niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 11

Wybiła godzina 22:05, a ja znajdowałam się w samochodzie pod wielkim klubem Camden, w którym jeszcze nie tak dawno bawiłam się z moimi znajomymi i w którym przeżyłam jeden z najlepszych wieczorów w życiu.
Kamera leżała obok na siedzeniu pasażera, w pełni naładowana i gotowa do użycia w słusznej sprawie.
Zayn zadbał o wszystko, samochód, sprzęt dzięki któremu będziemy mogli się porozumiewać. Serce biło mi szybko w piersi, aż bałam się że zaraz wyskoczy. Obserwowałam co się działo dookoła. Zayn wiedział gdzie jest najlepsza miejscówka do obserwowania kto wchodzi,a kto wychodzi z klubu. Czekałam na sygnał od brata, miał dać mi znać, że jest gotowy i za chwilę dojdzie do transakcji, którą ja miałam nagrać.
Nagle ujrzałam jak jakiś czarny samochód podjeżdża pod klub. Zaparkował na tyłach, przejeżdżając niedaleko mnie. I wtedy dostałam sygnał przez krótkofalówkę od Zayna, że mam przystąpić do akcji. Wiedziałam w jakim miejscu mam się ustawić, aby widzieć wszystko dokładnie. Pobiegłam na tyły klubu schowałam się za jedną ze ścian i przygotowując kamerę zaczęłam nagrywać. Zayn zadbał o to, aby mieć przy sobie mały mikrofon, który tata kiedyś kupił właśnie do tej kamery. Na szczęście był on bezprzewodowy, więc łatwo można było go gdzieś włożyć i bez problemu nagrać coś lub kogoś z dużej odległości. I właśnie teraz, właśnie dzisiaj, właśnie w tym momencie on przydał się idealnie.
Stałam w takim miejscu, gdzie światło lamp ulicznych oświetlało grupkę młodych chłopaków w wieku mojego brata, może troszkę starszych. Zayn stał na środku czekając na rozwój sytuacji. Starał się nie patrzeć w moją stronę, ale i tak widziałam jaki był zdenerwowany. Słyszałam jego oddech w słuchawce, którą miałam w uchu, a która była również przypięta do kamery. Oddychałam tak cicho, że dziwiłam się iż było to w ogóle możliwe.
Nagle jeden z chłopaków przemówił, jego głos był taki twardy i szorstki.
- No więc, masz to o co cię prosiliśmy? - zapytał podchodząc bliżej mojego brata.
- Oczywiście. - odpowiedział Zayn nieco zdenerwowanym i zachrypniętym głosem.
- Pokaż. - nakazał mu inny chłopak.
Brat wyjął z kieszeni czarnej bluzy dużą paczkę białego proszku i wręczył ją pierwszemu olbrzymowi.
Ten przekazał ją temu drugiemu, który podrzucając ją w powietrzu ruszył z nią do czarnego samochodu stojącego nieopodal. Skierowałam kamerę w tamtą stronę i zrobiłam przybliżenie. Tylna szyba opuściła się w dół, a olbrzym numer dwa przekazał ją temu komuś siedzącemu w środku, po czym wrócił do grupki chłopaków i Zayna.
- Kiedy dostanę zapłatę? - zapytał Zayn nerwowym głosem.
- To zależy od szefa. - odpowiedział olbrzym numer jeden i chwycił mojego brata za oba ramiona i pociągnął całe jego ciało do siebie. Zayn jęknął z bólu, gdy jedno z kolan olbrzyma uderzyło go w brzuch. Chciałam biec mu na ratunek, ale wiedziałam że nie mogłam bo zdemaskowałabym tylko nasz świetny plan. Więc nie zostało mi nic innego jak stać, czekać i patrzeć co potoczy się dalej.
Olbrzym numer jeden poprowadził obolałego Zayna w stronę samochodu, z którego po chwili wysiadł...Louis?
- Co? - powiedziałam cicho przybliżając zoom kamery w jego stronę. Tak, to był on. Poznałabym posturę jego ciała wszędzie. Był dziwnie ubrany, cały na czarno, a na głowę miał zarzucony kaptur bluzy. Wysiadł z samochodu od strony kierowcy i podszedł do Zayna i otworzył przed nim tylne drzwi przez okno którego przed chwilą olbrzym numer dwa przekazał białą torebkę. Zayn popatrzył tylko na Louisa, po czym przeniósł swój wzrok na „szefa” wysiadającego z wnętrza auta. Był on ogolonym na łyso wysokim, postawnym mężczyzną z lekką nadwagą, co wywnioskowałam po jego dużym brzuchu. Podszedł do Zayna i poklepał go po policzku, a następnie uniósł kolano i mocno kopnął go w brzuch. Aż zawyłam z bólu widząc to co się działo niedaleko mnie. Z moich ust wyleciał cichy jęk, a z oczu popłynęły łzy. Nie mogłam patrzeć na to co robią mojemu bratu, ale niestety musiałam. Chciałam mu pomóc, ale nie mogłam wychylać się w tym momencie zza muru. Musiałam stać i patrzeć na to co się dzieje.
Zayn skulił się i głośno przeklął. Drugi z olbrzymów przytrzymywał go z drugiej strony, a Louis stał obok i przypatrywał się temu co ci źli ludzie robią mojemu biednemu bratu. Nie mogłam uwierzyć w to, że on w tym uczestniczy. A ja już chciałam mu powiedzieć, że możemy razem spróbować, że może coś z tego być. Ale jak widziałam to co się działo z Zaynem wiedziałam że nie mogę być z kimś, kto jest tak obojętny na ludzkie cierpienie.
Otarłam łzy i nabierając więcej powietrza w płuca nagrywałam dalej to co się tam działo. Wiedziałam, że nie mogę zawieść brata i że to wszystko to dla niego i dla jego dobra.
- Mało. - powiedział „szef” do Zayna, który tylko jęknął jeszcze bardziej słysząc to co on do niego powiedział.
- Nie mam więcej. - odpowiedział Zayn zachrypniętym głosem, a przez co dostał jeszcze dwa razy w to samo miejsce z kolana.
- To zdobądź. - nakazał mu olbrzym i unosząc jego podbródek w górę strzelił mu w twarz z otwartej pięści.
- NIE! - krzyknęłam widząc co się dzieje i wtedy stało się coś na co nie miałam wpływu. Głowy wszystkim tam zgromadzonych odwróciły się w moją stronę. Krew mi przyśpieszyła w żyłach, a w głowie czułam bolesne pulsowanie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ci dwaj olbrzymi którzy trzymali jeszcze przed chwilą Zayna ruszyli w moja stronę, a ja stałam jak słup nie mogąc się ruszyć. Ale po chwili do mnie dotarło, żeby zacząć uciekać. Wycofując się stamtąd biegłam ile miałam sił w nogach w stronę samochodu.
Odwracałam się co chwila za siebie chcąc zobaczyć, gdzie tych dwóch kolesi jest. Byli coraz bliżej mnie. Przyśpieszyłam biegu i gdy w końcu dotarłam do samochodu szybko odpaliłam silnik i wrzucając pierwszy bieg minęłam ich z piskiem opon. We wstecznym lusterku zauważyłam, że biegną za mną. Wrzuciłam kolejny bieg i wciskając pedał gazu do podłogi przyśpieszyłam jeszcze bardziej, więc udało mi się ich zgubić.
Wiedziałam, że wrócą do Zayna i będą go zadręczać aby powiedział im kto ich obserwował, ale tez wiedziałam że muszę chronić siebie, tak twierdził Zayn. Ale na szczęście mam to wszystko nagrane na kamerze i wiem jedno – mam niepodważalny dowód na to, że Zayn został zaszantażowany, pobity, a do tego zmuszony aby robić takie złe rzeczy.
Nie wiem jakim cudem, ale znalazłam się na autostradzie. Chciałam po protu uciec na tyle daleko aby mnie nie znaleźli. Denerwowałam się losem brata, wiedziałam że nie zostawili go samego i zapewne dołożyli mu za to że nie działał sam, tylko z kimś. Czekałam na jego telefon jak na zbawienie, ale dopóki nie dzwonił martwiłam się potwornie o niego. Miałam najczarniejsze myśli. Czy coś mu zrobili? Czy on jeszcze żyje? Co tam robił Louis? Dlaczego im pomagał?
Moje myśli przerwała czerwona migająca dioda obok kierownicy, oznajmiająca mi, że paliwo się kończy. Pomyślałam sobie, niech to szlag i uderzyłam pięśćmi kilka razy w kierownicę. Skanowałam wzrokiem okolicę szukając jakiejś stacji benzynowej, ale zdawałam sobie sprawę że nie będzie to takie łatwe, ponieważ jechałam pieprzoną autostradą! Nagle zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Zayna, a ja odetchnęłam z ulgą ciesząc się że to on dzwoni. Ale z tyłu głowy miałam myśl, że może są to te zbiry, które jeszcze kilkanaście minut temu go pobiły.
Jaka była moja radość, gdy jednak usłyszałam jego głos.
- Maggie musisz po mnie przyjechać. - zajęczał.
- Jesteś sam? -zapytałam chcąc mieć pewność, że jest bezpieczny.
- Tak, skopali mi tyłek ale żyję. - odpowiedział jęcząc, zapewne z bólu.
- Dobra tylko zatankuję na jakieś stacji i wracam po ciebie. Trzymaj się mistrzu. - powiedziałam zauważając znak stacji benzynowej i włączając kierunkowskaz zjechałam.
- Gdzie dokładnie jesteś Mag? - zapytał.
- Na autostradzie, aktualnie na stacji obok jakiegoś opuszczonego magazynu. - wyjaśniłam rozglądając się dookoła siebie.
- To świetnie. Za jednym z blaszanych budynków stoi samochód. Masz go wziąć, kluczki leżą na tylnym kole. - oznajmił mi, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Co takiego? - zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi w tym momencie. Jaki samochód, jakie kluczyki?
- Zrób tak jak ci karzę Mag, oni pewnie cie gonią, a ci dwaj którzy pobiegli za tobą pewnie zapamiętali tablice rejestracyjne. Masz wziąć ten samochód i bez dyskusji, bak jest pełny. - oznajmił.
- Dobra, ale nie rozłączaj się.
- Nie ma takiej możliwości. - odpowiedział, a ja zaklęłam pod nosem kierując się zamiast na jedno ze stanowisk na stacji, to w stronę osamotnionego budynku na tyłach. Zgasiłam światła i jechałam powoli tak, aby nikt mnie nie zauważył.
- Czarny samochód ma się rozumieć? - powiedziałam do słuchawki.
- Tak. - usłyszałam odpowiedź, po czym zaparkowałam niedaleko i wysiadłam z auta. Pozbierałam trzęsącymi się dłońmi swoje rzeczy i ruszyłam do drugiego samochodu rozglądając się dookoła siebie czy ktoś aby mnie nie obserwuje. Szybko znalazłam kluczyki dokładnie tam gdzie Zayn kazał mi szukać. Wsiadłam do auta i odpalając je ruszyłam przed siebie.
- Zayn?
- Jestem, jestem. - usłyszałam jego głos oddychając z ulgą i ciesząc się że mój brat jest cały i żyje.
Przypięłam telefon do uchwytu przyklejonego do przedniej szyby samochodu i wyjechałam na autostradę. Musiałam być cały czas w stałym kontakcie z bratem i mieć pewność że jest bezpieczny.
- Uważaj na drodze. - oznajmił, a ja przewróciłam oczami. Mimo tego, że był pobity to i tak potrafił troszczyć się o mnie.
- Uważam. - oznajmiłam.
Na autostradzie były straszne pustki, miałam całą drogę tylko dla siebie. Ale nagle z drugiej strony bardzo szybko jechały jakieś dwa samochody. Pędziły mniej więcej sto kilometrów na godzinę nie zdając sobie sprawy, że stwarzają niebezpieczeństwo nie tylko dla siebie ale i dla innych uczestników ruchu. Zwolniłam nieco, aby im się przyjrzeć. Niestety było ciemno, jak to w nocy, ale ja i tak ujrzałam charakterystyczną czuprynę Louisa i wiedziałam że to on prowadzi jeden z tych samochodów. Gdy tylko mnie minęli wcisnęłam pedał gazu do dechy i pędziłam szybko do Zayna aby mu pomóc.
- Chyba ich minęłam na autostradzie Zayn. - rzuciłam szczęśliwa do słuchawki telefonu, że udało mi się ich tak wymigać.
- To świetnie, teraz kieruj się pod klub i zabierz mnie stąd. - Oznajmił, a ja słysząc jego błagalny ton jeszcze bardziej wcisnęłam gaz.
Niecałe dziesięć minut później wjechałam na parking z tyłu klubu. Zayn siedział na jednym z wysokich murków i pochylony był w przód. Z jego nosa ciekła ciemna strużka krwi, a pod okiem formowało się fioletowe limo.
- Zayn! - krzyknęłam wyskakując z auta i podbiegając do niego.
- Maggie. - powiedział ledwo słyszalnym głosem.
- Chodź, zabiorę cię stąd. - oznajmiłam pomagając mu wstać i podtrzymując go w pasie zaprowadziłam do auta. Posadziłam go z tyłu, aby miał więcej miejsca i mógł się położyć na całej długości kanapy.
- Zawiozę cię do szpitala. - oznajmiłam siadając za kierownicą i zawracając wyjechałam z parkingu.
- Nie, tylko nie do szpitala. Tam pewnie się zapytają dlaczego mam takie obrażenia, a ja nie mogę im nic powiedzieć bo wezwą policję. - Zayn zaczął panikować, ale ja i tak wiedziałam swoje. Musiałam zawieźć go do szpitala.
- Zayn mam nagranie, nie zrobią ci nic. - powiedziałam.
- Dobrze, że masz nagranie, ale ja nie chcę jechać do szpitala. Jeszcze wezwą rodziców i będę musiał się im tłumaczyć. Nie Mag, nie chcę tego.
- Więc co mam zrobić? - odwróciłam się na fotelu do tyłu i czekałam na odpowiedź brata leżącego ledwo na tylnej kanapie samochodu.
- Jedź do domu. - oznajmił, a ja zapaliłam silnik.
- Dobrze, ale myślisz że tam rodzice nie zorientują się że coś ci jest? - zapytałam nie czekając nawet na odpowiedź, ale zamiast tego dostałam tylko głośny jęk mojego brata.

***

Moje życie, jak do tej pory było mniej więcej poukładane. Jestem studentką, mam dwie zwariowane przyjaciółki, kochających rodziców i brata oraz Liama. Normalne życie, normalnego człowieka. Ale teraz, po wczorajszych wydarzeniach wiem że już nic nie będzie takie samo. Już nigdy nie spojrzę w lusterko i nie powiem do siebie: Dziewczyno, jesteś nic nie warta, nic nie potrafisz, jesteś beznadziejna. Wiem, że już nigdy tak się nie stanie, ponieważ zrobiłam wczoraj coś, co nigdy nie sądziłam że będę w stanie zrobić. Uratowałam swojego starszego brata. Myślę, że gdyby nie ja to albo zabiliby go na moich oczach, albo tak stłukli że biedny nie mógłby się ruszać. I właśnie gdyby nie ten mój nagły krzyk, to wiem że nie siedziałabym teraz w jego pokoju i nie ocierała mu mokrego od potu czoła.
- Jak tylko wrócę z uczelni, zajrzę do ciebie. - powiedziałam odkładając na podłogę obok łóżka miskę z zimną wodą i ścierką.
- Nie musisz się mną opiekować. - oznajmił przykrywając się kołdrą pod sam nos i zamknął oczy.
- A właśnie, że muszę Zayn.
Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi.
- Mag?
Już miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie zachrypnięty głos brata. Odwróciłam się na pięcie i popatrzyłam w jego brązowe tęczówki, pod którymi już zdążyły uformować się dwa duże siniaki.
- Dziękuję. - powiedział posyłając mi nieśmiały, jak na niego uśmiech i położył się.
- Nie ma za co mistrzu. - odpowiedziałam ocierając łzę z policzka i wyszłam z pokoju. Wstąpiłam jeszcze do siebie zabierając torebkę i telefon, a następnie zeszłam na dół. Dopiłam zimną już kawę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i sprawdzając trzy razy, czy aby na pewno są zamknięte ruszyłam ścieżką w stronę głównej ulicy, a potem przystanku.
Nagle przystanęłam, bo to co zobaczyłam zbiło mnie nieco z równowagi, aż się lekko zachwiałam. Liam stał oparty o maskę samochodu i ze skrzyżowanymi rękami na piersiach. Wyglądał jak model z pierwszych stron jakiegoś drogiego magazynu, w okularach przeciwsłonecznych, z rozwianymi przez wiatr włosami i skupioną miną. Po chwili odwrócił się w moją stronę, a na jego ustach pojawił się malutki uśmiech, który po chwili zniknął, a zamiast niego pojawiła się mina oznajmiająca, że chłopak jest zły.
- Cześć Li, jak mi...
- Wsiadaj do samochodu. - nakazał takim tonem, że aż się go przestraszyłam.
- Proszę?
- Wsiadaj do środka. - powtórzył, a mnie wbiło w ziemię. Nie mogłam uwierzyć, że on się tak zachowuje.
Podszedł do drzwi od strony pasażera i je otworzył.
- Co ci się dzieje? - zapytałam nie ruszając się z miejsca, tylko czekając na jakieś słowa wyjaśnienia.
- Mi? Co mi się dzieje? - pytał z niedowierzaniem. Nie odpowiedziałam mu, dlatego dodał.
- To ty coś odpieprzasz, to z tobą jest coś nie tak Maggie.
- Ze mną? Ze mną Liam? Serio? - dopytywałam. Coś go ugryzło, a ja nie wiedziałam co to takiego było, ani co mogę teraz z nim zrobić, aby przestał się tak zachowywać w stosunku do mnie.
- Wsiadaj to pogadamy. - powiedział wskazując na wejście do samochodu, a sam zasiadł za kierownicą. Zastanawiałam się czy wsiadać, czy może zbuntować się i iść na przystanek autobusowy. Ale ostatecznie wybrałam samochód przyjaciela, choć wiedziałam że będę tego później żałować.
Przez pierwsze dziesięć minut żadne z nas się nie odzywało. Oboje milczeliśmy, a ciszę przerywały tylko klaksony samochodów jadących obok nas na jezdni.
W końcu Liam odchrząknął i przemówił.
- Dlaczego byłaś taka niemiła dla mojej mamy? - zapytał nie spuszczając wzroku z jezdni.
- Ja niemiła? Cóż pomijając to, że wysłałeś ją do mojego domu aby przekazała mi że chcesz się ze mną spotkać, to tak byłam dla niej trochę niemiła. - odpowiedziałam.
- Ale i tak nie przyszłaś do mnie. - zauważył.
- Bo miałam co innego do roboty.
- Niby co takiego? Spotkanie się z tym całym Loganem? - zapytał ściskając kierownicę tak mocno, aż mu kostki pobielały.
- Louisem, nie możesz zapamiętać jego imienia? - zapytałam wkurzona, że nawet tego nie potrafi zrobić. - Poza tym to nie twoja sprawa z kim się spotykam i co robię wieczorami. - dodałam odwracając wzrok i patrząc za okno. Byliśmy już niedaleko uczelni i gdyby Liam jechał nieco wolniej, wyskoczyłabym z samochodu i poszła na nogach.
- Bo ważniejszy jest dla ciebie jakiś obcy koleś, niż przyjaciel który był zawsze przy tobie w najgorszych momentach twojego życia, ale o tym to już nie wspomnisz. - powiedział wypluwając z siebie słowa. Był zły, ale wcale mnie to nie dziwi, sama byłabym wkurzona.
- Liam ty tego nie rozumiesz, Louis nie jest tylko zwykłym kimś dla mnie, jest ważny. - wyjaśniłam mu powoli, a gdy już myślałam że temat zakończony on powiedział.
- Ważny? Jesteś śmieszna w tym momencie Maggie. On cie skrzywdzi i porzuci. Jak było z Adamem? Też byłaś go pewna, kochałaś go, a on cię zostawił. Nie będę ci o tym przypominał, bo sama dokładnie wiesz jak było. Ale jeśli chodzi o teraźniejszą sytuację, to wiedz że ja cię już nie uratuję. Mam dosyć bycia twoim kołem ratunkowym w każdej sytuacji. - powiedział dobitnie parkując na jednym z miejsc przy uczelni. Miałam łzy w oczach słuchając tego co Liam mi mówi.
- Dlaczego Liam? Dlaczego mi to robisz? Bo nie odwzajemniam twoich uczuć, dlatego się na mnie wyżywasz w taki sposób? Życząc mi jak najgorzej? - zapytałam ocierając łzy z policzków. Jestem słaba płacząc w takich momentach, ale cóż to moja kobieca natura.
Chłopak nic nie odpowiedział, siedział tylko cicho i patrzył przed siebie jakby był zamurowany. Nie docierało do niego nawet to, że to koniec naszej przyjaźni. Nie pomyślałabym, że to się tak skończy. Zawsze myślała, że Liam będzie ze mną zawsze. Że jak tylko go poproszę to mi pomoże, a tymczasem się myliłam. Byłam głupia, oj bardzo głupia.
Wysiadłam tylko z auta i trzaskając głośno drzwiami przeszłam na drugą stronę ulicy i weszłam do budynku uczelni. Nie odwróciłam się nawet za siebie, aby zobaczyć jego reakcje. Usłyszałam tylko głośne przekleństwa i walenie pięściami o kierownicę. Cóż, nie takiej reakcji się spodziewałam. Miałam nadzieję, że Liam pobiegnie za mną, ale myliłam się. Wiem jedno - straciłam przyjaciela.


_______________________________________________
Cześć!
Ależ się porobiło, prawda? Co myślicie o całej tej sytuacji? Ja jestem wstrząśnięta.
Rozdział byłby szybciej, gdyby nie to że zapomniałam zapisać go na komputerze i cóż cały mi się skasował. Oto cała ja hahha :)
Piszcie w komentarzach co sądzicie o rozdziale, a zmykam pisać kolejne, póki mam wenę :)
Buziaki :)


3 komentarze:

  1. Liam był wredny dla Maggie, aż mi się jej szkoda zrobiło. Waśnie straciła przyjaciela. Mam nadzieję, że jednak jakoś się pogodzą.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem wściekła nie na Liama, a na Maggie. Czy ona jest ślepa czy głupia? Nie widzi co Louis wyprawia?

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie jestem za Liam'em. Zawsze jej pomaga, stara się a ona mówi że Louis też jest ważny choć widziała na własne oczy jaki Lou jest.. Oj Mag, denerwujesz mnie ! Haha :)
    Czekam na kolejny szybko ! :)

    OdpowiedzUsuń