PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.
DZIĘKUJĘ
Liam
mi ciągle powtarzał, że jeżeli nie chcę to nie muszę go
widzieć. Ale ja uparłam się, że muszę go zobaczyć. Muszę
zobaczyć jego ciało przed tym jak zakopią je dwa metry pod ziemią.
Wiedziałam, że może to wywołać u mnie szok, ale chciałam je
zobaczyć. Było to dla mnie naprawdę ważne, a zarazem stanowiło
pewien koniec w moim życiu. Bo skoro Louis już nie żył, mogłam
śmiało na nowo zacząć żyć.
-
Może wejdę tam z tobą? - zapytał Liam parkując przed budynkiem
szpitala. Z tego co dowiedziałam się dzień wcześniej od Zayna,
Louis popełnił samobójstwo. Nie wytrzymał psychicznie całego
obciążenia i odebrał sobie życie. Przewieźli go z więzienia od
razu do szpitala. Tam lekarze starali się go uratować, ale niestety
nie udało się. Zmarł o północy.
-
Nie, poradzę sobie. Zaczekasz prawda? - zapytałam nachylając się
w jego stronę i cmokając go w usta.
-
Oczywiście. - zapewnił.
Wyszłam
z samochodu i na lekko drżących nogach ruszyłam ku wejściu.
Moje
serce biło głośno w piersi, a ja starałam się opanować nieco
nerwy, aby nie upaść na środku korytarza.
Lekarz
zajmujący się Louisem w tamtym momencie, gdy do nich trafił nie
był zbytnio pomocny i nie chciał nawet bym go zobaczyła. W sumie
nie dziwiłam się, bo przecież nie byłam nikim z rodziny, ale w
końcu ubłagałam go i pozwolił mi do niego zajrzeć na dwie
minuty. Dobre i to, pomyślałam.
Gdy
weszłam do pomieszczenia, w którym leżało ciało Louisa było
przeraźliwie zimno. Zaczęłam się trząść jak galareta, nie
tylko z nerwów ale też z zimna, potwornego zimna.
Lekarz
pokazał mi, która z tak zwanych
szuflad jest Louisa.
Bałam się go zobaczyć,
to była chyba normalna reakcja, ale ja musiałam. Bo wiedziałam, że
dzięki temu będę mogła zakończyć jeden z najgorszych okresów w
moim życiu, a także
pozbyć się smutku
i cierpienia.
Buchnęło
w nas jeszcze bardziej zimne powietrze. Naciągnęłam rękawy mojego
szarego swetra po same dłonie, chcąc w ten sposób dodać sobie
choć odrobiny ciepła, którego niestety mi brakowało.
Ciało
Louisa znajdowało się w plastikowym opakowaniu. Lekarz odsunął je
i mogłam zobaczyć jego twarz. Sina, blada twarz chłopaka, który
dużo dla mnie znaczył, a jednocześnie bardzo mnie oszukał.
Kłamał, oszukiwał, zdradzał nie wiadomo ile razy. Jego twarz była
teraz taka spokojna, martwa, bez życia, bez kolorów na policzkach.
Oczy zamknięte, długie rzęsy bez połysku, włosy sztywne od
przerażającego zimna, a usta sine. Zastanawiałam się jakie były
jego ostatnie dni, co czuł zanim popełnił samobójstwo. Jakie
myśli znajdowały się w jego głowie, jakie ostanie słowa
wypowiedział. Czy myślał o mnie? Czy chciał mnie zobaczyć?
Żywiłam się nadzieją, która tak naprawdę była taka głupia jak
ja w tamtym momencie. Chciałabym wierzyć w to, że było tak jak
myślałam. Ale wszystko to zostało rozwiane przez lekarza, który
na koniec mojej wizyty tutaj, przekazał mi teczkę Louisa i list od
niego zaadresowany do mnie. Zdziwiłam się, gdy wręczył mi te
rzeczy. Nawet naszła mnie myśl, aby tego nie czytać i po prostu
wyrzucić je gdzieś po drodze, ale z drugiej strony byłam ciekawa
co on ma mi do powiedzenia, a także co chciał mi przekazać w
ostatnich dniach swojego życia.
Dlatego
zabierając teczkę przeszłam do małej stołówki, gdzie było
tylko kilka osób - dwie pielęgniarki i trzech lekarzy. Usiadłam w
rogu pomieszczenia i kładąc czarną teczkę przed sobą otworzyłam
ją. Zastanawiałam się czy może nie zadzwonić do Liama i poprosić
go, aby do mnie tutaj przyszedł, ale wiedziałam że jego obecność
jeszcze bardziej utrudni mi pożegnanie z Louisem.
W
teczce znajdowały się akta i historia choroby, którą podobno miał
Louis. Oczywiście dla ścisłości była to poważna depresja, z
tego co wyczytałam nawet mocne leki mu nie pomagały, ani rozmowa z
psychologiem, który odwiedzał go kilka razy w tygodniu. Nie chciał
w ogóle z nim rozmawiać, siedział tylko z głową spuszczoną w
dół i milczał. Nie takiego Louisa sobie wyobrażałam w ostatnich
dniach jego życia. Wiedziałam, że nie był szczęśliwy. Myliłam
się, a prawda była całkowicie inna niż przypuszczałam.
Pod
spodem tych wszystkich papierów i zapisków lekarzy specjalistów
była biała koperta zaadresowana do mnie. Na górze koperty widniało
moje imię. Rozdarłam kopertę drżącymi dłońmi i zaczęłam
czytać.
Droga Maggie,
na wstępie mojego
ostatniego listu chciałbym Cię przeprosić, bo wiem że na to
zasługujesz. Robiłem wiele złych rzeczy, krzywdziłem mnóstwo
ludzi, sprawiałem że byli nieszczęśliwi, a wśród nich byłaś
właśnie Ty. W tym liście chciałbym Ci choć trochę przybliżyć
dlaczego tak się zachowywałem, a także dlaczego musiałem tak
postępować.
Zacznę od początku. Gdy
tylko zacząłem studia, a było to pięć lat temu, nie potrafiłem
się z nikim zaprzyjaźnić. Nie miałem przyjaciół, nie miałem
nikogo w tym obcym mieście. Byłem zupełnie sam, co powodowało
narastaniem mojej depresji, a także złym samopoczuciem. Starałem
się jakoś nie zwracać na to uwagi i żyć z dala od tego
wszystkiego, ale nie dało się. Moi rówieśnicy w tamtym czasie
śmiali się ciągle ze mnie, że wyglądam jak jakaś pokraka, że
mam duże okulary zakrywające mi pół twarzy a także że jestem
świrusem, bo ciągle jestem sam. Nie dziwiłem im się i teraz
patrząc na tamten okres z perspektywy czasu, widzę że mieli dużo
racji.
Gdy ukończyłem swoje
pierwsze studia, pokazałem innym że jednak się da i jak się do
czegoś przyłożysz to uda ci się wszystko co sobie zaplanowałeś.
Wiedziałem
w tamtym momencie, że jestem dojrzalszy i udowodniłem
tym wszystkim co się ze mnie naśmiewali, że ktoś taki jak ja też
może coś osiągnąć.
Kilka miesięcy później
po wakacjach zacząłem nowe studia, pomyślałem dlaczego mam nie
spróbować na innym kierunku, skoro na tamtym szło mi tak dobrze.
Nie zwracałem już nawet uwagi na to, jak ludzie na mnie patrzą.
Uodporniłem się na krzywe spojrzenia innych, po prostu miałem ich
gdzieś. I wtedy po kilku miesiącach nowego roku poznałem Dave'a.
Był całkiem inni niż wszyscy, których spotykałem do tej pory.
Był taki odważny, pewny siebie, a zarazem dojrzały i ogarnięty.
Ciągnęło mnie do niego na każdym kroku. Chciałem nawet być taki
jak on. I wtedy stało się coś o czym wstydzę się mówić.
Zrobiłem coś strasznego, coś co na zawsze pozostanie w moim
sumieniu, a także w mojej głowie mimo że nie ma mnie już na tym
świecie. Okradłem i poturbowałem starszego pana, ponieważ to było
moją przepustką do świata Dave'a. A najgorsze w tym wszystkim było
to, że starszy pan kilka dni później zmarł przeze mnie, ponieważ
nikt go nie znalazł i leżał w krzakach obok głównej drogi i
umarł z wykończenia. To zdarzenie odbiło się na mojej psychice.
Już nawet miałem myśli, aby zrezygnować z bycia w grupie u
Dave'a, ale chłopak tak bardzo mnie zachwalał, przedstawiał co
rusz nowym osobom, iż zrozumiałem że nie mogę go zawieść. Po
prostu czułem, że byliśmy złączeni jakąś niewidzialną liną,
której ot tak nie dało się uciąć. I tak zostałem jednym z jego
najlepszych kumpli. Oszczędzę Ci traumatycznych opowieści na temat
tego co jeszcze kiedyś robiliśmy, bo wiem że nie chciałabyś tego
czytać.
Przejdę może teraz do
konkretów, do czasu, którym poznałem Ciebie.
Było to na naszym pierwszym roku, w drugim
semestrze
studiów. Zobaczyłem
cię na korytarzu. Szłaś sama, byłaś zamyślona.
Trzymałaś
w dłoniach kilka naprawdę grubych książek,
które musiały być potwornie ciężkie. Pamiętam
nawet jak byłaś ubrana. Miałaś
na sobie biały sweterek i białą koszulkę pod spodem, ciemną
spódnice i czarne
kozaki do kolan. Minimalny makijaż i włosy
rozpuszczone. Zawsze podobało
mi się to w jaki sposób, one się poruszały gdy szłaś. Zawsze
mnie to fascynowało. To był pierwszy moment, gdy Ciebie
ujrzałem. Potem widywałem
cię na przerwach albo na zajęciach.
Zawsze miałem ochotę
do Ciebie podjeść
i porozmawiać,
ale za każdym razem gdy zdobywałem się na odwagę ty byłaś
zajęta, albo rozmawiałaś z kimś,
a ja nie chciałem
przeszkadzać.
Dzień, w którym
dowiedziałem
się kim naprawdę jesteś
zmienił całkowicie
mój pogląd
na świat. Dave kazał mi się przy tobie zakręcić, powiedział że
możesz być dla nas przepustką do Zayna. Tak, do Zayna do twojego
brata który był nam coś dłużny. Wiedziałem,
że muszę cię jakoś do siebie przekonać,
nie miałem tylko pojęcia jak to zrobić, ani jak się za to zabrać.
Wiedziałem, że muszę podjąć radykalne
kroki, aby cię do siebie przyciągnąć.
Dlatego musiałem się z Tobą
umówić. Przyznam szczerze,
że
podobałaś mi się i to cholernie, ale gdy później dowiedziałem
się że jesteś tą samą dziewczyną którą zgwałcili na tyłach
mojego samochodu nie mogłem na ciebie patrzeć. Przepraszam za takie
słowa Maggie, ale naprawdę
odrzucało mnie na samą myśl. Zrezygnowałem więc ze zdobycia
Ciebie,
bo w końcu nie potrafiłem patrzeć Ci
prosto w oczy. A żyjąc
z tą myślą
wcale nie było mi łatwo. W końcu,
gdy Dave rozkazał mi dotrzeć do Zayna
starałem się jak mogłem, aby się z tobą zaprzyjaźnić. Najpierw
powoli, na
spokojnie się do ciebie przymilałem, a następnie gdy już miałem
pewność, że coś do mnie czujesz postanowiłem zaatakować.
Wiedziałem, że nie miałem innego wyboru. Dodatkowo Dave
tak bardzo na mnie naciskał, rozkazywał mi a co najgorsza
twierdził, że jeśli się do ciebie nie zbliżę
to mnie zniszczy. Nie miałem innego wyboru, po prostu
musiałem to zrobić. Później
już sama wiesz jak to wszystko się potoczyło, więc nie będę
tego opisywał. Pragnę Cię tylko za
to przeprosić.
Nie
mam pojęcia jakich słów mam użyć
byś
mi przebaczyła. Nie pozostaje
mi nic innego jak odejść
z tego świata z
nadzieją, że może
jednak nie byłaś na
mnie, aż taka zła.
Mam
jeszcze jedną prośbę
do ciebie na sam koniec. To nagranie, to naganie które próbowałem
zdobyć podstępem
od Ciebie.
Czy mogłabyś
zanieść je na policję? Wiem, że tam dobrze się nim zajmą, a ja
będę
spokojny i pewny że w końcu zrobili z tą szajbą popaprańców
porządek. O to tylko Cię
proszę, myślę że to nie za dużo, a wiem że sama chciałaś
oddać je na policję i zrobić z tego dobry uczynek.
Przepraszam jeszcze raz za
wszystko i mam nadzieję, że do zobaczenia gdziekolwiek mnie
poniesie.
Louis.
Łzy
leciały mimowolnie po moich policzkach. Nie mogłam opanować
szlochu, ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę próbując. Nawet
jeden z lekarzy podszedł do mnie w pewnym momencie i zapytał, czy
wszystko ze mną dobrze. Odpowiedź była prosta: nie. Nie chciałam
im wyjaśniać co doprowadziło mnie do tego stanu, więc gdy tylko
zebrałam wszystkie rzeczy wypadłam ze szpitala jak rakieta szukając
Liama na parkingu.
Wypadł
z samochodu tak szybko jak tylko potrafił. Podbiegł do mnie i
złapał mnie w ostatniej chwili przed upadkiem na kamienistą
ziemię.
-
Co się stało? - zapytał trzymając mnie w swoich ramionach tak
mocno, że dziękowałam mu w myślach za to, bo tego właśnie mi
trzeba było.
-
On.. On… On – nie mogłam wydusić z siebie ani jednego pełnego
zdania. I gdy tylko Liam wsadził mnie na przednie siedzenie pasażera
podałam mu list od Louisa. Szybko go przeczytał, a następnie
westchnął
głęboko. Ja szlochałam
w chusteczkę. Robiło mi się tak przeraźliwie zimno, że Liam
musiał włączyć ogrzewanie, mimo że na zewnątrz
było trzydzieści stopni na plusie.
-
Maggie nie wiem co powiedzieć. Ten list jest naprawdę wzruszający
i wiem, że Louis pisał go z głębi serca. Szkoda tylko, że ci
tego nie powiedział prosto w oczy. - powiedział Liam składając
list i pakując go do koperty.
-
Ale zaraz coś tutaj jeszcze jest. - mruknął, gdy jakiś skrawek
papieru upadł na jego uda.
-
Co? - zapytałam zainteresowana jego słowami.
-
Patrz. - wręczył mi mały, biały papierek na którym był napisany
jakiś adres.
-
Co to jest? - dopytywał Liam, a ja popatrzyłam na niego i
uśmiechnęłam się, a także odetchnęłam ulgą.
-
Coś, co nam pomoże. - odpowiedziałam kiwając głową i szybko
zapinając pasy.
-
Zapalaj auto, jedziemy do mnie, a potem na policję. -
zakomunikowała, a Liam lekko zaskoczony, ale zaciekawiony wykonał
moje polecenie, a następnie pokonywaliśmy popołudniowe korki w
Londynie.
***
Wpadliśmy
do mojego domu jak tornado. Mama z tatą siedzący na kanapie w
salonie przypatrywali się nam z zaciekawieniem, a jednocześnie byli
lekko zszokowani co my takiego robimy.
-
Tato, pamiętasz takie nagranie które przypadkowo znalazłeś u nas
w domu? - zapytałam przestępując z nogi na nogę. Wiedziałam, że
tutaj liczyła się każda sekunda.
-
Jasne. Schowałem je głęboko, aby nikt go nie znalazł. -
odpowiedział marszcząc brwi.
-
Możesz mi je dać, teraz? - poprosiłam, choć wiedziałam że
ojciec tak łatwo się nie zgodzi, aby mi je oddać.
-
A mogę zapytać po co ci ono?
-
Potrzebne, aby zdemaskować pewną grupkę osób, którzy… - nie
wiem co się ze mną stało, ale nie mogło mi to przejść przez
gardło.
-
Którzy handlują narkotykami i robią krzywdę innym ludziom. -
dokończył za mnie Liam. Podziękowałam mu chwytając go za dłoń
i lekko ściskając.
-
Co? Jak to? Maggie skąd
ty znasz
takich ludzi? - zapytała mama przerażonym
i spanikowanym
głosem.
-
Nieważne mamo i nie miałam nic z nimi wspólnego, po prostu chcę
pomóc koledze i tyle. - wyjaśniłam pokrótce przestępując z nogi
na nogę czekając, aż tata w końcu wstanie z kanapy i da mi to
nagranie.
-
Pomóc? Na pewno? Żeby potem nie było, że masz jakieś problemy.
-
Pani Malik, proszę nam zaufać, wiemy co robimy. - zapewnił ją
Liam, a mama tylko kiwnęła głową.
Zawsze
wiedziałam, że moja rodzicielka i Liam potrafią się dogadać, ale
nie sadziłam że mama będzie potrafiła bardziej zaufać jemu, niż
własnemu dziecku. Ale w tamtym momencie to nie było ważne.
-
Dobra, chodźcie. - nakazał tata kierując się w stronę swojego
gabinetu. Wyjął spod biurka dziwny klucz, a potem odsunął nieco
kanapę i dywan, pod którym znajdował się schowek. Taka mała
metalowa skrzynka, w której była kamera i kilka kopii, tego całego
nieszczęsnego nagrania.
-
Mam nadzieję, że wiecie co robicie. Tylko jak coś pójdzie nie
tak, żebyście potem nie płakali. - oznajmił tata wręczając mi
całą tą skrzynkę.
-
Mogę pana zapewnić, że wszystko będzie dobrze. - Liam podał memu
ojcu swoją dłoń, którą mój tata uścisnął. Wiedziałam, że
tata mu ufał i wiedział że przy Liamie nic mi się nie stanie i
wszystko będzie tak jak być powinno.
-
Trzymam cię za słowo. - odpowiedział mu mój tata, a ja schowałam
wszystko do torebki i ciągnąc Liama do drzwi, opuściliśmy dom.
Na
podjeździe spotkaliśmy Zayna. Bałam się powiedzieć mu co
zamierzamy zrobić, ale musiałam bo sprawa dotyczyła także i jego.
-
Zayn musisz z nami jechać. - oznajmiłam łapiąc brata za rękę i
ciągnąc w stronę auta Liama.
-
Co? Gdzie niby? - dopytywał idąc za mną posłusznie.
-
Na policję. - wyjaśniłam, a brat przystanął w miejscu.
-
Co ty gadasz? Po co na policję? - zirytował się, a jego brwi
złączyły się w jedną.
Popatrzyłam
na Liama chcąc, aby go przekonał. Błagałam go wzrokiem, aby
zrobił cokolwiek, ale pokręcił głową. Na szczęście za sekundę
przemówił.
-
Pokaż mu list.
-
Jaki kurwa list? Maggie ja jestem zmęczony, chcę iść do domu. Nie
śpię od szóstej, daj mi żyć. - mówił, ale ja miałam to
gdzieś, jedyne co liczyło się dla mnie w tamtym momencie to to,
aby brat w końcu mi uwierzył i zgodził się z nami pojechać na
posterunek policji.
-
Masz – wręczyłam mu
skrawek papieru. - wsiadaj i czytaj, a my jedziemy. - zakomunikowałam
wpychając
go do środka
auta na siłę. Wiedziałam, że
gdy
przeczyta ten
list i ostatnią prośbę
Louisa zrozumie, że to ważne
i musimy tak właśnie zrobić.
Piętnaście
minut później wchodziliśmy na posterunek policji. Oczywiście, jak
na standardowe procedury przystało zostaliśmy przeszukani czy
przypadkiem nie mamy jakichś broni, rzeczy łatwopalnych, albo co
gorsza i jak to stwierdził Liam – bomb.
Standardowa
procedura, wyjaśnił nam jeden z funkcjonariuszy.
-
Zapraszam tutaj. -
starszy policjant
wskazał nam biały
pokój z biurkiem i kilkoma szafkami pod ścianą. We trójkę
usiedliśmy na krzesłach, ja pomiędzy
chłopakami. Liam złapał mnie za dłoń pod stołem, chcąc dać
nieco więcej odwagi, ale też zapewnić że jest obok mnie i wspiera
mnie całym sobą. Zayn zauważył
to i odchrząknął
tylko znacząco,
a ja walnęłam
go w kolano, gdy śmiał
się ze mnie.
-
Więc co was do nas sprowadza? - zapytał policjant otwierając
jakieś akta i po chwili skupiając całą swoją uwagę na naszej
trójce.
-
Mamy to, jeśli pan to oglądnie to dowie się pan wszystkiego. -
wyjaśniłam podając mu skrzyneczkę taty i otwierając ją przed
nim.
Mężczyzna
był zaskoczony moją
przemową, zastanawiałam
się czy czegoś nie przekręciłam bo przecież mógł mnie źle
zrozumieć. Ale, gdy otworzył
wieczko i wyjął kamerę oraz płyty wiedziałam że jesteśmy na
dobrej drodze. Gdy włożył płytę do komputera, moje serce zaczęło
szybciej
bić z nerwów. Byłam przekonana, że dobrze nam pójdzie, że
policjant postanowi aresztować przestępców. Oglądał po kilka
razy to nagranie, wciąż od początku i od początku. Ale gdy
przemówił zrozumiałam, że jesteśmy tutaj we właściwym miejscu
i we właściwym
czasie.
-
Znacie ich? - zapytał wskazując na ekran.
-
Ja ich znam. - odpowiedział Zayn automatycznie, nawet nie dając mi
dojść do słowa.
-
Na pewno? - dopytywał policjant, a Zayn pokiwał głową
potwierdzając swoje wcześniejsze słowa.
-
Jestem na tym nagraniu. - dodał po chwili, a policjant wrócił znów
całe nagranie od początku i zaprosił Zayna obok siebie, aby ten
wskazał mu siebie.
Brat
pokazał swoją postać, a policjant zadzwonił po kogoś innego.
Wtedy zabrali Zayna do innego pomieszczenia, jak się później
dowiedzieliśmy na przesłuchanie.
-
Dobrze, więc poproszę was abyście wyszli i poczekali na zewnątrz.
- oznajmił policjant wstając zza biurka i pokazując nam drzwi.
Popatrzyłam na Liama, a on na mnie. Byłam zaskoczona, nie
przesłuchają nas? Dlaczego?
-
Ale mamy coś jeszcze. - odezwał się Liam patrząc na mnie.
-
Co? - zapytałam marszcząc brwi nie wiedząc co chłopak ma na
myśli. Domyślałam się tylko, że to coś ważnego.
-
Adres na kartce? - Liam wydawał się być bardziej przejęty tym
całym zajściem niż ja sama.
-
Ach tak! Zapomniałam! - klepnęłam się w czoło i wyjęłam z
kieszeni spodni małą karteczkę z adresem.
-
To jest ich siedziba. - oznajmiłam wręczając policjantowi skrawek
papieru.
-
Jesteś pewna? -
zapytał mnie
zabierając
kartkę z moich rak.
-
Tak.
-
Skąd to wiesz?
-
Od pewnej osoby.
-
Jak się nazywa?
-
On nie żyje, ale zostawił mi list, w którym zapewnił są to ci
ludzie. - wyjaśniłam patrząc wprost w oczy tego wysokiego
policjanta.
-
Mogę zobaczyć ten list? - zapytał po chwili. Wiedziałam, że o to
zapyta. Nie chciałam mu go pokazywać, bo za dużo było w nim
osobistych przeżyć i moich i Louisa, ale wiedziałam że skoro ma
to pomóc w schwytaniu pewnych złych osób podałam mu go. Zrobił
tylko kopię, po czym oryginał mi oddał. Przynajmniej tyle,
pomyślałam.
Zayna
przesłuchiwali w osobnym pomieszczeniu mnie i Liama także.
Postanowili jednak to zrobić, ponieważ jak stwierdzili oboje
mogliśmy coś wiedzieć na ten temat.
Powiedziałam
im wszystko to co wiedziałam, a że nie było tego dużo to nie
trwało to zbyt długo. Liam też nie za dużo wiedział, więc z nim
także poszło szybko. Tylko Zayna przepytywali ze trzy godziny, a
gdy w końcu wyszedł z budynku policji odetchnął z ulgą.
Siedzieliśmy akurat z Liamem na trawniku przed komisariatem, z
pustymi już kubkami po kawie czekaliśmy na brata.
-
I jak? - od razu, gdy tylko go zauważyłam wstałam i pobiegłam do
niego.
-
Wszystko dobrze, na szczęście nie oskarżyli mnie o nic.
Powiedziałem im, że to oni mnie zmuszali i szantażowali, więc mi
się upiekło a oni będą mieć przekichane. Na szantaż jest
paragraf, więc dostaną pewnie jakąś karę, albo odsiedzą swoje w
więzieniu. - Zayn uśmiechnął się, a ja przytuliłam się do
niego tak mocno jak tylko potrafiłam. Cieszyłam się, że ta sprawa
została już wyjaśniona, a mojemu bratu nic nie grozi.
-
Myślę, że trzeba to uczcić. - oznajmił Liam, a my
przytaknęliśmy. Zayn zadzwonił po Ruby, a ja po Chloe i Kate. Taki
początek wakacji bardzo mi się podobał, a także wiedziałam że
nic złego nam już nie grozi ani ze strony Louisa, ani innych osób
z jego paczki. Byliśmy bezpieczni i spokojni o naszą przyszłość.
I tak powinno być już zawsze.
______________________
Cześć!
Był
to ostatni rozdział tego opowiadania. Został mi jeszcze do
napisania epilog i będę kończyć swoje trzecie opowiadanie. Nie
mogę w to uwierzyć, to jest tak jakbym przeżyła trzy historie w
ciągu dwóch lat. Nie umiem opisać tego co aktualnie czuję, bo
jestem w lekkim szoku i nie mogę. pozbierać myśli.
Napiszę
więcej za kilka dni pod epilogiem. Na razie tylko wspomnę tyle, że
to nie koniec mojej przygody z pisaniem. Mam jeszcze jedno
opowiadanie, które porzuciłam kilka miesięcy temu. Pamiętacie
Inną? Na pewno tak! Za niedługo poznacie od nowa tę historię,
trochę zmienioną, ale nie za dużo.
Jeszcze na koniec krótkie pytanie. Co powiecie na twitcam ze mną dziś wieczorem, albo jutro? Proszę dajcie mi znać, bo bardzo chciałabym go zorganizować, a skoro mam czas i ochotę to dlaczego nie? Możecie pisać tutaj, albo na asku <klik> gdzie Wam będzie wygodniej. A ja dam znać w nowym wpisie co i jak ustaliłam.
Buziaki!
Genialny rozdział :) :) szkoda że już kończysz to ff :(
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuń