czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział 22

Początek weekendu przywitałam z ogromnym bólem głowy. Nie dość, że miałam mnóstwo nauki przed zbliżającymi się egzaminami. To jeszcze obiecałam Chloe, że pójdę z nią do sklepu aby pomóc wybrać jej coś na ślub kolegi Matta, który miał być już za tydzień.
Musiałam uporać się z bólem głowy, bo jeszcze dziś wieczorem czekała mnie impreza z Louisem. Uzgodniliśmy, że spróbujemy, w końcu trzeba umieć pokonywać przeszkody jakie rzuca nam pod nogi życie. Nie uśmiechało mi się wcale iść na tę imprezę, ale Louis tak bardzo mnie o to błagał, że się zgodziłam.
Z resztą, rodzice wychodzili dziś wieczorem do starych znajomych ze studiów, a Zayn jak to Zayn miał swoje plany na ten dzień, więc nie chciałam siedzieć sama. Dlatego postanowiłam, że wybiorę się z Louisem do jakiegoś nowo otwartego klubu w centrum Londynu.
Moja głowa pulsowała za każdym razem, gdy tylko nią ruszałam. Ale musiałam coś z tym zrobić, ból był tak uciążliwy że sama ze sobą nie czułam się komfortowo.
Zeszłam na dół do kuchni, a gdy tylko przekroczyłam próg dostrzegłam mamę Liama siedzącą na jednym z wysokich krzeseł przy wyspie kuchennej. Chciałam się wycofać, ale kobieta mnie zauważyła i na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Wiem, że może moja pidżama w małpki nie była strojem, aby powitać tak „wspaniałego” gościa, ale trudno. To mój dom i będę chodzić jak mi się podoba. Fuknęła tylko coś pod nosem. Nawet tego nie usłyszałam, a może nie chciałam usłyszeć?
- Mamuś masz coś na ból głowy? - zapytałam moją rodzicielkę podchodząc bliżej niej.
Pani Payne naprawdę mnie nie interesowała, ignorowałam ją. Nie miałam ochoty na sprzeczki z rana, zwłaszcza wtedy gdy przez moją głowę przebiegało stado nosorożców.
- Do której siedziałaś nad książkami? - zapytała mama przeszukując szafki w poszukiwaniu pastylek przeciwbólowych, a w mojej głowie pojawił się obraz mnie leżącej w łóżku zapłakanej i całej w rozsypce.
- Straciłam rachubę czasu, gdy wybiła druga. - posłałam mamie wymuszony uśmiech. Okłamywanie rodzica nie jest najlepszym pomysłem, ale czasem tak trzeba zrobić aby nie dawać mu powodu do zmartwień.
- Maggie przemęczasz się, nie możesz…
- Nic mi nie będzie mamo. - zapewniłam ją przerywając w połowie zdania.
- Proszę. - wręczyła mi całą paczkę tabletek, a ja zabierając ze sobą szklankę z wodą i pastylki przeszłam do salonu. Włączyłam sobie telewizor i pogłośniłam, aby nie słyszeć piskliwego głosu tej jednej małpy siedzącej w kuchni.
Wiedziałam, że mnie nie lubi, ja jej także, ale pokazywanie się tutaj na pewno nic między nami nie zmieni. Wiem, że nie chce się ze mną jakoś zaprzyjaźnić, ale przynajmniej mogłaby być dla mnie milsza, bo ja naprawdę nic jej nie zrobiłam.
Telefon zabrzęczał w kieszeni mojej pidżamy, więc szybko go wyciągnęłam.
Imię Chloe widniało na ekranie.

Mam nadzieję, że jesteś gotowa na zakupowe szaleństwo. Będę po ciebie za godzinę.

Miałam całe sześćdziesiąt minut, aby przygotować się na przyjazd przyjaciółki.
Mama Liama nadal siedziała u nas w kuchni, gdy gotowa i z torebką w ręce, zeszłam na dół. Myślałam, że może tym razem gdy zobaczy mnie porządnie ubraną, w dżinsy, czarną koszulkę i balerinki, to przynajmniej zamiast grymasu na jej twarzy zobaczę mały uśmiech, ale niestety nici z tego. Zjechała mnie tylko z góry do dołu i fuknęła, po raz kolejny coś pod nosem. Ja naprawdę nie rozumiem tej kobiety i jej zachowania.
- Mamo wychodzę. - zakomunikowałam wchodząc do kuchni i porywając jabłko z blatu.
- O której będziesz? - mama, która starała się być miła dla pani Payne, przewróciła oczami i wskazała na nią gdy podeszłam bliżej aby złożyć jej buziaka na policzku. Wiem, że za nią nie przepadała, ale jak to moja mama – dla wszystkich jest miła mimo, że nie ma na to ochoty, bądź ich nie lubi.
- To zależy od Chloe, czy szybko znajdzie coś fajnego czy też nie. - oznajmiłam puszczając mamie oczko. Ta się tylko zaśmiała i życząc mi miłego dnia powróciła do rozmowy z panią Payne.
Wyszłam przed dom, gdzie na podjeździe stał już kanarkowo żółty samochód Chloe. Blondynka wyskoczyła z niego z ogromnym uśmiechem na ustach i chwilę później już byłam w jej objęciach.
- Ja też się cieszę, że cię widzę Chloe. - zakomunikowałam, gdy dziewczyna mnie puściła.
- Jesteś moja ostatnią deską ratunku Mag. - powiedziała, gdy wsiadłyśmy do auta. Zapięłam pas bezpieczeństwa, bo jak mi wiadomo i z tego co pamiętałam, Chloe była naprawdę szalonym kierowcą.
- Kate mnie wystawiła tłumacząc się, że jedzie na weekend do Sebastiana, więc nie miałam wyjścia jak dzwonić do ciebie. - wyjaśniła, a mój dobry humor wyparował.
Czyli to tak? Kate nie mogłam to Chloe dzwoni do mnie i błaga wręcz na kolanach, abym jej pomogła? To teraz tak wygląda przyjaźń?
- Och. - jęknęłam tylko spuszczając głowę w dół i bawiąc się placami.
- Nie, to nie tak Mag. - Chloe chyba zauważyła moją reakcję na jej słowa i zaczęła się tłumaczyć.
Tak, tak, winny zawsze się tłumaczy.
- Po prostu nie wiedziałam, czy będziesz miała ochotę się ze mną spotkać, no wiesz po ostatnich naszych wybrykach. - dodała patrząc na mnie ze współczuciem, gdy stałyśmy na skrzyżowaniu.
- Ja rozumiem wszystko Chloe, nie musisz się tłumaczyć. Sama tez zawaliłam odwracając się od was i mając na uwadze tylko Louisa. - powiedziałam wzruszając ramionami.
- To nie o Louisa chodzi Mag, ja po prostu widzę jaki on ma na ciebie wpływ. Jest takim tyranem, który mówi ci co możesz, a czego nie. Musisz się mu postawić, musisz powiedzieć czego ty chcesz, a nie czego on chce. - zakomunikowała napiętym głosem Chloe. Wiedziałam, że dziewczyna miała rację, ale postawić się Louisowi? Chyba nie dałabym rady.
Pokiwałam tylko głową rozumiejąc jej aluzję. Chloe chodziło o to, abym ja w tym związku miała prawo do decydowania, mogła pokazać że też mam jaja i się go nie boję. Ale myślę, że to za dużo by mnie kosztowało, a rozwścieczyć Louisa jest naprawdę łatwo.
Gdy podjechałyśmy pod jedną z galerii handlowych w naszym mieście, już wiedziałam że spędzimy tutaj mnóstwo czasu.
Chloe słynie z tego, że uwielbia zakupy. Natomiast ja jestem jedną z nielicznych osób, które ich nienawidzą. Taka już moja natura.
- Mam wypatrzone trzy kiecki, tylko potrzeba mi teraz fachowej rady, czy nadają się na taką okazję, czy raczej nie. - zakomunikowała Chloe, gdy jechałyśmy ruchomymi schodami na pierwsze piętro.
Zaczyna się pomyślałam, gdy weszłyśmy do pierwszego sklepu. Nie wiedziałam tak naprawdę jeszcze co mnie tam czeka.


Perspektywa Louisa


- Stary ja nie wiem, jak ty to robisz, ale jesteś coraz lepszy w te klocki. - zakomunikował mi Dave, gdy rzuciłem mu na biurko plik pieniędzy ze sprzedanych narkotyków.
Wiedziałem, że gdy sprzedam wszystkie, to mój szef się ucieszy i nagrodzi mnie za to, czymś genialnym. Może jakąś młodą, piękną, zgrabną dziewczyną na jedną noc? Nie pogniewałbym się za taki prezent.
- A jak tam sprawy z panem M? - zapytał chowając cały dochód do dolnej szuflady swojego biurka.
- Panem M? Wymyśliłeś dla niego nowe przezwisko? - zapytałem śmiejąc się głośno.
- Musiałem, tamto mi się znudziło. No wiesz pan Ciapa, nie za bardzo do niego już pasowało. - oznajmił mi Dave kładąc dłonie na brzuchu i opierając się na wygodnym skórzanym fotelu.
- To jak? - dopytywał.
- Jestem coraz bliżej dostania się do jego skrytki. Umawiam się z jego siostra, więc to tylko kilka dni, a znajdę się u niej w domu. - zakomunikowałem z powagą.
- Masz to zrobić dziś, inaczej będziemy musieli się pożegnać. - rozkazał, a moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej w piersi.
- Dave, ale …
- Żadnego ale stary. Masz to zrobić dziś, inaczej nie tylko ty będziesz cierpiał. - przerwał mi w połowie zdania.
- Jak to nie tylko ja będę cierpiał? - przełknąłem głośno ślinę mając najgorsze myśli. Wiedziałem o kogo mu chodzi.
- O nią. - pokazał mi zdjęcie uśmiechniętej Maggie siedzącej na huśtawce w parku obok swojego brata. Nie mogłem uwierzyć, że on chce to zrobić. Wiedziałem, że facet nie ma serca ale żeby od razu mieszać w to niewinne osoby?
- Nie. - szepnąłem.
- Tak. Pamiętasz tę szaloną noc, gdy prawie nas złapano? - zapytał, a ja kiwnąłem głową doskonale to pamiętając.
- Wtedy w tym samochodzie była ona. Zayn to wszystko ukartował, miała nas nagrać i potem pokazać nagranie policji. To była twoja Maggie. - zakomunikował mi, a krew w moim mózgu jakby nagle przestała napływać. Upadłem na krzesło stojące obok mnie.
- Niemożliwe, Maggie by tego nie zrobiła, jest za niewinna. - powiedziałem kręcąc głową i jednocześnie wyobrażając sobie Mag stojącą za kamerą.
- A jednak, widzisz nie wiedziałeś z kim się wiążesz stary. - powiedział odpalając skręta i dmuchając mi wydychanym powietrzem prosto w twarz.
Maggie i czarne sprawy, to nie idzie ze sobą w parze.


Perspektywa Maggie


Przeszłyśmy z Chloe co najmniej dziesięć sklepów, a ona jeszcze nie znalazła dla siebie sukienki. Te trzy sklepy, w których wypatrzyła sobie jakieś sukienki, nie nadawały się na ślub.
Jedna nich była złota, pokryta świecącymi cekinami – stanowcze nie powiedziałam, gdy ją zobaczyłam. Taka sukienka nadawała się na jakąś imprezę do nocnego klubu, a nie na taką uroczystość.
Następna była różowa. Nie!, krzyknęłam gdy tylko ją zobaczyłam. Chloe natychmiast odłożyła ją na wieszak i szybko wyciągnęła mnie z tego sklepu.
Ostatnia była kompletną porażką. Wyglądała jak jakiś kwietnik, same kwieciste wzory i do tego z falbankami na ramionach. Ja się w ogóle zastanawiałam czy dobrze widzę i czy przypadkiem nie potrzebuję iść do okulisty, aby zbadać swój wzrok.
Zaproponowałam, więc zasmuconej i zdołowanej Chloe, żebyśmy poszły do pewnego malutkiego sklepiku, który znajdował się naprzeciwko galerii, w której aktualnie się znajdowałyśmy.
- Mówię ci kupimy ci genialną kieckę, taką w której Matt cię w ogóle nie pozna. - powiedziałam jej na pocieszenie, gdy przechodziłyśmy na drugą stronę jezdni.
- Mam nadzieję, inaczej nie idę nigdzie. Poudaję, że się rozchorowałam. - zaśmiałam się na jej komentarz, po czym weszłyśmy do środka. Chłód zaatakował nasze gołe ramiona, a ja wzdrygnęłam się i po moim kręgosłupie przeszły ciarki.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - starsza kobieta zwróciła się do nas z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry, potrzebujemy czegoś super wystrzałowego dla tej oto tutaj młodej kobiety. - wskazałam na stojącą obok mnie Chloe, która uśmiechała się do kobiety niepewnie.
- Na jaką okazję? I co to ma być? Sukienka, spódnica, garnitur? - dopytywała ruszając w głąb sklepu.
- Ślub i najlepiej jakby to była sukienka. - odpowiedziałam. - No wie pani, coś takiego aby facetom opadła szczęka. - dodałam z uśmieszkiem puszczając kobiecie oczko. Ta się zaśmiała i zaczęła nam pokazywać różnego rodzaju sukienki, które zazwyczaj młode dziewczyny kupują na śluby.
Chloe przymierzała każdą z nich, nie w każdej czuła się pewnie, tak aby pokazać się innym ludziom. Jedna była za krótka, inna za bardzo wyzywająca, a jeszcze inna za długa. Przewracałam oczami za każdym razem, gdy słyszałam jej jęki z przymierzalni.
Gdy już mierzyła dwudziestą z kolei sukienkę musiałam aż usiąść na jednej z kanap przed przymierzalnią. Nie miałam siły stać na własnych nogach, a jeszcze ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą.
- Maggie! - krzyknęła nagle. Właścicielka sklepu popatrzyła na mnie przerażona. Miałam najczarniejsze myśli, myślałam że może się zacięła się zamkiem od sukienki. Ale gdy tylko wpadłam do środka przymierzalni dostrzegłam jej ogromny uśmiech na ustach. Sukienka idealnie do niej pasowała. Była biała, z granatowym paskiem wokół jej talii. Prosta i śliczna, o taką właśnie nam chodziło. Podkreślała każdą jej krągłość w tych miejscach, gdzie należało je podkreślić. Chloe uśmiechała się do swojego odbicia w lustrze, a gdy mnie za sobą zobaczyła przytuliła się do mnie.
- Idealna. - powiedziałam obserwując jej pogodną twarz w odbiciu lustra. Wiedziałam, że trafiłyśmy doskonale.
- Dziękuję. - zwróciła się do mnie.
- Drobiazg. - powiedziałam wzruszając ramionami, jakby to dla mnie była codzienność, po czym wyszłam z przymierzalni.
Kilka minut później Chloe wyszła z przymierzalni w swoich podartych dżinsach i za dużej koszuli, po czym zapłaciłyśmy w kasie i dziękując starszej kobiecie wyszłyśmy na popołudniowe słońce.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - zakomunikowała mi, gdy pakowała ostrożnie sukienkę na tylnym siedzeniu swojego auta.
- Pewnie kupiłabyś jeszcze lepszą kieckę. - odpowiedziałam wsiadając do środka i zapinając pasy.
- Wątpię. - bąknęła, po czym zaczęła wyjeżdżać z podziemnego parkingu galerii. - Mam ochotę na kawę i dużego pączka, a ty? - zapytała mnie, gdy stałyśmy w kolejce do wyjazdu.
- Ja bym się napiła soku pomarańczowego. - oznajmiłam, a w myślach dodałam: i zjadłabym tabletkę przeciwbólową.
- Okej, to w takim razie jedziemy do naszej ulubione knajpki. - zakomunikowała po czym pogłośniła radio w samochodzie i śmiejąc się ruszyłyśmy przed siebie.

***

Gdy wróciłam do domu marzyłam o jednym, aby się przespać. Ale nie mogłam, za dwie godziny miał przyjechać po mnie Louis, a ja nawet nie byłam gotowa. Nie wiedziałam w co mam się ubrać, a o makijażu i fryzurze nie wspomnę. Wiedziałam, że muszę się spiąć aby ze wszystkim zdążyć.
Rodzice na dole kłócili się o coś, zapewne tata nie chciał ubrać wcześniej przygotowanych przez mamę ubrań. Zazwyczaj tak właśnie bywało, gdy gdzieś razem wychodzili. Zayn już dawno wyszedł, minęłam się z nim w drzwiach, życzył mi dobrej zabawy i abym na siebie uważała. Przewróciłam oczami, bo przecież ja zawsze na siebie uważam.
Weszłam więc do łazienki, i gdy gorący strumień wody oblewał moje zmęczone mięśnie nieco się odprężyłam. Tego mi było trzeba po ciężkim dniu spędzonym z przyjaciółką i buszowaniu po sklepach.
Piętnaście minut później siedziałam na łóżku w pokoju susząc włosy. Czarna sukienka leżała na krześle obok mnie. Nie chciało mi się szukać czegoś innego, poza tym wiedziałam że nadaje się ona idealnie na takie wyjście.
Mój telefon zaczął wibrować na blacie biurka. Wyłączając wcześniej suszarkę chwyciłam urządzenie.
- Cześć, już jestem otworzysz mi? - głos Louisa rozbrzmiał w słuchawce, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
Zbiegłam po schodach ciesząc się, że w końcu go zobaczę, bo nie widzieliśmy się cały dzień.
- Hej. - przywitałam się z nim otwierając drzwi. - Jesteś za wcześnie. - dodałam odwracając głowę w stronę salonu, aby zobaczyć na wyświetlaczu dekodera godzinę. A gdy popatrzyłam na niego, usta chłopaka wylądowały na moich w czułym pocałunku. Uśmiechnęłam się i wplotłam palce w jego włosy przyciągając jego twarz bliżej siebie.
- Pomyślałem, że może spędzimy razem ten czas przed wyjściem. - powiedział idąc za mną na górę.
- To świetnie. - odpowiedziałam mu i weszłam do pokoju.
Zabrałam ciuchy ze sobą do łazienki i tam się przygotowałam, a następnie zrobiłam fryzurę i makijaż. Postawiłam na coś ostrego, ale nie żeby przesadzić.
Gdy dwadzieścia minut później spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, aż zajęczałam z zachwytu. Moje oczy wydawały się dwa razy większe niż normalnie, podkreślone czarną kredką i tuszem do rzęs. Włosy spięłam w wysokiego kucyka, a pasma wypadające z niego spięłam wsuwkami. Podobałam się sobie, a co najlepsze moja sukienka dopełniała efektu.
Puściłam oczko do odbicia i wyszłam z łazienki. Zastałam Louisa majstrującego coś przy zamku w drzwiach do pokoju mojego brata. Nawet nie zauważył jak wyszłam z łazienki, choć dzieliło nas jakieś pięćdziesiąt metrów.
- Co ty robisz? - zapytałam marszcząc brwi i przyglądając się mu z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy.
- Eee nic. - uśmiechnął się prostując się automatycznie. Schował dłonie za plecami, wiedziałam że coś w nich trzymał.
- Co tam masz? - zapytałam wskazując na jego ręce w tyle.
- Nic. - zapewnił ponownie, ale ja i tak wiedziałam swoje.
- Dlaczego kłamiesz?
- Nie kłamię Maggie, po prostu…
- To pokaż co trzymasz w rękach. - nakazałam mu, a ten tylko przeklął pod nosem i pokazał mi swoje dłonie w których znajdował się…
- Śrubokręt? Po co ci on? - zapytałam spoglądając to na jego dłonie, to na twarz.
- Za dużo widziałaś już Maggie. - powiedział pod nosem i podchodząc do mnie popchnął mnie na ścianę, także upadłam i ostatnie co widziałam przez mgłę, to nogi Louisa i jego śmiech w moich uszach.


Perspektywa Louisa

Wiedziałem, że będzie mnie wypytywać o co mi chodzi, gdy majstrowałem przy zamku do pokoju tego fagasa. Wiedziałem, że tak łatwo mi nie odpuści, więc musiałem zrobić coś aby ją uciszyć na ten moment. Musiałem koniecznie dostać się do tego pieprzonego pokoju, nic ani przede wszystkim nikt nie mógł mnie powstrzymać.
Leżąca na podłodze Maggie niestety mi to uniemożliwiła. Na pewno zapamięta co jej zrobiłem, ale starałem się nie myśleć o tym. Najwyżej wcisnę jej jakieś gówno, w które na pewno uwierzy.
Kręciłem, kręciłem i kręciłem przy tym zamku, aż w końcu udało mi się tam wejść. Nie wiem po co w ogóle ten frajer zamykał ten pokój, ale najwidoczniej miał ku temu powody i trzymał w nim coś czego ja aktualnie szukałem.
Przeczesałem wzrokiem całe wnętrze pokoju. Niestety nic charakterystycznego nie wpadło mi w oczy, dopóki nie ujrzałem czarnego pudła leżącego pod jego łóżkiem. Po co ktoś trzyma metalowe pudełko pod swoim łóżkiem? Odpowiedź jest prosta – coś ukrywa. Padłem na kolana i od razu je wyciągnąłem. Skubany, pomyślałem widząc na nim zawieszony łańcuch z kodem.
- Kurwa. - syknąłem rzucając pudełko na pościel. Nie miałem pojęcia jakie może być hasło, ale musiałem się dowiedzieć. Mój wzrok padł na szafkę nocną. Otworzyłem ją, pełno prezerwatyw, jakieś papiery, puszki po zużytych napojach energetycznych. Ale nie było nic co mogłoby mi pomóc rozszyfrować ten kod. Byłem już tak blisko, a jednocześnie tak daleko do odzyskania tego co moje, a właściwie Dave'a.
Zrezygnowany zacząłem się rozglądać po pokoju. Naprzeciwko mnie stała komoda z czterema szufladami. Nie miałem innego wyboru, jak przeszukanie każdej z osobna.
Niestety nie znalazłem w niej niczego, co by mnie interesowało.
Przeszukałem każdy punkt w tym pokoju, ale nie znalazłem nagrania, tak tego nagrania które nagrała Maggie, w tamtą pamiętną noc. Dave mnie zajebie, pomyślałem wychodząc na korytarz. Zamknąłem drzwi, może Zayn nie zorientuje się że ktoś tam był, a jeśli tak to na pewno nie pomyśli że byłem to ja.
Maggie siedziała na podłodze tak jak ją wcześniej zostawiłem. Uniosłem jej chude ciało w górę i zaniosłem do jej pokoju. Ułożyłem na łóżku i próbowałem ją ocucić. Zajęło mi to dobrych kilka minut. Zauważyłem, że jej czarna sukienka uniosła się nieco do góry odkrywając zgrabne, gładkie uda. Moje bokserki nagle zrobiły się ciasne, ale próbowałem to zignorować.
Ona myślała, że ja ją kocham. Ale była głupia wierząc, że tak jest. Nigdy jej nie kochałem i nigdy jej nie będę kochał. Jasne, pociąga mnie, ale tylko i wyłącznie jej zgrabne ciało, nic więcej. Dla mnie jest jedynie przepustką do jej brata, który ma coś czego ja potrzebuję i tyle. Nigdy nie liczyło się nic więcej. Okłamałem ją mówiąc, że to ja byłem w tym samochodzie gdy ją gwałcili. Oczywiście, że mnie tam nie było. A zresztą jakbym był, to i tak bym jej nie pomógł, dołączyłbym do tych kolesi, co ją gwałcili.
- Maggie obudź się. - co za tępa dziwka nie chce się obudzić. A może za bardzo ją uderzyłem i przy okazji coś złego jej zrobiłem?
- Maggie – znów to samo, czy ona jest poważna?
- Maggie. - jeżeli teraz się nie obudzi to idę stąd.
- Louis? - zapytała, a ja pomyślałem: w końcu, kurwa.
- Tak to ja.
- Co się stało? Strasznie mnie głowa boli. - zajęczała. Ja pierdole jej piskliwy głos sprawiał, że chciało mi się rzygać na samą myśl o tym.
- Przewróciłaś się i uderzyłaś głową o ziemię skarbie, nie zdążyłem cię złapać. Przepraszam, mam nadzieję że wszystko w porządku. - gdyby ktoś teraz siedział obok nas i słyszał jak się do niej odzywam myślę, że pomyślałby sobie: jak on ją mocno kocha.
A prawda jest taka, że ja tej dziewczyny nie cierpiałem i w ogóle nie mogłem znieść jej towarzystwa. Jedyne dlaczego to robiłem, czyli byłem dla niej taki słodki i opiekuńczy, to dostanie się do Zayna.
- Przewróciłam się? Gdzie? Nic nie pamiętam. - dopytywała trzymając się za głowę.
- Na korytarzu, musiałaś się potknąć o własne nogi. - wyjaśniłem.
- Niezdara ze mnie. - oznajmiła uśmiechając się lekko, a mnie naprawdę dużo kosztowało, aby zrobić to samo w stosunku do niej.
- Moja niezdara. - powiedziałem prawie puszczając pawia. Musiałem coś zrobić, aby mi uwierzyła, że się o nią martwię, choć nie czułem się wcale z tym komfortowo.
- Kocham cię Louis. - szepnęła nachylając się w moją stronę i składając pocałunek na mych ustach.
- Ja ciebie też mała. - mruknąłem dotykając jej warg. Musiałem wytrzymać, powtarzałem sobie w myślach. Już niedługo znajdę nagranie i się od niej uwolnię, a wtedy będę mógł mieć co noc inną dziewczynę. Taka wizja bardzo mi się podobała.
- Chyba nie dam rady pójść do tego klubu, przepraszam Louis. - zajęczała kilka minut później tłumacząc się bólem głowy i pleców.
I bardzo dobrze, pomyślałem. Pójdę sam, może wyrwę jakąś laskę na noc i zabawię się, bo jak widać przy Maggie nie można się dobrze bawić.
Poprosiła mnie bym pomógł jej przebrać się w pidżamę i został na noc. Powiedziałem, że nie mogę, ale zostanę u niej dopóki nie zaśnie. Zgodziła się i niecałe pięć minut później już spała przytulona do mojej klatki piersiowej. Trudno mi było ją od siebie odkleić, ale w końcu po trzech próbach się udało. Wychodząc z jej pokoju wstąpiłem jeszcze do pokoju Zayna, miałem nadzieję, że może tym razem uda mi się coś znaleźć, ale niestety nie. Cała moja robota poszła na marne, ale przy dobrym humorze trzymała mnie jedna myśl – idę wyrwać jakąś laskę i dobrze się z nią zabawić.


__________________________________
Na początku może wyjaśnię dlaczego nic tutaj nie wstawiałam przez długi czasu, bo aż 11 dni. Brak weny i chęci do pisania, które nagle postanowiły mnie opuścić. A nie lubię pisać na siłę, bo nic fajnego potem z tego nie wychodzi.
Chcę Was wszystkich strasznie przeprosić, bo wiem że lubicie to opowiadanie, a ja tak nawalam ostatnio. Nie będę pisać, że się poprawię, bo bym Was okłamała, może powiem tak: postaram się poprawić.
Mam nadzieję, że jeszcze tutaj jesteście i dacie mi jakiś znak, że nadal czekacie, aż coś nowego się pojawi.
Co do tego rozdziału. Cóż mogę rzecz? Pewnie was zaskoczyłam akcją z Louisem i samym jego podejściem do Maggie. Ktoś spodziewał się, że chłopak jest taki?
Jak myślicie co będzie dalej i jak się rozwinie akcja z Louisem i Maggie? Piszcie swoje propozycje w komentarzach i dajcie mi motywację do dalszego pisania, blagam.
Miłego wieczoru!
Buziaki!

4 komentarze:

  1. Ja się spodziewałam że Lou taki może być :) Nie lubiłam go już długo, więc nie zaskoczyłam sie bardzo ! :)
    możesz coś zrobic z Liamem i coś zeby mag sie wszystko przypomnialo... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu nie myslałam że Lou jest aż taki.. no ale... Meg ma talent do wplątywania się w kłopoty haha

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział naprawde super ! czekam na kolejny, oby szybko :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział genialny :)

    OdpowiedzUsuń