poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 25

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.
DZIĘKUJĘ



Liam mi ciągle powtarzał, że jeżeli nie chcę to nie muszę go widzieć. Ale ja uparłam się, że muszę go zobaczyć. Muszę zobaczyć jego ciało przed tym jak zakopią je dwa metry pod ziemią. Wiedziałam, że może to wywołać u mnie szok, ale chciałam je zobaczyć. Było to dla mnie naprawdę ważne, a zarazem stanowiło pewien koniec w moim życiu. Bo skoro Louis już nie żył, mogłam śmiało na nowo zacząć żyć.
- Może wejdę tam z tobą? - zapytał Liam parkując przed budynkiem szpitala. Z tego co dowiedziałam się dzień wcześniej od Zayna, Louis popełnił samobójstwo. Nie wytrzymał psychicznie całego obciążenia i odebrał sobie życie. Przewieźli go z więzienia od razu do szpitala. Tam lekarze starali się go uratować, ale niestety nie udało się. Zmarł o północy.
- Nie, poradzę sobie. Zaczekasz prawda? - zapytałam nachylając się w jego stronę i cmokając go w usta.
- Oczywiście. - zapewnił.
Wyszłam z samochodu i na lekko drżących nogach ruszyłam ku wejściu.
Moje serce biło głośno w piersi, a ja starałam się opanować nieco nerwy, aby nie upaść na środku korytarza.
Lekarz zajmujący się Louisem w tamtym momencie, gdy do nich trafił nie był zbytnio pomocny i nie chciał nawet bym go zobaczyła. W sumie nie dziwiłam się, bo przecież nie byłam nikim z rodziny, ale w końcu ubłagałam go i pozwolił mi do niego zajrzeć na dwie minuty. Dobre i to, pomyślałam.
Gdy weszłam do pomieszczenia, w którym leżało ciało Louisa było przeraźliwie zimno. Zaczęłam się trząść jak galareta, nie tylko z nerwów ale też z zimna, potwornego zimna.
Lekarz pokazał mi, która z tak zwanych szuflad jest Louisa. Bałam się go zobaczyć, to była chyba normalna reakcja, ale ja musiałam. Bo wiedziałam, że dzięki temu będę mogła zakończyć jeden z najgorszych okresów w moim życiu, a także pozbyć się smutku i cierpienia.
Buchnęło w nas jeszcze bardziej zimne powietrze. Naciągnęłam rękawy mojego szarego swetra po same dłonie, chcąc w ten sposób dodać sobie choć odrobiny ciepła, którego niestety mi brakowało.
Ciało Louisa znajdowało się w plastikowym opakowaniu. Lekarz odsunął je i mogłam zobaczyć jego twarz. Sina, blada twarz chłopaka, który dużo dla mnie znaczył, a jednocześnie bardzo mnie oszukał. Kłamał, oszukiwał, zdradzał nie wiadomo ile razy. Jego twarz była teraz taka spokojna, martwa, bez życia, bez kolorów na policzkach. Oczy zamknięte, długie rzęsy bez połysku, włosy sztywne od przerażającego zimna, a usta sine. Zastanawiałam się jakie były jego ostatnie dni, co czuł zanim popełnił samobójstwo. Jakie myśli znajdowały się w jego głowie, jakie ostanie słowa wypowiedział. Czy myślał o mnie? Czy chciał mnie zobaczyć? Żywiłam się nadzieją, która tak naprawdę była taka głupia jak ja w tamtym momencie. Chciałabym wierzyć w to, że było tak jak myślałam. Ale wszystko to zostało rozwiane przez lekarza, który na koniec mojej wizyty tutaj, przekazał mi teczkę Louisa i list od niego zaadresowany do mnie. Zdziwiłam się, gdy wręczył mi te rzeczy. Nawet naszła mnie myśl, aby tego nie czytać i po prostu wyrzucić je gdzieś po drodze, ale z drugiej strony byłam ciekawa co on ma mi do powiedzenia, a także co chciał mi przekazać w ostatnich dniach swojego życia.
Dlatego zabierając teczkę przeszłam do małej stołówki, gdzie było tylko kilka osób - dwie pielęgniarki i trzech lekarzy. Usiadłam w rogu pomieszczenia i kładąc czarną teczkę przed sobą otworzyłam ją. Zastanawiałam się czy może nie zadzwonić do Liama i poprosić go, aby do mnie tutaj przyszedł, ale wiedziałam że jego obecność jeszcze bardziej utrudni mi pożegnanie z Louisem.
W teczce znajdowały się akta i historia choroby, którą podobno miał Louis. Oczywiście dla ścisłości była to poważna depresja, z tego co wyczytałam nawet mocne leki mu nie pomagały, ani rozmowa z psychologiem, który odwiedzał go kilka razy w tygodniu. Nie chciał w ogóle z nim rozmawiać, siedział tylko z głową spuszczoną w dół i milczał. Nie takiego Louisa sobie wyobrażałam w ostatnich dniach jego życia. Wiedziałam, że nie był szczęśliwy. Myliłam się, a prawda była całkowicie inna niż przypuszczałam.
Pod spodem tych wszystkich papierów i zapisków lekarzy specjalistów była biała koperta zaadresowana do mnie. Na górze koperty widniało moje imię. Rozdarłam kopertę drżącymi dłońmi i zaczęłam czytać.


Droga Maggie,
na wstępie mojego ostatniego listu chciałbym Cię przeprosić, bo wiem że na to zasługujesz. Robiłem wiele złych rzeczy, krzywdziłem mnóstwo ludzi, sprawiałem że byli nieszczęśliwi, a wśród nich byłaś właśnie Ty. W tym liście chciałbym Ci choć trochę przybliżyć dlaczego tak się zachowywałem, a także dlaczego musiałem tak postępować.
Zacznę od początku. Gdy tylko zacząłem studia, a było to pięć lat temu, nie potrafiłem się z nikim zaprzyjaźnić. Nie miałem przyjaciół, nie miałem nikogo w tym obcym mieście. Byłem zupełnie sam, co powodowało narastaniem mojej depresji, a także złym samopoczuciem. Starałem się jakoś nie zwracać na to uwagi i żyć z dala od tego wszystkiego, ale nie dało się. Moi rówieśnicy w tamtym czasie śmiali się ciągle ze mnie, że wyglądam jak jakaś pokraka, że mam duże okulary zakrywające mi pół twarzy a także że jestem świrusem, bo ciągle jestem sam. Nie dziwiłem im się i teraz patrząc na tamten okres z perspektywy czasu, widzę że mieli dużo racji.
Gdy ukończyłem swoje pierwsze studia, pokazałem innym że jednak się da i jak się do czegoś przyłożysz to uda ci się wszystko co sobie zaplanowałeś. Wiedziałem w tamtym momencie, że jestem dojrzalszy i udowodniłem tym wszystkim co się ze mnie naśmiewali, że ktoś taki jak ja też może coś osiągnąć.
Kilka miesięcy później po wakacjach zacząłem nowe studia, pomyślałem dlaczego mam nie spróbować na innym kierunku, skoro na tamtym szło mi tak dobrze. Nie zwracałem już nawet uwagi na to, jak ludzie na mnie patrzą. Uodporniłem się na krzywe spojrzenia innych, po prostu miałem ich gdzieś. I wtedy po kilku miesiącach nowego roku poznałem Dave'a. Był całkiem inni niż wszyscy, których spotykałem do tej pory. Był taki odważny, pewny siebie, a zarazem dojrzały i ogarnięty. Ciągnęło mnie do niego na każdym kroku. Chciałem nawet być taki jak on. I wtedy stało się coś o czym wstydzę się mówić. Zrobiłem coś strasznego, coś co na zawsze pozostanie w moim sumieniu, a także w mojej głowie mimo że nie ma mnie już na tym świecie. Okradłem i poturbowałem starszego pana, ponieważ to było moją przepustką do świata Dave'a. A najgorsze w tym wszystkim było to, że starszy pan kilka dni później zmarł przeze mnie, ponieważ nikt go nie znalazł i leżał w krzakach obok głównej drogi i umarł z wykończenia. To zdarzenie odbiło się na mojej psychice. Już nawet miałem myśli, aby zrezygnować z bycia w grupie u Dave'a, ale chłopak tak bardzo mnie zachwalał, przedstawiał co rusz nowym osobom, iż zrozumiałem że nie mogę go zawieść. Po prostu czułem, że byliśmy złączeni jakąś niewidzialną liną, której ot tak nie dało się uciąć. I tak zostałem jednym z jego najlepszych kumpli. Oszczędzę Ci traumatycznych opowieści na temat tego co jeszcze kiedyś robiliśmy, bo wiem że nie chciałabyś tego czytać.
Przejdę może teraz do konkretów, do czasu, którym poznałem Ciebie. Było to na naszym pierwszym roku, w drugim semestrze studiów. Zobaczyłem cię na korytarzu. Szłaś sama, byłaś zamyślona. Trzymałaś w dłoniach kilka naprawdę grubych książek, które musiały być potwornie ciężkie. Pamiętam nawet jak byłaś ubrana. Miałaś na sobie biały sweterek i białą koszulkę pod spodem, ciemną spódnice i czarne kozaki do kolan. Minimalny makijaż i włosy rozpuszczone. Zawsze podobało mi się to w jaki sposób, one się poruszały gdy szłaś. Zawsze mnie to fascynowało. To był pierwszy moment, gdy Ciebie ujrzałem. Potem widywałem cię na przerwach albo na zajęciach. Zawsze miałem ochotę do Ciebie podjeść i porozmawiać, ale za każdym razem gdy zdobywałem się na odwagę ty byłaś zajęta, albo rozmawiałaś z kimś, a ja nie chciałem przeszkadzać.
Dzień, w którym dowiedziałem się kim naprawdę jesteś zmienił całkowicie mój pogląd na świat. Dave kazał mi się przy tobie zakręcić, powiedział że możesz być dla nas przepustką do Zayna. Tak, do Zayna do twojego brata który był nam coś dłużny. Wiedziałem, że muszę cię jakoś do siebie przekonać, nie miałem tylko pojęcia jak to zrobić, ani jak się za to zabrać. Wiedziałem, że muszę podjąć radykalne kroki, aby cię do siebie przyciągnąć. Dlatego musiałem się z Tobą umówić. Przyznam szczerze, że podobałaś mi się i to cholernie, ale gdy później dowiedziałem się że jesteś tą samą dziewczyną którą zgwałcili na tyłach mojego samochodu nie mogłem na ciebie patrzeć. Przepraszam za takie słowa Maggie, ale naprawdę odrzucało mnie na samą myśl. Zrezygnowałem więc ze zdobycia Ciebie, bo w końcu nie potrafiłem patrzeć Ci prosto w oczy. A żyjąc z tą myślą wcale nie było mi łatwo. W końcu, gdy Dave rozkazał mi dotrzeć do Zayna starałem się jak mogłem, aby się z tobą zaprzyjaźnić. Najpierw powoli, na spokojnie się do ciebie przymilałem, a następnie gdy już miałem pewność, że coś do mnie czujesz postanowiłem zaatakować. Wiedziałem, że nie miałem innego wyboru. Dodatkowo Dave tak bardzo na mnie naciskał, rozkazywał mi a co najgorsza twierdził, że jeśli się do ciebie nie zbliżę to mnie zniszczy. Nie miałem innego wyboru, po prostu musiałem to zrobić. Później już sama wiesz jak to wszystko się potoczyło, więc nie będę tego opisywał. Pragnę Cię tylko za to przeprosić. Nie mam pojęcia jakich słów mam użyć byś mi przebaczyła. Nie pozostaje mi nic innego jak odejść z tego świata z nadzieją, że może jednak nie byłaś na mnie, aż taka zła.
Mam jeszcze jedną prbę do ciebie na sam koniec. To nagranie, to naganie które próbowem zdobyć podstępem od Ciebie. Czy mogłabyś zanieść je na policję? Wiem, że tam dobrze się nim zajmą, a ja będę spokojny i pewny że w końcu zrobili z tą szajbą popaprańców porządek. O to tylko Cię proszę, myślę że to nie za dużo, a wiem że sama chciałaś oddać je na policję i zrobić z tego dobry uczynek.
Przepraszam jeszcze raz za wszystko i mam nadzieję, że do zobaczenia gdziekolwiek mnie poniesie.
Louis.


Łzy leciały mimowolnie po moich policzkach. Nie mogłam opanować szlochu, ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę próbując. Nawet jeden z lekarzy podszedł do mnie w pewnym momencie i zapytał, czy wszystko ze mną dobrze. Odpowiedź była prosta: nie. Nie chciałam im wyjaśniać co doprowadziło mnie do tego stanu, więc gdy tylko zebrałam wszystkie rzeczy wypadłam ze szpitala jak rakieta szukając Liama na parkingu.
Wypadł z samochodu tak szybko jak tylko potrafił. Podbiegł do mnie i złapał mnie w ostatniej chwili przed upadkiem na kamienistą ziemię.
- Co się stało? - zapytał trzymając mnie w swoich ramionach tak mocno, że dziękowałam mu w myślach za to, bo tego właśnie mi trzeba było.
- On.. On… On – nie mogłam wydusić z siebie ani jednego pełnego zdania. I gdy tylko Liam wsadził mnie na przednie siedzenie pasażera podałam mu list od Louisa. Szybko go przeczytał, a następnie westchnął głęboko. Ja szlochałam w chusteczkę. Robiło mi się tak przeraźliwie zimno, że Liam musiał włączyć ogrzewanie, mimo że na zewtrz było trzydzieści stopni na plusie.
- Maggie nie wiem co powiedzieć. Ten list jest naprawdę wzruszający i wiem, że Louis pisał go z głębi serca. Szkoda tylko, że ci tego nie powiedział prosto w oczy. - powiedział Liam składając list i pakując go do koperty.
- Ale zaraz coś tutaj jeszcze jest. - mruknął, gdy jakiś skrawek papieru upadł na jego uda.
- Co? - zapytałam zainteresowana jego słowami.
- Patrz. - wręczył mi mały, biały papierek na którym był napisany jakiś adres.
- Co to jest? - dopytywał Liam, a ja popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, a także odetchnęłam ulgą.
- Coś, co nam pomoże. - odpowiedziałam kiwając głową i szybko zapinając pasy.
- Zapalaj auto, jedziemy do mnie, a potem na policję. - zakomunikowała, a Liam lekko zaskoczony, ale zaciekawiony wykonał moje polecenie, a następnie pokonywaliśmy popołudniowe korki w Londynie.

***

Wpadliśmy do mojego domu jak tornado. Mama z tatą siedzący na kanapie w salonie przypatrywali się nam z zaciekawieniem, a jednocześnie byli lekko zszokowani co my takiego robimy.
- Tato, pamiętasz takie nagranie które przypadkowo znalazłeś u nas w domu? - zapytałam przestępując z nogi na nogę. Wiedziałam, że tutaj liczyła się każda sekunda.
- Jasne. Schowałem je głęboko, aby nikt go nie znalazł. - odpowiedział marszcząc brwi.
- Możesz mi je dać, teraz? - poprosiłam, choć wiedziałam że ojciec tak łatwo się nie zgodzi, aby mi je oddać.
- A mogę zapytać po co ci ono?
- Potrzebne, aby zdemaskować pewną grupkę osób, którzy… - nie wiem co się ze mną stało, ale nie mogło mi to przejść przez gardło.
- Którzy handlują narkotykami i robią krzywdę innym ludziom. - dokończył za mnie Liam. Podziękowałam mu chwytając go za dłoń i lekko ściskając.
- Co? Jak to? Maggie skąd ty znasz takich ludzi? - zapytała mama przerażonym i spanikowanym głosem.
- Nieważne mamo i nie miałam nic z nimi wspólnego, po prostu chcę pomóc koledze i tyle. - wyjaśniłam pokrótce przestępując z nogi na nogę czekając, aż tata w końcu wstanie z kanapy i da mi to nagranie.
- Pomóc? Na pewno? Żeby potem nie było, że masz jakieś problemy.
- Pani Malik, proszę nam zaufać, wiemy co robimy. - zapewnił ją Liam, a mama tylko kiwnęła głową.
Zawsze wiedziałam, że moja rodzicielka i Liam potrafią się dogadać, ale nie sadziłam że mama będzie potrafiła bardziej zaufać jemu, niż własnemu dziecku. Ale w tamtym momencie to nie było ważne.
- Dobra, chodźcie. - nakazał tata kierując się w stronę swojego gabinetu. Wyjął spod biurka dziwny klucz, a potem odsunął nieco kanapę i dywan, pod którym znajdował się schowek. Taka mała metalowa skrzynka, w której była kamera i kilka kopii, tego całego nieszczęsnego nagrania.
- Mam nadzieję, że wiecie co robicie. Tylko jak coś pójdzie nie tak, żebyście potem nie płakali. - oznajmił tata wręczając mi całą tą skrzynkę.
- Mogę pana zapewnić, że wszystko będzie dobrze. - Liam podał memu ojcu swoją dłoń, którą mój tata uścisnął. Wiedziałam, że tata mu ufał i wiedział że przy Liamie nic mi się nie stanie i wszystko będzie tak jak być powinno.
- Trzymam cię za słowo. - odpowiedział mu mój tata, a ja schowałam wszystko do torebki i ciągnąc Liama do drzwi, opuściliśmy dom.
Na podjeździe spotkaliśmy Zayna. Bałam się powiedzieć mu co zamierzamy zrobić, ale musiałam bo sprawa dotyczyła także i jego.
- Zayn musisz z nami jechać. - oznajmiłam łapiąc brata za rękę i ciągnąc w stronę auta Liama.
- Co? Gdzie niby? - dopytywał idąc za mną posłusznie.
- Na policję. - wyjaśniłam, a brat przystanął w miejscu.
- Co ty gadasz? Po co na policję? - zirytował się, a jego brwi złączyły się w jedną.
Popatrzyłam na Liama chcąc, aby go przekonał. Błagałam go wzrokiem, aby zrobił cokolwiek, ale pokręcił głową. Na szczęście za sekundę przemówił.
- Pokaż mu list.
- Jaki kurwa list? Maggie ja jestem zmęczony, chcę iść do domu. Nie śpię od szóstej, daj mi żyć. - mówił, ale ja miałam to gdzieś, jedyne co liczyło się dla mnie w tamtym momencie to to, aby brat w końcu mi uwierzył i zgodził się z nami pojechać na posterunek policji.
- Masz – wręczyłam mu skrawek papieru. - wsiadaj i czytaj, a my jedziemy. - zakomunikowam wpychac go do środka auta na siłę. Wiedziałam, że gdy przeczyta ten list i ostatnią prośbę Louisa zrozumie, że to ważne i musimy tak właśnie zrobić.
Piętnaście minut później wchodziliśmy na posterunek policji. Oczywiście, jak na standardowe procedury przystało zostaliśmy przeszukani czy przypadkiem nie mamy jakichś broni, rzeczy łatwopalnych, albo co gorsza i jak to stwierdził Liam – bomb.
Standardowa procedura, wyjaśnił nam jeden z funkcjonariuszy.
- Zapraszam tutaj. - starszy policjant wskazał nam biały pokój z biurkiem i kilkoma szafkami pod ścianą. We trójkę usiedliśmy na krzesłach, ja pomiędzy chłopakami. Liam złapał mnie za dłoń pod stołem, chcąc dać nieco więcej odwagi, ale też zapewnić że jest obok mnie i wspiera mnie całym sobą. Zayn zauważył to i odchrząknął tylko znacząco, a ja walnęłam go w kolano, gdy śmiał się ze mnie.
- Więc co was do nas sprowadza? - zapytał policjant otwierając jakieś akta i po chwili skupiając całą swoją uwagę na naszej trójce.
- Mamy to, jeśli pan to oglądnie to dowie się pan wszystkiego. - wyjaśniłam podając mu skrzyneczkę taty i otwierając ją przed nim.
Mężczyzna był zaskoczony moją przemową, zastanawiałam się czy czegoś nie przekręciłam bo przecież mógł mnie źle zrozumieć. Ale, gdy otworzył wieczko i wyjął kamerę oraz płyty wiedziałam że jesteśmy na dobrej drodze. Gdy włożył płytę do komputera, moje serce zaczęło szybciej bić z nerwów. Byłam przekonana, że dobrze nam pójdzie, że policjant postanowi aresztować przestępców. Oglądał po kilka razy to nagranie, wciąż od początku i od początku. Ale gdy przemówił zrozumiałam, że jesteśmy tutaj we właściwym miejscu i we właściwym czasie.
- Znacie ich? - zapytał wskazując na ekran.
- Ja ich znam. - odpowiedział Zayn automatycznie, nawet nie dając mi dojść do słowa.
- Na pewno? - dopytywał policjant, a Zayn pokiwał głową potwierdzając swoje wcześniejsze słowa.
- Jestem na tym nagraniu. - dodał po chwili, a policjant wrócił znów całe nagranie od początku i zaprosił Zayna obok siebie, aby ten wskazał mu siebie.
Brat pokazał swoją postać, a policjant zadzwonił po kogoś innego. Wtedy zabrali Zayna do innego pomieszczenia, jak się później dowiedzieliśmy na przesłuchanie.
- Dobrze, więc poproszę was abyście wyszli i poczekali na zewnątrz. - oznajmił policjant wstając zza biurka i pokazując nam drzwi. Popatrzyłam na Liama, a on na mnie. Byłam zaskoczona, nie przesłuchają nas? Dlaczego?
- Ale mamy coś jeszcze. - odezwał się Liam patrząc na mnie.
- Co? - zapytałam marszcząc brwi nie wiedząc co chłopak ma na myśli. Domyślałam się tylko, że to coś ważnego.
- Adres na kartce? - Liam wydawał się być bardziej przejęty tym całym zajściem niż ja sama.
- Ach tak! Zapomniałam! - klepnęłam się w czoło i wyjęłam z kieszeni spodni małą karteczkę z adresem.
- To jest ich siedziba. - oznajmiłam wręczając policjantowi skrawek papieru.
- Jesteś pewna? - zapytał mnie zabierając kartkę z moich rak.
- Tak.
- Skąd to wiesz?
- Od pewnej osoby.
- Jak się nazywa?
- On nie żyje, ale zostawił mi list, w którym zapewnił są to ci ludzie. - wyjaśniłam patrząc wprost w oczy tego wysokiego policjanta.
- Mogę zobaczyć ten list? - zapytał po chwili. Wiedziałam, że o to zapyta. Nie chciałam mu go pokazywać, bo za dużo było w nim osobistych przeżyć i moich i Louisa, ale wiedziałam że skoro ma to pomóc w schwytaniu pewnych złych osób podałam mu go. Zrobił tylko kopię, po czym oryginał mi oddał. Przynajmniej tyle, pomyślałam.
Zayna przesłuchiwali w osobnym pomieszczeniu mnie i Liama także. Postanowili jednak to zrobić, ponieważ jak stwierdzili oboje mogliśmy coś wiedzieć na ten temat.
Powiedziałam im wszystko to co wiedziałam, a że nie było tego dużo to nie trwało to zbyt długo. Liam też nie za dużo wiedział, więc z nim także poszło szybko. Tylko Zayna przepytywali ze trzy godziny, a gdy w końcu wyszedł z budynku policji odetchnął z ulgą. Siedzieliśmy akurat z Liamem na trawniku przed komisariatem, z pustymi już kubkami po kawie czekaliśmy na brata.
- I jak? - od razu, gdy tylko go zauważyłam wstałam i pobiegłam do niego.
- Wszystko dobrze, na szczęście nie oskarżyli mnie o nic. Powiedziałem im, że to oni mnie zmuszali i szantażowali, więc mi się upiekło a oni będą mieć przekichane. Na szantaż jest paragraf, więc dostaną pewnie jakąś karę, albo odsiedzą swoje w więzieniu. - Zayn uśmiechnął się, a ja przytuliłam się do niego tak mocno jak tylko potrafiłam. Cieszyłam się, że ta sprawa została już wyjaśniona, a mojemu bratu nic nie grozi.
- Myślę, że trzeba to uczcić. - oznajmił Liam, a my przytaknęliśmy. Zayn zadzwonił po Ruby, a ja po Chloe i Kate. Taki początek wakacji bardzo mi się podobał, a także wiedziałam że nic złego nam już nie grozi ani ze strony Louisa, ani innych osób z jego paczki. Byliśmy bezpieczni i spokojni o naszą przyszłość. I tak powinno być już zawsze.

______________________

Cześć!
Był to ostatni rozdział tego opowiadania. Został mi jeszcze do napisania epilog i będę kończyć swoje trzecie opowiadanie. Nie mogę w to uwierzyć, to jest tak jakbym przeżyła trzy historie w ciągu dwóch lat. Nie umiem opisać tego co aktualnie czuję, bo jestem w lekkim szoku i nie mogę. pozbierać myśli.
Napiszę więcej za kilka dni pod epilogiem. Na razie tylko wspomnę tyle, że to nie koniec mojej przygody z pisaniem. Mam jeszcze jedno opowiadanie, które porzuciłam kilka miesięcy temu. Pamiętacie Inną? Na pewno tak! Za niedługo poznacie od nowa tę historię, trochę zmienioną, ale nie za dużo.
Jeszcze na koniec krótkie pytanie. Co powiecie na twitcam ze mną dziś wieczorem, albo jutro? Proszę dajcie mi znać, bo bardzo chciałabym go zorganizować, a skoro mam czas i ochotę to dlaczego nie? Możecie pisać tutaj, albo na asku <klik> gdzie Wam będzie wygodniej. A ja dam znać w nowym wpisie co i jak ustaliłam.
Buziaki!

2 komentarze: