wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 18

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom widząc tutaj tego chłopaka. Patrzył na mnie z dziwnym czymś w oczach.  Zastanawiałam się co on tutaj robi i czego ode mnie chce. Przecież dokładnie powiedziałam mu, żeby dał mi trochę czasu. A on tutaj przychodzi i … i co?
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam przesiadając się z wózka na łóżko. Pielęgniarka gdzieś zniknęła.
- Przyszedłem cię odwiedzić. - odpowiedział przysiadając na brzegu łóżka.
- Wpuścili cię bez problemu? - zapytałam ironicznie sięgając po telefon leżący na stoliku. Mam nadzieję, że moi rodzice zaraz się tutaj zjawią.
- Trochę im nakłamałem. - wzruszył przepraszająco ramionami.
- Oczywiście, że tak. - przewróciłam oczami.
- Nie rozumiem dlaczego taka jesteś wobec mnie Maggie. Ja się staram, abyś znów mi zaufała. Kłamie pielęgniarkom, uciekam przez wścibskimi spojrzeniami lekarzy, a ty nawet nie powiesz mi cześć Louis.
- Ja cię tutaj nie zapraszałam, poza tym jak mam ci zaufać jak ty na każdym kroku mnie okłamujesz Louis? Raz jesteś dla mnie taki dobry, tulisz mnie do siebie, mówisz czułe słówka, a później odtrącasz mnie od siebie i mówisz mi że nie jestem dla ciebie ważna. Jak ja mam się w tym wszystkim połapać, co?
Popatrzyłam na jego posiniaczoną twarz. Nie dało się z niej nic wyczytać, patrzył tylko na mnie jak na jakiś ciekawy obiekt nic nie odpowiadając.
- Sam nie wiem co mam zrobić. Chcę z tobą być, chcę się tobą opiekować, chcę dawać ci szczęście, poczucie bezpieczeństwa, chronić cię, ale wiem że jakbyś dowiedziała się o mnie wszystkiego zmieniłabyś zdanie i już nigdy się do mnie nie odezwała. - wyjaśnił, a mnie wcisnęło w poduszkę. Nie spodziewałam się takiego wyznania z jego strony.
- Co masz przez to na myśli? - zapytałam niepewnie.
- Moją przeszłość. - uniósł głowę w górę i spojrzał na mnie smutnymi oczami. Coś we mnie w środku się poruszyło, jakby jakieś współczucie albo chęć pomocy.
- Opowiesz mi o tym? - poprosiłam.
- Nie. - odpowiedział stanowczo.
- Dlaczego nie? Sam przed chwilą powiedziałeś, że chcesz być ze mną. A teraz coś ukrywasz, dlaczego Louis? Powiedz mi dlaczego?
- Bo już nigdy nie spojrzysz na mnie w taki sposób jak zawsze to robisz, po tym co usłyszysz. - odpowiedział, a ja czułam że to było szczere z jego strony.
- Chyba nie znasz mnie na tyle dobrze, aby o tym wiedzieć. Jestem naprawdę wyrozumiała. - powiedziałam próbując złapać go za dłoń, ale wyrwał mi ją. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc jego dziecinnego zachowania w tym momencie.
- Nie mogę ci tego powiedzieć, to demony z mojej przeszłości które sprawią że w twoich oczach nie będę już tym samym Louisem co teraz. - odpowiedział wstając i przeczesując włosy nerwowym gestem. Nie rozumiałam co to takiego strasznego było, aby chłopak aż tak zareagował.
- Ja też mam nieciekawą przeszłość, ale wiem że oboje możemy to pokonać, bo przecież nam na sobie zależy prawda? - spróbowałam innego sposobu, który okazał się być trafionym w dziesiątkę, ponieważ zwróciłam tym jego uwagę.
- Zależy ci na mnie? - zapytał podchodząc bliżej.
- W jakiś porąbany sposób tak. - zaśmiałam się patrząc mu prosto w oczy. - A tobie na mnie zależy? - zapytałam cicho.
- W jakiś porąbany sposób tak. - odpowiedział dokładnie to samo co ja.
- No to jesteśmy oboje porąbani. - podsumowałam śmiejąc się głośno.
W głowie nadal siedział mi mój koszmar z Louisem w roli głównej i to jak się wobec mnie ostatnio zachowywał, ale widząc go teraz takiego uśmiechającego się do mnie i można powiedzieć zadowolonego, wiem że te wszystkie problemy znikają, bo wiem że damy sobie z nimi radę, ale pod jednym warunkiem – że będziemy działać razem i grać w jednej drużynie, a nie w przeciwnych.
- Spróbujemy? - zapytał łapiąc mnie za dłoń. Popatrzyłam na niego niepewnie, po czym kiwnęłam głową zgadzając się. Wiedziałam, że może i robię źle ale musiałam spróbować. Bo kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.

***

Po południu przyjechali rodzice z Zaynem. Ucieszyłam się na ich widok, bo w końcu będę mogła pójść do domu. Doktor Bloomer wręczył mojej mamie wypis, wyniki badań oraz zwolnienie z zajęć do końca tygodnia. Oznajmił, że gdyby coś się działo nie tak ze mną, na przykład gdybym źle widziała albo głowa mnie bolała, to mam natychmiast zgłosić się do szpitala.
Szłam obok mamy i Zayna, tata taszczył moją torbę z rzeczami idąc przed nami. Trzymałam za rękę brata, który o dziwo mnie nie odtrącił.
Letnie ciepłe powietrze owiało moje gołe ramiona, gdy wyszliśmy przed budynek szpitala.
- Mamy dla ciebie niespodziankę. - oznajmiła mama wskazując palcem na grupkę osób stojących niedaleko nas. Chloe, Kate, Liam, Matt i Sebastian, uśmiechali się do mnie ciepło, a ja prawie się popłakałam widząc moich przyjaciół czekających na mnie. Wyrwałam się z uścisku Zayna i szybkim krokiem ruszyłam w ich stronę. Liam przytulił mnie do siebie w mocnym uścisku, a ja odpłynęłam w jego ramionach.
- Co wy tu robicie? - zapytałam tuląc dziewczyny do siebie, po czym uścisnęłam ich chłopaków.
- Zayn nam powiedział, że dziś wychodzisz to wpadliśmy. - odpowiedziała Kate.
- Nie mieliśmy nic innego do roboty. - wtrąciła Chloe posyłając mi oczko.
- Dobrze się już czujesz? Wczoraj nie wyglądałaś najlepiej. - powiedział Liam marszcząc brwi.
- Dzięki Li, na ciebie zawsze można liczyć. - zwróciłam się do przyjaciela trącając go łokciem w bok, a ten się tylko zaśmiał.
- Do usług droga pani. - ukłonił się przede mną.
- Maggie musisz odpoczywać, chodź jedziemy. - wtrąciła mama podchodząc bliżej naszej grupki.
- Wpadniecie do mnie dziś? - zapytałam dziewczyn.
- Jasne. - odpowiedziały zgadzając się, a ja uśmiechnęłam do nich. Cieszyłam się widząc ich wszystkich tutaj, bo naprawdę nie spodziewałam się takiej niespodzianki.

***

Wieczorem siedziałam w swoim pokoju rozmyślając.
Co by było gdybym nie poszła na studia?
Co by było gdyby Liam mnie nie uratował?
Co by było gdybym została sama ze wszystkimi problemami i nie dostała od innych pomocy, ani wsparcia?
Cóż z jednej strony na pewno nie miałabym tylu wspaniałych przyjaciół, co mam teraz.
Na pewno nie spotkałabym Louisa, ani nie poznała czym jest poczuć coś do kogoś. Nie rozszyfrowałam jeszcze co jest między mną, a Louisem, ale myślę że im więcej będziemy się spotykać, tym szybciej dojdę do tego co jest między nami. Powiedziałam mu byśmy spróbowali, to spróbujmy.
Pukanie do drzwi rozwiało moje myśli. Najpierw Chloe, później kuśtykająca Kate i Liam weszli do mojego pokoju.
- Cześć sieroto.- przywitała się ze mną Chloe siadając na brzegu łóżka.
- Chloe. - zbeształa ją Kate marszcząc brwi i kręcąc głową.
- No co? - zapytała ją Chloe – Nie jest sierotą?
Widziałam jak każde z nich próbuje zachować powagę, ale nie za bardzo im to wszystkim wychodziło.
- Jak się czujesz? - zapytała Kate siadając na krześle przy biurku. Z nogą w gipsie to wcale nie było proste, ale poradziła sobie. W sumie zastanawiałam się jak wlazła na górę?
- Bywało lepiej.- uśmiechnęłam się do nich pogodnie.
- Wiesz Mag, tak się zastanawialiśmy czy może by nie zrobić jakiejś małej imprezki w sobotę. Co ty na to? - zaproponował Liam siadając w nogach mojego łóżka.
Wizja imprezy ze znajomymi wydawała mi się całkiem dobrym pomysłem, ale nie wiedziałam czy mama mi na to pozwoli. Zmarszczyłam brwi.
- Co się stalo? Zły pomysł? - zapytała Chloe łapiąc mnie z lewą dłoń. Popatrzyłam w jej zielone oczy, po czym pokręciłam głową.
- Nie. Właściwie to tak. Nie wiem co na to powie moja mama, bo wiecie ja mam jeszcze szlaban. - wyjaśniłam im.
- Tym się nie przejmuj. - wtrąciła Kate machając ręką.
- Co? Jak to? - dopytywałam patrząc na nich wszystkich po kolei.
- Z twoją mamą wszysto załatwione. Zgodziła się, ale pod jednym warunkiem. - wyjaśniła Kate.
- Boję się zapytać jakim.
Wiedziałam do czego zdolna jest moja mama i wiedziałam co mogła im „zaproponować”.
- Spokojnie. - uspokoiła mnie Chloe. - Impreza ma się dobyć tutaj, u was. - dodała kiwając głową.
- Nie. - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Tak. - zapewnił Liam. - Wszystko uzgodnione. Szykuj się na party haaaard! - zajęczał wystawiając w górę mały i wskazujący palec, a my we trójkę wybuchnęłyśmy śmiechem. Kto jak kto, ale Liam potrafił zapewnić nam rozrywkę jak nikt inny.
- Zaprosiłyście jeszcze kogoś oprócz nas? - zapytałam po chwili, gdy się uspokoiliśmy.
- Sebastiana i Matta. Chciałyśmy jeszcze zapytać Louisa czy przyjdzie, ale nie wiedziałyśmy czy się na to zgodzisz. - powiedziała Kate, a ja pokręciłam głową. Na szczęście Liam wyszedł z pokoju, aby odebrać telefon.
Zdawałam sobie sprawę, że dla niego to wciąż bolesny temat, patrząc na jego posiniaczoną i lekko opuchniętą twarz. Dlatego bałam się, żeby dziewczyn nie poruszyły tego tematu przy nim.
- W ogóle to jak tam między wami się układa? - Chloe jak zwykle wścibska, ale nie mam jej tego za złe. Wiem, że chce dla mnie jak najlepiej, ale niestety nie wie nic o moim śnie z Louisem w roli głównej. Aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl o tym.
- Dobrze. - odpowiedziałam po chwili.
- To możemy go zaprosić, czy sama wolisz to zrobić? - zapytała Kate.
- Nie mam nic przeciwko Louisowi, a nawet cieszyłabym się z jego obecności tutaj, ale obawiam się że Liamowi się to nie spodoba. - skrzywiłam się na myśląc o starciu Liama z Louisem.
- Dlaczego? Przecież to twój dom i masz prawo zapraszać kogo tylko chcesz. - wtrąciła Chloe ze zmarszczonymi brwiami. Ona naprawdę nic nie rozumiała, bo przecież nie miała pojęcia co między nimi zaszło. Wzięłam więc głęboki oddech i opowiedziałam im, jak to było między tymi dwoma szalonymi chłopakami.
- Liam pobił Louisa. - westchnęłam, a dziewczyny wciągnęły tylko głośno powietrze.
- Co?! - zawyła Chloe, a ja musiałam ją uciszyć.
- Cicho, co się tak drzesz? - zapytałam zakrywając jej usta swoją dłonią.
- Jakbyś ty zareagowała słysząc coś takiego? Jak to się stało, że się pobili? - zapytała.
- Liam przyłapał mnie i Louisa jak się całowaliśmy przed domem, po czym rzucił się na niego. A później mój tata wkroczył do akcji i ich rozdzielił. - wyjaśniłam wzruszając ramionami. Dziewczyny nie mogły uwierzyć w to co im właśnie im powiedziałam.
- A Liam powiedział, że się przewrócił na treningu gdy zapytałam go dlaczego ma taką posiniaczoną twarz. - powiedziała po chwili Chloe.
- Skłamał, bo nie chciał wam mówić co zaszło między nimi. Ja do teraz się zastanawiam dlaczego on to zrobił.
- Kocha się w tobie. - wtrąciła Chloe.
- A ty znowu to samo – przewróciłam oczami. - On się we mnie nie kocha, ile razy mam ci to powtarzać. Boże Chloe, to tylko kumpel.
Za każdym razem jest to samo. Za każdym razem muszę wyjaśniać, że między mną a Liamem jest tylko przyjaźń, nic więcej. Że on się we mnie nie kocha.
- Ale to widać, jak on na ciebie patrzy.- wtrąciła Kate.
- I ty też przeciwko mnie Kate? - zapytałam z wyrzutem kręcąc głową.
- Ale to prawda. Co ma się stać, abyś w końcu uwierzyła? - zapytała Chloe patrząc mi prosto w oczy, a wtedy do pokoju wszedł Liam. Miałam tylko nadzieję, że nie słyszał naszej rozmowy.
- Wszystko dobrze? - zapytał stając w drzwiach i patrząc na nas wszystkie po kolei.
- Jasne. - zapewniła Chloe wstając z mojego łóżka.
- Zastanowisz się nad tym? - zapytała, gdy żegnałyśmy się w holu, na dole.
- Nad czym? - szepnęłam jej do ucha.
- Nad panem skomplikowanym.- odpowiedziała tajemniczo, a ja domyślałam się że chodzi o Louisa. Kiwnęłam tylko głową dając jej znak, że pomyślę nad tym.
- Do zobaczenia w sobotę – powiedziała Kate tuląc się do mnie. - Na biurku zostawiłam ci niebieską teczkę ze wszystkimi materiałami do egzaminu u pani Tullisy. I ze wszystkimi skserowanymi notatkami z ostatnich dni. - dodała, a ja mocniej ją do siebie przytuliłam.
- Ty o wszystkim myślisz Kate. - powiedziałam całując ją w policzek. - Dziękuję.
- Ależ nie ma za co. Od czego ma się przyjaciół? - zapytała wzruszając ramionami i uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
Obserwowałam jak obie wsiadają do samochodu Liama i odjeżdżają machając mi na pożegnanie. Cieszyłam się, że do mnie przyszły i mogłam z nimi pogadać jak dawniej. Zdenerwowało mnie to, że Chloe cały czas upiera się nad tym że Liam coś do mnie czuje. Ja do niego również coś czuję, jakąś miłość ale raczej coś w rodzaju miłości do brata, a nie miłości miłości. Och sama nie wiem jak to nazwać, po prostu traktuję go jako kogoś z rodziny. Chociaż jak byłam młodsza i przechodziłam tak zwany okres dojrzewania czasami wyobrażałam sobie siebie i Liama jako parę. Fantazjowałam nawet, że mamy dom, dzieci i tak dalej, i tak dalej. Ale to było jakieś siedem, może osiem lat temu i nie brałam wtedy jeszcze życia na poważnie. A potem zjawił się Adam i zamieszał w mojej głowie, rozszarpał moje serce na kawałki. Pokazał, że miłość to wcale nie jest takie wspaniałe uczucie jak się innym wydaje. Skrzywił mi obraz miłości, związków i ogólnie facetów do końca życia. Tylko mojego tatę, Zayna i Liama potrafię tolerować jako dobrego faceta. Dlatego teraz sama nie wiem co czuję do Louisa. Traktuję go jak dobrego kumpla, ale czy mogłoby wyjść z tego coś więcej?
Kiedyś ktoś powiedział mi, że miłość jest najpotężniejszą magią. Ale jak wiadomo nam z bajek, w których magia gra głową rolę, ona zawsze ma cenę. Tak więc albo doznasz w miłości czegoś wspaniałego, albo przejedziesz się tak jak ja do tej pory.

***

Według zaleceń lekarza powinnam cały dzień leżeć w łóżku, patrzeć w sufit i nic nie robić. Może i by tak było, gdybym nie miała wrodzonego ADHD. Mam zwolnienie do końca tygodnia, dopiero w poniedziałek będę mogła wyjść z domu i iść na zajęcia. Wariowałam, jednym słowem. Dokończyłam książkę, przejrzałam notatki od Kate. Zrobiłam nawet referat na zajęcia u pani Tullisy. Miałam ochotę wyjść z domu i iść pobiegać, ale wiedziałam że nie mogę. Przynajmniej nie przez kilka najbliższych dni, bo doznałam dość poważnego urazu głowy. Próbowałam się nawet opalać w ogrodzie za domem, ale po niecałych dziesięciu minutach mi się odechciało.
Z nudów nawet posprzątałam w pokoju, aż sama byłam w szoku. Mój pokój jeszcze nigdy nie był taki czysty, jak po tym sprzątaniu. Może dlatego, że robiłam to powoli tak aby zajęło mi to jak najwięcej czasu?
Mama dzwoniła co godzinę sprawdzając czy jeszcze żyję. Wiem, że martwiła się o mnie, ale żeby kontrolować mnie tak często, to już lekka przesada. Niestety byłam sama co potęgowało moją złość i irytację na samą siebie. Dopiero czwartek, a ja już wariowałam. Bałam się pomyśleć co będzie jutro.
Siedząc w salonie i oglądając jakiś durny program w telewizji usłyszałam jak zamek we frontowych drzwiach się przekręca. Popatrzyłam na zegarek, dochodziła godzina czternasta więc to na pewno nie rodzice. Ale po chwili usłyszałam głos mojego brata wołający mnie z holu. Ucieszyłam się na jego widok, i gdy tylko przekroczył próg rzuciłam mu się na szyję tuląc go do siebie.
- A cóż to za miłe przywitanie? - zapytał, gdy odkleiłam się od niego.
- Dobrze, że jesteś bo już wariowałam tutaj sama. - przewróciłam oczami.
- To bardzo się cieszę, ale zaraz wychodzę przyjechałem się tylko wykąpać i uciekam. - powiedział idąc do kuchni, a ja za nim.
- Jak to? - zrobiło mi się smutno, że nie zostanie w domu na dłużej.
- A tak to. - odpowiedział otwierając lodówkę i wyjmując z niej zimną wodę mineralną.
- Weźmiesz mnie ze sobą? - poprosiłam wydymając dolną wargę i patrząc na niego prosząco.
Zayn się tylko zaśmiał i pokręcił głową.
- Nie ma opcji. Lekarz zalecił ci siedzieć w domu. - powiedział przykładając butelkę do ust i pijąc.
- Pieprzę lekarza. Proszę cie weź mnie ze sobą. - już miałam klękać przed nim błagając go, by wziął mnie ze sobą, ale nagle drzwi w kuchni prowadzące na taras otworzyły się, a w nich stanął Liam.
- Już masz towarzystwo – zwrócił się brat do przyjaciela ściskając mu dłoń i uciekł na górę.
- Cześć Mag. Co robisz? - zapytał Liam wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.
- Błagałam Zayna, aby wziął mnie ze sobą gdziekolwiek jedzie ale nie zgodził się.- odpowiedziałam siadając na jednym ze stołków barowych, a Liam stanął naprzeciwko mnie kładąc dużą torbę na blacie między nami.
- A to szkoda – westchnął patrząc na mnie. – Bo miałem zamiar nieco się z tobą zabawić. - dodał podpierając brodę na złączonych dłoniach, a łokcie położył na blacie.
Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego zainteresowana.
- W co się zabawić? - zapytałam z entuzjazmem. Czyżby ten dzień nie był stracony?
- Cóż, mam tutaj foremki, mleko, mąkę – Liam zaczął wyjmować z dużej torby różne produkty spożywcze. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi i do czego przyjaciel dąży.
- I co masz zamiar z tym zrobić Li? - podpytywałam go, gdy ten wyjął już wszystko z torby.
- Babeczki. - popatrzył na mnie z ogromnym uśmiechem na ustach, a ja nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się głośno.
- Świetny pomysł. - powiedziałam zeskakując ze stołka i podchodząc do zlewu, gdzie umyłam ręce i wzięłam się za robienie ciasta na nasze wypieki.
Po godzinie jedna partia babeczek była gotowa. Gdy Liam przekładał je na duży talerz, ja wsadziłam kolejne dwanaście do piekarnika.
- Dziękuję, że przyszedłeś do mnie. - zwróciłam się do przyjaciela, gdy dekorowaliśmy nasze dzieła różnymi ozdobami.
- Zayn do mnie zadzwonił i zapytał czy bym przypadkiem nie wpadł do was, bo się nudzisz. - wyjaśnił mi, koncentrując się na nakładaniu na babeczkę masę truskawkową.
- Zayn ci powiedział, że się nudzę? - dopytywałam nie mogąc uwierzyć w to, jaki mój brat potrafi być opiekuńczy i wiedzieć czego potrzebuję.
- Znam cie Maggie nie od dziś. - wtrącił Zayn wchodząc do kuchni z mokrymi po prysznicu włosami, w białej koszuli i ciemnych spodniach.
- Coś ty taki elegancki? - zapytałam przekomarzając się z nim, gdy wziął jedną z babeczek i przyglądał się jej z nieufnością.
- Idę na randkę. - odpowiedział, po czym przeniósł wzrok na mnie. - To ty robiłaś czy Liam? - zapytał wskazując na babeczkę.
- Ja, a co? - zapytałam marszcząc brwi.
- Nic, tylko krzywa ta babeczka. - wyjaśnił, a ja uderzyłam go w bok.
- Ej, ja tu się staram i robię wszystko co w mojej mocy, aby one były jadalne a ty jeszcze grymasisz. - przewróciłam oczami, a brat i Liam zaczęli się głośno śmiać.
- Żartuję Maggie, są piękne. - powiedział po czym odgryzł kawałek – I naprawdę dobre. - dodał przeżuwając.
- No widzisz? Umiesz mnie czasem pochwalić. - zaśmiałam się z miny brata.
- Dobra, ja lecę a wy bawcie się dzieciaki. - powiedział spoglądając na zegarek w kuchni, a następnie pocałował mnie w czoło i zniknął w holu.
- Dobrej zabawy Zen.- krzyknęłam za nim, a ten tylko coś fuknął pod nosem, po czym trzasnął drzwiami.
- Widzę, że stosunki między wami się polepszyły. - zauważył Liam odkładając kolejną już udekorowaną babeczkę na talerz.
- Trochę. - wzruszyłam ramionami.
Wiedziałam, że teraz jak zostaliśmy sami muszę poruszyć pewien temat, który nie jest dla Liama komfortowy.
- Myślisz, że mogę zaprosić Louisa na tę imprezę w sobotę? - zapytałam niepewnie patrząc cały czas na przyjaciela. Wzdrygnął się, a jego mięśnie napięły się na ramionach.
- To twoja impreza i masz prawo robić co tylko zechcesz oraz zapraszać kogo tylko chcesz. - odpowiedział odwracając się do mnie tyłem i niby sprawdzając coś przy piekarniku.
- A tobie będzie przeszkadzać, jak go zaproszę? - zapytałam przygryzając wnętrze policzka.
- To twoja impreza i masz praw zapraszać kogo chcesz.
- Wiem Liam,ale ja pytam czy tobie on będzie przeszkadzał. - ponowiłam swoje pytanie.
- Ja chcę tylko twojego szczęścia Maggie, a skoro będziesz szczęśliwa gdy on tutaj będzie to mi to wcale nie przeszkadza. Ale gdy znów zrobi coś, co nie będzie mi się podobać, albo będziesz przez niego nieszczęśliwa, to wiedz że nie odpuszczę i dam gnojowi popalić. - odpowiedział odwracając się do mnie i mówiąc naprawdę szczerze.
Wiedziałam, że Liam go nie trawi i zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będzie czuł się dobrze w jego towarzystwie. Ale ja naprawdę chciałam go zaprosić i powiedzieć, że próbowanie to już przeszłość, a ja chcę czegoś więcej.

______________________
Cześć!
Jaka ja ostatnio zabiegana jestem, aż nie mam czasu kiedy pisać. Ale spokojnie, jakoś daję radę :)
Pamiętacie może moje poprzednie opowiadanie o tajemniczym tytule "Inna"(link tutaj), które musiałam porzucić?
To jest prawdopodobieństwo, że do niego wrócę. Ale nie jutro, nie pojutrze, a w najbliższej przyszłości. Mam rozpisane całe opowiadanie, teraz wystarczy tylko napisać całą historię. I tym będę się zajmować, ale spokojnie nie zamierzam zostawiać tego bloga. Po prostu Inną zacznę publikować, gdy napiszę całość, no może jak już będę przy końcu :)
Jeśli macie jakieś pytania do mnie, to zapraszam na aska <klik> lub twittera <klik>
Chętnie na wszystko odpowiem i pogadam, jakby ktoś chciał :)
Buziaki!

4 komentarze:

  1. Ba reszcie Lou :D
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa co wydarzyło się w przeszłości Louisa, że nie chce o tym mówić Maggie.
    I jeszcze ta impreza. Pewnie będzie się działo skoro Lou przyjdzie no i Liam.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem z Liamem i tak samo jak on nie trawię Louisa. Boje się, że jeden z tych tajemniczych kolegów Adama to był Louis chociaż wydaje mi sie to nieprawdopodobne. Chciałabym, żeby Meg w końcu przejrzała na oczy no bo.... ehhh...
    A i jeszcze ta impreza.. oj czuje że będzie sie działo.. Liam i Louis w jednym pomieszczeniu to nie jest dobry pomysł.. idk czemu ale mi sie ta ich "walka" o Meg kojarzy z Jacobem i Edeardem ( Jacob to Liam a Edwar to Louis) tyle że w Zmierzchu nie mieli takiej czarnej przeszłości. Haha uwielbiam to twoje opowiadanie i czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z koleżanką z lizakiem, również stoję za Liamem i cieszę sie że dzisiaj było go tak dużo, a co jeśli Lou to naprawde ten kolega Adama ! Niemożliwe, będzie szansa zeby Mag go zostawiła raz na zawsze !
    Czekam na kolejny rozdział i na tą imprezę ! Zrób w nim coś żeby Lou żałował że tak traktował Mag, czytałaś After więc to wykorzystaj hahaha ! :)

    OdpowiedzUsuń