czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 12

Przez pięć kolejnych dni nie poznawałam siebie. Nic nie jadłam, nic nie piłam, byłam wrakiem człowieka. Chodziłam na zajęcia, ale w ogóle nie wiedziałam co się tam dzieje.
Każdego ranka wstawałam, ubierałam się i wychodziłam. Nawet z nikim nie rozmawiałam, nie miałam na to siły. Mruknięcia do rodziców chyba się nie liczą, o ile w ogóle cokolwiek z siebie wyduszę. Doglądałam Zayna, już czuje się lepiej. Może sam chodzić, ogólnie już sam potrafi zjeść i się ubrać, więc widzę jakieś postępy, z czego się ogromnie cieszę. Nie raz pytał co się ze mną dzieje i dlaczego chodzę taka smutna, ale ja nie byłam skora do rozmowy. Zbywałam go, choć teraz patrząc na to z perspektywy czasu mogłam się mu wygadać. Wiem co by na to wszystko powiedział - masz iść do Liama, przeprosić go i z nim pogadać, bo on jako jedyny był przy tobie zawsze.
Ja to wszystko wiem, tylko najbardziej przeraża mnie wizja tego że miałabym spojrzeć Liamowi w oczy i go przerosić, a tak naprawdę wiedziałabym że te słowa nie płyną z głębi mojego serca tylko z przymusu.
I tak oto odbijam się od ściany do ściany od pięciu dni, nie wiedząc co począć. Nikomu nie mówiłam o tym, nawet Chloe i Kate, wiem co one by powiedziały. Pytałyby na pewno dlaczego się z nim pokłóciłam, a ja nie mogę im powiedzieć całej prawdy bo musiałabym zacząć od swojej przeszłości i skończyć na wieczorze gdy cały mój świat zwalił się w jednej sekundzie. Nie rozmawiałam nawet z Louisem od pięciu dni. Próbował się ze mną skontaktować, przez moje przyjaciółki, nawet przychodził pod mój dom i czekał aż do niego zejdę, ale ja nie mogłam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Jestem beznadziejna, tak wiem to doskonale. Potrafię zrujnować sobie życie w jednej chwili i zostać sama jak palec. Egzaminy końcowe już niedługo, a ja nawet nie wzięłam książki do ręki, nie mam pojęcia jak je zdam, skoro teraz trudno jest mi się na czymkolwiek skupić, a co dopiero za kilka tygodni. Wiem, że powinnam się zmobilizować i zacząć coś ze sobą robić, ale to jest naprawdę trudne.
Dzień piąty zaczął się dla mnie fatalnie. Najpierw poplamiłam swoje ulubione spodnie kawą, po której została ciemna plama. Następnie spóźniłam się na autobus i musiałam czekać dwadzieścia minut na kolejny, a ten oczywiście przyjechał po czasie. Kierowca dostał ode mnie groźne spojrzenie, ale chyba zbytnio się tym nie przejął. Na uczelni byłam dziesięć minut spóźniona, dzięki czemu zarobiłam nieobecność na jednych ćwiczeniach, mimo tego że na nich byłam. A późnej to już w ogóle myślałam, że się przewrócę widząc Louisa opierającego się jedną ręką o ścianę, przy której stała ładna blondynka, z długimi nogami i włosami do pasa. Uśmiechała się do niego promiennie swoimi białymi jak śnieg zębami, a moje serce zakuło po raz tysięczny od pięciu dni. W moich oczach zebrały się łzy, którym pozwoliłam płynąc po policzkach. Louis mnie nawet nie zauważył, gdy pędziłam szybko obok niego do damskiej toalety, aby ukryć się w jednej z kabin i rozpaczać nad swoim życiem. Nie zauważył mnie, bo był zajęty blond ideałem, który nie równał się ze mną.
- Maggie, wszystko okej? - zapytała Kate pukając lekko w drzwi.
Pociągnęłam nosem i odpowiedziałam.
- Nie.
- Chcesz pogadać? - jej głos był taki milutki i tak spokojny, że gdy tylko się odezwała na moich ustach od razu pojawiał się śmiech, ale nie dziś. Nie dziś, gdy całe moje życie to jedna wielka kupka nieszczęścia.
- Nie.
Kate westchnęła. Oj Kate gdybyś ty tylko wiedziała, co ja przeżywam.
- Wyłaź stamtąd i mów co się dzieje Mag. - tym razem Chloe się odezwała. Ona i jej władczy ton, chodzą zawsze w parze, a ja nie mogę się nadziwić, że tak można.
Otarłam oczy i policzki i nabierając w płuca dużo powietrza wyszłam z kabiny.
- Mów co się dzieje. - nakazała Chloe, gdy stanęłam przy dużym oknie i obserwowałam to co dzieje się na zewnątrz.
- Pokłóciłam się z Liamem. - szepnęłam odwracając się do nich przodem i obserwując ich reakcję.
- Nie pierwszy, nie ostatni raz gdy się kłócicie. - Chloe wzruszyła ramionami mówiąc to, jakby to było coś normalnego i działo się na co dzień.
- Nie, Chloe ty nie rozumiesz. Pokłóciłam się z nim i koniec z naszą przyjaźnią. - wyjaśniłam tłumacząc jej powoli i dosadnie to co się zdarzyło.
- Pamiętasz jak ci mówiłam, że Liam się w tobie zakochał? - zapytała, a ja przypomniałam sobie jak wielokrotnie mi to powtarzała, choć ja nie chciałam tego słuchać.
- Oczywiście, że pamiętam. I muszę ci przyznać, ale miałaś rację. - wzruszyłam ramionami w końcu przyznając się do tego, że chłopak może coś do mnie czuć.
- I co ty w takiej sytuacji zamierzasz zrobić? Powiesz mu, że go kochasz? - zapytała.
- Ale ja go nie kocham, no dobra może jak przyjaciela, czy brata ale to wszystko, nic więcej. To, że on sobie ubzdurał że coś do mnie czuje to nie znaczy że ja też mam coś do niego poczuć, bo on tak chce. To chore. - powiedziałam denerwując się, gdy wyszłyśmy z toalety. Nie rozumiałam teraz Chloe, ona naprawdę chciała bym powiedziała Liamowi, że go kocham, kiedy tak nie jest. Jasne, czuję się w jego towarzystwie świetnie, ale to tyle. Ja chcę poczuć w związku coś, jakiś ogień, żądzę, pragnienie, podniecenie, a przy Liamie dobrze się czuję i jest po prostu … okej.
- Ale ja nic takiego nie powiedziałam Mag, to ty sama sobie dopowiadasz pewne kwestie, ja nie mam z tym nic wspólnego. - powiedziała z uniesionymi wysoko dłońmi w górę, a ja westchnęłam, gdy schodziłyśmy na dół schodami.
- Wiem po prostu Liam powiedział mi żebym nie spotykała się z Louisem, bo on mnie skrzywdzi. Że on nie jest dla mnie dobry, że skończy się tak jak z poprzednim chłopakiem, że mnie zostawi samą. I o to poszło. - wyjaśniłam, gdy szłyśmy na przystanek autobusowy.
- Zawsze uważałam, że z Liama to równy gość i dobry przyjaciel, ale widzę że się pomyliłam co do niego. Co za kumpel tak się zachowuje? To twoje życie i to ty masz prawo decydować co będziesz robić. - Chloe nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Widziałam jak zmienia zdanie o Liamie, który zawsze był dla niej wzorem do naśladowania i przykładnym przyjacielem oraz człowiekiem.
- Każdy powinien uczyć się na błędach i wskazane jest, aby je popełniał. - zauważyła Kate, a my zgodnie z Chloe jej przytaknęłyśmy. Co jak co, ale ona zawsze potrafi nas uraczyć jakimiś swoimi filozoficznymi myślami.
- Dokładnie Chloe, a Liam niech się wali. - Chloe nigdy nie była dobra w wyrażaniu swoich uczuć bez używania wulgaryzmów. Ona po prostu z tego słynie.
- Co powiecie na owocowego shake'a w naszej ulubionej knajpce? Ja stawiam. - zaproponowałam. W końcu trzeba było się wziąć w garść i zacząć żyć. Z przyjacielem czy bez.
Dziewczyny zaczęły świrować na środku ulicy, a ja w końcu śmiałam się tak jak należy, czyli na cały głos nie zważając na to co ktoś sobie o mnie pomyślał.

***

Wieczorem, gdy zeszłam na dół do kuchni aby się czegoś napić. Zauważyłam, że w salonie gra telewizor. Zdziwiłam się, bo u nas w domu jakoś się nie zdarza aby telewizor był włączony w ciągu dnia, czy nawet wieczorami. Zazwyczaj każde z nas zajęte jest swoimi sprawami i siedzimy w pokojach, albo w gabinecie. Stąd moje zdziwienie. Przeszłam cicho do kuchni i nalewając sobie soku do kubka oparłam się łokciami o blat kuchennej wysepki i obserwowałam moich rodziców obejmujących się na kanapie i patrzących w telewizor. Zawsze uważałam, że oni nie są zdolni, albo może się wstydzą okazywać sobie uczucia publicznie. Bo jakoś nigdy się nie zdarzało, abym mogła ich zobaczyć właśnie w takiej sytuacji. Nawet jako mała dziewczyna nie widziałam ich takich zakochanych. Ale muszę przyznać, że to słodki widok jak na takich starszych ludzi. I wtedy, w takich właśnie sytuacjach nachodzą mnie myśli dlaczego ja nie mogę być taka szczęśliwa? Dlaczego ja nie mogę dać się komuś pokochać i sama odwzajemnić te uczucia? Dlaczego moje życie jest tak bardzo skomplikowane? Dlaczego muszę wszystko psuć swoim zachowaniem i swoim głupim analizowaniem wszystkiego, gdzie tak naprawdę nie powinnam? Odpycham ludzi od siebie, nie chcę dać im się do mnie zbliżyć, bo wiem że mnie skrzywdzą, albo ja ich. Tak samo było z Liamem, chłopak najwidoczniej coś do mnie poczuł, a ja go od siebie odepchnęłam zwalając winę na niego. Oskarżając go o wszystko, gdzie tak naprawdę wina również leżała po mojej stronie, ale ja jestem tak głupia że tego do tej pory nie zauważyłam.
Ze spuszczoną głową wróciłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Widok moich rodziców objętych na kanapie uświadomił mi, że ja też jestem zdolna do pokochania kogoś i oddania jemu całej siebie. Że ja też potrafię darzyć kogoś uczuciem, jakim jest miłość i że ten ktoś może je odwzajemnić. Czuję się teraz głupio, że odtrąciłam Louisa od siebie. Nie powinnam była tego robić, a powinnam dać mu szansę aby się chłopak wykazał i pokazał mi że mu na mnie zależy. Starałam się z całych sił nie dać po sobie tego poznać, ale teraz widzę że to było niepotrzebne, bo ja też potrafię kochać. Kocham rodziców, kocham Zayna, kocham nawet Chloe i Kate, czyli nie jest ze mną aż tak źle. Wiem, że muszę porozmawiać z Louisem o tym, wiem że muszę spróbować bo inaczej do końca życia będę żałować, że nie zawalczyłam o siebie i o swoją przyszłość. Musiałam dać mu znak, że chcę dać mu szansę mimo tego co dziś widziałam na uczelni. Może on tylko rozmawiał z tą blondynką? Może to jego jakaś znajoma ze starej szkoły, albo chociaż sąsiadka? Wiem, że jutro czeka mnie trudny dzień, w którym w końcu zwalczę o siebie i o swoje szczęście, które głównie wiąże się z tym zwariowanym chłopakiem z uczelni.
Położyłam się spać z głową pełną myśli dotyczących jak powiedzieć Louisowi że pragnę z nim być mimo tego kim jest, jaki jest i co zamierza robić. Chyba zaczynam coś do niego czuć, coś co jest pozytywne. Z uśmiechem na ustach, który zagościł na moich ustach od pięciu bolesnych dni, zasnęłam śniąc o brunecie, który zawładnął nie tylko moim sercem, ale i całym ciałem.

***

Przez całą noc śniłam o dwóch chłopakach. Jeden prześladował mnie swoimi niebieskimi oczami, a drugi brązowymi. Co chwila się budziłam, a im bardziej chciałam zasnąć sen wcale nie przychodził.
Dlatego około godziny szóstej zwlekłam się z łóżka i postanowiłam pójść pobiegać. Zawsze to dobrze robiło na moją głowę, skupiałam się głównie na biegu niż na myśleniu. Ale dzisiaj było całkiem na odwrót. Starałam się nie myśleć o tym co od kilku dni siedziało w mojej głowie, ale nie potrafiłam. Wciągnęło mnie to w jakąś spiralę i teraz nie mogłam z tego wyjść. Ubrałam czarne legginsy, jasną koszulkę na ramiączkach, stare adidasy i wybiegłam z domu. Przewiesiłam smycz z kluczem na szyi, a do uszu włożyłam słuchawki i pogłaśniając na dźwięk ruszyłam przed siebie. Letni wiatr owiał moją twarz, a mój kucyk zakołysał się na tyle głowy. Była pewna, że bieganie pomoże. Zawsze mi pomagało na tego typu sprawy, gdy nie mogłam dać sobie rady z różnym sprawami, to zakładałam stare ciuchy i po prostu biegłam przed siebie. Nie liczyło się dla mnie to jak wyglądam, czy to że mam czerwoną twarz, czy pot spływa po całym moim ciele. Miałam to gdzieś, liczyło się tylko to co czułam i to o czym myślałam. A dziś tym kimś był Louis. Nie mogłam pozbyć się jego obrazu z głowy. Widziałam jego szeroki uśmiech, jak malutkie dołeczki pojawiają się w jego policzkach, jak odchyla głowę gdy coś bardzo go rozśmieszyło. Podoba mi się, cholernie. Ale wiem, że to nie będzie wcale takie łatwe. Wiem, że powinnam walczyć o siebie, o nas, o szczęście. To chyba oczywiste, że pragnę być szczęśliwa. To do tego dążę całe życie, aby w końcu znaleźć kogoś kto pokocha mnie na tyle mocno aby był już na zawsze, abym mogła na nim polegać, abym czuła się przy nim bezpiecznie. Każdy z nas do tego dąży, a ja w szczególności. Przez kilka ostatnich lat trafiałam na złych ludzi na swojej drodze, to oni chcieli mną zawładnąć, a ja nie miałam nic do powiedzenia na ten temat. Nie potrafiłam się im wtedy postawić, chciałam być jak najbliżej nich. I dokąd mnie to zaprowadziło? Na sam skraj przepaści, z której albo ktoś mnie uratuje, albo skocze i skończę ze sobą. Na szczęście, albo i moje nieszczęście, Liam uratował mnie od tego pochopnego kroku. To on wskazał jaką drogą mam dalej biec, jak radzić sobie z problemami, to on wstrzyknął we mnie chęć walki przede wszystkim o siebie i swoje życie.
Stanęłam na chwile przy wysokim drzewie i oparłam się o nie ręką. Odetchnęłam głęboko nabierając w płuca jeszcze więcej powietrza. Nawet nie zorientowałam się kiedy z moich oczu poleciały łzy. Łzy, o które tak bardzo prosiłam przez ostatnie kilka dni. Łzy złości na siebie za to jaką jestem kretynką. Za to, że straciłam jedną z najważniejszych osób w moim życiu przez własną głupotę. Wiem, że Liam nie chce ze mną rozmawiać. Dał mi to jasno do zrozumienia, ale to nie może się tak skończyć jesteśmy kumplami odkąd tylko pamiętam. Zawsze traktowałam go jak drugiego starszego brata, a tymczasem nie odzywamy się do siebie. Chciałabym mu powiedzieć, że czuję to samo do niego co on do mnie, ale tak nie jest. Traktuję go wyłącznie jako przyjaciela, dobrego przyjaciela. A on ot tak przekreślił to wszystko nad czym tak długo pracowaliśmy, jednym machnięciem dłoni. Liam jest dobrym człowiekiem i zasługuje na normalną dziewczynę bez problemów, bez zwichrowanej psychiki, bez strasznej przeszłości, która jak fatum ciągle nad nią wisi. Jasne, że chciałabym o niej zapomnieć i żyć dalej, jakby nigdy nic. Ale tak się po prostu się nie da, ona zawsze będzie przy mnie i jej już nie zmienię.
Zaschło mi w gardle od łez i biegu, dlatego po drodze do domu wstąpiłam do sklepu spożywczego po butelkę wody. Pewnie wyglądałam jak kupka nieszczęścia, z czerwonymi oczami, spoconą twarz i mokrą koszulką. Ale miałam gdzieś spojrzenia innych ludzi. Stałam posłusznie w kolejce do kasy, czekając na swoją kolej. Zapłaciłam za wodę, z której wypiłam wcześniej połowę i otrzymałam za to wrogie spojrzenie kasjerki. Uśmiechnęłam się tylko do niej najmilej jak potrafiłam i powolnym biegiem wróciłam do domu. Gdy tylko otworzyłam drzwi do moich uszu doleciał głośny krzyk taty.
- Co ty sobie myślałeś!? Jak mogłeś ją w to wplątywać?! Nie wiesz przez co przeszła?!
- Tato uspokój się, proszę. - coś tutaj było nie tak. Tata rozmawiał, a raczej krzyczał na Zayna, którego głos był całkiem inny od normalnego.
- Ja mam się uspokoić?! - znowu krzyk, a mną aż wstrząsnęło. Weszłam do gabinetu rodziców i stanęłam w progu. Zayn stał odwrócony do mnie tyłem, a tata naprzeciwko niego. Po zgiętym ciele mojego brata mogłam wywnioskować, że przybrał obronną posturę.
- Co się tutaj dzieje? - zapytałam w końcu, gdy ci dwaj mierzyli siebie wrogim spojrzeniem.
Zayn momentalnie odwrócił się do mnie i przeklął pod nosem.
- Może ty mi Maggie to wytłumaczysz skoro twój brat nie jest do tego skory. Co oznacza to dziwne nagranie na kamerze? - zapytał, a ja czułam jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Serce zaczęło mi bić szybciej, a w gardle zaschło.
- Bawiłam się kamerą. - odpowiedziałam na szybkiego co mi przyszło do głowy. Zayn skarcił mnie spojrzeniem, a ja tylko ledwo zauważalnie wzruszyłam ramionami.
- Bawiłaś się kamerą? - zapytał tata, a ja przytaknęłam. - O godzinie dziesiątej w nocy i akurat kręciłaś jak twój brat sprzedaje narkotyki? - dopytywał, a jego twarz była czerwona od złości.
- To nie do końca tak było tato. - powiedziałam patrząc kątem oka na Zayna. Brat chyba się domyślał co chcę zrobić, ale nie zatrzymywał mnie co by oznaczało że mam pole do popisu.
- A opowiesz mi jak to było? - poprosił łagodnym już tonem siadając na dużym skórzanym fotelu przy biurku i splatając swoje dłonie na brzuchu.
- A mogę pójść się umyć. Śmierdzę potem i jest mi trochę niewygodnie. - poprosiłam, ale otrzymałam tylko wściekłe spojrzenie ojca, oznaczające że mam mówić tu i teraz. Opowiedziałam wszystko co wiedziałam. Zayn siedział cicho ze spuszczona głową schowaną w dłoniach. Nie podniósł głowy w górę dopóki nie skończyłam mówić. Ale gdy moja opowieść dobiegła końca Zayn wstał i wyszedł z gabinetu trącając ramieniem zszokowaną mamę, która musiała stać w progu drzwi i słyszeć całą moją opowieść. Zrobiło mi się niedobrze wiedząc, że teraz oboje rodziców wiedziało o tym co stało się kilka dni temu. Miałam tylko nadzieję, że nie dowiedzą się o tym, no przynajmniej nie w taki sposób jak ten. Chciałabym móc cofnąć czas i nie wplątywać się całe to zamieszanie z Zaynem, ale wiem że nie dam rady tego zrobić. Ale jeżeli mam być szczera to nie żałuję, że to zrobiłam. Pomogłam Zaynowi, a co teraz rodzice z tym zrobią i przede wszystkim co myślą to nie mam pojęcia.
- Dlaczego Maggie, powiedz nam tylko dlaczego znów się wplątujesz? - zapytała mama siadając obok mnie na kanapie.
- Ale ja się w nic nie wplątuje, po prostu chciałam pomóc Zaynowi i tyle. Oni go szantażowali mamo, pobili go i zostawili samego. Gdyby nie ja nie wiadomo co by się z nim stało. Może nawet już by nie żył. - odpowiedziałam patrząc mamie prosto w oczy.
- Nawet tak nie mów. Już raz prawie ciebie straciliśmy i nie chcemy stracić jeszcze jego. - wtrącił tata.
- Wiem tatku, ale ja tylko chciałam pomóc. A Zayn naprawdę chce już z tym skończyć. On ma już tego dość, a oni nie dają mu spokoju. Nawet nie wiesz jakie to było przerażające patrzeć na to co oni mu robili. - powiedziałam przypominając sobie całą ta chorą sytuacje spod klubu.
- Na pewno przerażające – wtrąciła mama – Dlatego masz szlaban na wychodzenie z domu. Uczelnia, potem szybciutko wracasz do domu, uczysz się i o maksymalnie jedenastej widzę cię w łóżku. Zrozumiano? - zarządziła, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia nie wierząc w to co aktualnie usłyszałam.
- Ale mamooooo – zajęczałam. - Nie możesz dać mi szlabanu.
- Żadne ale mamo. Jestem twoją matką i dopóki żyję, będę mogła dawać ci cokolwiek tylko zapragnę. Zrozumiano? - ponowiła pytanie, a ja jęknęłam. Spuściłam tylko głowę w dół ubolewając nad swoim losem.
- Mam dwadzieścia jeden lat, mogę legalnie pić alkohol i głosować. A ty chcesz mi dać szlaban. Nie rób tego mamuś.
- Ja nie chcę ci dać szlabanu, ja już ci go dałam. - powiedziała dobitnie wstając i wygładzając swoją jasną spódnicę.
- To teraz na górę, wziąć prysznic i ubierz się, bo spóźnisz się na zajęcia. I od teraz albo ja albo tata będziemy cię zawozić i odwozić na uczelnię. Na za dużo ci pozwoliliśmy w ostatnim czasie i to był nasz błąd. - dodała po czym wyszła z gabinetu. Wstałam i pociągając nosem wyszłam z pomieszczenia.
- Maggie mama chce dla ciebie jak najlepiej. - powiedział tata, a ja odwróciłam się za siebie patrząc na jego zatroskaną twarz. Może i chce najlepiej, ale szlaban i zakaz na jakiekolwiek wyjścia to przesada, gdy ma się tyle lat.

***

Chloe nie mogła uwierzyć w to co właśnie jej powiedziałam na temat mojego zakazu ruszania się z domu.
- Musiałaś nieźle podpaść swojej mamie. - zauważyła Kate, a ja spiorunowałam ją wzrokiem. One nie wiedziały o wszystkim, nie potrafiłam im tego powiedzieć, dlatego sprzedałam okrojoną wersje, że mama przyłapała mnie na robieniu czegoś niedozwolonego.
- A wiadomo ile masz tego szlabanu? - zapytała Chloe poprawiając swojego blond kucyka w damskiej toalecie.
- Pewnie do końca semestru i egzaminów. Boję się tylko, żeby nie objęło to też wakacji. - powiedziałam przerażona.
- Kurde szkoda, bo chciałam urządzić taka małą imprezkę w sobotę. Tylko nasza trójka, ale widzę że nic z tego. - zajęczała Chloe i wrzuciła różowy błyszczy do torebki.
- Nawet tak nie mów, bardzo chciałabym przyjść. Ale nawet jeśli wymknęłabym się z domu, a mama to zauważyła to do czterdziestki miałabym szlaban na wszystko. - odpowiedziałam, gdy wyszłyśmy z toalety i kierowałyśmy się pod salę, w której miałyśmy mieć wykład z profesorem Kingiem. Stanęłyśmy przed zamkniętymi drzwiami sali i czekałyśmy wraz z innymi studentami na przyjście wykładowcy. Rozglądałam się nerwowo za Louisem, ale nigdzie go nie widziałam. Może dziś go nie będzie? Oby był, bo musimy pogadać.
- Lepiej nie ryzykujmy. - zaśmiała się Kate, a ja wtedy go zauważyłam. Stał nieopodal z telefonem w ręce. Brązowe pasemko z grzywki opadło mu na czoło, a on teatralnym ruchem odgarnął je do tyłu. Po chwili zablokował telefon i włożył go do tylnej kieszeni spodni. Zaczął się rozglądać wokół siebie. A ja nagle poczułam jak coś zawibrowało w kieszonce mojej torebki. Szybko sięgnęłam tam i wyłowiłam telefon, a na wyświetlaczu migało imię Louisa. Szybko odblokowałam klawiaturę i przeczytałam wiadomość.

Będziesz dziś na zajęciach? Tęsknieeee.

Uśmiechnęłam się pod nosem czytając jego wiadomość. Uniosłam głowę i patrzyłam wprost na jego twarz. Rozmawiał z Harrym.
- Przepraszam was na moment, zaraz wrócę. - oznajmiłam moim przyjaciółkom i ruszyłam w stronę bruneta. Gdy tylko mnie zauważył, szepnął coś do Harry'ego, a ten odwrócił się i odszedł posyłając mi uśmiech.
- Cześć. - przywitałam się z nim stając naprzeciwko niego. Był znacznie ode mnie wyższy, więc uniosłam brodę w górę.
- Hej. Dawno nie rozmawialiśmy. - powiedział przestępując z nogi na nogę
- Tak jakoś wyszło. Kłopoty w domu i takie inne. - wyjaśniłam machając ręką.
- Lekko nie jest. A co robisz po zajęciach? - zapytał po chwili ciszy.
- Muszę wracać do domu. - oznajmiłam przypominając sobie o tym, że tata ma mnie odebrać.
- Musisz? Może moglibyśmy gdzieś pójść razem? - zaproponował nerwowo drapiąc się po karku.
- Odpada. Mam szlaban. - odpowiedziałam, a Louis zaśmiał się głośno przykuwając tym uwagę innych studentów.
- Szlaban? W tym wieku? - pytał z niedowierzaniem.
- Cóż poradzisz, takie czasy. - zaśmiałam się wzruszając ramionami.
- Czyli, że się nie spotkamy dziś? -zapytał ze smutną miną zbitego pieska.
- Raczej nie, chyba że wpadniesz do mnie. Ale wydaje mi się, że moja mama będzie niezadowolona. Bo wiesz, jak ostatnio zareagowała, gdy przyłapała cię na staniu pod moim oknem i rzucaniem w nie kamykami. - przypomniałam tą sytuację sprzed kilku dni.
- A ty nie chciałaś nawet wyjrzeć przez okno. Mogę zapytać dlaczego?
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ani jak się zachować w takiej sytuacji.
- Miałam problemy o których wolałabym nie mówić. - odpowiedziałam.
- Jasne, rozumiem – brunet spuścił głowę – Usiądziesz obok mnie? - zapytał, gdy profesor otworzył drzwi od sali i studenci zaczęli przedzierać się do środka. Popatrzyłam na niego z uśmiechem na ustach i kiwnęłam głową zgadzając się. Kolejne moje marzenie się spełnia - mogę usiąść obok niego na zajęciach.
- Z przyjemnością. - odpowiedziałam ciesząc się jak dziecko, gdy chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego zwyczajowego miejsca w sali. Chloe i Kate patrzyły na mnie machając mi, ale ja wskazałam druga dłonią na nasze splecione razem palce, a dziewczyny aż podskoczyły ze szczęścia widząc ten dużo znaczący dla mnie gest. Louis przepuścił mnie pierwszą, abym usiadła pośrodku sali, a za chwilę zajął miejsce obok mnie. Wyjęliśmy zeszyty i długopisy czekając, aż profesor zacznie zajęcia. Nie mogłam uwierzyć w to co się aktualnie dzieło. Siedziałam obok chłopaka, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie zwracał na mnie swojej uwagi. Traktował mnie jak powietrze, a teraz? Siedzimy obok siebie, rozmawiamy ze sobą. Czy to nie jest piękne? Boję się, że zaraz ktoś podejdzie do nas z igłą w ręce i przebije tą piękną bańkę mydlaną jednym ruchem.
Profesor zaczął tłumaczyć jakieś skomplikowane rzeczy, a ja nie mogłam oderwać wzroku od Louisa. To, że słyszałam jego oddech, to że czułam woń jego perfum, to że mogłam wyciągnąć rękę i go dotknąć było dowodem na to, że marzenia się spełniają. Tylko czasem trzeba na nie trochę poczekać, ja czekałam prawie dwa lata. I proszę, gdzie teraz jestem? Tylko miałam jedną obawę, dlaczego Louis tak nagle zaczął się mną interesować? Wcześniej nie wykazywał takich zainteresowań, a tym bardziej nawet mnie nie zauważał na korytarzu, gdy potrafiłam po kilka razy obok niego przechodzić i zaznaczać swoją obecność. Naprawdę to było dziwne, a do tego ta cała sprawa z Zaynem. Nie będę go o to wypytywać, bo zorientowałby się że to ja byłam tym osobnikiem który bezczelnie ich obserwował. Dlatego nie chciałam jeszcze bardziej sobie w życiu nagrabić.
Zamiast notować dokładnie słowa profesora jak wolałam oddać się fantazjom na temat Louisa. To jak złapał mnie dziś za rękę świadczyło tylko o jednym, że chłopakowi na mnie zależy, a ja jestem wniebowzięta. Byłam przekonana, że już nigdy nie znajdę chłopaka który będzie dla mnie całym światem, że nigdy nie zwiążę się z kimś kto będzie potrafił dać mi poczucie bezpieczeństwa i zapewni, że wszystko jest dobrze gdy zrobię coś nie tak. A tymczasem siedzę obok jednego z najprzystojniejszych chłopaków na tej uczelni i cieszę się jak dziecko.
Nim się spostrzegłam wykład dobiegł końca i tak też skończył się mój dzisiejszy dzień na uczelni. Teraz miałam tylko wrócić do domu, do którego.... zaraz zaraz …. tata ma po mnie przyjechać. A ja idę właśnie obok Louisa w stronę wyjścia. Jak ojciec go zobaczy to się jeszcze bardziej wścieknie. Będzie mnie zasypywał pytaniami, na które ja będę musiała odpowiedzieć. Wyrwałam dłoń z uścisku Louisa, a ten popatrzył na mnie gniewnie.
- Przepraszam – powiedziałam skruszona wychodząc na zewnątrz przed budynek.
- Coś się stało? - dopytywał, a ja pokiwałam tylko głową.
- Nie, ale....
- Maggie! - głos mojego taty sprowadził mnie do rzeczywistości. Odwróciłam się za siebie i dostrzegłam go biegnącego w naszą stronę.
- Cześć kochana, myślałem że się spóźnię. - wydyszał.
- Tato wiesz że nie musisz po mnie jeździć, dałabym sobie radę. - powiedziałam krzyżując dłonie na piersiach.
- Tak, ale wiesz jaka jest mama. Zjadłaby mnie żywcem, gdybym cię nie odebrał. - wyjaśnił prostując się, a wtedy dostrzegł Louisa stojącego obok mnie.
- Dzień dobry, jestem Louis Tomlinson. Chłopak Maggie – słysząc to mój tata aż przeklął pod nosem, a ja czułam jak całe powietrze uleciało mi z płuc.

________________________________________________________
Ależ się porobiło prawda? Co ten Louis wyprawia? Chyba zwariował.
Zmieniłam nagłówek, mam nadzieję że się Wam podoba :)
Przypominam, że jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, bądź asku wystarczy wejść Tuuu i wpisać swój nick.
Jeśli ktoś miałby do mnie jakieś pytania, jakiekolwiek to zapraszam na mojego aska klik
Cóż na dziś to chyba tyle, miłego dnia Wam życzę :)
Buziaki!

6 komentarzy:

  1. No właśnie, co Louis wyprawia? Jaki chłopak Maggie? Niech on się tak nie zapędz haha

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęło się dziać :) nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj drażni mnie. Dlaczego poszła do Lou zamiast Li ?
    Widziała na własne oczy co Lou robi, a Li ? Liam sie troszczy, może chociaż z nim pogadać no!!
    Żaden chłopak Maggie !! :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego akurat Lou ?
    Moim zdaniem powinna pogadać z Li i żeby wreszcie wszystko sobie wyjaśnili. Niech się pogodzą :) Byliby super parą.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech będzie tak dalej Lou i Mag <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Onaaa jest taka naiwna jeju

    OdpowiedzUsuń