wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 19

Dwa dni później w sobotę od rana krzątałam się w kuchni przygotowując jedzenie na dzisiejszą imprezę. Chloe i Kate pomagały mi w tym najlepiej jak potrafiły. Mama razem z tatą pojechali do dziadków, aby nam nie przeszkadzać i dać nam nieco swobody. Chyba mój szlaban poszedł w niepamięć, bo mama nic już o nim nie wspominała. Wczoraj, czyli w piątek od rana planowałam, rozpisywałam na miliony sposobów co by tutaj przygotować, ugotować, jeszcze dokupić. I tak dziś miałyśmy z dziewczynami wszystko czego potrzebowałyśmy do zrobienia wyżerki, jak to nazwała Chloe.
- Myślisz, że tyle wystarczy? - zapytała Kate wskazując brodą na miskę z przyprawionym kurczakiem pokrojonym w kostkę. Dałyśmy Kate specjalne zadanie – miała zrobić dwie sałatki. Zadanie bardzo proste i nie wymagające chodzenia po całej kuchni i szukania potrzebnych składników, ponieważ wszystko miała pod nosem.
- Skroiłaś całą ta pierś? - zapytałam patrząc do miski.
- Te dwie duże. - oznajmiła.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się do niej, po czym wzięłam miskę z kurczakiem i zaczęłam go podsmażać na oleju.
- To teraz pokrój warzywa w cienkie paseczki. - powiedziałam do Kate, która już sięgała po czerwoną paprykę.
- Dobra, chłopaki rozpalają już grilla w ogrodzie, więc zepnijmy poślady. - oznajmiła nam Chloe wchodząc do kuchni.
- Już prawie wszystko gotowe. - powiedziała Kate wrzucając pokrojone warzywa do wysokiej szklanej miski.
- Kurczak już dochodzi, także jakieś pięć minut i sałatka gotowa. - uśmiechnęłam się do nich mieszając kurczaka na patelni.
- Świetnie, ja idę zanieść te półmiski na stół w ogrodzie. - oznajmiła Chloe zabierając z blatu talerze z pieczywem, oraz surowym, ale przyprawionym mięsem na grilla.
Spojrzałam na zegarek, gdy przyjaciółka wyszła do ogrodu. Dochodziła siedemnasta, a Louisa jeszcze nie było. Kazałam mu przyjechać na przed siedemnastą, ale nadal go nie było. Bałam się, że wystawił mnie do wiatru i nie przyjdzie. Nie wiedziałam, czy on ma w zwyczaju spóźniać się czy może zdecydował że nie wpadnie, albo po prostu zrezygnował. Miałam nadzieję, że jednak spóźnienie chodzi w grę. Może jakiś korek był na drodze, albo wypadek, który opóźnił jego przyjazd do nas. Miałam tylko nadzieję że za niedługo się zjawi.
Nagle z ogrodu dobiegł nas głośny huk. Obie z Kate spojrzałyśmy za siebie, a tam mój braciszek podłączał właśnie ogromne głośniki taty za czasów jego młodości do dużej wieży stojącej na tarasie. Pokręciłam tylko głową ze zrezygnowaniem patrząc na to co on wyczynia, po czym wróciłam wzrokiem na patelnię.
Gdy kurczak był już podsmażony wrzuciłam go do dużej miski, gdzie znajdowały się perfekcyjnie pokrojone przez Kate warzywa. Przyjaciółka tylko zamieszała wszystko dużą, drewnianą łyżką i sałatka na dzisiejszą imprezę była gotowa.
- Chodźcie, zaczynamy. - oznajmił nam Sebastian wchodząc do kuchni i biorąc Kate na ręce. Ta tylko pisnęła z zaskoczenia, ale po chwili słyszałam jej śmiech dochodzący zza drzwi. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc i słysząc ich takich szczęśliwych. Cieszyłam się, że Kate ma kogoś tak wspaniałego jak Sebastian i że zawsze może na niego liczyć. Nie chciałam aby przyjaciółka doznała tyle nieszczęścia w miłości co ja. Jest na to za niewinna.
Gdy chciałam się obrócić, aby zabrać dużą miskę z blatu i zanieść ją do ogrodu natrafiłam na coś twardego za swoimi plecami. Szybko odwróciłam głowę za siebie i dostrzegłam słodki uśmiech Louisa.
- Jesteś. - szepnęłam patrząc mu prosto w oczy.
- Oczywiście. - odpowiedział całując mnie w policzek, a ja zamknęłam oczy czując jego miękkie usta na mojej skórze. Przeszedł mnie mały dreszcz po kręgosłupie, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Ważne było to, by zapamiętać ten moment.
- Chodźmy. - oznajmiłam odchrząkując i zabierając miskę z blatu. Louis podążył za mną, gdy szłam w stronę drzwi. Miałam wrażenie, że jego wzrok wędruje z góry na dół, po całym moim ciele, a głównie po dolnych partiach. Starałam się nie zwracać na to uwagi, choć nie było to wcale takie proste. Nie byłam jakoś specjalnie ubrana, aby się tym zachwycać. Miałam na sobie dżinsową sukienkę na grubych ramiączkach, która sięgała mi nad kolano i czarne trampki. Włosy spięłam w kucyka, a makijaż zrobiłam minimalny, czyli tylko musnęłam rzęsy tuszem. Nic specjalnego.
Zeszliśmy po schodkach na taras. Wszystkie głowy moich znajomych i rodziny zwróciły się w naszą stronę. Położyłam miskę z sałatką na stole i odchrząkując zaczęłam.
- Słuchajcie, to jest Louis – wskazałam na chłopaka stojącego obok mnie. Wszyscy zgodnie mu pomachali witając się z nim, oczywiście oprócz Liama, który udawał że robi coś na telefonie.
- Kate i Chloe już znasz – zwróciłam się do niego z uśmiechem na ustach. - To jest Sebastian, chłopak Kate, a to Matt…
- Mój chłopak. - wtrąciła Chloe tuląc się do Matta, a ja przewróciłam oczami kręcąc głową.
- Tak, wszyscy o tym wiemy. - burknęła Kate śmiejąc się z przyjaciółki.
- Dobra, dobra. - uspokoiłam je i siebie, bo również parsknęłam śmiechem. - Zayna znasz – wskazałam na mojego brata, który tylko kiwnął Louisowi głową ze złością wymalowaną na twarzy. - Obok niego stoi jego dziewczyna, Ruby. - wskazałam na wysoką blondynkę. - No i Liama też znasz. - wskazałam na przyjaciela siedzącego na jednym ze stołków i patrzącego na Louisa groźnie. Popatrzyłam na niego, a gdy nasze oczy się spotkały posłałam mu spojrzenie mówiące, aby przestał się tak zachowywać i wrzucił na luz. Wtedy twarz przyjaciela nieco zelżała, a ja pomyślałam że to spotkanie może być nawet udane.
- No to skoro wszyscy się już znamy, możemy zasiąść do stołu i jeść! - krzyknął Sebastian podchodząc do grilla i przewracając mięso na drugą stronę.
- Wiesz, że musimy pogadać prawda? - zapytał Louis, gdy ruszyłam schodkami do domu, chłopak poszedł za mną. Zapomniałam o drugiej sałatce, która siedziała w lodówce.
- Tak, wiem o tym. - odpowiedziałam otwierając lodówkę.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał męski głos, a ja aż podskoczyłam. Wychyliłam tylko głowę zza drzwiczek lodówki i dostrzegłam Liama stojącego obok Louisa z butelką piwa w ręce. Gdy tak stali obok siebie widziałam jak każdy z nich powstrzymuje się, aby przypadkiem znów nie zacząć się bić. Mimo, że Liam był bardziej umięśniony od Louisa i wyższy o zaledwie kilka centymetrów, to naprawdę potrafił pokazać, że może z nim wygrać. Ale znając Louisa na tyle, wiem że nie dałby mu się tak łatwo.
- Nie dzięki, mam już wszystko. - odpowiedziałam wyjmując miskę z sałatką, po czym przeszłam obok nich i skierowałam się w stronę ogrodu. Odetchnęłam z ulgą, gdy wyszłam na zewnątrz. Nie chciałam nawet patrzeć za siebie, bo obawiałam się jak oni oboje wyglądają stojąc obok siebie, zwłaszcza wtedy gdy mnie nie ma blisko nich.
- Wszystko gra? - zapytała Ruby podchodząc do mnie. Popatrzyłam w jej zielone oczy wyczytując z nich troskę i szczerość.
- Jasne. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Na pewno? Bo odkąd zjawił się ten cały Louis jesteś jakaś nerwowa. - zauważyła.
- Co? Nie. - pokręciłam głową z uśmiechem na ustach. - Wydaje ci się.
- Oj Maggie, możesz mnie okłamywać ile ci się tylko chce, ale ja wiem i widzę, że on coś do ciebie czuje, a ty do niego. - pokiwała głową przekonując mnie, że tak na pewno jest. Byłam przerażona tym co ona do mnie właśnie mówiła. Pierwszy raz widziała Louisa na oczy, pierwszy raz miała z nim styczność i już zauważyła takie rzeczy? To niedorzeczne!
Dlaczego ja nie mogę taka być? Dlaczego zawsze muszę komplikować sobie życie? Dlaczego po prostu nie mogę powiedzieć Louisowi – tak czuję coś do ciebie, możemy spróbować być razem?
Jestem zwykłym tchórzem, który boi się powiedzieć chłopakowi o swoich uczuciach i jestem oczywiście tego w pełni świadoma.
- Mięsko gotowe! - zakomunikowała wszystkim Chloe, a ja wróciłam do rzeczywistości. Wiedziałam, że muszę z Louisem pogadać, on też o tym wiedział, tylko nie miałam pojęcia kiedy, gdzie i jak to zrobimy, skoro Liam nie opuszczał mnie na krok.

***

Około godziny dziesiątej większość z nas była już nieco pod wpływem procentów. Ja starałam się tak dużo nie pić, aby zachować trzeźwość umysłu przed rozmową, która była nieunikniona dzisiejszego wieczoru. Zauważyłam, że od początku imprezy, a właściwie od momentu w którym Louis do nas dołączył, koło mnie ciągle kręcił się Liam. Uniemożliwiając mi porozmawianie z brunetem, który tylko na to czekał. Ale gdy Chloe wzięła przyjaciela w obroty na naszym prowizorycznym parkiecie, nadarzyła się okazja aby wziąć Louisa na słówko. Kiwnęłam do niego głową na dom i gdy tylko wstałam chłopak ruszył za mną. Zamknęłam drzwi od gabinetu rodziców, gdy oboje tam weszliśmy i gdy tylko odwróciłam się za siebie Louis przytulił mnie do siebie. Wczepiłam palce w tył jego koszulki i przyłożyłam policzek do jego klatki piersiowej. Chłopak objął mnie mocno swoimi ramionami. Czułam, że cały stres ze mnie schodzi i teraz ważny jest tylko on.
- Przepraszam. - szepnął, gdy żadne z nas się nie odzywało.
- Za co? - zapytałam podnosząc głowę w górę i patrząc mu w oczy.
- Za to co ci kiedyś powiedziałem i że nie byłem z tobą szczery oraz za to, że olałem cie, a potem ty byłaś na mnie zła. Przepraszam Maggie, wybaczysz mi? - wyjaśnił, a mnie wcisnęło w ziemię. Nie spodziewałam się takiego wyznania z jego strony, myślałam że raczej będę musiała z niego wyciągać pewne rzeczy, ale nie musiałam, bo on sam mi to powiedział. Uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Wybaczę, ale pod jednym warunkiem. - musiałam postawić na swoim, nie było innej opcji. Skoro mieliśmy być razem, to ja musiałam zadbać o to aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Louis popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami obawiając się zapewne o co mi chodzi.
Kiwnął głową dając mi znać, bym mówiła.
- Nigdy więcej kłamstw. - postawiłam na swoim, a Louis odetchnął. Po chwili na jego ustach pojawił się piękny uśmiech od ucha do ucha, a ja już wiedziałam że wszystko jest na dobrej drodze.
- I od tej pory masz być ze mną szczery, jasne? - poprosiłam, a ten tylko kiwnął głową.
- Nie wszystko można naprawić, ale wszystko można zacząć od początku. - powiedział w końcu, po czym odsunął się ode mnie i wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. - Jestem Louis Tomlinson, studiujemy razem, chcesz się wybrać ze mną na kawę? - zapytał.
Wydawało mi się, że jest nieco zestresowany naszą rozmową, ale to wszystko minęło gdy odpowiedziałam.
- Cześć jestem Maggie, chętnie pójdę z tobą na kawę. - i wtedy usta chłopaka dotknęły moich w słodkim i czułym pocałunku. Miałam wrażenie, że Louis wkłada w ten pocałunek całego siebie, tego siebie którego jeszcze do tej pory nie miałam okazji zobaczyć. Niewinnego, speszonego i zawstydzonego Louisa, który od dzisiejszego dnia był moim ulubionym.
- Wszystko między nami już w porządku prawda? - zapytał, po chwili opierając swoje czoło o moje.
- Tak. - odpowiedziałam. - Nie będziesz mnie już odtrącał i okłamywał, prawda? - zapytałam.
- Nigdy. Chcę, żeby się nam udało, chcę byśmy byli szczęśliwi razem i chcę widzieć uśmiech na twojej twarzy codziennie. - powiedział, a ja rzuciłam się na niego tuląc go do siebie i całując mocno w usta. Coś czułam, że to zapewnienie ze strony Louisa jest naprawdę szczere, dlatego cieszyłam się jak dziecko słysząc te słowa wypływające z jego ust. Wiedziałam, że tym razem nam się uda i tego nie zepsujemy.
- Chyba powinniśmy już iść, bo pewnie myślą że robimy tutaj coś niestosownego. - Louis zaśmiał się, a ja mu przytaknęłam i wyszliśmy z gabinetu rodziców.
Na korytarzu, przed wejściem do kuchni zauważyłam Liama, który rozglądał się za czymś. Ale gdy mnie zobaczył na jego ustach pojawił się duży uśmiech i zauważyłam jakby stres zszedł z niego, ale po chwili w jego oczach pojawił się chłód i rezerwa w stosunku do osobnika stojącego obok mnie. Wyrwałam dłoń z uścisku Louisa, który tylko burknął coś pod nosem.
- Co tam robiliście? - zapytał Liam pochodząc jeszcze bliżej nas. Zdenerwowanie było słyszalne w jego głosie. Znając mojego przyjaciela domyślałam się, że w jego głowie co rusz pojawiała się gorsza myśl dotycząca mojego „spotkania" z Louisem w gabinecie rodziców.
- Rozmawialiśmy. - odparłam spokojnie, a przynajmniej próbowałam być spokojna. Bo przy tych dwóch chłopakach, stojących naprzeciwko siebie i obserwujących siebie nawzajem ze złowrogim spojrzeniem, trudno było zachować spokój.
- O czym? - dopytywał. Czy on nie może dać mi spokoju i po prostu odpuścić?
Popatrzyłam na Louisa, który od razu wychwycił moje spojrzenie błagające, by nas zostawił samych. Kiwnął tylko głową i składając na mym czole lekki pocałunek zniknął w salonie, a następnie w ogrodzie.
- Co ty wyprawiasz Maggie? Nie dość się przez niego wycierpiałaś? A teraz bawisz się w związek z nim. - Liam oczywiście musiał na mnie naskoczyć, bo przecież to nie byłby Liam Payne gdyby nie zrobił awantury na środku pokoju.
- Chodź. - pociągnęłam go za rękę widząc jak Sebastian razem z Kate, wychodzą z kuchni. Posłałam im uśmiech i zaciągnęłam Liama do gabinetu rodziców, a potem zamknęłam za nami szybko drzwi. Nie chciałam, aby moje przyjaciółki, Louis czy brat słyszeli naszą rozmowę, które mogłaby za niedługo przejawić się w poważną kłótnię. Wołałam uniknąć tłumaczenia się im później z tego co zaszło, bądź o co nam poszło.
- No czekam na wyjaśnienie. - Liam stanął na środku pokoju i skrzyżował ramiona na piersiach.
- Li, posłuchaj. Ja i Louis może nie mieliśmy dobrego startu, może nie było między nami dobrze na początku, ale teraz zrozumieliśmy że chcemy spróbować.
- Spróbować? Znowu? A co będzie jak cię zostawi, bo ma coś ważniejszego do zrobienia niż ty? Co będzie, gdy znów powie ci przykre słowa, a ty znów się załamiesz? Maggie znam cię naprawdę długo, aby wiedzieć co się stanie. - powiedział poważnie łapiąc się za włosy.
- Nie zrobi tego, obiecał mi to. Zapewnił, że już do takiej sytuacji nie dojdzie. - wyjaśniłam mu stając naprzeciwko niego i patrząc wprost na jego zdegustowaną twarz.
- Każdy zawsze tak mówi, a później jest płacz, depresja i chęć odebrania sobie życia. Ja to wszystko znam. Wiem Maggie, że on cię pociąga. - zauważył, a na moich policzkach pojawiły się czerwone oznaki zawstydzenia. - Ale wiem też, że cię skrzywdzi a wtedy ty podejmiesz radykalne kroki z których później nie będziesz zadowolona. Wiem też Maggie, że chcesz być szczęśliwa, ale błagam cię nie z nim. On jest jakiś dziwny, gdy tyko go spotykam patrzy na mnie spode łba jakby chciał się na mnie rzucić i przegryźć mi tętnicę.
- Wydaje ci się – odpowiedziałam marszcząc brwi. Nie rozumiałam zachowania Liama w tym momencie.
- Nie możesz choć raz cieszyć się moim szczęściem? Nie możesz powiedzieć: super Maggie, teraz w końcu będziesz szczęśliwa, w końcu znalazłaś miłość. Dlaczego nie możesz tak zareagować? - dopytywałam ze łzami w oczach.
- Bo gdybym tak ci powiedział to nie byłaby prawda i wyznanie z głębi serca Mag. Przepraszam, ale ja tego nie popieram. - kręcąc ze zrezygnowaniem głową ruszył w stronę drzwi, a po moich policzkach poleciały łzy. Łzy zawodu, że mam takiego przyjaciela.
Popatrzyłam na niego jak się ode mnie oddala, jak staje się obcą dla mnie osobą, ale wtedy odwrócił się w moją stronę i dodał.
- Żebyś potem nie szukała ratunku u mnie, bo i tak go nie dostaniesz. - po czym wyszedł, a ja usiadłam na jednej z kanap i zaniosłam się płaczem.
Nie wiem ile tak siedziałam i płakałam. Zastanawiałam się dlaczego Liam, aż tak egoistycznie postąpił w stosunku do mnie, dlaczego nie mógł mi pogratulować, powiedzieć że cieszy się z tego że jestem szczęśliwa. Mój najlepszy przyjaciel zostawił mnie samą, teraz gdy wszystko zaczęło mi się układać, gdy w końcu mam uśmiech na twarzy.
- Maggie, boże co się stało? - Louis wpadł do gabinetu niczym huragan. Dwie sekundy później już klęczał przy mnie tuląc mnie do siebie, a ja wypłakiwałam swój żal w jego koszulę.
- Ciii, kochanie już dobrze. Już wszystko dobrze, jestem tutaj przy tobie, jestem. - zapewniał mnie, ale ja czułam jak jakaś część mnie gdzieś uciekła. Jakby ktoś wyrwał kawałek mojego serca i wyrzucił do kosza na śmieci.
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Jego twarz była tak blisko mojej, czułam jego oddech na swoich ustach. Moje oczy wędrowały w górę i w dół, od oczu po nos i na końcu te usta. Niewiele myśląc złączyłam je w pocałunku, w którym wlałam całą siebie. Starałam się przy tym nie płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Obraz odwracającego się ode mnie Liama i zostawiającego mnie samą ciągle widniał w mojej głowie. Próbowałam w ten pocałunek oddać cały ból i cierpienie, które przed chwilą doświadczyłam i które ciągle we mnie siedziało, ale nie potrafiłam. Wiedziałam, że straciłam jedynego przyjaciela, który był zawsze przy mnie i otaczał mnie swoją opieką. Zrozumiałam, że jakaś cząstka mnie odeszła i nie wiadomo czy kiedykolwiek wróci.

***

W poniedziałkowy ranek, gdy mój budzik zadzwonił na szafce nocnej, poczułam że w ogóle nie mam siły aby wstać z łóżka. Ciągły ból głowy męczył mnie od sobotniego po południa, i nie wiedziałam czy to wina mojego wypadku, czy utraty najważniejszej osoby w moim życiu.
Przez całą niedzielę próbowałam do niego dodzwonić, pisać, nawet byłam pod jego domem i rozmawiałam z jego mamą, która najzwyczajniej w świecie mnie olała mówiąc, że Liama nie ma w domu, choć widziałam przecież jego samochód na podjeździe.
Wiedziałam, że chłopak już się do mnie nie odezwie, że nasza przyjaźń jest skończona, ale próbowałam pokazać mu że staram się ją odbudować i żeby dał mi jeszcze jedną szansę. Przyznaję miałam ich kilka, gdy coś zepsułam między nami, ale przecież może ten jeszcze jeden raz by mu nie zaszkodził.
Gdy w końcu po trudach doprowadzenia się do porządku dotarłam na uczelnię, większość osób z mojej grupy dopadła mnie pytając jak się czuję i co się takiego stało. Domyślałam się, że Chloe i Kate nic im nie mówiły za co byłam im dozgonnie wdzięczna. Opowiedziałam tylko, że się przewróciłam i trafiłam do szpitala z wstrząśnieniem mózgu i o zaleceniach lekarza, bym nie wychodziła z domu do końca tygodnia. Zrozumieli, a ja odetchnęłam z ulgą że nie muszę już przed nimi tłumaczyć czegokolwiek.
Ale przesłuchanie przez moich kolegów i koleżanki, to było nic w porównaniu z inkwizycją panny Chloe, która oczywiście musiała zacząć mnie wypytywać o Louisa i Liama.
- Dziewczyno, co się tam działo? Odkąd Liam wyszedł byłaś jakaś dziwna, małomówna, nie chciałaś się bawić z nami. Dlaczego? - zapytała na wstępie, a ja głośno odetchnęłam i opadłam na oparcie krzesła.
- Ja wiem Chloe, że ty nie miewasz czegoś takiego jak złe dni i zawsze czujesz się dobrze. - zaczęłam z poirytowaniem – Ale ja niestety nie zawsze tak mam. I akurat taki dzień przyszedł do mnie w sobotę. - wzruszyłam przepraszająco ramionami. Przyjaciółka popatrzyła na mnie marszcząc brwi.
- A o co poszło z Liamem? - dopytywała, a ja pod nosem burknęłam ciche przekleństwo. Zamknęłam oczy i licząc powoli do trzech odpowiedziałam.
- Nic takiego. - po czym wstałam zauważając Louisa wchodzącego do sali. Zorientował się, że na niego patrze więc tylko mi pomachał i wskazując palcem na jego stałe miejsce ruszył w tamtym kierunku.
- Gdzie ty idziesz? - zapytała Kate wstając i przepuszczając mnie.
- Do Louisa. - odpowiedziałam krótko.
- Czyli was coś łączy teraz? Proszę o szczegóły. - zajęczała Chloe szturchając Kate w bok.
- Nie wiem o co ci chodzi. - wzruszając ramionami ruszyłam w dół do chłopaka, który już siedział na swoim miejscu i trzymał dla mnie miejsce obok siebie.
- Cześć piękna. - przywitał się ze mną całusem w policzek, a ja się zaczerwieniłam.
- Cześć przystojniaku. Gotowy do zajęć? - zapytałam, aby zmienić temat. Mój humor uległ zmianie, odkąd tylko przekroczyłam próg uczelni. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy widziałam tego chłopaka to jakoś uśmiech sam wstępował mi na usta.
- Oczywiście, jak zawsze. - uśmiechnął się do mnie, po czym zapytał. - Jakie masz plany na popołudnie?
Patrząc w jego oczy odpowiedziałam sobie w myślach: błaganie Liama o przebaczenie.
- Nie mam żadnych planów. - wzruszyłam ramionami szczerząc się do niego.
- To świetnie, zabieram cię gdzieś. - powiedział mrugając do mnie oczkiem.
- Gdzie? - dopytywałam z zaciekawieniem.
- Niespodzianka. - szepnął mi na ucho, gdy profesor wszedł do sali. Wiedziałam, że nie uda mi się już nic z niego wyciągnąć przynajmniej do końca tych zajęć, ale próbowałam.

__________________________________________________
Cześć!
Przepraszam, że rozdział dopiero dziś. Ale po pierwsze dużo się dzieje ostatnio w moim życiu i trudno mi się skupić na pisaniu, a po drugie to rozdział byłby wczoraj ale miałam małe problemy z internetem. I dopiero godzinę temu się naprawił.
Ostatnio naszła mnie taka myśl, aby zapytać Was o to jak znaleźliście moje opowiadanie. Ktoś Wam je polecił, czy może znaleźliście na jakichś portalach społecznościowych, albo po prostu jesteście ze mną od mojego pierwszego opowiadania?
Jestem ciekawa i czekam na Wasze odpowiedzi.
Buziaki i miłego dnia :)


3 komentarze:

  1. O nie znowu kłótnia Mag z Liamem ! A było już tak dobrze ! Masakra, jak nie jeden to drugi robi jej problem... gorzej jak baby !
    A co do twojego pytania to czytam twoje opowiadania od pierwszego i zaczęłam jakoś przed połową tego co dałaś, a jak cie znalazłam ? NAJPRAWDOPODOBNIEJ ktoś cię polecił w innym blogu i dlatego zaczęłam czytać, albo wygooglowałam cię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz Louis wydaje sie taki słodziutki. Jednak... jednak nadal jestem za Liamem xD #TeamLiam przepraszam hahah

    A twojego bloga znalazłam przypadkiem. Nawet nie wiem do końca jak :D

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział bardzo mi się podobał :) :)


    a co do twojego pytania to kuzynka mi wysłała link do twojego pierwszego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń