Przez
pięć kolejnych dni nie poznawałam siebie. Nic nie jadłam, nic nie
piłam, byłam wrakiem człowieka. Chodziłam na zajęcia, ale w
ogóle nie wiedziałam co się tam dzieje.
Każdego
ranka wstawałam, ubierałam się i wychodziłam. Nawet z nikim nie
rozmawiałam, nie miałam na to siły. Mruknięcia do rodziców chyba
się nie liczą, o ile w ogóle cokolwiek z siebie wyduszę.
Doglądałam Zayna, już czuje się lepiej. Może sam chodzić,
ogólnie już sam potrafi zjeść i się ubrać, więc widzę jakieś
postępy, z czego się ogromnie cieszę. Nie raz pytał co się ze
mną dzieje i dlaczego chodzę taka smutna, ale ja nie byłam skora
do rozmowy. Zbywałam go, choć teraz patrząc na to z perspektywy
czasu mogłam się mu wygadać. Wiem co by na to wszystko powiedział
- masz iść do Liama, przeprosić go i z nim pogadać, bo on jako
jedyny był przy tobie zawsze.
Ja
to wszystko wiem, tylko najbardziej przeraża mnie wizja tego że
miałabym spojrzeć Liamowi w oczy i go przerosić, a tak naprawdę
wiedziałabym że te słowa nie płyną z głębi mojego serca tylko
z przymusu.
I
tak oto odbijam się od ściany do ściany od pięciu dni, nie
wiedząc co począć. Nikomu nie mówiłam o tym, nawet Chloe i Kate,
wiem co one by powiedziały. Pytałyby na pewno dlaczego się z nim
pokłóciłam, a ja nie mogę im powiedzieć całej prawdy bo
musiałabym zacząć od swojej przeszłości i skończyć na
wieczorze gdy cały mój świat zwalił się w jednej sekundzie. Nie
rozmawiałam nawet z Louisem od pięciu dni. Próbował się ze mną
skontaktować, przez moje przyjaciółki, nawet przychodził pod mój
dom i czekał aż do niego zejdę, ale ja nie mogłam. Nie wiedziałam
co mam mu powiedzieć. Jestem beznadziejna, tak wiem to doskonale.
Potrafię zrujnować sobie życie w jednej chwili i zostać sama jak
palec. Egzaminy końcowe już niedługo, a ja nawet nie wzięłam
książki do ręki, nie mam pojęcia jak je zdam, skoro teraz trudno
jest mi się na czymkolwiek skupić, a co dopiero za kilka tygodni.
Wiem, że powinnam się zmobilizować i zacząć coś ze sobą robić,
ale to jest naprawdę trudne.
Dzień
piąty zaczął się dla mnie fatalnie. Najpierw poplamiłam swoje
ulubione spodnie kawą, po której została ciemna plama. Następnie
spóźniłam się na autobus i musiałam czekać dwadzieścia minut
na kolejny, a ten oczywiście przyjechał po czasie. Kierowca dostał
ode mnie groźne spojrzenie, ale chyba zbytnio się tym nie przejął.
Na uczelni byłam dziesięć minut spóźniona, dzięki czemu
zarobiłam nieobecność na jednych ćwiczeniach, mimo tego że na
nich byłam. A późnej to już w ogóle myślałam, że się
przewrócę widząc Louisa opierającego się jedną ręką o ścianę,
przy której stała ładna blondynka, z długimi nogami i włosami do
pasa. Uśmiechała się do niego promiennie swoimi białymi jak śnieg
zębami, a moje serce zakuło po raz tysięczny od pięciu dni. W
moich oczach zebrały się łzy, którym pozwoliłam płynąc po
policzkach. Louis mnie nawet nie zauważył, gdy pędziłam szybko
obok niego do damskiej toalety, aby ukryć się w jednej z kabin i
rozpaczać nad swoim życiem. Nie zauważył mnie, bo był zajęty
blond ideałem, który nie równał się ze mną.
-
Maggie, wszystko okej? - zapytała Kate pukając lekko w drzwi.
Pociągnęłam
nosem i odpowiedziałam.
-
Nie.
-
Chcesz pogadać? - jej głos był taki milutki i tak spokojny, że
gdy tylko się odezwała na moich ustach od razu pojawiał się
śmiech, ale nie dziś. Nie dziś, gdy całe moje życie to jedna
wielka kupka nieszczęścia.
-
Nie.
Kate
westchnęła. Oj Kate gdybyś ty tylko wiedziała, co ja przeżywam.
-
Wyłaź stamtąd i mów co się dzieje Mag. - tym razem Chloe się
odezwała. Ona i jej władczy ton, chodzą zawsze w parze, a ja nie
mogę się nadziwić, że tak można.
Otarłam
oczy i policzki i nabierając w płuca dużo powietrza wyszłam z
kabiny.
-
Mów co się dzieje. - nakazała Chloe, gdy stanęłam przy dużym
oknie i obserwowałam to co dzieje się na zewnątrz.
-
Pokłóciłam się z Liamem. - szepnęłam odwracając się do nich
przodem i obserwując ich reakcję.
-
Nie pierwszy, nie ostatni raz gdy się kłócicie. - Chloe wzruszyła
ramionami mówiąc to, jakby to było coś normalnego i działo się
na co dzień.
-
Nie, Chloe ty nie rozumiesz. Pokłóciłam się z nim i koniec z
naszą przyjaźnią. - wyjaśniłam tłumacząc jej powoli i dosadnie
to co się zdarzyło.
-
Pamiętasz jak ci mówiłam, że Liam się w tobie zakochał? -
zapytała, a ja przypomniałam sobie jak wielokrotnie mi to
powtarzała, choć ja nie chciałam tego słuchać.
-
Oczywiście, że pamiętam. I muszę ci przyznać, ale miałaś
rację. - wzruszyłam ramionami w końcu przyznając się do tego, że
chłopak może coś do mnie czuć.
-
I co ty w takiej sytuacji zamierzasz zrobić? Powiesz mu, że go
kochasz? - zapytała.
-
Ale ja go nie kocham, no dobra może jak przyjaciela, czy brata ale
to wszystko, nic więcej. To, że on sobie ubzdurał że coś do mnie
czuje to nie znaczy że ja też mam coś do niego poczuć, bo on tak
chce. To chore. - powiedziałam denerwując się, gdy wyszłyśmy z
toalety. Nie rozumiałam teraz Chloe, ona naprawdę chciała bym
powiedziała Liamowi, że go kocham, kiedy tak nie jest. Jasne, czuję
się w jego towarzystwie świetnie, ale to tyle. Ja chcę poczuć w
związku coś, jakiś ogień, żądzę, pragnienie, podniecenie, a
przy Liamie dobrze się czuję i jest po prostu … okej.
-
Ale ja nic takiego nie powiedziałam Mag, to ty sama sobie
dopowiadasz pewne kwestie, ja nie mam z tym nic wspólnego. -
powiedziała z uniesionymi wysoko dłońmi w górę, a ja
westchnęłam, gdy schodziłyśmy na dół schodami.
-
Wiem po prostu Liam powiedział mi żebym nie spotykała się z
Louisem, bo on mnie skrzywdzi. Że on nie jest dla mnie dobry, że
skończy się tak jak z poprzednim chłopakiem, że mnie zostawi
samą. I o to poszło. - wyjaśniłam, gdy szłyśmy na przystanek
autobusowy.
-
Zawsze uważałam, że z Liama to równy gość i dobry przyjaciel,
ale widzę że się pomyliłam co do niego. Co za kumpel tak się
zachowuje? To twoje życie i to ty masz prawo decydować co będziesz
robić. - Chloe nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Widziałam
jak zmienia zdanie o Liamie, który zawsze był dla niej wzorem do
naśladowania i przykładnym przyjacielem oraz człowiekiem.
-
Każdy powinien uczyć się na błędach i wskazane jest, aby je
popełniał. - zauważyła Kate, a my zgodnie z Chloe jej
przytaknęłyśmy. Co jak co, ale ona zawsze potrafi nas uraczyć
jakimiś swoimi filozoficznymi myślami.
-
Dokładnie Chloe, a Liam niech się wali. - Chloe nigdy nie była
dobra w wyrażaniu swoich uczuć bez używania wulgaryzmów. Ona po
prostu z tego słynie.
-
Co powiecie na owocowego shake'a w naszej ulubionej knajpce? Ja
stawiam. - zaproponowałam. W końcu trzeba było się wziąć w
garść i zacząć żyć. Z przyjacielem czy bez.
Dziewczyny
zaczęły świrować na środku ulicy, a ja w końcu śmiałam się
tak jak należy, czyli na cały głos nie zważając na to co ktoś
sobie o mnie pomyślał.
***
Wieczorem,
gdy zeszłam na dół do kuchni aby się czegoś napić. Zauważyłam,
że w salonie gra telewizor. Zdziwiłam się, bo u nas w domu jakoś
się nie zdarza aby telewizor był włączony w ciągu dnia, czy
nawet wieczorami. Zazwyczaj każde z nas zajęte jest swoimi sprawami
i siedzimy w pokojach, albo w gabinecie. Stąd moje zdziwienie.
Przeszłam cicho do kuchni i nalewając sobie soku do kubka oparłam
się łokciami o blat kuchennej wysepki i obserwowałam moich
rodziców obejmujących się na kanapie i patrzących w telewizor.
Zawsze uważałam, że oni nie są zdolni, albo może się wstydzą
okazywać sobie uczucia publicznie. Bo jakoś nigdy się nie
zdarzało, abym mogła ich zobaczyć właśnie w takiej sytuacji.
Nawet jako mała dziewczyna nie widziałam ich takich zakochanych.
Ale muszę przyznać, że to słodki widok jak na takich starszych
ludzi. I wtedy, w takich właśnie sytuacjach nachodzą mnie myśli
dlaczego ja nie mogę być taka szczęśliwa? Dlaczego ja nie mogę
dać się komuś pokochać i sama odwzajemnić te uczucia? Dlaczego
moje życie jest tak bardzo skomplikowane? Dlaczego muszę wszystko
psuć swoim zachowaniem i swoim głupim analizowaniem wszystkiego,
gdzie tak naprawdę nie powinnam? Odpycham ludzi od siebie, nie chcę
dać im się do mnie zbliżyć, bo wiem że mnie skrzywdzą, albo ja
ich. Tak samo było z Liamem, chłopak najwidoczniej coś do mnie
poczuł, a ja go od siebie odepchnęłam zwalając winę na niego.
Oskarżając go o wszystko, gdzie tak naprawdę wina również leżała
po mojej stronie, ale ja jestem tak głupia że tego do tej pory nie
zauważyłam.
Ze
spuszczoną głową wróciłam do swojego pokoju i rzuciłam się na
łóżko. Widok moich rodziców objętych na kanapie uświadomił mi,
że ja też jestem zdolna do pokochania kogoś i oddania jemu całej
siebie. Że ja też potrafię darzyć kogoś uczuciem, jakim jest
miłość i że ten ktoś może je odwzajemnić. Czuję się teraz
głupio, że odtrąciłam Louisa od siebie. Nie powinnam była tego
robić, a powinnam dać mu szansę aby się chłopak wykazał i
pokazał mi że mu na mnie zależy. Starałam się z całych sił nie
dać po sobie tego poznać, ale teraz widzę że to było
niepotrzebne, bo ja też potrafię kochać. Kocham rodziców, kocham
Zayna, kocham nawet Chloe i Kate, czyli nie jest ze mną aż tak źle.
Wiem, że muszę porozmawiać z Louisem o tym, wiem że muszę
spróbować bo inaczej do końca życia będę żałować, że nie
zawalczyłam o siebie i o swoją przyszłość. Musiałam dać mu
znak, że chcę dać mu szansę mimo tego co dziś widziałam na
uczelni. Może on tylko rozmawiał z tą blondynką? Może to jego
jakaś znajoma ze starej szkoły, albo chociaż sąsiadka? Wiem, że
jutro czeka mnie trudny dzień, w którym w końcu zwalczę o siebie
i o swoje szczęście, które głównie wiąże się z tym
zwariowanym chłopakiem z uczelni.
Położyłam
się spać z głową pełną myśli dotyczących jak powiedzieć
Louisowi że pragnę z nim być mimo tego kim jest, jaki jest i co
zamierza robić. Chyba zaczynam coś do niego czuć, coś co jest
pozytywne. Z uśmiechem na ustach, który zagościł na moich ustach
od pięciu bolesnych dni, zasnęłam śniąc o brunecie, który
zawładnął nie tylko moim sercem, ale i całym ciałem.
***
Przez
całą noc śniłam o dwóch chłopakach. Jeden prześladował mnie
swoimi niebieskimi oczami, a drugi brązowymi. Co chwila się
budziłam, a im bardziej chciałam zasnąć sen wcale nie
przychodził.
Dlatego
około godziny szóstej zwlekłam się z łóżka i postanowiłam
pójść pobiegać. Zawsze to dobrze robiło na moją głowę,
skupiałam się głównie na biegu niż na myśleniu. Ale dzisiaj
było całkiem na odwrót. Starałam się nie myśleć o tym co od
kilku dni siedziało w mojej głowie, ale nie potrafiłam. Wciągnęło
mnie to w jakąś spiralę i teraz nie mogłam z tego wyjść.
Ubrałam czarne legginsy, jasną koszulkę na ramiączkach, stare
adidasy i wybiegłam z domu. Przewiesiłam smycz z kluczem na szyi, a
do uszu włożyłam słuchawki i pogłaśniając na dźwięk ruszyłam
przed siebie. Letni wiatr owiał moją twarz, a mój kucyk zakołysał
się na tyle głowy. Była pewna, że bieganie pomoże. Zawsze mi
pomagało na tego typu sprawy, gdy nie mogłam dać sobie rady z
różnym sprawami, to zakładałam stare ciuchy i po prostu biegłam
przed siebie. Nie liczyło się dla mnie to jak wyglądam, czy to że
mam czerwoną twarz, czy pot spływa po całym moim ciele. Miałam to
gdzieś, liczyło się tylko to co czułam i to o czym myślałam. A
dziś tym kimś był Louis. Nie mogłam pozbyć się jego obrazu z
głowy. Widziałam jego szeroki uśmiech, jak malutkie dołeczki
pojawiają się w jego policzkach, jak odchyla głowę gdy coś
bardzo go rozśmieszyło. Podoba mi się, cholernie. Ale wiem, że to
nie będzie wcale takie łatwe. Wiem, że powinnam walczyć o siebie,
o nas, o szczęście. To chyba oczywiste, że pragnę być
szczęśliwa. To do tego dążę całe życie, aby w końcu znaleźć
kogoś kto pokocha mnie na tyle mocno aby był już na zawsze, abym
mogła na nim polegać, abym czuła się przy nim bezpiecznie. Każdy
z nas do tego dąży, a ja w szczególności. Przez kilka ostatnich
lat trafiałam na złych ludzi na swojej drodze, to oni chcieli mną
zawładnąć, a ja nie miałam nic do powiedzenia na ten temat. Nie
potrafiłam się im wtedy postawić, chciałam być jak najbliżej
nich. I dokąd mnie to zaprowadziło? Na sam skraj przepaści, z
której albo ktoś mnie uratuje, albo skocze i skończę ze sobą. Na
szczęście, albo i moje nieszczęście, Liam uratował mnie od tego
pochopnego kroku. To on wskazał jaką drogą mam dalej biec, jak
radzić sobie z problemami, to on wstrzyknął we mnie chęć walki
przede wszystkim o siebie i swoje życie.
Stanęłam
na chwile przy wysokim drzewie i oparłam się o nie ręką.
Odetchnęłam głęboko nabierając w płuca jeszcze więcej
powietrza. Nawet nie zorientowałam się kiedy z moich oczu poleciały
łzy. Łzy, o które tak bardzo prosiłam przez ostatnie kilka dni.
Łzy złości na siebie za to jaką jestem kretynką. Za to, że
straciłam jedną z najważniejszych osób w moim życiu przez własną
głupotę. Wiem, że Liam nie chce ze mną rozmawiać. Dał mi to
jasno do zrozumienia, ale to nie może się tak skończyć jesteśmy
kumplami odkąd tylko pamiętam. Zawsze traktowałam go jak drugiego
starszego brata, a tymczasem nie odzywamy się do siebie. Chciałabym
mu powiedzieć, że czuję to samo do niego co on do mnie, ale tak
nie jest. Traktuję go wyłącznie jako przyjaciela, dobrego
przyjaciela. A on ot tak przekreślił to wszystko nad czym tak długo
pracowaliśmy, jednym machnięciem dłoni. Liam jest dobrym
człowiekiem i zasługuje na normalną dziewczynę bez problemów,
bez zwichrowanej psychiki, bez strasznej przeszłości, która jak
fatum ciągle nad nią wisi. Jasne, że chciałabym o niej zapomnieć
i żyć dalej, jakby nigdy nic. Ale tak się po prostu się nie da,
ona zawsze będzie przy mnie i jej już nie zmienię.
Zaschło
mi w gardle od łez i biegu, dlatego po drodze do domu wstąpiłam do
sklepu spożywczego po butelkę wody. Pewnie wyglądałam jak kupka
nieszczęścia, z czerwonymi oczami, spoconą twarz i mokrą
koszulką. Ale miałam gdzieś spojrzenia innych ludzi. Stałam
posłusznie w kolejce do kasy, czekając na swoją kolej. Zapłaciłam
za wodę, z której wypiłam wcześniej połowę i otrzymałam za to
wrogie spojrzenie kasjerki. Uśmiechnęłam się tylko do niej
najmilej jak potrafiłam i powolnym biegiem wróciłam do domu. Gdy
tylko otworzyłam drzwi do moich uszu doleciał głośny krzyk taty.
-
Co ty sobie myślałeś!? Jak mogłeś ją w to wplątywać?! Nie
wiesz przez co przeszła?!
-
Tato uspokój się, proszę. - coś tutaj było nie tak. Tata
rozmawiał, a raczej krzyczał na Zayna, którego głos był całkiem
inny od normalnego.
-
Ja mam się uspokoić?! - znowu krzyk, a mną aż wstrząsnęło.
Weszłam do gabinetu rodziców i stanęłam w progu. Zayn stał
odwrócony do mnie tyłem, a tata naprzeciwko niego. Po zgiętym
ciele mojego brata mogłam wywnioskować, że przybrał obronną
posturę.
-
Co się tutaj dzieje? - zapytałam w końcu, gdy ci dwaj mierzyli
siebie wrogim spojrzeniem.
Zayn
momentalnie odwrócił się do mnie i przeklął pod nosem.
-
Może ty mi Maggie to wytłumaczysz skoro twój brat nie jest do tego
skory. Co oznacza to dziwne nagranie na kamerze? - zapytał, a ja
czułam jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Serce zaczęło mi bić
szybciej, a w gardle zaschło.
-
Bawiłam się kamerą. - odpowiedziałam na szybkiego co mi przyszło
do głowy. Zayn skarcił mnie spojrzeniem, a ja tylko ledwo
zauważalnie wzruszyłam ramionami.
-
Bawiłaś się kamerą? - zapytał tata, a ja przytaknęłam. - O
godzinie dziesiątej w nocy i akurat kręciłaś jak twój brat
sprzedaje narkotyki? - dopytywał, a jego twarz była czerwona od
złości.
-
To nie do końca tak było tato. - powiedziałam patrząc kątem oka
na Zayna. Brat chyba się domyślał co chcę zrobić, ale nie
zatrzymywał mnie co by oznaczało że mam pole do popisu.
-
A opowiesz mi jak to było? - poprosił łagodnym już tonem siadając
na dużym skórzanym fotelu przy biurku i splatając swoje dłonie na
brzuchu.
-
A mogę pójść się umyć. Śmierdzę potem i jest mi trochę
niewygodnie. - poprosiłam, ale otrzymałam tylko wściekłe
spojrzenie ojca, oznaczające że mam mówić tu i teraz.
Opowiedziałam wszystko co wiedziałam. Zayn siedział cicho ze
spuszczona głową schowaną w dłoniach. Nie podniósł głowy w
górę dopóki nie skończyłam mówić. Ale gdy moja opowieść
dobiegła końca Zayn wstał i wyszedł z gabinetu trącając
ramieniem zszokowaną mamę, która musiała stać w progu drzwi i
słyszeć całą moją opowieść. Zrobiło mi się niedobrze
wiedząc, że teraz oboje rodziców wiedziało o tym co stało się
kilka dni temu. Miałam tylko nadzieję, że nie dowiedzą się o
tym, no przynajmniej nie w taki sposób jak ten. Chciałabym móc
cofnąć czas i nie wplątywać się całe to zamieszanie z Zaynem,
ale wiem że nie dam rady tego zrobić. Ale jeżeli mam być szczera
to nie żałuję, że to zrobiłam. Pomogłam Zaynowi, a co teraz
rodzice z tym zrobią i przede wszystkim co myślą to nie mam
pojęcia.
-
Dlaczego Maggie, powiedz nam tylko dlaczego znów się wplątujesz? -
zapytała mama siadając obok mnie na kanapie.
-
Ale ja się w nic nie wplątuje, po prostu chciałam pomóc Zaynowi i
tyle. Oni go szantażowali mamo, pobili go i zostawili samego. Gdyby
nie ja nie wiadomo co by się z nim stało. Może nawet już by nie
żył. - odpowiedziałam patrząc mamie prosto w oczy.
-
Nawet tak nie mów. Już raz prawie ciebie straciliśmy i nie chcemy
stracić jeszcze jego. - wtrącił tata.
-
Wiem tatku, ale ja tylko chciałam pomóc. A Zayn naprawdę chce już
z tym skończyć. On ma już tego dość, a oni nie dają mu spokoju.
Nawet nie wiesz jakie to było przerażające patrzeć na to co oni
mu robili. - powiedziałam przypominając sobie całą ta chorą
sytuacje spod klubu.
-
Na pewno przerażające – wtrąciła mama – Dlatego masz szlaban
na wychodzenie z domu. Uczelnia, potem szybciutko wracasz do domu,
uczysz się i o maksymalnie jedenastej widzę cię w łóżku.
Zrozumiano? - zarządziła, a ja otworzyłam szeroko oczy ze
zdziwienia nie wierząc w to co aktualnie usłyszałam.
-
Ale mamooooo – zajęczałam. - Nie możesz dać mi szlabanu.
-
Żadne ale mamo. Jestem twoją matką i dopóki żyję, będę mogła
dawać ci cokolwiek tylko zapragnę. Zrozumiano? - ponowiła pytanie,
a ja jęknęłam. Spuściłam tylko głowę w dół ubolewając nad
swoim losem.
-
Mam dwadzieścia jeden lat, mogę legalnie pić alkohol i głosować.
A ty chcesz mi dać szlaban. Nie rób tego mamuś.
-
Ja nie chcę ci dać szlabanu, ja już ci go dałam. - powiedziała
dobitnie wstając i wygładzając swoją jasną spódnicę.
-
To teraz na górę, wziąć prysznic i ubierz się, bo spóźnisz się
na zajęcia. I od teraz albo ja albo tata będziemy cię zawozić i
odwozić na uczelnię. Na za dużo ci pozwoliliśmy w ostatnim czasie
i to był nasz błąd. - dodała po czym wyszła z gabinetu. Wstałam
i pociągając nosem wyszłam z pomieszczenia.
-
Maggie mama chce dla ciebie jak najlepiej. - powiedział tata, a ja
odwróciłam się za siebie patrząc na jego zatroskaną twarz. Może
i chce najlepiej, ale szlaban i zakaz na jakiekolwiek wyjścia to
przesada, gdy ma się tyle lat.
***
Chloe
nie mogła uwierzyć w to co właśnie jej powiedziałam na temat
mojego zakazu ruszania się z domu.
-
Musiałaś nieźle podpaść swojej mamie. - zauważyła Kate, a ja
spiorunowałam ją wzrokiem. One nie wiedziały o wszystkim, nie
potrafiłam im tego powiedzieć, dlatego sprzedałam okrojoną
wersje, że mama przyłapała mnie na robieniu czegoś
niedozwolonego.
-
A wiadomo ile masz tego szlabanu? - zapytała Chloe poprawiając
swojego blond kucyka w damskiej toalecie.
-
Pewnie do końca semestru i egzaminów. Boję się tylko, żeby nie
objęło to też wakacji. - powiedziałam przerażona.
-
Kurde szkoda, bo chciałam urządzić taka małą imprezkę w sobotę.
Tylko nasza trójka, ale widzę że nic z tego. - zajęczała Chloe i
wrzuciła różowy błyszczy do torebki.
-
Nawet tak nie mów, bardzo chciałabym przyjść. Ale nawet jeśli
wymknęłabym się z domu, a mama to zauważyła to do czterdziestki
miałabym szlaban na wszystko. - odpowiedziałam, gdy wyszłyśmy z
toalety i kierowałyśmy się pod salę, w której miałyśmy mieć
wykład z profesorem Kingiem. Stanęłyśmy przed zamkniętymi
drzwiami sali i czekałyśmy wraz z innymi studentami na przyjście
wykładowcy. Rozglądałam się nerwowo za Louisem, ale nigdzie go
nie widziałam. Może dziś go nie będzie? Oby był, bo musimy
pogadać.
-
Lepiej nie ryzykujmy. - zaśmiała się Kate, a ja wtedy go
zauważyłam. Stał nieopodal z telefonem w ręce. Brązowe pasemko z
grzywki opadło mu na czoło, a on teatralnym ruchem odgarnął je do
tyłu. Po chwili zablokował telefon i włożył go do tylnej
kieszeni spodni. Zaczął się rozglądać wokół siebie. A ja nagle
poczułam jak coś zawibrowało w kieszonce mojej torebki. Szybko
sięgnęłam tam i wyłowiłam telefon, a na wyświetlaczu migało
imię Louisa. Szybko odblokowałam klawiaturę i przeczytałam
wiadomość.
Będziesz
dziś na zajęciach? Tęsknieeee.
Uśmiechnęłam
się pod nosem czytając jego wiadomość. Uniosłam głowę i
patrzyłam wprost na jego twarz. Rozmawiał z Harrym.
-
Przepraszam was na moment, zaraz wrócę. - oznajmiłam moim
przyjaciółkom i ruszyłam w stronę bruneta. Gdy tylko mnie
zauważył, szepnął coś do Harry'ego, a ten odwrócił się i
odszedł posyłając mi uśmiech.
-
Cześć. - przywitałam się z nim stając naprzeciwko niego. Był
znacznie ode mnie wyższy, więc uniosłam brodę w górę.
-
Hej. Dawno nie rozmawialiśmy. - powiedział przestępując z nogi na
nogę
-
Tak jakoś wyszło. Kłopoty w domu i takie inne. - wyjaśniłam
machając ręką.
-
Lekko nie jest. A co robisz po zajęciach? - zapytał po chwili
ciszy.
-
Muszę wracać do domu. - oznajmiłam przypominając sobie o tym, że
tata ma mnie odebrać.
-
Musisz? Może moglibyśmy gdzieś pójść razem? - zaproponował
nerwowo drapiąc się po karku.
-
Odpada. Mam szlaban. - odpowiedziałam, a Louis zaśmiał się głośno
przykuwając tym uwagę innych studentów.
-
Szlaban? W tym wieku? - pytał z niedowierzaniem.
-
Cóż poradzisz, takie czasy. - zaśmiałam się wzruszając
ramionami.
-
Czyli, że się nie spotkamy dziś? -zapytał ze smutną miną
zbitego pieska.
-
Raczej nie, chyba że wpadniesz do mnie. Ale wydaje mi się, że moja
mama będzie niezadowolona. Bo wiesz, jak ostatnio zareagowała, gdy
przyłapała cię na staniu pod moim oknem i rzucaniem w nie
kamykami. - przypomniałam tą sytuację sprzed kilku dni.
-
A ty nie chciałaś nawet wyjrzeć przez okno. Mogę zapytać
dlaczego?
Nie
wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ani jak się zachować w takiej
sytuacji.
-
Miałam problemy o których wolałabym nie mówić. - odpowiedziałam.
-
Jasne, rozumiem – brunet spuścił głowę – Usiądziesz obok
mnie? - zapytał, gdy profesor otworzył drzwi od sali i studenci
zaczęli przedzierać się do środka. Popatrzyłam na niego z
uśmiechem na ustach i kiwnęłam głową zgadzając się. Kolejne
moje marzenie się spełnia - mogę usiąść obok niego na
zajęciach.
-
Z przyjemnością. - odpowiedziałam ciesząc się jak dziecko, gdy
chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego zwyczajowego
miejsca w sali. Chloe i Kate patrzyły na mnie machając mi, ale ja
wskazałam druga dłonią na nasze splecione razem palce, a
dziewczyny aż podskoczyły ze szczęścia widząc ten dużo znaczący
dla mnie gest. Louis przepuścił mnie pierwszą, abym usiadła
pośrodku sali, a za chwilę zajął miejsce obok mnie. Wyjęliśmy
zeszyty i długopisy czekając, aż profesor zacznie zajęcia. Nie
mogłam uwierzyć w to co się aktualnie dzieło. Siedziałam obok
chłopaka, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie zwracał na
mnie swojej uwagi. Traktował mnie jak powietrze, a teraz? Siedzimy
obok siebie, rozmawiamy ze sobą. Czy to nie jest piękne? Boję się,
że zaraz ktoś podejdzie do nas z igłą w ręce i przebije tą
piękną bańkę mydlaną jednym ruchem.
Profesor
zaczął tłumaczyć jakieś skomplikowane rzeczy, a ja nie mogłam
oderwać wzroku od Louisa. To, że słyszałam jego oddech, to że
czułam woń jego perfum, to że mogłam wyciągnąć rękę i go
dotknąć było dowodem na to, że marzenia się spełniają. Tylko
czasem trzeba na nie trochę poczekać, ja czekałam prawie dwa lata.
I proszę, gdzie teraz jestem? Tylko miałam jedną obawę, dlaczego
Louis tak nagle zaczął się mną interesować? Wcześniej nie
wykazywał takich zainteresowań, a tym bardziej nawet mnie nie
zauważał na korytarzu, gdy potrafiłam po kilka razy obok niego
przechodzić i zaznaczać swoją obecność. Naprawdę to było
dziwne, a do tego ta cała sprawa z Zaynem. Nie będę go o to
wypytywać, bo zorientowałby się że to ja byłam tym osobnikiem
który bezczelnie ich obserwował. Dlatego nie chciałam jeszcze
bardziej sobie w życiu nagrabić.
Zamiast
notować dokładnie słowa profesora jak wolałam oddać się
fantazjom na temat Louisa. To jak złapał mnie dziś za rękę
świadczyło tylko o jednym, że chłopakowi na mnie zależy, a ja
jestem wniebowzięta. Byłam przekonana, że już nigdy nie znajdę
chłopaka który będzie dla mnie całym światem, że nigdy nie
zwiążę się z kimś kto będzie potrafił dać mi poczucie
bezpieczeństwa i zapewni, że wszystko jest dobrze gdy zrobię coś
nie tak. A tymczasem siedzę obok jednego z najprzystojniejszych
chłopaków na tej uczelni i cieszę się jak dziecko.
Nim
się spostrzegłam wykład dobiegł końca i tak też skończył się
mój dzisiejszy dzień na uczelni. Teraz miałam tylko wrócić do
domu, do którego.... zaraz zaraz …. tata ma po mnie przyjechać. A
ja idę właśnie obok Louisa w stronę wyjścia. Jak ojciec go
zobaczy to się jeszcze bardziej wścieknie. Będzie mnie zasypywał
pytaniami, na które ja będę musiała odpowiedzieć. Wyrwałam dłoń
z uścisku Louisa, a ten popatrzył na mnie gniewnie.
-
Przepraszam – powiedziałam skruszona wychodząc na zewnątrz przed
budynek.
-
Coś się stało? - dopytywał, a ja pokiwałam tylko głową.
-
Nie, ale....
-
Maggie! - głos mojego taty sprowadził mnie do rzeczywistości.
Odwróciłam się za siebie i dostrzegłam go biegnącego w naszą
stronę.
-
Cześć kochana, myślałem że się spóźnię. - wydyszał.
-
Tato wiesz że nie musisz po mnie jeździć, dałabym sobie radę. -
powiedziałam krzyżując dłonie na piersiach.
-
Tak, ale wiesz jaka jest mama. Zjadłaby mnie żywcem, gdybym cię
nie odebrał. - wyjaśnił prostując się, a wtedy dostrzegł Louisa
stojącego obok mnie.
-
Dzień dobry, jestem Louis Tomlinson. Chłopak Maggie – słysząc to
mój tata aż przeklął pod nosem, a ja czułam jak całe powietrze
uleciało mi z płuc.
________________________________________________________
Ależ się porobiło prawda? Co ten Louis wyprawia? Chyba zwariował.
Zmieniłam nagłówek, mam nadzieję że się Wam podoba :)
Przypominam, że jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, bądź asku wystarczy wejść Tuuu i wpisać swój nick.
Jeśli ktoś miałby do mnie jakieś pytania, jakiekolwiek to zapraszam na mojego aska klik
Cóż na dziś to chyba tyle, miłego dnia Wam życzę :)
Buziaki!
No właśnie, co Louis wyprawia? Jaki chłopak Maggie? Niech on się tak nie zapędz haha
OdpowiedzUsuńZaczęło się dziać :) nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńOj drażni mnie. Dlaczego poszła do Lou zamiast Li ?
OdpowiedzUsuńWidziała na własne oczy co Lou robi, a Li ? Liam sie troszczy, może chociaż z nim pogadać no!!
Żaden chłopak Maggie !! :/
Dlaczego akurat Lou ?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem powinna pogadać z Li i żeby wreszcie wszystko sobie wyjaśnili. Niech się pogodzą :) Byliby super parą.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com
Niech będzie tak dalej Lou i Mag <3
OdpowiedzUsuńOnaaa jest taka naiwna jeju
OdpowiedzUsuń