Dwa
dni później w sobotę od rana krzątałam się w kuchni
przygotowując jedzenie na dzisiejszą imprezę. Chloe i Kate
pomagały mi w tym najlepiej jak potrafiły. Mama razem z tatą
pojechali do dziadków, aby nam nie przeszkadzać i dać nam nieco
swobody. Chyba mój szlaban poszedł w niepamięć, bo mama nic już
o nim nie wspominała. Wczoraj, czyli w piątek od rana planowałam,
rozpisywałam na miliony sposobów co by tutaj przygotować,
ugotować, jeszcze dokupić. I tak dziś miałyśmy z dziewczynami
wszystko czego potrzebowałyśmy do zrobienia wyżerki, jak to
nazwała Chloe.
-
Myślisz, że tyle wystarczy? - zapytała Kate wskazując brodą na
miskę z przyprawionym kurczakiem pokrojonym w kostkę. Dałyśmy
Kate specjalne zadanie – miała zrobić dwie sałatki. Zadanie
bardzo proste i nie wymagające chodzenia po całej kuchni i szukania
potrzebnych składników, ponieważ wszystko miała pod nosem.
-
Skroiłaś całą ta pierś? - zapytałam patrząc do miski.
-
Te dwie duże. - oznajmiła.
-
Świetnie. - uśmiechnęłam się do niej, po czym wzięłam miskę z
kurczakiem i zaczęłam go podsmażać na oleju.
-
To teraz pokrój warzywa w cienkie paseczki. - powiedziałam do Kate,
która już sięgała po czerwoną paprykę.
-
Dobra, chłopaki rozpalają już grilla w ogrodzie, więc zepnijmy poślady. - oznajmiła nam Chloe wchodząc do kuchni.
-
Już prawie wszystko gotowe. - powiedziała Kate wrzucając pokrojone
warzywa do wysokiej szklanej miski.
-
Kurczak już dochodzi, także jakieś pięć minut i sałatka gotowa.
- uśmiechnęłam się do nich mieszając kurczaka na patelni.
-
Świetnie, ja idę zanieść te półmiski na stół w ogrodzie. -
oznajmiła Chloe zabierając z blatu talerze z pieczywem, oraz
surowym, ale przyprawionym mięsem na grilla.
Spojrzałam
na zegarek, gdy przyjaciółka wyszła do ogrodu. Dochodziła
siedemnasta, a Louisa jeszcze nie było. Kazałam mu przyjechać na
przed siedemnastą, ale nadal go nie było. Bałam się, że wystawił
mnie do wiatru i nie przyjdzie. Nie wiedziałam, czy on ma w zwyczaju
spóźniać się czy może zdecydował że nie wpadnie, albo po
prostu zrezygnował. Miałam nadzieję, że jednak spóźnienie
chodzi w grę. Może jakiś korek był na drodze, albo wypadek, który
opóźnił jego przyjazd do nas. Miałam tylko nadzieję że za
niedługo się zjawi.
Nagle
z ogrodu dobiegł nas głośny huk. Obie z Kate spojrzałyśmy za
siebie, a tam mój braciszek podłączał właśnie ogromne głośniki
taty za czasów jego młodości do dużej wieży stojącej na
tarasie. Pokręciłam tylko głową ze zrezygnowaniem patrząc na to
co on wyczynia, po czym wróciłam wzrokiem na patelnię.
Gdy
kurczak był już podsmażony wrzuciłam go do dużej miski, gdzie
znajdowały się perfekcyjnie pokrojone przez Kate warzywa.
Przyjaciółka tylko zamieszała wszystko dużą, drewnianą łyżką
i sałatka na dzisiejszą imprezę była gotowa.
-
Chodźcie, zaczynamy. - oznajmił nam Sebastian wchodząc do kuchni i
biorąc Kate na ręce. Ta tylko pisnęła z zaskoczenia, ale po
chwili słyszałam jej śmiech dochodzący zza drzwi. Uśmiechnęłam
się sama do siebie widząc i słysząc ich takich szczęśliwych.
Cieszyłam się, że Kate ma kogoś tak wspaniałego jak Sebastian i
że zawsze może na niego liczyć. Nie chciałam aby przyjaciółka
doznała tyle nieszczęścia w miłości co ja. Jest na to za
niewinna.
Gdy chciałam się obrócić, aby zabrać dużą miskę z
blatu i zanieść ją do ogrodu natrafiłam na coś twardego za
swoimi plecami. Szybko odwróciłam głowę za siebie i dostrzegłam
słodki uśmiech Louisa.
-
Jesteś. - szepnęłam patrząc mu prosto w oczy.
-
Oczywiście. - odpowiedział całując mnie w policzek, a ja zamknęłam
oczy czując jego miękkie usta na mojej skórze. Przeszedł mnie mały
dreszcz po kręgosłupie, ale starałam się nie zwracać na to
uwagi. Ważne było to, by zapamiętać ten moment.
-
Chodźmy. - oznajmiłam odchrząkując i zabierając miskę z blatu.
Louis podążył za mną, gdy szłam w stronę drzwi. Miałam
wrażenie, że jego wzrok wędruje z góry na dół, po całym moim ciele, a głównie po dolnych partiach. Starałam się nie zwracać na to uwagi, choć
nie było to wcale takie proste. Nie byłam jakoś specjalnie ubrana,
aby się tym zachwycać. Miałam na sobie dżinsową sukienkę na
grubych ramiączkach, która sięgała mi nad kolano i czarne
trampki. Włosy spięłam w kucyka, a makijaż zrobiłam minimalny,
czyli tylko musnęłam rzęsy tuszem. Nic specjalnego.
Zeszliśmy
po schodkach na taras. Wszystkie głowy moich znajomych i rodziny
zwróciły się w naszą stronę. Położyłam miskę z sałatką na
stole i odchrząkując zaczęłam.
- Słuchajcie, to jest Louis – wskazałam na chłopaka stojącego obok
mnie. Wszyscy zgodnie mu pomachali witając się z nim, oczywiście
oprócz Liama, który udawał że robi coś na telefonie.
-
Kate i Chloe już znasz – zwróciłam się do niego z uśmiechem na
ustach. - To jest Sebastian, chłopak Kate, a to Matt…
-
Mój chłopak. - wtrąciła Chloe tuląc się do Matta, a ja
przewróciłam oczami kręcąc głową.
-
Tak, wszyscy o tym wiemy. - burknęła Kate śmiejąc się z
przyjaciółki.
-
Dobra, dobra. - uspokoiłam je i siebie, bo również parsknęłam śmiechem. - Zayna znasz – wskazałam na mojego brata, który tylko
kiwnął Louisowi głową ze złością wymalowaną na twarzy. - Obok
niego stoi jego dziewczyna, Ruby. - wskazałam na wysoką blondynkę.
- No i Liama też znasz. - wskazałam na przyjaciela siedzącego na
jednym ze stołków i patrzącego na Louisa groźnie. Popatrzyłam
na niego, a gdy nasze oczy się spotkały posłałam mu spojrzenie
mówiące, aby przestał się tak zachowywać i wrzucił na luz. Wtedy
twarz przyjaciela nieco zelżała, a ja pomyślałam że to spotkanie
może być nawet udane.
-
No to skoro wszyscy się już znamy, możemy zasiąść do stołu i
jeść! - krzyknął Sebastian podchodząc do grilla i przewracając
mięso na drugą stronę.
- Wiesz, że musimy pogadać prawda? - zapytał Louis, gdy ruszyłam
schodkami do domu, chłopak poszedł za mną. Zapomniałam o drugiej
sałatce, która siedziała w lodówce.
-
Tak, wiem o tym. - odpowiedziałam otwierając lodówkę.
-
Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał męski głos, a ja aż podskoczyłam. Wychyliłam tylko głowę zza drzwiczek lodówki i
dostrzegłam Liama stojącego obok Louisa z butelką piwa w ręce. Gdy
tak stali obok siebie widziałam jak każdy z nich powstrzymuje się,
aby przypadkiem znów nie zacząć się bić. Mimo, że Liam był
bardziej umięśniony od Louisa i wyższy o zaledwie kilka
centymetrów, to naprawdę potrafił pokazać, że może z nim
wygrać. Ale znając Louisa na tyle, wiem że nie dałby mu się tak
łatwo.
-
Nie dzięki, mam już wszystko. - odpowiedziałam wyjmując miskę z
sałatką, po czym przeszłam obok nich i skierowałam się w stronę ogrodu. Odetchnęłam z ulgą, gdy wyszłam na zewnątrz. Nie
chciałam nawet patrzeć za siebie, bo obawiałam się jak oni oboje
wyglądają stojąc obok siebie, zwłaszcza wtedy gdy mnie nie ma
blisko nich.
- Wszystko gra? - zapytała Ruby podchodząc do mnie. Popatrzyłam w
jej zielone oczy wyczytując z nich troskę i szczerość.
-
Jasne. - odpowiedziałam uśmiechając się.
-
Na pewno? Bo odkąd zjawił się ten cały Louis jesteś jakaś
nerwowa. - zauważyła.
-
Co? Nie. - pokręciłam głową z uśmiechem na ustach. - Wydaje ci
się.
-
Oj Maggie, możesz mnie okłamywać ile ci się tylko chce, ale ja
wiem i widzę, że on coś do ciebie czuje, a ty do niego. - pokiwała
głową przekonując mnie, że tak na pewno jest. Byłam przerażona
tym co ona do mnie właśnie mówiła. Pierwszy raz widziała Louisa
na oczy, pierwszy raz miała z nim styczność i już zauważyła
takie rzeczy? To niedorzeczne!
Dlaczego ja nie mogę taka być?
Dlaczego zawsze muszę komplikować sobie życie? Dlaczego po prostu
nie mogę powiedzieć Louisowi – tak czuję coś do ciebie, możemy
spróbować być razem?
Jestem zwykłym tchórzem, który boi się powiedzieć
chłopakowi o swoich uczuciach i jestem oczywiście tego w pełni
świadoma.
-
Mięsko gotowe! - zakomunikowała wszystkim Chloe, a ja wróciłam do
rzeczywistości. Wiedziałam, że muszę z Louisem pogadać, on też
o tym wiedział, tylko nie miałam pojęcia kiedy, gdzie i jak to
zrobimy, skoro Liam nie opuszczał mnie na krok.
***
Około
godziny dziesiątej większość z nas była już nieco pod wpływem
procentów. Ja starałam się tak dużo nie pić, aby zachować
trzeźwość umysłu przed rozmową, która była nieunikniona
dzisiejszego wieczoru. Zauważyłam, że od początku imprezy, a
właściwie od momentu w którym Louis do nas dołączył, koło mnie
ciągle kręcił się Liam. Uniemożliwiając mi porozmawianie z brunetem, który tylko na to czekał. Ale gdy Chloe wzięła
przyjaciela w obroty na naszym prowizorycznym parkiecie, nadarzyła
się okazja aby wziąć Louisa na słówko. Kiwnęłam do niego głową
na dom i gdy tylko wstałam chłopak ruszył za mną. Zamknęłam
drzwi od gabinetu rodziców, gdy oboje tam weszliśmy i gdy tylko
odwróciłam się za siebie Louis przytulił mnie do siebie.
Wczepiłam palce w tył jego koszulki i przyłożyłam policzek do
jego klatki piersiowej. Chłopak objął mnie mocno swoimi ramionami. Czułam, że cały stres ze mnie schodzi i
teraz ważny jest tylko on.
-
Przepraszam. - szepnął, gdy żadne z nas się nie odzywało.
-
Za co? - zapytałam podnosząc głowę w górę i patrząc mu w oczy.
-
Za to co ci kiedyś powiedziałem i że nie byłem z tobą szczery
oraz za to, że olałem cie, a potem ty byłaś na mnie zła.
Przepraszam Maggie, wybaczysz mi? - wyjaśnił, a mnie wcisnęło w
ziemię. Nie spodziewałam się takiego wyznania z jego strony,
myślałam że raczej będę musiała z niego wyciągać pewne
rzeczy, ale nie musiałam, bo on sam mi to powiedział. Uśmiechnęłam
się do niego szczerze.
-
Wybaczę, ale pod jednym warunkiem. - musiałam postawić na swoim,
nie było innej opcji. Skoro mieliśmy być razem, to ja musiałam
zadbać o to aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Louis popatrzył na
mnie z szeroko otwartymi oczami obawiając się zapewne o co mi
chodzi.
Kiwnął
głową dając mi znać, bym mówiła.
-
Nigdy więcej kłamstw. - postawiłam na swoim, a Louis odetchnął.
Po chwili na jego ustach pojawił się piękny uśmiech od ucha do
ucha, a ja już wiedziałam że wszystko jest na dobrej drodze.
-
I od tej pory masz być ze mną szczery, jasne? - poprosiłam, a ten
tylko kiwnął głową.
-
Nie wszystko można naprawić, ale wszystko można zacząć od
początku. - powiedział w końcu, po czym odsunął się ode mnie i
wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. - Jestem Louis Tomlinson,
studiujemy razem, chcesz się wybrać ze mną na kawę? - zapytał.
Wydawało
mi się, że jest nieco zestresowany naszą rozmową, ale to wszystko
minęło gdy odpowiedziałam.
-
Cześć jestem Maggie, chętnie pójdę
z tobą na kawę. - i wtedy usta chłopaka dotknęły moich w
słodkim i czułym pocałunku. Miałam wrażenie, że Louis wkłada w
ten pocałunek całego siebie, tego siebie którego jeszcze do tej
pory nie miałam okazji zobaczyć. Niewinnego, speszonego i
zawstydzonego Louisa, który od dzisiejszego dnia był moim ulubionym.
-
Wszystko między nami już w porządku prawda? - zapytał, po chwili
opierając swoje czoło o moje.
-
Tak. - odpowiedziałam. - Nie będziesz mnie już odtrącał i
okłamywał, prawda? - zapytałam.
-
Nigdy. Chcę, żeby się nam udało, chcę byśmy byli szczęśliwi
razem i chcę widzieć uśmiech na twojej twarzy codziennie. -
powiedział, a ja rzuciłam się na niego tuląc go do siebie i
całując mocno w usta. Coś czułam, że to zapewnienie ze strony
Louisa jest naprawdę szczere, dlatego cieszyłam się jak dziecko
słysząc te słowa wypływające z jego ust. Wiedziałam, że tym
razem nam się uda i tego nie zepsujemy.
-
Chyba powinniśmy już iść, bo pewnie myślą że robimy tutaj coś
niestosownego. - Louis zaśmiał się, a ja mu przytaknęłam i
wyszliśmy z gabinetu rodziców.
Na korytarzu, przed wejściem do
kuchni zauważyłam Liama, który rozglądał się za czymś. Ale gdy
mnie zobaczył na jego ustach pojawił się duży uśmiech i
zauważyłam jakby stres zszedł z niego, ale po chwili w jego oczach pojawił się chłód i rezerwa w stosunku do
osobnika stojącego obok mnie. Wyrwałam dłoń z uścisku Louisa,
który tylko burknął coś pod nosem.
-
Co tam robiliście? - zapytał Liam pochodząc jeszcze bliżej nas.
Zdenerwowanie było słyszalne w jego głosie. Znając mojego
przyjaciela domyślałam się, że w jego głowie co rusz pojawiała
się gorsza myśl dotycząca mojego „spotkania" z Louisem w
gabinecie rodziców.
-
Rozmawialiśmy. - odparłam spokojnie, a przynajmniej próbowałam
być spokojna. Bo przy tych dwóch chłopakach, stojących naprzeciwko
siebie i obserwujących siebie nawzajem ze złowrogim spojrzeniem, trudno było zachować spokój.
-
O czym? - dopytywał. Czy on nie może dać mi spokoju i po prostu
odpuścić?
Popatrzyłam
na Louisa, który od razu wychwycił moje spojrzenie błagające, by
nas zostawił samych. Kiwnął tylko głową i składając na mym
czole lekki pocałunek zniknął w salonie, a następnie w ogrodzie.
-
Co ty wyprawiasz Maggie? Nie dość się przez niego wycierpiałaś?
A teraz bawisz się w związek z nim. - Liam oczywiście musiał na
mnie naskoczyć, bo przecież to nie byłby Liam Payne gdyby nie
zrobił awantury na środku pokoju.
-
Chodź. - pociągnęłam go za rękę widząc jak Sebastian razem z Kate, wychodzą z kuchni. Posłałam im uśmiech i zaciągnęłam Liama do
gabinetu rodziców, a potem zamknęłam za nami szybko drzwi. Nie
chciałam, aby moje przyjaciółki, Louis czy brat słyszeli naszą rozmowę, które mogłaby za niedługo przejawić się w poważną
kłótnię. Wołałam uniknąć tłumaczenia się im później z tego co
zaszło, bądź o co nam poszło.
-
No czekam na wyjaśnienie. - Liam stanął
na środku pokoju i skrzyżował ramiona na piersiach.
-
Li, posłuchaj. Ja i Louis może nie mieliśmy dobrego startu, może
nie było między nami dobrze na początku, ale teraz zrozumieliśmy
że chcemy spróbować.
-
Spróbować? Znowu? A co będzie jak cię zostawi, bo ma coś
ważniejszego do zrobienia niż ty? Co będzie, gdy znów powie ci
przykre słowa, a ty znów się załamiesz? Maggie znam cię naprawdę długo, aby wiedzieć co się stanie. - powiedział poważnie łapiąc
się za włosy.
-
Nie zrobi tego, obiecał mi to. Zapewnił, że już do takiej
sytuacji nie dojdzie. - wyjaśniłam mu stając naprzeciwko niego i
patrząc wprost na jego zdegustowaną twarz.
-
Każdy zawsze tak mówi, a później jest płacz, depresja i chęć odebrania sobie życia. Ja to wszystko znam. Wiem Maggie, że on cię
pociąga. - zauważył, a na moich policzkach pojawiły się czerwone
oznaki zawstydzenia. - Ale wiem też, że cię skrzywdzi a wtedy ty
podejmiesz radykalne kroki z których później nie będziesz
zadowolona. Wiem też Maggie, że chcesz być szczęśliwa, ale
błagam cię nie z nim. On jest jakiś dziwny, gdy tyko go spotykam
patrzy na mnie spode łba jakby chciał się na mnie rzucić i
przegryźć mi tętnicę.
-
Wydaje ci się – odpowiedziałam marszcząc brwi. Nie rozumiałam
zachowania Liama w tym momencie.
-
Nie możesz choć raz cieszyć się moim szczęściem? Nie
możesz powiedzieć: super Maggie, teraz w końcu będziesz
szczęśliwa, w końcu znalazłaś miłość. Dlaczego nie możesz
tak zareagować? - dopytywałam ze łzami w oczach.
- Bo gdybym tak ci powiedział to nie byłaby prawda i wyznanie z głębi
serca Mag. Przepraszam, ale ja tego nie popieram. - kręcąc ze
zrezygnowaniem głową ruszył w stronę drzwi, a po moich policzkach
poleciały łzy. Łzy zawodu, że mam takiego przyjaciela.
Popatrzyłam
na niego jak się ode mnie oddala, jak staje się obcą dla mnie osobą,
ale wtedy odwrócił się w moją stronę i dodał.
- Żebyś potem nie szukała ratunku u mnie, bo i tak go nie dostaniesz.
- po czym wyszedł, a ja usiadłam na jednej z kanap i zaniosłam się
płaczem.
Nie
wiem ile tak siedziałam i płakałam. Zastanawiałam się dlaczego
Liam, aż tak egoistycznie postąpił w stosunku do mnie, dlaczego nie
mógł mi pogratulować, powiedzieć że cieszy się z tego że
jestem szczęśliwa. Mój najlepszy
przyjaciel zostawił mnie samą, teraz gdy wszystko zaczęło mi się
układać, gdy w końcu mam uśmiech na twarzy.
-
Maggie, boże co się stało? - Louis wpadł do gabinetu niczym huragan. Dwie sekundy później już klęczał przy mnie tuląc
mnie do siebie, a ja wypłakiwałam swój żal w jego koszulę.
-
Ciii, kochanie już dobrze. Już wszystko dobrze, jestem tutaj przy
tobie, jestem. - zapewniał mnie, ale ja czułam jak jakaś część
mnie gdzieś uciekła. Jakby ktoś wyrwał kawałek mojego serca i
wyrzucił do kosza na śmieci.
Uniosłam
głowę i spojrzałam na niego. Jego twarz była tak blisko mojej,
czułam jego oddech na swoich ustach. Moje oczy wędrowały w górę
i w dół, od oczu po nos i na końcu te usta. Niewiele myśląc
złączyłam je w pocałunku, w którym wlałam całą siebie.
Starałam się przy tym nie płakać, ale to było silniejsze ode
mnie. Obraz odwracającego się ode mnie Liama i zostawiającego mnie
samą ciągle widniał w mojej głowie. Próbowałam w ten pocałunek
oddać cały ból i cierpienie, które przed chwilą doświadczyłam i które ciągle we mnie siedziało, ale nie potrafiłam. Wiedziałam,
że straciłam jedynego przyjaciela, który był zawsze przy mnie i
otaczał mnie swoją opieką. Zrozumiałam, że jakaś cząstka mnie
odeszła i nie wiadomo czy kiedykolwiek wróci.
***
W
poniedziałkowy ranek, gdy mój budzik zadzwonił na szafce nocnej,
poczułam że w ogóle nie mam siły aby wstać z łóżka. Ciągły
ból głowy męczył mnie od sobotniego po południa, i nie
wiedziałam czy to wina mojego wypadku, czy utraty najważniejszej
osoby w moim życiu.
Przez
całą niedzielę próbowałam do niego dodzwonić, pisać, nawet byłam
pod jego domem i rozmawiałam z jego mamą, która najzwyczajniej w
świecie mnie olała mówiąc, że Liama nie ma w domu, choć
widziałam przecież jego samochód na podjeździe.
Wiedziałam, że
chłopak już się do mnie nie odezwie, że nasza przyjaźń jest
skończona, ale próbowałam pokazać mu że staram się ją odbudować
i żeby dał mi jeszcze jedną szansę. Przyznaję miałam ich kilka,
gdy coś zepsułam między nami, ale przecież może ten jeszcze
jeden raz by mu nie zaszkodził.
Gdy
w końcu po trudach doprowadzenia się do porządku dotarłam na
uczelnię, większość osób z mojej grupy dopadła mnie pytając
jak się czuję i co się takiego stało. Domyślałam się, że
Chloe i Kate nic im nie mówiły za co byłam im dozgonnie wdzięczna. Opowiedziałam tylko, że się przewróciłam i trafiłam
do szpitala z wstrząśnieniem mózgu i o zaleceniach lekarza, bym nie wychodziła z domu do końca tygodnia. Zrozumieli, a ja
odetchnęłam z ulgą że nie muszę już przed nimi tłumaczyć czegokolwiek.
Ale
przesłuchanie przez moich kolegów i koleżanki, to było nic
w porównaniu z inkwizycją panny Chloe, która oczywiście
musiała zacząć mnie wypytywać o Louisa i Liama.
-
Dziewczyno, co się tam działo? Odkąd Liam wyszedł byłaś jakaś
dziwna, małomówna, nie chciałaś się bawić z nami. Dlaczego? -
zapytała na wstępie, a ja głośno odetchnęłam i opadłam na
oparcie krzesła.
-
Ja wiem Chloe, że ty nie miewasz czegoś takiego jak złe dni i
zawsze czujesz się dobrze. - zaczęłam z poirytowaniem – Ale ja
niestety nie zawsze tak mam. I akurat taki dzień przyszedł do mnie w
sobotę. - wzruszyłam przepraszająco ramionami. Przyjaciółka
popatrzyła na mnie marszcząc brwi.
-
A o co poszło z Liamem? - dopytywała, a ja pod nosem burknęłam
ciche przekleństwo. Zamknęłam oczy i licząc powoli do trzech
odpowiedziałam.
- Nic takiego. - po czym wstałam zauważając Louisa
wchodzącego do sali. Zorientował się, że na niego patrze więc
tylko mi pomachał i wskazując palcem na jego stałe miejsce ruszył
w tamtym kierunku.
-
Gdzie ty idziesz? - zapytała Kate wstając i przepuszczając mnie.
-
Do Louisa. - odpowiedziałam krótko.
-
Czyli was coś łączy teraz? Proszę o szczegóły. - zajęczała
Chloe szturchając Kate w bok.
-
Nie wiem o co ci chodzi. - wzruszając ramionami ruszyłam w dół do
chłopaka, który już siedział na swoim miejscu i trzymał dla mnie
miejsce obok siebie.
-
Cześć piękna. - przywitał się ze mną całusem w policzek, a ja
się zaczerwieniłam.
- Cześć przystojniaku. Gotowy do zajęć? - zapytałam, aby zmienić
temat. Mój humor uległ zmianie, odkąd tylko przekroczyłam próg
uczelni. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy widziałam tego chłopaka
to jakoś uśmiech sam wstępował mi na usta.
-
Oczywiście, jak zawsze. - uśmiechnął się do mnie, po czym zapytał.
- Jakie masz plany na popołudnie?
Patrząc
w jego oczy odpowiedziałam sobie w myślach: błaganie Liama o
przebaczenie.
-
Nie mam żadnych planów. - wzruszyłam ramionami szczerząc się do
niego.
-
To świetnie, zabieram cię gdzieś. - powiedział mrugając do mnie oczkiem.
-
Gdzie? - dopytywałam z zaciekawieniem.
-
Niespodzianka. - szepnął mi na ucho, gdy profesor wszedł do sali.
Wiedziałam, że nie uda mi się już nic z niego wyciągnąć
przynajmniej do końca tych zajęć, ale próbowałam.
__________________________________________________
Cześć!
Cześć!
Przepraszam,
że rozdział dopiero dziś. Ale po pierwsze dużo się dzieje
ostatnio w moim życiu i trudno mi się skupić na pisaniu, a po
drugie to rozdział byłby wczoraj ale miałam małe problemy z
internetem. I dopiero godzinę temu się naprawił.
Ostatnio
naszła mnie taka myśl, aby zapytać Was o to jak znaleźliście
moje opowiadanie. Ktoś Wam je polecił, czy może znaleźliście na
jakichś portalach społecznościowych, albo po prostu jesteście ze
mną od mojego pierwszego opowiadania?
Jestem
ciekawa i czekam na Wasze odpowiedzi.
Buziaki
i miłego dnia :)
O nie znowu kłótnia Mag z Liamem ! A było już tak dobrze ! Masakra, jak nie jeden to drugi robi jej problem... gorzej jak baby !
OdpowiedzUsuńA co do twojego pytania to czytam twoje opowiadania od pierwszego i zaczęłam jakoś przed połową tego co dałaś, a jak cie znalazłam ? NAJPRAWDOPODOBNIEJ ktoś cię polecił w innym blogu i dlatego zaczęłam czytać, albo wygooglowałam cię :)
Teraz Louis wydaje sie taki słodziutki. Jednak... jednak nadal jestem za Liamem xD #TeamLiam przepraszam hahah
OdpowiedzUsuńA twojego bloga znalazłam przypadkiem. Nawet nie wiem do końca jak :D
rozdział bardzo mi się podobał :) :)
OdpowiedzUsuńa co do twojego pytania to kuzynka mi wysłała link do twojego pierwszego opowiadania ;)