Piękny,
słoneczny, majowy dzień przywitał mnie w poniedziałkowy ranek.
Rozciągnęłam się na łóżku, a w głowie pojawiła się myśl,
że ten dzień będzie jednym z lepszych dni w moim życiu.
Z
uśmiechem na ustach wstałam z łóżka i od razu pobiegłam do
łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam w ekspresowym tempie
makijaż i już piętnaście minut później biegłam na autobus
jadący w stronę mojej uczelni.
Usiadłam
przy oknie i wyjmując słuchawki z torebki włożyłam je do uszu.
Puściłam moją ulubioną playlistę, składającą się ze starych
kawałków, i odpłynęłam w świat dobrze mi znany.
Autobus
zatrzymał się praktycznie pod samą uczelnią. Cieszyłam się, że
nie muszę daleko iść, ponieważ przystanek znajdował się po
drugiej stronie budynku. Dziękując starszemu panu za kierownicą,
wyszłam z pojazdu.
Przeszłam
na drugą stronę ulicy i już wchodziłam przez drzwi do środka.
Uśmiechnęłam się do starszej kobiety czekającej przed drzwiami
sekretariatu, która odwzajemniła uśmiech i biegiem pokonałam
schody prowadzące na pierwsze piętro.
Uwielbiałam
moją uczelnię. Stary budynek położony w samym centrum Londynu
wśród drzew i krzewów przywoływał mi moje dzieciństwo, gdy to
razem z moim bratem Zaynem, nocowaliśmy w czasie wakacji u dziadków.
Odległe czasy, a jakie wspaniałe.
Weszłam
do sali pełnej studentów. Nikt nie zwracał na mnie większej
uwagi, zajęty rozmową ze znajomym.
Odnalazłam
moją ukochana zgraję wariatek, siedzących w ostatnim rzędzie na
samej górze, i dołączyłam do nich uśmiechających się do mnie
od ucha do ucha.
-
Cześć. - przywitałam się z nimi szybkim uściskiem i usiadłam
obok Chloe, wcześniej ściągając cienką kurtkę.
Chloe
była pierwszą osobą , którą poznałam uczelni. Wydawała mi się
wtedy taka samotna, dlatego podeszłam do niej i zaczęłyśmy ze
sobą rozmawiać. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy, znalazłyśmy
wspólny język i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne.
-
Jak ci minął weekend Mag? - zapytała Kate siedząca obok Chloe.
Spojrzałam na nią uśmiechając się lekko.
Natomiast
moja znajomość z Kate wyglądała trochę inaczej. Mianowicie
byłyśmy w jednej grupie na ćwiczeniach. Pamiętam jak na jednych
zajęciach usiadłyśmy obok siebie. Nie odzywałyśmy się ani
jednym słowem, bojąc się nie wiadomo czego. Dopiero po jakimś
czasie, gdy Chloe przeniosła się do naszej grupy, zaprzyjaźniłyśmy
się z Kate. Teraz jesteśmy nierozłączne. Taki nasz mały
trójkącik.
-
Byłam u dziadków. - odpowiedziałam przewracając oczami. -
Maskara. Cała rodzina się zjechała, musiałam niańczyć dzieci. -
pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
-
Przynajmniej było ciekawie. - wtrąciła Chloe, a ja przytaknęłam.
To prawda było ciekawie. Kuzynki zjechały się do rodzinnego domu
mojej mamy. Czwórka dzieciaków - od dwóch do pięciu lat.
Przechlapane, a do tego musiałam je niańczyć.
Jadąc
do domu dziadków w ten weekend myślałam, że odpocznę. Leżąc na
leżaku w ogrodzie za domem, czytając świetną książkę i
popijając mrożoną herbatę, ale gdy dowiedziałam się że
przyjadą tam jeszcze moje kuzynki ze swoimi mężami i dzieciakami,
to chyba dostałam ataku serca. Nie miałam innego wyjścia, jak się
zgodzić.
-
Dzień dobry wszystkim – przywitał się z nami profesor wchodzący
do sali. Usiadł za swoim biurkiem i ściągając marynarkę z ramion
przewiesił ją na oparciu krzesła. Rozsiadł się wygodnie i
popatrzył na nas znacząco.
Był
młody, z dziewczynami obstawiałyśmy jakieś trzydzieści pięć
lat. A okazało się, że facet zbliża się do czterdziestki. Nie
żeby coś, ale był naprawdę atrakcyjny. Brązowe włosy, szare
oczy, wysoki, szczupły jak na swój wiek. Niestety żonaty...
-
Jak samopoczucie po długim weekendzie? - zapytał grzebiąc coś w
swoich notatkach.
Wszyscy
bąkali coś pod nosem, że świetnie. Już miałam wyskoczyć, że
chyba nie wszyscy mieli udany weekend, gdy nagle drzwi sali się
otworzyły, a w nich stanął ON.
Brązowe
włosy zaczesane do góry, niebieskie oczy i ten przeszywający
wszystkich wzrok. Mnie na sam jego widok przechodziły ciarki po
kręgosłupie.
Chłopak
bąknął coś pod nosem, chyba przepraszam, i zajął pośpiesznie
swoje miejsce. Obserwowałam każdy jego ruch, jak mięśnie jego nóg
poruszają się pod obcisłymi dżinsami, jak ramiona napinają się,
gdy zsuwa z nich torbę i kładzie na ziemi. Chciałabym, żeby mnie
kiedyś zauważył i powiedział zwykłe cześć.
-
Mag, nie gap się tak na niego. - Chloe szturchnęła mnie w ramię
sprowadzając mnie tym samym na ziemię.
-
Nie gapię się. Ja po prostu... - popatrzyłam w jej zielone oczy
uśmiechając się zawstydzająco. Przyłapała mnie, tak to prawda,
ale co ja miałam poradzić, że on mi się tak strasznie podoba?
Spuściłam
tylko głowę w dół i z zaczerwienionymi policzkami zaczęłam
notować to co profesor dyktował.
Profesor
mówił coś o … sama nie wiem o czym, ponieważ przyglądałam się
obiektowi moich westchnień od pierwszego dnia studiów.
Miałam
świetny widok na niego, a samo patrzenie powodowało przyśpieszenie
mojego serca. Niekiedy się uśmiechał, innym razem był skupiony na
słowach profesora. Obserwowałam go jak uważnie notuje, dopóki
profesor nie oznajmił nam, że na dziś koniec zajęć. Spojrzałam
na zegarek znajdujący się na moim nadgarstku dostrzegając , że
zajęcia zamiast trwać półtorej godziny, trwały tylko godzinę.
Czyli to oznacza, że mamy ponad półgodziny przerwy do rozpoczęcia
się kolejnych zajęć. Wszyscy studenci zaczęli wstawać ze swoich
miejsc, ja również. Dziewczyny energicznie rozmawiały między sobą
pakując zeszyty do torebek i zabierając ze sobą kurtki. Ja kątem
oka obserwowałam JEGO. Wiem, że to wredne z mojej strony i
bezczelne gapienie się, ale co ja mogłam poradzić że chłopak był
w moim stylu?
Zebrałyśmy
się z dziewczynami szybko i już po pięciu minutach wychodziłyśmy
z gmachu uczelni. Zadowolone, z tego że profesor zlitował się nad
nami i wypuścił nas wcześniej niż było zaplanowane.
-
To gdzie idziemy? - zapytała Kate zakładając torbę na ramieniu.
Stałyśmy
obok siebie z Chloe wzruszając ramionami. Zawsze wybierałyśmy się
w to samo miejsce – do małej, ale przytulnej kawiarenki o nazwie
„Cichy Kącik”. Potrafiłyśmy tam przesiadywać godzinami
rozmawiając i śmiejąc się głośno.
-
Do naszej kawiarni? - zaproponowałam, a dziewczyny przytaknęły.
Kawiarnia
nie była daleko. Zaledwie pięć minut od uczelni. Wnętrze było
naprawdę przytulne, a obsługa naprawdę miła. Usiadłyśmy przy
naszym stoliku zaraz obok okna wcześniej zamawiając cappuccino dla
każdej z nas.
-
Co z Mattem? - zapytałam Chloe, gdy ta dmuchała na swoją kawę,
chcąc ją trochę ostudzić. Uniosła tylko na mnie wzrok
uśmiechając się szeroko.
Matt
to jej chłopak, są ze sobą od sześciu miesięcy, a ja nigdy nie
wiedziałam tak beznadziejnie zakochanego w swojej dziewczynie
chłopaka.
-
Och no wiesz. - rozmarzyła się Chloe, a ja posłałam Kate znaczące
spojrzenie, która kiwnęła do mnie głową wiedząc co mam na
myśli.
-
Matt jest wspaniały, zabrał mnie wczoraj na romantyczny wieczór do
jednej z kawiarni. Piliśmy gorącą czekoladę i długo
rozmawialiśmy. Potem odwiózł mnie do domu i pocałowaliśmy się.
- Chloe zawsze opowiadała o Macie w samych superlatywach. Mi i Kate
to wcale nie przeszkadzało, bo cieszyłyśmy się że nasza
przyjaciółka jest szczęśliwa. Poza tym lubiłyśmy słuchać o
ich randkach, potajemnych schadzkach, czułościach jakimi siebie
obdarzali. Uwielbiałam też patrzeć wtedy na Chloe, była taka
szczęśliwa, taka uśmiechnięta, gdy o nim mówiła. Co miłość
robi z ludźmi?
-
To nieźle. - odezwała się Kate. Przez cały czas siedziała cicho,
jedynie kiwając głową i mrucząc coś pod nosem. Coś było nie
tak.
-
Coś się stało Kate? Jesteś dziś nie do poznania. - powiedziałam
upijając łyk ciepłego napoju.
-
Wszystko okej. - burknęła tylko. Wspominałam już, że nie lubię
gdy moi znajomi są smutni?
-
Mag ma rację Kate, co się dzieje? - zapytała Chloe odkładając
telefon na stolik.
Kate
popatrzyła na nas obie oczami pełnymi smutku. Przed nami naprawdę
nic się nie ukryje.
-
Nam możesz powiedzieć. - zachęcałam ją uśmiechając się lekko
i kiwając głową.
-
Pokłóciłam się z Sebastianem. - bąknęła Kate spuszczając
głowę w dół i pociągając cicho nosem.
-
O co poszło? - zapytała Chloe chwytając brunetkę za rękę. Ta
pokręciła tylko głową ze zrezygnowaniem.
-
O to co zwykle – wzruszyła ramionami podnosząc na nas wzrok, po
czym otarła samotnie spływającą łzę po policzku.
-
Och Katie, Katie. - zajęczałam pod nosem chwytając ją za drugą
dłoń. - Posłuchaj, musicie porozmawiać, wyjaśnić sobie
wszystko, a będzie dobrze. Pamiętasz jak ostatnim razem też się
pokłóciliście? - zapytałam, a dziewczyna kiwnęła głową. - I
co wtedy ci doradziłam?
-
Żebyśmy ze sobą porozmawiali i obgadali nasze obawy i problemy
wspólnie.
-
I co zadziałało? - zapytałam ponownie z uniesioną w górę brodą
wiedząc jaka będzie odpowiedź i czując dumę przepływającą
przez moje ciało.
-
Tak.
-
No widzisz? Dlatego tym razem też mnie posłuchasz i zrobisz to, co
ci dokładnie poradziłam przed chwilą, jasne?
Kate
tylko pokiwała głową, a za chwilę tuliła się do mnie mocno.
-
Dziękuję dziewczyny zawsze mogę na was liczyć. W każdej
sytuacji. - dodała zajmując swoje miejsce i uśmiechając się do
nas ciepło.
-
W końcu od czego ma się przyjaciół, nie? - zapytała dziarsko
Chloe, a ja zachichotałam widząc jej śmieszną minę.
Zmieniłyśmy
temat, na taki który nie kojarzył się nam ani z chłopakami, ani z
miłością, ani z jakimikolwiek uczuciami. We trójkę uzgodniłyśmy,
że pójdziemy w sobotę na imprezę, do prawdziwego klubu. Chloe
weźmie Matta, Kate Sebastiana, a może i ja powinnam wziąć
jakiegoś przystojniaka? Zobaczy się.
-
Jak to jest, że ty znasz się na tych wszystkich uczuciowych i
miłosnych sprawach i zawsze potrafisz nam doradzić, a jesteś sama?
- zapytała Kate, gdy wracałyśmy na uczelnię przez pobliski park.
Zaskoczyła mnie tym pytaniem, nie spodziewałabym się, że coś
takiego kiedykolwiek usłyszę.
-
Dużo w życiu przeszłam, jak na swój młody wiek. I uwierz mi
Kate, wiem o co w tym wszystkim chodzi. - wyjaśniłam posyłając
jej nieszczery uśmiech. Nie podzieliłam się z nimi moją bolesną
przeszłością.
-
Wiem opowiadałaś nam o twoich byłych chłopakach, ale zawsze mnie
zastanawiało skąd wiesz co trzeba zrobić w danej sytuacji. -
błagam tylko w duchu, aby Kate skończyła ten temat, bo ja naprawdę
nie miałam ochoty rozmawiać o swoich byłych i nieudanych
związkach.
-
Właśnie, mnie też to ostatnio zastanawiało. - oczywiście swoje
pięć groszy musiała dorzucić dociekliwa i wścibska Chloe.
-
Oj dziewczyny to się nazywa kobieca intuicja. - wzruszyłam tylko
ramionami uśmiechając się do nich ciepło.
-
Może nie nazwałabym tego kobiecą intuicją, bo gdybyś faktycznie
ją miała nie zakochiwałabyś się w beznadziejnych facetach, a oni
potem by cię nie porzucali bez powodu. - zauważyła Chloe.
Chciałabym ją teraz czymś walnąć. Najlepiej czymś, co by
zostawiło długotrwały ślad na jej psychice i żeby zapamiętała
do końca życia, aby nie poruszać tego bolesnego tematu ponownie.
Ale niestety nie posiadałam nic pod ręką, aby ją uderzyć.
Szkoda.
Popatrzyłam
tylko na nią wściekłym wzrokiem, ja naprawdę miałam dość jej
pytań i dociekliwych uwag. Męczyło mnie już to.
Dobra,
może i miałam pecha w miłości. Nie znalazłam jeszcze takiego
Matta, aby poczuć się naprawdę kochaną, aby ktoś się mną
zaopiekował, gdy zajdzie taka potrzeba. Może po prostu przyciągam
niewłaściwych facetów do siebie, a potem przez nich cierpię. Taka
już jestem, po prostu.
-
Skończ ten temat Chloe. - poprosiłam pchając ciężkie drzwi i
wchodząc do środka uczelni.
-
Dobra, kończę, ale wiedz że znajdziemy ci jakiegoś przystojniaka
abyś mogła z nim pójść na sobotnią imprezę. - oznajmiła
puszczając mi oczko i wyprzedzając mnie na schodach. Stanęłam na
jednym ze stopni jak wrośnięta.
-
Żartujesz sobie prawda? - zapytałam cicho, ale dziewczyna nie
odpowiedziała. Posłała mi tylko swój najbardziej fałszywy
uśmiech i zniknęła za zakrętem.
-
Ona nie żartuje. - wtrąciła cicho Kate wzruszając przepraszająco
ramionami.
-
Ale ja naprawdę nikogo nie potrzebuję. - jęknęłam wchodząc do
sali pełnej studentów zaraz za Kate, która od razu wspięła się
na sama górę i zajęła miejsce obok Chloe, a ja obok niej.
Chloe,
oczywiście zagadana z innymi dziewczynami, nie zwracała uwagi na to
jakie złośliwe spojrzenia jej posyłam. Mam nadzieję, że sobie
żartowała. Ja naprawdę nie potrzebuję teraz nikogo z kim mogłabym
się związać. Nie potrzebne mi jest to, czuję się dobrze jaka
singielka. Może kiedyś nadejdzie ten czas, w którym znajdę
odpowiednią osobę, która da mi szczęście i z którą będę
mogła...
-
Witam moich studentów. - profesor King zatrzasnął za sobą drzwi
zwracając tym naszą uwagę na siebie. Cała sala wypełniona
studentami, a pośród nich ON. Właśnie! Całkiem o nim
zapomniałam. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po sali, ale nie
zauważyłam go nigdzie. Zazwyczaj siedział w rzędzie po naszej
lewej stronie i o rząd niżej, ale nie było go tam. Spojrzałam
bardziej w głąb sali, ale i tam go nie było. Szukałam nawet jego
kolegi Harry'ego i jego charakterystycznych loczków na głowie, ale
nic z tego. Nie zauważyłam. Nawet nie widziałam blondyna z którym
się przyjaźnili. Nikogo. Czyżby chłopcy zrezygnowali z wykładu
profesora Kinga? Całkiem możliwe, bo przecież ten profesor każdego
studenta przerażał.
-
Mag? - Kate szepnęła do mnie szturchając mnie lekko ramieniem.
Wiem, że robiła tak ponieważ nie chciała, aby profesor przyłapał
ją na przeszkadzaniu mu w prowadzeniu zajęć. A to u niego była
pierwsza zasada o jakiej nas poinformował pierwszego dnia zajęć: Nie
przeszkadzać mi w czasie prowadzenia zajęć, bo wylecicie za
drzwi. Tak dokładnie powiedział.
-
Mag. - znowu szturchnięcie. Popatrzyłam na nią, a ta wskazywała
na coś przed nami. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co jej chodzi i
podążyłam wzrokiem za jej chudym palcem, a wtedy serce o mało co
nie wyleciało mi z piersi.
To
ON. Siedział przed nami ze swoimi kumplami. Blondynem i loczkiem.
Złapałam się ramienia Kate, aby przypadkiem nie spaść z krzesła.
Dziewczyna szepnęła tylko ciche.
-
Trzymaj się. - a następnie wróciła do robienia notatek z wykładu.
Dlaczego
ja go wcześniej nie zauważyłam? Dlaczego nie rozglądnęłam się
wokół siebie, gdy usiadłyśmy na swoim miejscu? To Chloe i jej
głupi pomysł ze znalezieniem mi partnera na sobotnią imprezę
musiał zamroczyć mój wzrok.
Wiedziałam,
że nie mogę rozmawiać na zajęciach z powodu wrednego profesora, a
dodatkowo przez siedzącego przede mną chłopaka. A to raczej
oczywiste, że chciałam o nim pogadać z Chloe, a nie mogłam. Więc
postanowiłam, że napiszę jej liścik.
Zrobiłaś
to specjalnie, prawda? Widziałaś go wcześniej i dlatego tutaj
usiadłaś?
Zgięłam
go na pół i rzuciłam w stronę blondynki. Udawałam, że uważnie
słucham profesora, a tak naprawdę czekałam na odpowiedź od
przyjaciółki. Czekałam i czekałam i czekałam, aż w końcu się
doczekałam, gdy liścik wylądował na moim zeszycie. Szybkim ruchem
go otworzyłam i przeczytałam długą odpowiedź.
Nie
zrobiłam tego specjalnie, po prostu usiadłam na wolnym miejscu.
Dobra, zauważyłam go gdy tylko weszłam do sali, ale uwierz mi albo
i nie, ale tylko tutaj były trzy wolne miejsca. Poza tym to nasza
miejscówka do siedzenia w tej sali, więc nie masz się co
bulwersować Mag. Wiesz, że cię kocham i chcę dla Ciebie jak
najlepiej. Ale i tak znajdę Ci partnera na sobotnią imprezę, a
sama dobrze wiesz, że jak ja czegoś chcę to tak będzie i koniec
kropka.
Ona
jest nienormalna, teraz to mogę stwierdzić. Będzie mi szukać
faceta, ale ja tego nie chcę! Wiem, jaka uparta jest Chloe i jak
potrafi się wściekać gdy coś nie idzie po jej myśli. Wiem, że
nie przekonam jej aby zaprzestała mi pomagać. Będę musiała coś
wymyślić. Tylko co?
***
Po
powrocie do domu marzyłam tylko o jednym – aby rzucić się na
łóżko i zasnąć.
Studia
potrafią wykończyć człowieka, a w dodatku gdy w jednym dniu mam
kilka zajęć. Padam na twarz.
-
Mamo, już jestem! - krzyknęłam, gdy tylko przekroczyłam próg
domu. Ściągnęłam kurtkę wieszając ją na wieszaku, a buty
wcisnęłam do szafki. Zakładając torbę na ramieniu przeszłam do
kuchni skąd dochodził wspaniały zapach i głośny śmiech mojej
rodzicielki.
-
Oo Maggie już jesteś. To świetnie. - mama uśmiechała się do
mnie ciepło, gdy usiadłam na jednym z wysokich stołków barowych.
Ściszyła telewizor grający zbyt głośno w kuchni i wycierając
dłonie w fartuszek na biodrach zaczęła kroić pierś kurczaka w
cienkie paski.
-
Jak było na uczelni? Bardzo zmęczona? - zapytała patrząc to raz
na deskę do krojenia, a raz na telewizor.
-
Troszkę, co robisz do jedzenia? - zapytałam unosząc głowę nieco
wyżej, aby dokładnie przyjrzeć się poczynaniom mojej mamy.
-
Ryż z kurczakiem i warzywami. - odpowiedziała mieszając kurczaka
na patelni, który wydawał z siebie dziwne dźwięki.
-
A to jakaś specjalna okazja? - zapytałam ruszając zabawnie brwiami
i jednocześnie wskazując na dwie butelki czerwonego wina stojące
obok zlewu, zaraz za moją mamą. Czyżby szykowała się romantyczna
kolacja z ojcem?
-
A to - odwróciła się za siebie dostrzegając napoje. - Będziemy
mieć ważnych gości dzisiaj wieczorem i to na tą okazję kupiłam.
- wyjaśniła pokrótce, ale mnie to i tak nic nie dało. Musiałam
wiedzieć więcej, o wiele więcej.
-
Jakich gości? Kto przychodzi? - zapytałam ciekawskim tonem
poprawiając się na stołku.
-
Liam z rodzicami. - wyjaśniła mama badając moja reakcję.
-
Liam Payne? - zapytałam zeskakując z krzesła. - Liam wrócił?
Kiedy? Dlaczego do mnie nie zadzwonił? - pytałam samą siebie.
-
Właściwie to on może ci to sam wytłumaczyć. - powiedziała mama
wskazując brodą na miejsce za mną. Odwróciłam się za siebie
dostrzegając mojego najlepszego przyjaciela stojącego w dużym
salonie przylegającym do kuchni.
-
Liam! - wykrzyknęłam ruszając pędem w jego stronę. Chłopak
śmiał się głośno widząc moje poczynania, jak prawie się
przewróciłam i wylądowałam na kolanach, a to wszystko z powodu
śliskich płytek w kuchni.
-
Cześć Mag. - przywitał się ze mną, gdy wylądowałam w jego
ramionach. Objęłam go za szyję ciesząc się, że mój przyjaciel
w końcu wrócił do domu po dwumiesięcznej wymianie studenckiej w
Niemczech.
-
Ale wyprzystojniałeś. - zauważyłam odsuwając się od niego i
bacznie mu się przyglądając.
-
To te treningi z niemieckim trenerem piłki nożnej, sprawiły że
nabrałem trochę ciała. - powiedział ukazując mi swój
śnieżnobiały uśmiech. Tak bardzo tęskniłam za tym chłopakiem.
-
Nieźle was tam wymęczyli? - zapytała moja mama przerywając nam
przypatrywanie się sobie nawzajem.
-
Dali nam niezły wycisk na treningach i w szkole też, ale cieszę
się że już wróciłem do domu. Stęskniłem się za rodzicami i
siostrami. - odpowiedział Liam pociągając mnie w stronę stołków
barowych i odsuwając jeden dla mnie, bym mogła swobodnie usiąść.
Gdy zajął miejsce obok mnie mogłam spokojnie mu się przyjrzeć.
Prosty, mały nos, brązowe oczy, malinowe, pełne usta i włosy
postawione z przodu do góry. Tak to był mój najlepszy przyjaciel,
którego nie widziałam całe dwa miesiące.
-
Co mi się tak przyglądasz? - zapytał cicho, gdy moja mama
odwróciła się za siebie myjąc coś pod wodą.
-
Dawno cię nie widziałam. - odpowiedziałam zawstydzona spuszczając
głowę w dół. Głupie było to przyglądanie mu się, nie powinnam
się tak zachowywać.
-
Hej, ja za tobą też. Pogadamy dziś wieczorem, prawda? - zapytał z
nadzieją w głosie.
-
Oczywiście. - odpowiedziałam.
-
To dobrze, bo muszę już iść się rozpakować i przywitać z
chłopakami z drużyny. Także na razie się z paniami żegnam i
widzimy się wieczorem. - powiedział uśmiechając się do mnie i
ześlizgnął się ze stołka. Podszedł do mojej mamy, z drugiej
strony wysepki znajdującej się na środku kuchni, i ucałował
wierzch jej dłoni. A następnie wrócił do mnie i cmoknął mnie w
czoło.
-
Na razie. - pomachał i chwilę później usłyszałam jak zamyka za
sobą główne drzwi.
-
Fajnie, że Liam wrócił. - powiedziałam to raczej do siebie niż
do mamy, ale ona i tak to usłyszała. Przyznała mi tylko rację i
już miała mnie wypytywać o pewne sprawy związane z serduszkiem,
ale ja pod pretekstem odrobienia zadania uciekłam na górę do
swojego pokoju.
Uff
udało mi się uciec od wścibskich pytań mojej mamy.
***
-
W Niemczech było wspaniale, naprawdę. Chciałbym kiedyś tam
wrócić. - skończył swoją opowieść Liam. Dowiedziałam się, że
przyjaciel ostro trenował z niemieckimi studentami.
Siedzieliśmy
właśnie u nas w jadalni i zajadaliśmy się pysznościami
przygotowanymi przez moją mamę. Rodzice Liama i on sam wpadli do
nas tak jak mama wcześniej mnie poinformowała. Miło było mieć
znów najlepszego przyjaciela obok siebie. Popatrzyłam na niego
siedzącego obok mnie. Wyprzystojniał, podciął włosy, zmężniał,
nabrał mięśni. Dlaczego ja do tej pory nie zauważałam jaki on
jest przystojny?
-
A co u ciebie Maggie? Jak studia? - zapytała pani Payne, pociągając
łyk wina z wysokiego kieliszka.
-
Wszystko dobrze. - bąknęłam. Jakoś nie lubiłam mówić o
studiach.
-
A co u A... - nie dokończyła, bo Liam przerwał jej w połowie
zdania.
-
Może wy sobie tutaj na spokojnie porozmawiajcie, a ja i Mag
pójdziemy na górę? - zaproponował wstając ze stołka. Zrobiłam
to samo i po chwili oboje cicho chichocząc wbiegaliśmy na górę do
mojego pokoju.
-
Przepraszam za moją mamę. - zaczął Liam siadając na krześle
stojącym przy moim biurku, a ja zapaliłam lampę przy łóżku i
usiadłam na jego środku.
-
Nic się nie stało, wiem że twoja mama...
-
Jest dziwna – wtrącił Liam siadając obok mnie i ujmując moje
dłonie w swoje.
-
Tego bym nie powiedziała. - mruknęłam z głową spuszczoną w dół.
-
Mag posłuchaj, wiem że ciężko ci po stracie Adama, ale nie możesz
co chwila chodzić smutna. Musisz o nim zapomnieć, to że on nie
doceniał ciebie to nie znaczy że ty teraz masz być zdołowana. -
poradził Liam.
-
Li, ale ja to wszystko wiem kochany – złapałam chłopaka za rękę
posyłając mu lekki uśmiech – Naprawdę dziękuję ci, że to
widzisz i też w jakiś sposób mnie rozumiesz, aczkolwiek nie chcę
już o tym rozmawiać. - Liam mrugnął tylko oczami rozumiejąc moją
prośbę. Cieszyłam się mając takiego wspaniałego przyjaciela
przy sobie, bo zawsze mogłam na niego liczyć i zawsze był przy
mnie gdy tego potrzebowałam.
Zmieniliśmy
temat na przyjemniejszy. Wypytywałam chłopaka o wymianę. Czy
poznał jakieś młode i atrakcyjne Niemki, ale on oczywiście
zbywał mnie mówiąc, że koncentrował się na szkole i treningach.
Ale ja i tak wiedziałam swoje, znam go lepiej niż ktokolwiek inny.
Nim
się spostrzegłam wybiła północ i chłopak musiał już uciekać
do domu.
-
Widzimy się jutro, prawda? - zapytał zakładając buty na swoje
stopy. Gdzieś z tyłu słyszałam jak moi rodzice żegnają się z
rodzicami Liama.
-
Oczywiście. - uśmiechnęłam się, gdy pocałował mnie w policzek
na pożegnanie.
-
Podrzucę cię na zajęcia. - dodał machając do mnie i dołączając
do swoich rodziców, którzy wyszli tylnym wyjściem.
Zamknęłam
drzwi na klucz i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Musiałam
jeszcze napisać pracę na jutro, czyli to by oznaczało że mam
nieprzespaną noc przed sobą. Po prostu super.
__________________________________________________
Jest
rozdział pierwszy :)
Jak
Wam się podobał? Jak myślicie co Maggie zrobi z tajemniczym
kolegą ze studiów? Odważy się do niego odezwać? A może jej
przyjaciółki coś wykombinują?
Piszcie
swoje propozycje, bo jestem bardzo ciekawa :)
Następny
w piątek.
Miłego
dnia i buziaki :)
Super rozdział, nie mogę się już doczekac kolejnego :D xx L.
OdpowiedzUsuńCzadowy :) szkoda że kolejny dopiero w piątek , ale warto poczekać :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie ze ON będzie na tej imprezie ! :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przyjemny i długi ! :) Ciesze się ! :)