Liam
wyglądał jakby zjadł coś niedobrego. Jego oczy były jeszcze
bardziej brązowe niż normalnie, wciągał głośno i gwałtownie
powietrze przez otwarte usta. Nagle jego wzrok spoczywający na mnie,
przeniósł się na osobnika stojącego obok. Louis dołączył do
mnie, nawet nie wiedziałam kiedy. Głowa Liama nagle zaczęła
poruszać się w prawo i w lewo skanując otoczenie. Szybkim krokiem
ruszył w naszą stronę. Przełknęłam głośno ślinę bojąc się
tego. co zaraz miało się stać.
-
Co to ma znaczyć? - zapytał głośno wskazując na Louisa.
-
Nic. - odpowiedziałam cicho obserwując go cały czas. Bałam się,
że może rzucić się na bruneta, a wiem że wtedy go nie
powstrzymam.
-
Ja widzę co innego. - powiedział Liam patrząc cały czas na
zadowolonego z siebie Louisa. Bałam się ich obojga.
-
Liam daj spokój to tylko kolega. - wyjaśniłam podchodząc do
niego. Położyłam mu dłoń na ramieniu, ale ją odepchnął.
Popatrzyłam na niego wkurzona. Rozumiałam to, że może być
wściekły na mnie, ale żeby od razu wyżywać się za to?
Niedoczekanie twoje, pomyślałam.
-
Wiesz co Liam? Wkurzaj się, proszę bardzo. - cofnęłam się o krok
od niego, a on dopiero wtedy odwrócił głowę w moją stronę. - Ja
nic złego nie zrobiłam – uniosłam dłonie w obronnym geście i
wzruszając ramionami, ruszyłam w stronę domu. Podziękowałam
jeszcze cicho Louisowi, a ten kiwnął głową i posyłając Liamowi
krzywe spojrzenie, wsiadł do samochodu i odjechał.
Będąc
już pod drzwiami do domu szukałam w torebce kluczy, gdy nagle ktoś,
a wiem że był to Liam, dotknął mojego ramienia.
-
Nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać. Jak ochłoniesz to wróć, a
może znajdę dla ciebie czas między nauką. - powiedziałam, nie
dając mu dojść do słowa, po czym weszłam do domu. Oparłam się
o zamknięte drewniane drzwi i westchnęłam głośno. W co ja się
wpakowałam?
***
Późnym
wieczorem siedząc na środku łózka i próbując się uczyć, ktoś
zapukał do moich drzwi. Byłam stu procentowo pewna, że tym kimś
był Liam i się nie myliłam. Ze skruszoną miną i nikłym
uśmiechem wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Zza pleców
wyjął mały bukiecik białych stokrotek i siadając na krześle
stojącym obok biurka patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Westchnęłam
głośno i pokręciłam głową.
-
Przepraszam. - powiedział cicho przysuwając krzesło bliżej łózka
i wyciągając rękę w moją stronę. Odebrałam od niego bukiecik i
dziękując powąchałam maleńkie kwiatuszki.
-
Nie wiem co w ciebie wstąpiło Li. Nie pamiętam kiedy się tak
dziwnie zachowywałeś. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
Chłopak tylko spuścił głowę w dół i zawstydzony swoim
zachowaniem milczał.
-
Dlaczego tak zareagowałeś na widok Louisa? Tylko odwiózł mnie do
domu, czy to taka zbrodnia? - dopytywałam.
-
No nie, ale...
-
Dlaczego musisz mieć zawsze jakieś ,,ale” Liam? Mam prawo
spotykać się z kim tylko chcę, mam prawo nawet chodzić na randki,
a ty nie możesz mi tego zabronić. - wkurzyłam się, gdy
uzmysłowiłam sobie że Liam zachowuje się jak mój ojciec, albo co
gorsza zazdrosny chłopak.
-
Maggie, posłuchaj mnie. Ja ...
-
Nie mogę cię słuchać – przerwałam mu. - Pamiętasz jak było z
Adamem? Też ci się nie podobał, też chciałeś zrobić wszystko
bym tylko się z nim nie spotykała.
-
I tak cię zostawił.
-
Wiem, ale...
-
Samą na środku parkingu, zgwałconą i ledwo żywą. I gdyby nie ja
to byś teraz tutaj nie siedziała i nie użerała się ze mną. -
Liam gwałtownie wstał z fotela, a ten uderzył z dużą siłą o
kant biurka, na którym nasze wspólne zdjęcie z wakacji stojące w
ramce przewróciło się.
Oddychałam
głęboko zdenerwowana tą rozmową.
-
Nie musisz mi o tym przypominać. Wiem co było i przeszłości już
nie zmienię, nie musisz cały czas o tym gadać Liam. Mam tego dość,
możesz stąd wyjść? - poprosiłam spuszczając głowę w dół.
-
Jeszcze nie skończyłem. Maggie, chcę dla ciebie jak najlepiej, a
ty mi to utrudniasz. Wiesz jakie to jest frustrujące?
-
Chcesz dla mnie jak najlepiej? - zapytałam z ironią. - Jak
najlepiej? - powtórzyłam nie mogąc uwierzyć, że on tak naprawdę
powiedział i to w takim momencie jak ten.
Kiwnął
tylko głową, jakby to było normalne w świecie pytanie. Zaczęłam
się głośno śmiać, położyłam się na plecach, na łóżku i po
prostu śmiałam się.
-
To dlaczego nie pozwolisz mi być szczęśliwą? - zapytałam po
chwili, gdy się uspokoiłam i otarłam strużki łez.
Liam
popatrzył tylko na mnie niepewnie.
-
Nie patrz tak na mnie. Zadałam ci normalne pytanie. - powiedziałam
czekając na odpowiedź.
-
Chcesz być z NIM szczęśliwa? - zapytał, podkreślając to
znaczące dla mnie słowo.
Pokiwałam
głową nie chcąc mu przerywać.
-
Nie pamiętasz co było, gdy wróciliśmy do domu i zastaliśmy tutaj
jedną wielką balangę? - zapytał siadając ponownie na fotelu. -
Przypomnę ci. - powiedział po chwili ciszy panującej między nami.
- Zastałaś go z jakąś blondynką przyklejoną do niego. To nie
jest odpowiedni materiał na chłopaka dla ciebie, Mag. - dodał
poważnym tonem. Może i miał rację, ale Louis nie wyglądał mi na
takiego który zmieniałby dziewczyny jak rękawiczki.
-
A kto według ciebie jest odpowiednim kandydatem na chłopaka dla
mnie? - popatrzyłam na niego z ironią wymalowaną na twarzy. Nie
mogłam uwierzyć, że mówimy o takich rzeczach.
Nie
odpowiedział, zarumienił się tylko i uśmiechnął lekko. A ja
zrozumiałam, że on myślał o sobie. Otworzyłam tylko szeroko usta
ze zdziwienia nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa.
-
Liam, nie... - zacięłam się. Nie wiedziałam co ja mam mu
powiedzieć. Czy krzyknąć czy też udobruchać.
Chłopak
popatrzył na mnie smutnymi oczami. Chyba zdał sobie sprawę z tego,
że ja nie mogę z nim być.
-
Nie Maggie, rozumiem. - powiedział wstając z fotela. Podszedł do
drzwi i po prostu wyszedł zostawiając mnie z myślami kłębiącymi
się w mojej głowie. I co ja mam teraz zrobić? Straciłam
przyjaciela.
***
-
No chodź maleńka, nie ociągaj się – jakiś męski, szorstki
głos zwrócił się do mnie. Otworzyłam oczy. Było ciemno, a ja
znajdowałam się na tylnym siedzeniu jakiegoś samochodu. Poczułam
smród papierosów, tak intensywny że wzięło mnie na wymioty.
Oddychałam więc głęboko, aby mi przeszło. Poskutkowało, gdy
nagle poczułam jak ktoś szarpie za moją sukienkę. Chciałam
krzyknąć, ale zakryto mi usta. Chciałam kopać, ale przytrzymywano
mi nogi, chciałam płakać ale nie mogłam. Byłam przerażona. Nie
wiedziałam, gdzie jestem, z kim, a przede wszystkim co się dzieje.
Bałam się.
-
No dalej Steve, nie mamy czasu. - warknął inny męski głos za mną.
Chciałam odwrócić głowę i dowiedzieć się kim on był, ale nie
dałam rady, bo byłam zakneblowana.
Nagle
ten cały Steve, którego twarzy nawet w życiu nigdy nie widziałam
zdarł ze mną moją bieliznę. Poczułam zimno owiewające moje
miejsce intymne, po czym mocne szarpnięcie, gdy wszedł we mnie, tak
gwałtownie że aż zapiekło. Chciałam krzyknąć, żeby mnie
zostawił, że nikomu nie powiem co się stało, ale nie mogłam. Łzy
zdominowały wszystko, a ja przestałam oddychać na moment.
Steve
sapał pochylając się nade mną. Całował moją szyję, schodząc
coraz niżej. Złapał w usta mój sutek ciągnąc mocno i
przygryzając go zębami. Wydałam z siebie jęk bólu. To nie działo
się naprawdę, ja nie mogłam być aż taka głupia i dać się
przelecieć obcemu facetowi.
-
Zostaw mnie. - wyjęczałam, ale zostałam przez to uderzona w
policzek, który po tym zaczął mnie strasznie piec.
-
Kurwa tak mi dobrze w tobie maleńka. - zajęczał Steve do mojego
ucha, a ja prawie że zwymiotowałam.
-
Adam będzie zadowolony. - powiedział ten drugi typek.
Adam,
właśnie gdzie jest Adam.
-
Myślę, że już skończył z tamtą laską. My również, więc
możemy się stąd zwijać. - Steve wysiadł z samochodu naciągając
spodnie na siebie. Ten drugi, co siedział za mną złapał mnie za
ramiona i wyciągnął z auta. Popchnął mnie tylko na zimny asfalt i wsiadł z powrotem. A ja leżałam sama, porzucona na lodowatym
podjeździe przed klubem.
-
Maggie! - jakiś znany i słodki głos zawołał za mną. Nie miałam
siły, aby się odwrócić. Bałam się co ten ktoś może mi zrobić.
Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie dotykał. Nie po tym co stało
się przed chwilą. Zostałam zgwałcona...
-
O mój boże, Magie. - Liam złapał mnie i przytulił do siebie. -
Muszę ci pomóc. - powiedział głaskając mnie po policzku i tuląc
do swojej piersi. Wiedziałam że Liam jest tym, którego naprawdę
kocham, a on kocha mnie.
***
Przebudziłam
się cała zlana potem. Oddychałam gwałtownie i niemiarowo. Znowu
wróciły, te głupie sny wróciły. Usiadłam na łóżku i
zapaliłam lampkę nocną. Zamknęłam na chwilę oczy kręcąc
głową. Dlaczego to mi się przyśniło? Dlaczego akurat teraz, gdy
wychodzę na prostą? Dlaczego moja przeszłość znów daje mi o
sobie znać, gdy próbuję o niej zapomnieć? Co ja robię nie tak?
Co jest ze MNĄ nie tak? Czy wszystko między mną, a Liamem będzie
takie jak kiedyś? A może chłopak nie chce być już moim
przyjacielem?
Wystawiłam
nogi poza kołdrę. Stanęłam na podłodze i na trzęsących się
nogach wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, do kuchni, aby napić
się wody. W pomieszczeniu spotkałam Zayna. Zdziwiłam się jego
widokiem w domu, zwłaszcza w ciągu tygodnia.
-
Co ty tutaj robisz? - zapytałam wyciągając z szafki nad zlewem
czystą szklankę i nalewając sobie wody mineralnej.
-
Aktualnie to siedzę. - odpowiedział nie patrząc na mnie. Wydawał
mi się taki smutny, a jednocześnie przejęty czymś nad czym
aktualnie myślał. Postanowiłam się nie odzywać, jeśli będzie
chciał to sam mi o tym powie.
Nalałam
sobie wody do szklanki i już miałam wychodzić z pomieszczenia, gdy
usłyszałam załamany głos mojego brata.
-
Maggie.
Odwróciłam
się za siebie zaciekawiona co takiego Zayn chciał mi powiedzieć.
Stałam i patrzyłam na jego twarz, dopóki nie podniósł głowy i
nie spojrzał na mnie.
-
Możemy porozmawiać? - poprosił wskazując podbródkiem krzesło po
jego prawej stronie. Skinęłam głową i ruszyłam w tamtym
kierunku, posadziłam tyłek na wysokim stołku barowym i czekałam
co brat ma mi do powiedzenia, upijając wodę ze szklanki.
-
Chciałbym ci powiedzieć, że to wszystko co o mnie myślisz jest
prawdą. Jestem kretynem, nie potrafię postawić na swoim i nie
potrafię odmawiać ludziom. Czasem boję się, bo gdy powiem im nie,
to mogą mi coś zrobić. Jestem pieprzonym tchórzem Mag. -
popatrzył na mnie, a w jego oczach kręciły się łzy. Nie
wiedziałam co mam w takiej sytuacji zrobić, bo jeszcze nigdy nie
widziałam Zayna w takim stanie. Jedyne co mi przyszło do głowy, to
go pocieszyć.
-
Zayn, nie wiem co masz na myśli w tym momencie, ale jeśli ktoś cię
szantażuje to moim zdaniem powinieneś iść z tym na policję. -
powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
Nagle
jego tęczówki zmieniły kolor na czarny, bałam się go widząc go
w takim wydaniu.
-
Nie mogę iść na policję. - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-
Dlaczego? - dopytywałam. Chciałam po prostu wiedzieć co się z nim
dzieje.
-
Bo jak oni się dowiedzą to mnie zabiją. - odpowiedział ocierając
łzy dłonią.
-
Co? - wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. - Jak to mogą cię zabić?
- poprawiłam się na krześle przestraszona słowami brata. Nie
mogłam uwierzyć w to co on aktualnie mi powiedział.
-
Mogą i to zrobią, jeśli komuś powiem do czego mnie zmuszają.
Maggie błagam cię, pomóż mi, proszę. - ostatnie zdanie wyjęczał
tuląc się do mojego ramienia.
-
Jasne, że ci pomogę Zayn tylko powiedz mi jak. - głaskałam go
czule po plecach mając nadzieję, że jakoś damy radę z tym
problemem i Zayn będzie bezpieczny.
Brat
nachylił się bardziej w moją stronę szepcząc mi do ucha swój
plan, jak twierdził jeden z najlepszych jakie w życiu wymyślił.
Cóż pozostaje mi tylko się do tego zastosować i pomóc mu
najlepiej jak tylko potrafię.
***
Skończyłam
rozmawiać z Zaynem około godziny trzeciej. Ustaliliśmy plan na
najbliższe dni. Zayn wiedział, że za niecały miesiąc zaczynają
mi się egzaminy więc musimy załatwić to jak najszybciej. Prosił
mnie bym nikomu nie mówiła, nawet Liamowi. Ale ja i tak z nim nie
rozmawiam, więc nie ma możliwości bym mu o tym wspomniała.
Zbliżyliśmy
się z Zaynem do siebie przez ostatnią noc. Znów poczułam tę
braterską miłość w stosunku do mnie i moje serce od razu się
uradowało na myśl, że wszystko wraca na swój prawidłowy tor.
Przebudziłam
się około ósmej i o dziwo byłam wyspana jak nigdy dotąd. Może
to ta szczera rozmowa z Zaynem mi pomogła, albo po prostu miałam
niczym nie przerwany sen. Nie śniły mi się już żadne bzdury z
moim byłym chłopakiem w roli głównej. Nie wiem dlaczego akurat
tej nocy ten sen wrócił, bo przecież miałam roczną przerwę od
niego i takich właśnie snów.
Może
to wszystko przez kłótnię z Liamem? Chłopak przypomniał mi o
Adamie i o tym co do niego czułam, gdy jego koledzy mnie… nie
przejdzie mi to przez gardło. Dlatego lepiej będzie jak skończę
ten temat.
Wstałam
z łóżka i przeciągając się spojrzałam za okno. Dostrzegłam,
że pada deszcz. No cóż takie życie w Londynie, raz słońce a raz
deszcz. Pościeliłam łóżko i wyciągając ubrania z szafy poszłam
do łazienki. Wybrałam ciemne dżinsy, białą koszulkę z rękawami
do łokci i ciemne balerinki. Makijaż zrobiłam minimalny, a włosy
spięłam w kucyka. Umyłam jeszcze zęby i zabierając torbę z
pokoju zeszłam na dół. Jakie było moje zdziwienie, gdy nikogo nie
było w kuchni. Domyślałam się, że mama razem z tatą pojechali
już do pracy, a Zayn pewnie wyszedł wcześnie rano. Wzruszając
ramionami podeszłam do ekspresu do kawy. Kawa jeszcze była ciepła,
więc nalałam sobie duży kubek czarnego płynu i usiadłam przy
wysepce kuchennej. Mój autobus odjeżdża za dwadzieścia minut,
więc mam jeszcze trochę czasu na zastanowienie się nad sprytnym
planem mojego brata. Ustaliliśmy, że Zayn będzie nadal robił t co
robił, czyli rozprowadzał narkotyki w naszym mieście, a ja będę
jego ochroną. Czyli, że będę go śledzić i pilnować
jednocześnie, czy ktoś za nim nie chodzi. Plan sam w sobie powinien
wypalić, więc oboje jesteśmy dobrej myśli. Wiadomo trzeba go
będzie jeszcze trochę dopracować, czyli jak będziemy się
porozumiewać, jakich haseł używać, jak dotrzemy na miejsce, aby
ludzie nas razem nie zauważyli. Dzisiejsza noc była dość dziwna,
bo jeszcze nigdy nie rozmawiałam z Zaynem tak szczerze, ani nie
pomagałam mu, bo ten miał problemy. Kiedyś musi być ten pierwszy
raz, a ja poczułam jak się do siebie zbliżyliśmy.
Wiedziałam,
że nie mogę się nikomu o tym wygadać. Wiedziałam też że dziś
na uczelni muszę zachowywać się naturalnie i nie dać po sobie
poznać, że coś się dzieje, bo zaraz by Chloe chciała wiedzieć,
a ja nie mogę jej niczego wyjawić. To będzie trudne, ale
wykonalne.
Spojrzałam
na zegarek myjąc kubek. Dziesięć minut do autobusu, idealnie.
Akurat wyjdę i na spokojnie, bez pośpiechu dojdę na przystanek
autobusowy. Wytarłam tylko ręce w ściereczkę położoną na
blacie i zakładając kurtkę na siebie, ruszyłam do drzwi. Z
haczyka obok komody w holu ściągnęłam mój plik kluczy i
wychodząc na zewnątrz zamknęłam drzwi. Otworzyłam parasol i
schowałam się pod nim chroniąc przed deszczem, po czym
przewiesiłam torbę przez ramię. Pogoda nie sprawiała, że poczuję
się lepiej w tak trudnym dla mnie dniu, ale jednak cieszyłam się
móc wyjść z domu i spotkać z moimi przyjaciółkami.
Kiedy
doszłam na przystanek zaczęłam znów rozmyślać na temat planu
Zayna. Zadawałam sobie mnóstwo pytań: Czy on wypali? A co jak ktoś
się zorientuje? A co jak nas przyłapią? Tyle pytań kłębiło się
w mojej głowie i trudno mi było się ich pozbyć. Bałam się, ale
to przecież normalna reakcja. Starałam się myśleć o czymś
przyjemniejszym. Na przykład o oczach Louisa wpatrujących się we
mnie intensywnie. Jego głosie szepczącym mi na ucho jakieś miłe i
przyjemne słowa, jego uśmiechu który został wywołany moim
widokiem. Tak bardzo pragnęłam go dziś spotkać, porozmawiać z
nim o byle czym, ale najbardziej po prostu go trochę poobserwować z
daleka. Wiem, to podchodzi pod jakąś chorobę psychiczną, ale ja
nie mogłam inaczej. Louis stał się dla mnie kimś więcej niż
tylko kolegą ze studiów. Kolegą, przy którym czułam się
świetnie. Kolegą, z którym mogłabym robić wszystko. Nie tylko
się śmiać czy wygłupiać. Kolegą, z którym mogłabym stworzyć
coś...więcej? Uśmiechnęłam się sama do siebie i kręcąc głową,
zrozumiałam jaka ja jestem głupia myśląc, że Louis może coś do
mnie czuć. Może i tak jest, ale z mojej strony. Nie wiem jak u
niego.
Wsiadłam
do autobusu i odjechałam w stronę uczelni.
Piętnaście
minut później wspinałam się już na drugie piętro do sali, w
której miał obyć się wykład. Miałam nadzieję, że moje
przyjaciółki już są na miejscu, ale gdy tylko weszłam na sale
pełną studentów, od razu je zauważyłam. Machały do mnie
ochoczo, a na sam ich widok uśmiech zagościł na moich ustach. Nie
miałam pojęcia czym sobie zasłużyłam na takie wspaniałe osoby.
Może ktoś, tam u góry był na tyle łaskawy, aby w końcu dać mi
być szczęśliwą? Może zobaczył, że coś robiłam źle i
zlitował się nad losem małej, głupiutkiej Maggie?
-
Maggie, czy ty już to słyszałaś? - zapytała mnie Chloe, gdy
ścigałam z siebie kurtkę i usiadłam obok niej.
-
O co chodzi? - zapytałam marszcząc brwi. Coś musiało być na
rzeczy skoro Chloe była bardziej niż przejęta tą jakże
niesamowitą sprawą.
-
Nie mamy dziś ostatnich zajęć, czyli to znaczy że nie mamy testu.
- prawie, że krzyknęła radując się z tego to powodu. To już
rozumiałam dlaczego wszyscy byli tacy uśmiechnięci. Nie ma zajęć
= nie ma sprawdzianu.
-
To świetnie. - odpowiedziałam posyłając im obydwóm lekki
uśmiech, po czym zaczęłam wyjmować zeszyt i długopis.
-
Co ty, nie cieszysz się? - zapytała Kate wystawiając jeszcze
bardziej głowę zza ramienia Chloe.
-
Jasne, że się cieszę. - wzruszyłam ramionami patrząc raz na nią,
a raz na Chloe. - Po prostu tyle się uczyłam na ten test, że teraz
jestem trochę zawiedziona. - dobra wymówka nie jest taka zła,
prawda?
-
Och daj spokój Mag, po prostu zacznij się cieszyć. - Chloe
szturchnęła mnie w ramię. Popatrzyłam na nią wzrokiem mówiącym:
Tak Chloe będę się cieszyć z tego, że mojemu bratu grozi
niebezpieczeństwo, zgodziłam się mu pomóc, a do tego sny o moim
gwałcie spotęgowały moją irytację na blondynkę. Tak, tak mam
się faktycznie z czego cieszyć, pomyślałam sobie posyłając jej
uśmiech.
-
Louis o ciebie pytał. - wtrąciła Kate, a moje rozmyślania na
temat wczorajszego dnia i dzisiejszej nocy rozbłysnęły się jak
bańka mydlana.
-
Tak? - dopytywałam. Ach tak przecież zapomniałam, że słynny pan
Tomlinson czegoś jeszcze ode mnie chce. Czy moje życie musi być aż
tak bardzo skomplikowane? Nie mogę wstać rano z uśmiechem na
ustach, ciesząc się z nowo zaczętego dnia? Tylko ciągle kłótnie
, niedomówienia, przeszłość o sobie cięgle przypominająca. Mam
już tego po dziurki w nosie!
-
Pytał czy będziesz dziś na uczelni. - wyjaśniła - Powiedziałam,
że tak. - dodała uśmiechając się konspiracyjnie do mnie. Coś
było tutaj nie tak. Ona coś przede mną ukrywała.
-
Ty coś knujesz Kate – powiedziałam pokazując na nią palcem
wskazującym. - Coś za moimi plecami. - pokiwałam głową mrużąc
oczy.
-
Po prostu odwróć się za siebie, to zobaczysz. - nakazała Chloe
posyłając mi pełen zadowolenia uśmiech. Zmarszczyłam brwi tak
naprawdę nie wiedząc czego mogę się spodziewać, ale czułam że
to może być ON. I nie myliłam się. Louis stał obok naszej ławki
uśmiechając się do mnie przyjaźnie. Torba zawieszona na jego
ramieniu, okulary korekcyjne na nosie, a do tego ten przeszywający
wzrok. Czułam, że zaraz zemdleję, dobrze że siedziałam inaczej
już dawno leżałabym na ziemi błagając o pomoc.
-
Louis – wyszeptałam tylko, gdy chłopak zajął puste miejsce obok
mnie. Gdy miałam ciężką noc, gdy nie mogłam poradzić sobie sama
ze sobą, on przychodzi do mnie, wygląda jak nie on i jeszcze
szczerzy zęby w uśmiechu. To jak spełnienie marzeń. Gdy czegoś
potrzebujesz to nagle się pojawia, dodatkowo w pakiecie z kolesiem
którego darzę dziwnym, niezrozumiałym dla mnie jeszcze uczuciem.
Jestem głupia, wiem to.
-
Hej Maggie. Mogę się przysiąść? - zapytał wskazując na swoje
miejsce.
-
T..t...tttak. - odpowiedziałam jąkając się, po czym usiadłam
przodem do tablicy, a bokiem do niego. Obracałam w dłoniach
długopis denerwując się. Dziewczyny obok mnie szeptały sobie coś
po cichu, ale nawet nie mogłam tego usłyszeć. Krew pulsująca w
moich uszach gotowała się, a ja bałam się do niego odezwać. Skąd
nagle ta nieśmiałość Maggie, zapytałam siebie w środku.
Przecież wiesz, że ten chłopak jest twoim księciem z bajki, jest
twoim ideałem, a do tego coś do ciebie czuje. Taa jasne, coś do
mnie czuje? Dobre sobie. Tak, przecież dał ci ku temu dowody,
powiedział ci to gdy rozmawialiście na twoim osiedlu, zaraz po tym
jak wysiedliście z autobusu. Jejku dlaczego ja się ze sobą kłócę?
Jestem jakaś dziwna...
-
Co słychać? - zaczęłam rozmowę nie patrząc na niego. Nie
mogłam, wyglądał za bardzo idealnie aby teraz móc tak na niego
patrzeć.
-
W sumie to nic ciekawego. Wiesz, że nie ma dziś zajęć? - zapytał
przechylając głowę w moją stronę, a ja kątem oka zauważyłam
jak się do mnie uśmiecha błazen jeden.
-
Wiem właśnie, dziewczyny mi powiedziały – odpowiedziałam
wskazując na moje przyjaciółki zajęte oczywiście sobą i
spiskujące za moimi plecami.
-
Jakie masz plany po zajęciach? - dopytywał.
-
Wrócić do domu i się przespać. - odpowiedziałam zgodnie z
prawdą. Dzisiejszej nocy nie za dobrze spałam, więc musiałam
uciąć sobie drzemkę w ciągu dnia, bo wiem że nie mogłabym
funkcjonować normalnie przez resztę dnia.
-
No co ty? Serio? - zapytał, popatrzyłam po raz pierwszy na niego
odkąd usiadł obok. Miał zmarszczone brwi i był wyraźnie
poirytowany tym faktem, co do moich dzisiejszych zajęć na
popołudnie.
-
No tak, a coś się stało? - nie rozumiałam jego zachowania w tej
chwili. Był zirytowany tym, że chcę się przespać? To nie jego
interes, pomyślałam sobie.
-
Myślałem, że wyjdziesz gdzieś ze mną. - powiedział cicho, ale
na tyle głośno aby wścibska Chloe mogła go usłyszeć i zaśmiać
się pod nosem. Zacisnęłam dłonie w pięści i wiedziałam jedno:
skopię jej tyłek jak tylko wyjdziemy z sali.
-
Nic nie powiesz? - zapytał Louis wyrywając mnie ze swoich
rozmyślań. Nie wiedziałam co się dzieje, zrobiło mi się gorąco,
na czole pojawiły się kropelki potu, a ja nie mogłam ogarnąć
dlaczego ten jakże wspaniały i cudowny chłopak chce się ze mną
umówić? Co on we mnie widział? Byłam przecież przeciętną
dziewczyną z lekkim tłuszczykiem na boczkach, matowymi włosami i
lekko krzywymi zębami. Nie rozumiałam co on we mnie takiego
widział, a dopóki tego nie wiedziałam nie mogłam się z nim
spotykać.
-
Nie wiem co mam ci odpowiedzieć Louis, ja po prostu... po prostu nie
rozumiem. - zaczęłam się lekko szarpać za włosy. Próbowałam
zrozumieć go od bardzo dawna i dlaczego to akurat wybrał sobie mnie
z setki innych dziewczyn uczęszczających na tą uczelnię. Dlaczego
akurat ja?
-
Czego nie rozumiesz Maggie? - zapytał.
-
To nie jest rozmowa na tę chwilę i w tym miejscu. - odpowiedziałam
wskazując na profesora wchodzącego akurat do sali.
-
W takim razie umów się ze mną i wtedy to omówimy. - zaproponował
posyłając mi uśmiech i patrząc na mnie wyczekująco.
Kiwnęłam
tylko głową, zgadzając się, a Chloe i Kate jęknęły z radości,
za co Chloe siedząca najbliżej mnie dostała kopniaka w kostkę. A
ja wiedziałam, że teraz moje życie może być w końcu poukładane,
ale jednocześnie z tajemnicami, o których wiedziałam tylko ja.
_____________________________________________________________
Cześć!
Powiem Wam, że fajnie pisało mi się ten rozdział, mimo że były w nim nieprzyjemne dla głównej bohaterki sceny.
Dużo w tym rozdziale Louisa, ale myślę że większość się cieszy z takiego obrotu spraw.
Dostałam dziś na asku pytanie czy będę dalej pisać opowiadania z 1D, skoro Zayna już nie ma w zespole. Odpowiedź brzmi: tak oczywiście, nie zamierzam przestawać. Jasne, przeżyłam to odejście i nie mogłam słuchać 1D, ani nawet na nich patrzeć przez pewien czas, ale teraz mi już przeszło i dotarło do mnie, że tak po prostu musi być. A my jako fani musimy wspierać naszą "Fantastyczną czwórkę"(tak przeczytałam na twitterze o reszcie chłopaków) i pokazać im, że nadal ich kochamy i jesteśmy tutaj dla nich.
Nie wiem czy dodam jeszcze rozdział przed świętami, dlatego już teraz życzę Wam abyście spędzili je w miłej, rodzinnej atmosferze oraz żebyście odpoczęli, a także cieszyli się z pogody, która mam nadzieję że nie zawiedzie nas w tym roku i słońce zagości na niebie :)
Buziak!
Ja miałam takie trzy dni, kiedy płakałam gdy tylko słyszalam zwrotki Zayna. Ale mi też już przeszło :D Cieszę się, że mamy jeszcze naszą Fantastyczną Czwórkę i ich musimy wspierać ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na następny ♥
Nie no, w co ona się pakuje.. Maggie, zmądrzej! Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńCo do sprawy z Zaynem, nie miałam żadnego problemu, oprócz strachu co dalej z moimi kochanymi chłopakami.
______
Jakbyś miała chwile czasu, to zapraszam do mnie :*
"Dwie dziewczyny, pięciu chłopaków i Londyn, piękne miasto, które daje wiele możliwości.
Emily jest wielką fanką popularnego na całym świecie boys bandu. Jej przyjaciółka, Lucy, z uśmiechem towarzyszy jej na wszystkich koncertach. Cieszą się każdym dniem i żyją z dala od świata publicznego. Wszystko zmienia jednak jeden koncert.... Czy dziewczyny odnajdą się w nowej sytuacji? Jak zmieni się ich życie? Czy znajdzie się ktoś, kto pomoże im się odnaleźć? A może ktoś skradnie ich serca?"
http://lovetothestars1d.blogspot.com/
Super :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMeggie się nieźle wkurzyła na Liama na początku.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie na ff o Liamie :)