujrzałem czarnego pudła leżącego
pod jego łóżkiem. Po co ktoś trzyma metalowe pudełko
pod swoim łóżkiem? Odpowiedź jest prosta – coś ukrywa. Padłem
na kolana i od razu je wyciągnąłem. Skubany, pomyślałem widząc
na nim zawieszony łańcuch z kodem.
-
Kurwa. - syknąłem
rzucając pudełko na pościel. Nie miałem pojęcia
jakie może być hasło,
ale musiałem się dowiedzieć. Mój wzrok padł na szafkę
nocną. Otworzyłem ją, pełno prezerwatyw, jakieś papiery, puszki
po zużytych napojach energetycznych. Ale nie było nic co mogłoby
mi pomóc rozszyfrować ten kod. Byłem już tak blisko, a
jednocześnie tak daleko do odzyskania tego co moje, a właściwie
Dave'a.
Zrezygnowany
zacząłem się rozglądać po pokoju. Naprzeciwko mnie stała komoda
z czterema szufladami. Nie
miałem innego wyboru, jak przeszukanie
każdej z osobna.
Niestety
nie znalazłem
w niej niczego, co by mnie interesowało.
Przeszukałem
każdy punkt
w tym pokoju, ale nie znalazłem nagrania, tak tego nagrania które
nagrała Maggie, w tamtą pamiętną noc. Dave
mnie zajebie, pomyślałem wychodząc na korytarz.
Zamknąłem
drzwi, może Zayn nie zorientuje się że ktoś tam był, a jeśli
tak to na pewno nie pomyśli że byłem to ja.
Maggie
siedziała na podłodze tak jak ją wcześniej
zostawiłem. Uniosłem jej chude ciało w górę i zaniosłem do jej
pokoju. Ułożyłem na łóżku i próbowałem ją ocucić. Zajęło
mi to dobrych kilka minut. Zauważyłem, że jej czarna sukienka
uniosła się nieco do góry odkrywając
zgrabne, gładkie uda. Moje bokserki nagle zrobiły
się ciasne, ale próbowałem to zignorować.
Ona
myślała,
że ja ją kocham. Ale była głupia wierząc, że tak jest. Nigdy
jej nie kochałem i nigdy jej nie będę kochał. Jasne, pociąga
mnie, ale tylko i wyłącznie jej zgrabne ciało, nic więcej. Dla
mnie jest jedynie przepustką do jej brata, który ma coś czego ja
potrzebuję i tyle. Nigdy nie liczyło się nic więcej. Okłamałem
ją mówiąc, że to ja byłem w tym samochodzie gdy ją gwałcili.
Oczywiście, że mnie tam nie było. A zresztą jakbym był, to i tak
bym jej nie pomógł, dołączyłbym do tych kolesi, co
ją gwałcili.
-
Maggie obudź się. - co za tępa dziwka nie chce się obudzić. A
może za bardzo ją uderzyłem i
przy okazji coś złego jej zrobiłem?
-
Maggie – znów to samo, czy ona jest poważna?
-
Maggie. - jeżeli teraz się nie obudzi to idę
stąd.
-
Louis? - zapytała, a ja pomyślałem: w końcu, kurwa.
-
Tak to ja.
-
Co się stało? Strasznie mnie głowa boli. - zajęczała. Ja
pierdole jej piskliwy głos sprawiał, że chciało
mi się rzygać na samą myśl o tym.
-
Przewróciłaś się i uderzyłaś głową o ziemię skarbie, nie
zdążyłem cię złapać. Przepraszam,
mam nadzieję że wszystko w porządku. - gdyby ktoś
teraz siedział obok nas i słyszał jak się do niej odzywam myślę,
że pomyślałby sobie: jak on ją mocno kocha.
A
prawda jest taka, że ja tej dziewczyny nie cierpiałem i w ogóle
nie mogłem znieść jej
towarzystwa. Jedyne dlaczego to robiłem, czyli byłem dla niej taki
słodki i opiekuńczy, to dostanie się do Zayna.
-
Przewróciłam się? Gdzie? Nic nie pamiętam. - dopytywała
trzymając się za głowę.
-
Na korytarzu, musiałaś się potknąć o własne nogi. - wyjaśniłem.
-
Niezdara ze mnie. - oznajmiła uśmiechając
się lekko, a mnie naprawdę dużo kosztowało, aby zrobić to samo w
stosunku do niej.
-
Moja niezdara. - powiedziałem
prawie puszczając pawia. Musiałem coś zrobić,
aby mi uwierzyła, że się o nią martwię, choć nie czułem się
wcale z tym komfortowo.
-
Kocham cię Louis. - szepnęła
nachylając
się w moją
stronę i składając
pocałunek na mych ustach.
-
Ja ciebie też mała. - mruknąłem dotykając jej warg. Musiałem
wytrzymać, powtarzałem
sobie w myślach. Już
niedługo znajdę nagranie i się od niej uwolnię, a wtedy będę
mógł mieć co noc inną dziewczynę. Taka wizja bardzo mi się
podobała.
-
Chyba nie dam rady pójść
do tego klubu, przepraszam
Louis. - zajęczała
kilka minut
później
tłumacząc
się bólem głowy i
pleców.
I
bardzo dobrze, pomyślałem. Pójdę
sam, może wyrwę
jakąś laskę na noc i zabawię się, bo jak widać
przy Maggie nie można
się dobrze bawić.
Poprosiła
mnie bym pomógł jej przebrać się w pidżamę i został na noc.
Powiedziałem, że
nie mogę, ale zostanę u niej dopóki nie zaśnie. Zgodziła
się i niecałe pięć minut później
już spała przytulona do mojej klatki piersiowej. Trudno mi było ją
od siebie
odkleić, ale w końcu po trzech próbach się udało. Wychodząc z
jej pokoju wstąpiłem
jeszcze do pokoju Zayna, miałem nadzieję, że może
tym razem uda mi się coś znaleźć, ale niestety
nie. Cała moja robota
poszła na marne, ale przy dobrym humorze trzymała
mnie jedna myśl – idę wyrwać jakąś laskę i dobrze się z nią
zabawić.
__________________________________
Na
początku może wyjaśnię dlaczego nic tutaj nie wstawiałam przez
długi czasu, bo aż 11 dni. Brak weny i chęci do pisania, które nagle postanowiły mnie opuścić. A nie lubię pisać na siłę, bo nic fajnego potem z tego nie wychodzi.
Chcę
Was wszystkich strasznie przeprosić, bo wiem że lubicie to
opowiadanie, a ja tak nawalam ostatnio. Nie będę pisać, że się
poprawię, bo bym Was okłamała, może powiem tak: postaram się
poprawić.
Mam
nadzieję, że jeszcze tutaj jesteście i dacie mi jakiś znak, że
nadal czekacie, aż coś nowego się pojawi.
Co
do tego rozdziału. Cóż mogę rzecz? Pewnie was zaskoczyłam akcją
z Louisem i samym jego podejściem do Maggie. Ktoś spodziewał się, że
chłopak jest taki?
Jak
myślicie co będzie dalej i jak się rozwinie akcja z Louisem i
Maggie? Piszcie swoje propozycje w komentarzach i dajcie mi motywację do dalszego pisania, blagam.
Miłego
wieczoru!
Buziaki!
Ja się spodziewałam że Lou taki może być :) Nie lubiłam go już długo, więc nie zaskoczyłam sie bardzo ! :)
OdpowiedzUsuńmożesz coś zrobic z Liamem i coś zeby mag sie wszystko przypomnialo... :)
Uuu nie myslałam że Lou jest aż taki.. no ale... Meg ma talent do wplątywania się w kłopoty haha
OdpowiedzUsuńRozdział naprawde super ! czekam na kolejny, oby szybko :P
OdpowiedzUsuńRozdział genialny :)
OdpowiedzUsuń