poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 13

- Nic nie mówiłaś, że masz chłopaka. - zajęczał tata, gdy mknęliśmy ulicami Londynu do domu. Sama o nim nic nie wiedziałam powiedziałam sobie w myślach. To, jak Louis się przedstawił mojemu tacie świadczyło tylko o jednym – on jest nienormalny! Sam zadecydował, że będzie moim chłopakiem, ja rzecz jasna nie miałam z tym nic wspólnego.
- To trochę skomplikowane. - odpowiedziałam opierając głowę o zagłówek fotela w samochodzie i zamykając oczy.
- Skomplikowane? W jakim sensie? - dopytywał.
- Tato daj już spokój – poprosiłam – Louis jest dość specyficzny i po prostu mógł sobie zażartować z tego. Tak naprawdę, my jesteśmy tylko dobrymi kumplami ze studiów i tyle. - wzruszyłam ramionami. Zastanawiałam się jak mam się teraz do niego odnosić. Jak do chłopaka, czy może jak do kumpla z uczelni. Sama nie wiedziałam i to mnie najbardziej przerażało. Dlaczego on musi być taki? Dlaczego musiał tak powiedzieć mojemu tacie? Gdybym tylko mogła z nim pogadać na osobności. Nawrzeszczałabym na niego i kazała mu cofnąć te słowa, choć w głębi duszy pacnęłabym się w głowę za to jakie mam głupie pomysły i za to że to przecież nic złego, że tak powiedział. Tylko mam teraz problem z tatą, który ciągle dopytuje o niego i nie chce odpuścić tematu.
- Ale to wyglądało jakby on mówił na serio Mag. Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko skarbie. - tata położył swoją dużą dłoń na moim kolanie i ścisnął je lekko w geście zachęcającym, bym mówiła.
Popatrzyłam tylko na niego, ale nie mogłam. Wiem, że ma dużo swoich problemów i do tego doszły teraz kłopoty z Zaynem i jeszcze moje zamieszanie.
- Nic się nie dzieje tatku, po prostu takie tam sprawy studenckie. - zaśmiałam się nerwowo machając w powietrzu dłonią, ale tata to wychwycił i zapytał.
- Czy aby na pewno wszystko w porządku? Chodzisz smutna od kilku dni, nic nie jest, śpisz całymi dniami. Coś się z tobą dzieje. Znów depresja? - widziałam w jego oczach ból, gdy wspominał o depresji. Pamiętałam dokładnie wszystko to jak się czułam, gdy popadałam w jeszcze głębszy dołek spowodowany utratą osoby, która była dla mnie najważniejsza w tamtym okresie. Ale tym razem nie czułam tego co kiedyś, teraz było inaczej.
- Nie! Żadna depresja - skrzywiłam się - Mam trudny okres teraz na studiach, zaczną mi się egzaminy za niedługo. Tym się stresuję, ale nie ma coś się zadręczać tato. Za niedługo wakacje, znajdę sobie jakąś pracę, wyjdę z domu o ile mama się zgodzi i wszystko wróci do normy. - zaśmiałam się nerwowo, chcąc uspokoić tatę, ale on jest bardziej spostrzegawczy niż moja mama i od razu wychwycił, że kłamię.
- Nie chce mi się w to wierzyć Maggie. To musi mieć jakieś głębsze podłoże. Umówię cię na spotkanie z doktorem Hadsonem. On ci pomoże. - zadecydował tata, a ja jęknęłam i przewróciłam oczami.
- Tato, naprawdę nie trzeba, dam sobie rade. Nie raz wychodziłam sama z dołka. - zaprotestowałam, gdy ojciec parkował na krawężniku przy naszym domu.
- Bez dyskusji Mag. Mamie nic nie mówmy, dość ma problemów z Zaynem. Niech to będzie nasza mała tajemnica. - tata ucałował mnie w czoło i już wyciągał dzwoniący telefon z marynarki garnituru. Wiedziałam, że nie da za wygraną. A mnie może dobrze zrobi rozmowa z ukochanym psychologiem.

***

- Nie mogę uwierzyć, że tak powiedziałeś przy moim tacie. Co tobą kierowało Louis? - zapytałam go przez telefon. Cały dzień wzbraniałam się, by do niego zadzwonić ale kiedy jego imię wyświetliło się na ekranie mojego telefonu nie mogłam się powstrzymać i musiałam odebrać. Dzięki Bogu, że mojej mamie nie przyszło na myśl aby odbierać mi telefon.
- No a nie jestem twoim chłopakiem? - zapytał rozbawiony.
- Nie wiem, nie zapytałeś czy chcesz nim być. - odpowiedziałam kładąc się na plecach na łóżku i patrząc w sufit.
- A chciałabyś? - jego głos był taki cichy, taki w ogóle niepodobny do zwyczajowego głosu Louisa.
- No nie wiem, to zależy co bym z tego miała.
- Mnie.
Aż wstałam gwałtownie z łóżka.
- Całego? - dopytywałam z ciekawością.
- Calutkiego. Od palców stóp do czubka głowy. - odpowiedział poważnie. - To jak, chcesz być ze mną?
Zaschło mi w gardle i nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
- To nie jest romantyczne jak pytasz mnie o to przez telefon. - zauważyłam wstając i podchodząc do okna. Ciepłe powietrze owiało moją twarz i gołe ramiona.
- To zejdź do mnie. - powiedział, a mi serce stanęło.
- Stoisz pod moim domem? - zapytałam przestępując z jednej nogi na drugą.
- Siedzę w aucie po drugiej stronie ulicy. Wyjdź do mnie. - poprosił, a moje serce zakołysało radośnie w piersi. Starałam się z całych sił nie krzyknąć do słuchawki z radości.
- Mam szlaban na wychodzenie nawet przed dom. - zajęczałam przypominając sobie, że mam zakaz wychodzenia.
- Wymyśl coś, ja czekam. - powiedział i się rozłączył.
Musiałam coś wymyślić, aby choć na chwile się z nim spotkać. Musiałam go zobaczyć i musiałam usłyszeć od niego, te dużo znaczące dla mnie słowa. Zeszłam na dół niepewnym krokiem. Chciałam znaleźć mamę i zapytać czy mogę wyjść pobiegać. Wiedziała, że bieganie zawsze na mnie dobrze wpływało, ale jako że teraz mam pewien zakaz to może się na to nie zgodzić.
Wsunęłam głowę do gabinetu, gdzie mama zazwyczaj spędzała wieczory pracując nad sprawami swoich klientów. Podeszłam cicho do jej biurka i stanęłam obok.
- Mamo, mogę o coś zapytać? - zaczęłam niepewnie.
- Robię coś Maggie, możesz przyjść później? - zapytała pisząc coś na komputerze.
- Chciałam tylko zapytać czy mogę wyjść pobiegać. Taka ładna pogoda, że szko...
- Idź i nie zawracaj mi głowy.
Aż podskoczyłam z radości słysząc słowa mamy. Szybko wysłałam wiadomość Louisowi, że za moment będę gotowa. I pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam się w dopasowane legginsy, cienką bluzkę na ramiączkach i bluzę z kapturem. Założyłam jeszcze adidasy i pokonując schody wyszłam na zewnątrz. Mama teraz rozmawiała z kimś przez telefon, więc nawet nie zauważyła kiedy wyszłam. Dziwiło mnie tylko to, że nie kazała mi wracać do pokoju i siedzieć w nim, tylko od tak pozwoliła mi wyjść. Może zapomniała o szlabanie?
Louis siedział w aucie zaparkowanym po drugiej stronie ulicy. Gdy mnie zauważył od razu wyskoczył z pojazdu i pobiegł w moją stronę. Wpadłam w jego ramiona zanosząc się śmiechem. Tak miło było go znów zobaczyć, choćby na moment.
- Ciesze się, że cię widzę. - powiedział otwierając mi drzwi od auta.
- Ciebie również – odpowiedziałam wsiadając do środka. Gdy do mnie dołączył, zapytałam – Co ty tutaj robisz?
- Cóż pomijając to, że siedzę w aucie od godziny i gadam z tobą przez telefon to czekam też na ciebie. - odpowiedział przysuwając swoją twarz do mojej i cmokając mnie w policzek, potem w nos, a na końcu w usta. Zachichotałam jak dziecko na ten jego czuły gest.
- Jesteś nienormalny. - skomentowałam jego zachowanie i posłałam mu szczery uśmiech.
- Ja? - zapytał wskazując na siebie. - Czuję się urażony. - dodał przykładając sobie dłonie do serca.
- Mięczak. - walnęłam go w ramię śmiejąc się wystawiając mu język.
- Ale tak na serio Maggie – zaczął poważnym tonem – Chcesz być ze mną? - niepewnie popatrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczyma, a ja cała się rozpłynęłam w środku na sam jego widok, jego głos oraz spojrzenie.
- Tak – zgodziłam się i niewiele myśląc wskoczyłam chłopakowi na kolana. Objął mnie ramionami w pasie i przytulił do siebie odsuwając jednocześnie fotel w tył, byśmy mogli się zmieścić oboje.
- Dziewczyno, co ty masz na sobie? - zajęczał głośno kładąc swoje dłonie na moich udach.
- Spodnie do biegania. No wiesz musiałam jakoś mamę ubłagać, aby mnie puściła bo mam szlaban przecież. - wywróciłam oczami przypominając sobie tę chorą reakcję.
- Kurde, to seksowne. - powiedział odsuwając się ode mnie i patrząc na moje nogi. - Przecież jakbyś faktycznie poszła dziś biegać to każdy chłopak patrzyłby na twój tyłek. - zauważył patrząc mi prosto w oczy.
- Oj tam. - poruszałam zabawnie głową uśmiechając się.
- Jestem zazdrosny. - oznajmił poważnym tonem, a ja zaczęłam się śmiać. Już teraz wiem, że moje życie w końcu się zmienia na dobre i w końcu będę mogła powiedzieć: jestem szczęśliwa.

***

Nazajutrz wstałam rano w genialnym humorze wiedząc, że ten dzień może być naprawdę wspaniały. Po pierwsze spotkam się z Louisem, po drugie jest taka wspaniała pogoda, że aż chce się żyć, a po trzecie dogadałam się wczoraj z rodzicami i zgodzili się aby Louis po mnie przyjeżdżał i mnie odwoził na uczelnię. Jednak ma się to podejście do staruszków i potrafi się ich okręcić wokół paluszka. Prychnęłam na tę myśl i zabierając wczoraj przygotowane ubrania poszłam do łazienki. Przebrałam się w ciemne dopasowane dżinsy, białą bokserkę i szary kardigan. Rozpuściłam włosy, które pięknymi falami spływały mi na piersi i plecy. Umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż i uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze wyszłam z łazienki.
Na korytarzu spotkałam Zayna, który trzymając się za krocze stał oparty o ścianę.
- Dzień dobry braciszku – przywitałam się z nim i przeszłam obok niego do swojego pokoju.
- Dłużej się nie dało? - zapytał ze słyszalnym bólem w głosie.
- Cóż, może i by się dało, ale wiesz śpieszę się. - odpowiedziałam wchodząc do pokoju.
- Coś ty dziś taka szczęśliwa? - dopytywał idąc za mną.
- Piękna pogoda, cieplutko i w końcu chce się żyć. - odpowiedziałam wzruszając ramionami i uśmiechając się do brata.
- Maggie, czy ty się zakochałaś? - zapytał, a portfel trzymany przez mnie w ręce spadł na łóżko. Czy byłam zakochana? Nie wiem, ale na pewno szczęśliwa.
- Ja? Zwariowałeś? - zaśmiałam się nerwowo.
- Znam cię na tyle dobrze, żeby to zauważyć. - odpowiedział podążając za mną do szafy, z której wyciągnęłam książkę i włożyłam ją do torebki.
- A nawet jeśli, to coś złego? - zapytałam odwracając się do niego i stając z nim twarzą w twarz.
- No nie, a mogę wiedzieć kim jest ten szczęściarz? - zapytał, gdy wyszliśmy na korytarz.
Popatrzyłam na niego niepewnie nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć. Ale jak to zwykle ze mną bywa, zdecydowałam się na prawdę i szczerość.
- Louis. Louis Tomlinson. - odpowiedziałam, a twarz Zayna zmieniła się z miłej na zaskoczoną, a na końcu złą.
- Louis? Dlaczego on?
- A dlaczego nie Zayn? Dlaczego tak reagujesz? On sprawia że mam ochotę żyć, że mam uśmiech na ustach. Nie możesz cieszyć się ze mną? - zapytałam przewieszając torbę przez ramię.
- Nie, nie mogę bo przecież on jest... on jest...
- Kim jest? - dopytywałam wkurzona na niego. On zawsze ma problem z tym, że to ja jestem szczęśliwa, że to mnie się życie układa a nie jemu.
- Nie ważne. - machnął tylko ręką w moim kierunku i zniknął za drzwiami łazienki. Wzruszyłam tylko ramionami i biegiem zeszłam na dół. Porwałam jabłko z blatu w kuchni i już wychodziłam na zewnątrz. Ciepły wiatr rozwiał moje włosy, a ja obiecałam sobie że dziwne i tajemnicze zachowanie mojego brata dzisiejszego ranka nie popsuje mi dnia.
Samochód Louisa stał dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj. Chłopak, gdy tylko mnie zauważył wyskoczył z pojazdu i podbiegł do mnie. Rzuciłam się mu w ramiona oplatając jego biodra nogami. Złożyłam lekki pocałunek na jego ustach, a on zaśmiał się głośno.
- Dzień dobry. - przywitał się ze mną otwierając mi drzwi od samochodu i wsadzając mnie do środka.
- Dzień dobry.- odpowiedziałam, gdy dołączył do mnie, a ja zapięłam pas bezpieczeństwa.
- Fajnie, że twoi rodzice zgodzili się bym to ja cię odwoził na uczelnię. Przynajmniej mamy więcej czasu dla siebie. - uśmiechnął się odbijając samochód od krawężnika i ruszając w stronę uczelni.
- Nie łatwo mi było ich przekonać, ale jakimś cudem się udało. - odpowiedziałam wgryzając się w smaczne i słodkie jabłko.
- Cóż.. - Louis popatrzył na mnie kątem oka – Chciałbym cię dziś wieczorem, gdzieś zabrać – dodał, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. Przełknęłam resztkę jabłka i zapytałam.
- Gdzie?
- Niedaleko. Do miasteczka Mitcham. - wyjaśnił, a kawałek jabłka stanął mi w gardle.
- Dlaczego? - dopytywałam. Wizja spędzenia z Louisem wieczoru, tylko my dwoje, wydawała mi się genialnym pomysłem, ale było jedno ale - moi rodzice.
- Ponieważ chciałbym obejrzeć z tobą film.
- W Mitcham? Na to samo by wyszło jakbyśmy zostali tutaj, w Londynie. - zmarszczyłam brwi nie wiedząc dlaczego Louis chce mnie zabrać do innego miasta.
- Wiem Maggie, ale jednak chciałbym pobyć z tobą i tylko z tobą sam na sam.- wyjaśnił posyłając mi uśmiech.
- Ja również Louis, ale wiesz jaką mam sytuację w domu. Nie wiem czy rodzice się na to zgodzą. - powiedziałam zrezygnowanym głosem, bo i tak wiedziałam że nic z tego, a moja mama na pewno się na to nie zgodzi.
- Zostaw to mnie, ja to załatwię. - odpowiedział posyłając mi oczko i wciskając pedał gazu do podłogi swojego samochodu.
Gdy Louis parkował za budynkiem uczelni na parkingu, przeznaczonym tylko dla studentów, miałam wrażenie, że ludzie przechodzący niedaleko patrzyli na mnie wrogo. Nie wiedziałam tylko dlaczego. Może to było spowodowane moim towarzyszem, albo tym że nie znali mnie? Nie miałam pojęcia, wiedziałam tylko jedno: aby się nimi nie przejmować i iść dalej z życiem.
Louis zaskoczył mnie po raz kolejny łapiąc mnie za dłoń, gdy wyszliśmy z samochodu. Uśmiechnęłam się do niego najładniej jak potrafiłam, a on to odwzajemnił. Gdy znaleźliśmy się pod drzwiami sali wykładowej koledzy i koleżanki z naszego roku patrzyli na nas bardzo dziwnie. Nie zwracałam na to uwagi, bo nie widziałam w tym najmniejszego sensu, ale jednak coś było tutaj nie tak.
- Nie przejmuj się tym. - szepnął mi Louis do ucha widząc jak to przeżywam.
- Łatwo powiedzieć. - odszepnęłam.
- Cześć chłopaki. - brunet przywitał się ze swoimi kolegami. Nawet na sekundę nie puścił mojej dłoni, za co dziękowałam mu w myślach.
- Przedstawiam wam moją dziewczynę. - powiedział wskazując na mnie i przysuwając mnie do swojego boku, a ja się w niego bardziej wtuliłam.
- Cześć – przywitałam się z nimi uśmiechając się lekko. Znałam ich z widzenia, nawet wiedziałam jak mieli na imię, ale jakoś nigdy nie zdarzyło się bym miała okazję z nimi pogadać. Ich reakcja mnie bardzo zdziwiła, przytulili mnie witając w swoim gronie.
- Koniecznie musimy gdzieś wyjść w sobotę. Maggie pozna nasze dziewczyny i będzie suuuuper. - powiedział Niall gestykulując żywo dłońmi. Louis popatrzył na mnie, a ja na niego wzruszając ramionami.
- Tak, to dobry pomysł. - przytaknął mu Harry. - To co gołąbeczki zgadzacie się na to? - zapytał.
- Zobaczymy jeszcze Harry. - odpowiedział mu Louis, a drzwi od sali za naszymi plecami się otworzyły i jak to w zwyczaju było, studenci zaczęli przepychać się do środka.
- Maggie! - czyjś krzyk za moimi plecami spowodował, że aż podskoczyłam. Odwróciłam się za siebie i dostrzegłam idącą w moją stronę Chloe. Już miałam wchodzić do sali, gdy ta pociągnęła mnie za sobą, a Louis którego trzymałam za dłoń prawie że się przewrócił.
- Co jest? - zajęczał tylko odwracając się do mnie twarzą i skanując całą mnie. Dopiero po chwili dostrzegł zniecierpliwioną Chloe i połączył fakty ze sobą.
- Możemy pogadać? - poprosiła Chloe ignorując wredne spojrzenie Louisa. Popatrzyłam tylko na niego na moment i kazałam mu bezgłośnie wejść do środka. Opierał się na początku, ale spełnił moją prośbę mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
- Stało się coś? - zapytałam, gdy odeszłyśmy na bok, aby w spokoju pogadać.
- Kate złamała nogę. - Chloe nie owijając w bawełnę przeszła od razu do sedna sprawy.
- Ale wszystko nią w porządku? - zapytałam martwiąc się losem przyjaciółki.
- Teraz już tak. Jest w szpitalu, dziś wieczorem maja ją wypisać. Idę do niej po zajęciach, idziesz ze mną? - zapytała zakładając zbłąkane pasemko włosów za ucho.
- Nie dam rady, jadę z Louisem gdzieś poza miasto. - odpowiedziałam uśmiechając się jak głupek i ciesząc jednocześnie.
- Z Louisem? Jesteście razem? - dopytywała. Kiwnęłam tylko głową, a Chloe aż zapiszczała z radości.
- Tak się cieszę Mag, w końcu ci się udało. - przytuliła mnie śmiejąc się głośno z mojego szczęścia. - Od kiedy?
- Od wczorajszego wieczoru. Zaskoczył mnie tym, bo nigdy w życiu bym się nie spodziewała że to się stanie Chloe. Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa, w końcu mi się życie układa i w końcu jest tak jak być powinno.
- I bardzo dobrze. Czyli nie idziesz ze mną do Kate? - zapytała.
- Mogę pójść na moment, ale potem będę musiała szybko się zbierać. - oznajmiłam patrząc na zegarek w telefonie.
- Louis może pójść z nami, jak będzie chciał.
- Zapytam. - zadeklarowałam wstając z krzesła i  widząc jak profesor zbliża się do sali.
- Dobra to jesteśmy umówione. - oznajmiła Chloe i razem ruszyłyśmy do sali. Wpełzłyśmy przed profesorem, a ja od razu kierowałam się w stronę zwyczajowego miejsca Louisa, ale Chloe pociągnęła mnie w miejsce gdzie zazwyczaj we trójkę siedziałyśmy. Posłałam jej zdziwione spojrzenie, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Uparcie mnie ciągnęła w górę sali. Byłam trochę zła na nią, za to że tak postąpiła, bo chciałam dziś usiąść obok Louisa, ale już nie miałam odwrotu, bo profesor wszedł do sali i zaczął się wykład. Posłałam tylko Louisowi przepraszające spojrzenie, a jego wzrok wyrażał wszystko: był wściekły. Uśmiechnął się tylko, po czym skupił się na słowach profesora. Myślałam i miałam taką nadzieję, że jednak wstanie i przyjdzie do mnie, ale tak się niestety nie stało, za to musiałam skupić się na wykładzie i nie myśleć o wkurzonym brunecie siedzącym po drugiej stronie sali.

***

Miałam jeszcze dziś dwa ćwiczenia, które miałam spędzić w towarzystwie Chloe. Z jednej strony to świetnie, bo w końcu się odprężę i pomyślę o czym innym niż wyścigi, narkotyki, czy zazdrosny chłopak. Ale ja przecież zapomniałam, że Chloe jest jedną z najbardziej wścibskich osób jakie znam i tak łatwo mi nie popuści, a ja będę zmuszona do tego, aby wyjawić jej wszystkie szczegóły z mojego życia osobistego. Aż bałam się obok niej usiąść, bo wiedziałam że zaraz zacznie się wielkie przesłuchanie Chloe Acton. Gdy tylko weszła do sali już czułam jak moje serce zbliża mi się do gardła i czuję suchość w gardle. Nie żeby to było coś przyjemnego, ale sam widok Chloe, takiej zdeterminowanej mnie przerażał.
Gdy usiadła obok mnie w ławce tylko czekałam, aż zada pierwsze pytanie.
- Mag, więc co ty i L... - ale mój wibrujący na stoliku telefon przerwał jej wypowiedź. Spojrzałam na ekran i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Cześć. - powiedziałam do słuchawki. Chloe spiorunowała mnie wzrokiem wskazując na telefon.
- Louis - powiedziałam bezgłośnie, a ta kiwnęła głową rozumiejąc.
- Możemy się teraz zobaczyć? - poprosił poważnym głosem, aż się przestraszyłam.
- Ale teraz? - zapytałam, czym przykułam uwagę Chloe.
- Teraz, czekam przed salą. - oznajmił i się rozłączył. To była naprawdę dziwna i krótka wymiana zdania.
- Zaraz wracam. - oznajmiłam i wstałam z miejsca. Chloe nic nie powiedziała siedziała tylko z otwartą buzią patrząc na mnie, gdy przepychałam się obok niej i wyszłam z sali. Louis tak jak mówił, stał obok otwartych drzwi sali. Patrzył w ekran swojego telefonu dopóki nie stanęłam przed nim.
- Stało się coś? - zapytałam, a ten jak na zawołanie zablokował swój telefon i włożył go do kieszeni spodni.
- Niestety nie będę mógł cię odwieźć do domu, bo wypadło mi coś ważnego. - wyjaśnił przeczesując swoje włosy nerwowym gestem.
- Coś ważnego? - zapytałam nie rozumiejąc dlaczego akurat dzisiaj i teraz – Ważniejszego ode mnie? - zapytałam ponownie, gdy nie dostałam żadnej odpowiedzi od niego.
- Tak, coś ważniejszego od ciebie. - odpowiedział zdenerwowany i przeszedł obok mnie, po czym zniknął z moich oczu schodząc schodami w dół. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego się stało. Jesteśmy ze sobą niecały dzień, a on już się na mnie wkurza o coś, o czym ja nie mam nawet pojęcia. Ze spuszczona głową i smutkiem w oczach wróciłam do sali, zajęłam miejsce obok Chloe i opierając głowę na jej ramieniu wyszeptałam tylko.
- Zostawił mnie. 

__________________________________________________________
To się porobiło! Ciekawe co ten Louis kombinuje. Jak myślicie co to może być? Macie jakieś pomysły? Podzielcie się w komentarzu.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, nawet nie wiecie jak to miło jest wejść na bloga i przeczytać je wszystkie.
Cieszyłabym się, jakby więcej z Was zostawiło po sobie ślad pod tym rozdziałem. Bo to od razu napędza mnie do pracy i z jeszcze większą chęcią siadam do komputera.
Dziękuję za wszystko i miłego dnia Wam życzę.
Buziak!

6 komentarzy:

  1. Louis mnie irytuje. Jak można coś takiego powiedzieć dziewczynie? Myśle że za tym kryje sie jego drugie "narkotykowe" życie, ale zobaczymy :) jestem też bardzo ciekawa, co z Liamem. A Meg niech przejrzy na oczy, bo chyba jest ślepa i widzi tylko Louisa. Ogólnie kocham twoje opowiadanie i z niecierpliwością czekam na kolejne ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. GENIALNY :)
    Nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też Lou irytuje i Mag też bo jest naiwna i dalej nie wyjaśniła sprawy z LIAMEM ! Lou pewnie nie moze bo "narkotykowe" życie zaplanowało mu już popołudnie. Czekam na kolejny ♥ :):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chcę żeby Maggie pogodziła się z Liamem.
    Louis mnie denerwuje nie ważne co zrobi i powie.
    Team Liam :D
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. zostałaś nominowana do LBA więcej informacji u mnie ->http://famous-boy-hs.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chcesz, aby twój blog został zrecenzowany to zgłoś się do nas! :)
    Pozdrawiamy, Recenzowisko
    http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń