wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 1

Piękny, słoneczny, majowy dzień przywitał mnie w poniedziałkowy ranek. Rozciągnęłam się na łóżku, a w głowie pojawiła się myśl, że ten dzień będzie jednym z lepszych dni w moim życiu.
Z uśmiechem na ustach wstałam z łóżka i od razu pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam w ekspresowym tempie makijaż i już piętnaście minut później biegłam na autobus jadący w stronę mojej uczelni.
Usiadłam przy oknie i wyjmując słuchawki z torebki włożyłam je do uszu. Puściłam moją ulubioną playlistę, składającą się ze starych kawałków, i odpłynęłam w świat dobrze mi znany.
Autobus zatrzymał się praktycznie pod samą uczelnią. Cieszyłam się, że nie muszę daleko iść, ponieważ przystanek znajdował się po drugiej stronie budynku. Dziękując starszemu panu za kierownicą, wyszłam z pojazdu.
Przeszłam na drugą stronę ulicy i już wchodziłam przez drzwi do środka. Uśmiechnęłam się do starszej kobiety czekającej przed drzwiami sekretariatu, która odwzajemniła uśmiech i biegiem pokonałam schody prowadzące na pierwsze piętro.
Uwielbiałam moją uczelnię. Stary budynek położony w samym centrum Londynu wśród drzew i krzewów przywoływał mi moje dzieciństwo, gdy to razem z moim bratem Zaynem, nocowaliśmy w czasie wakacji u dziadków. Odległe czasy, a jakie wspaniałe.
Weszłam do sali pełnej studentów. Nikt nie zwracał na mnie większej uwagi, zajęty rozmową ze znajomym.
Odnalazłam moją ukochana zgraję wariatek, siedzących w ostatnim rzędzie na samej górze, i dołączyłam do nich uśmiechających się do mnie od ucha do ucha.
- Cześć. - przywitałam się z nimi szybkim uściskiem i usiadłam obok Chloe, wcześniej ściągając cienką kurtkę.
Chloe była pierwszą osobą , którą poznałam uczelni. Wydawała mi się wtedy taka samotna, dlatego podeszłam do niej i zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy, znalazłyśmy wspólny język i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne.
- Jak ci minął weekend Mag? - zapytała Kate siedząca obok Chloe. Spojrzałam na nią uśmiechając się lekko.
Natomiast moja znajomość z Kate wyglądała trochę inaczej. Mianowicie byłyśmy w jednej grupie na ćwiczeniach. Pamiętam jak na jednych zajęciach usiadłyśmy obok siebie. Nie odzywałyśmy się ani jednym słowem, bojąc się nie wiadomo czego. Dopiero po jakimś czasie, gdy Chloe przeniosła się do naszej grupy, zaprzyjaźniłyśmy się z Kate. Teraz jesteśmy nierozłączne. Taki nasz mały trójkącik.
- Byłam u dziadków. - odpowiedziałam przewracając oczami. - Maskara. Cała rodzina się zjechała, musiałam niańczyć dzieci. - pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
- Przynajmniej było ciekawie. - wtrąciła Chloe, a ja przytaknęłam. To prawda było ciekawie. Kuzynki zjechały się do rodzinnego domu mojej mamy. Czwórka dzieciaków - od dwóch do pięciu lat. Przechlapane, a do tego musiałam je niańczyć.
Jadąc do domu dziadków w ten weekend myślałam, że odpocznę. Leżąc na leżaku w ogrodzie za domem, czytając świetną książkę i popijając mrożoną herbatę, ale gdy dowiedziałam się że przyjadą tam jeszcze moje kuzynki ze swoimi mężami i dzieciakami, to chyba dostałam ataku serca. Nie miałam innego wyjścia, jak się zgodzić.
- Dzień dobry wszystkim – przywitał się z nami profesor wchodzący do sali. Usiadł za swoim biurkiem i ściągając marynarkę z ramion przewiesił ją na oparciu krzesła. Rozsiadł się wygodnie i popatrzył na nas znacząco.
Był młody, z dziewczynami obstawiałyśmy jakieś trzydzieści pięć lat. A okazało się, że facet zbliża się do czterdziestki. Nie żeby coś, ale był naprawdę atrakcyjny. Brązowe włosy, szare oczy, wysoki, szczupły jak na swój wiek. Niestety żonaty...
- Jak samopoczucie po długim weekendzie? - zapytał grzebiąc coś w swoich notatkach.
Wszyscy bąkali coś pod nosem, że świetnie. Już miałam wyskoczyć, że chyba nie wszyscy mieli udany weekend, gdy nagle drzwi sali się otworzyły, a w nich stanął ON.
Brązowe włosy zaczesane do góry, niebieskie oczy i ten przeszywający wszystkich wzrok. Mnie na sam jego widok przechodziły ciarki po kręgosłupie.
Chłopak bąknął coś pod nosem, chyba przepraszam, i zajął pośpiesznie swoje miejsce. Obserwowałam każdy jego ruch, jak mięśnie jego nóg poruszają się pod obcisłymi dżinsami, jak ramiona napinają się, gdy zsuwa z nich torbę i kładzie na ziemi. Chciałabym, żeby mnie kiedyś zauważył i powiedział zwykłe cześć.
- Mag, nie gap się tak na niego. - Chloe szturchnęła mnie w ramię sprowadzając mnie tym samym na ziemię.
- Nie gapię się. Ja po prostu... - popatrzyłam w jej zielone oczy uśmiechając się zawstydzająco. Przyłapała mnie, tak to prawda, ale co ja miałam poradzić, że on mi się tak strasznie podoba?
Spuściłam tylko głowę w dół i z zaczerwienionymi policzkami zaczęłam notować to co profesor dyktował.
Profesor mówił coś o … sama nie wiem o czym, ponieważ przyglądałam się obiektowi moich westchnień od pierwszego dnia studiów.
Miałam świetny widok na niego, a samo patrzenie powodowało przyśpieszenie mojego serca. Niekiedy się uśmiechał, innym razem był skupiony na słowach profesora. Obserwowałam go jak uważnie notuje, dopóki profesor nie oznajmił nam, że na dziś koniec zajęć. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na moim nadgarstku dostrzegając , że zajęcia zamiast trwać półtorej godziny, trwały tylko godzinę. Czyli to oznacza, że mamy ponad półgodziny przerwy do rozpoczęcia się kolejnych zajęć. Wszyscy studenci zaczęli wstawać ze swoich miejsc, ja również. Dziewczyny energicznie rozmawiały między sobą pakując zeszyty do torebek i zabierając ze sobą kurtki. Ja kątem oka obserwowałam JEGO. Wiem, że to wredne z mojej strony i bezczelne gapienie się, ale co ja mogłam poradzić że chłopak był w moim stylu?
Zebrałyśmy się z dziewczynami szybko i już po pięciu minutach wychodziłyśmy z gmachu uczelni. Zadowolone, z tego że profesor zlitował się nad nami i wypuścił nas wcześniej niż było zaplanowane.
- To gdzie idziemy? - zapytała Kate zakładając torbę na ramieniu.
Stałyśmy obok siebie z Chloe wzruszając ramionami. Zawsze wybierałyśmy się w to samo miejsce – do małej, ale przytulnej kawiarenki o nazwie „Cichy Kącik”. Potrafiłyśmy tam przesiadywać godzinami rozmawiając i śmiejąc się głośno.
- Do naszej kawiarni? - zaproponowałam, a dziewczyny przytaknęły.
Kawiarnia nie była daleko. Zaledwie pięć minut od uczelni. Wnętrze było naprawdę przytulne, a obsługa naprawdę miła. Usiadłyśmy przy naszym stoliku zaraz obok okna wcześniej zamawiając cappuccino dla każdej z nas.
- Co z Mattem? - zapytałam Chloe, gdy ta dmuchała na swoją kawę, chcąc ją trochę ostudzić. Uniosła tylko na mnie wzrok uśmiechając się szeroko.
Matt to jej chłopak, są ze sobą od sześciu miesięcy, a ja nigdy nie wiedziałam tak beznadziejnie zakochanego w swojej dziewczynie chłopaka.
- Och no wiesz. - rozmarzyła się Chloe, a ja posłałam Kate znaczące spojrzenie, która kiwnęła do mnie głową wiedząc co mam na myśli.
- Matt jest wspaniały, zabrał mnie wczoraj na romantyczny wieczór do jednej z kawiarni. Piliśmy gorącą czekoladę i długo rozmawialiśmy. Potem odwiózł mnie do domu i pocałowaliśmy się. - Chloe zawsze opowiadała o Macie w samych superlatywach. Mi i Kate to wcale nie przeszkadzało, bo cieszyłyśmy się że nasza przyjaciółka jest szczęśliwa. Poza tym lubiłyśmy słuchać o ich randkach, potajemnych schadzkach, czułościach jakimi siebie obdarzali. Uwielbiałam też patrzeć wtedy na Chloe, była taka szczęśliwa, taka uśmiechnięta, gdy o nim mówiła. Co miłość robi z ludźmi?
- To nieźle. - odezwała się Kate. Przez cały czas siedziała cicho, jedynie kiwając głową i mrucząc coś pod nosem. Coś było nie tak.
- Coś się stało Kate? Jesteś dziś nie do poznania. - powiedziałam upijając łyk ciepłego napoju.
- Wszystko okej. - burknęła tylko. Wspominałam już, że nie lubię gdy moi znajomi są smutni?
- Mag ma rację Kate, co się dzieje? - zapytała Chloe odkładając telefon na stolik.
Kate popatrzyła na nas obie oczami pełnymi smutku. Przed nami naprawdę nic się nie ukryje.
- Nam możesz powiedzieć. - zachęcałam ją uśmiechając się lekko i kiwając głową.
- Pokłóciłam się z Sebastianem. - bąknęła Kate spuszczając głowę w dół i pociągając cicho nosem.
- O co poszło? - zapytała Chloe chwytając brunetkę za rękę. Ta pokręciła tylko głową ze zrezygnowaniem.
- O to co zwykle – wzruszyła ramionami podnosząc na nas wzrok, po czym otarła samotnie spływającą łzę po policzku.
- Och Katie, Katie. - zajęczałam pod nosem chwytając ją za drugą dłoń. - Posłuchaj, musicie porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystko, a będzie dobrze. Pamiętasz jak ostatnim razem też się pokłóciliście? - zapytałam, a dziewczyna kiwnęła głową. - I co wtedy ci doradziłam?
- Żebyśmy ze sobą porozmawiali i obgadali nasze obawy i problemy wspólnie.
- I co zadziałało? - zapytałam ponownie z uniesioną w górę brodą wiedząc jaka będzie odpowiedź i czując dumę przepływającą przez moje ciało.
- Tak.
- No widzisz? Dlatego tym razem też mnie posłuchasz i zrobisz to, co ci dokładnie poradziłam przed chwilą, jasne?
Kate tylko pokiwała głową, a za chwilę tuliła się do mnie mocno.
- Dziękuję dziewczyny zawsze mogę na was liczyć. W każdej sytuacji. - dodała zajmując swoje miejsce i uśmiechając się do nas ciepło.
- W końcu od czego ma się przyjaciół, nie? - zapytała dziarsko Chloe, a ja zachichotałam widząc jej śmieszną minę.
Zmieniłyśmy temat, na taki który nie kojarzył się nam ani z chłopakami, ani z miłością, ani z jakimikolwiek uczuciami. We trójkę uzgodniłyśmy, że pójdziemy w sobotę na imprezę, do prawdziwego klubu. Chloe weźmie Matta, Kate Sebastiana, a może i ja powinnam wziąć jakiegoś przystojniaka? Zobaczy się.
- Jak to jest, że ty znasz się na tych wszystkich uczuciowych i miłosnych sprawach i zawsze potrafisz nam doradzić, a jesteś sama? - zapytała Kate, gdy wracałyśmy na uczelnię przez pobliski park. Zaskoczyła mnie tym pytaniem, nie spodziewałabym się, że coś takiego kiedykolwiek usłyszę.
- Dużo w życiu przeszłam, jak na swój młody wiek. I uwierz mi Kate, wiem o co w tym wszystkim chodzi. - wyjaśniłam posyłając jej nieszczery uśmiech. Nie podzieliłam się z nimi moją bolesną przeszłością.
- Wiem opowiadałaś nam o twoich byłych chłopakach, ale zawsze mnie zastanawiało skąd wiesz co trzeba zrobić w danej sytuacji. - błagam tylko w duchu, aby Kate skończyła ten temat, bo ja naprawdę nie miałam ochoty rozmawiać o swoich byłych i nieudanych związkach.
- Właśnie, mnie też to ostatnio zastanawiało. - oczywiście swoje pięć groszy musiała dorzucić dociekliwa i wścibska Chloe.
- Oj dziewczyny to się nazywa kobieca intuicja. - wzruszyłam tylko ramionami uśmiechając się do nich ciepło.
- Może nie nazwałabym tego kobiecą intuicją, bo gdybyś faktycznie ją miała nie zakochiwałabyś się w beznadziejnych facetach, a oni potem by cię nie porzucali bez powodu. - zauważyła Chloe. Chciałabym ją teraz czymś walnąć. Najlepiej czymś, co by zostawiło długotrwały ślad na jej psychice i żeby zapamiętała do końca życia, aby nie poruszać tego bolesnego tematu ponownie. Ale niestety nie posiadałam nic pod ręką, aby ją uderzyć. Szkoda.
Popatrzyłam tylko na nią wściekłym wzrokiem, ja naprawdę miałam dość jej pytań i dociekliwych uwag. Męczyło mnie już to.
Dobra, może i miałam pecha w miłości. Nie znalazłam jeszcze takiego Matta, aby poczuć się naprawdę kochaną, aby ktoś się mną zaopiekował, gdy zajdzie taka potrzeba. Może po prostu przyciągam niewłaściwych facetów do siebie, a potem przez nich cierpię. Taka już jestem, po prostu.
- Skończ ten temat Chloe. - poprosiłam pchając ciężkie drzwi i wchodząc do środka uczelni.
- Dobra, kończę, ale wiedz że znajdziemy ci jakiegoś przystojniaka abyś mogła z nim pójść na sobotnią imprezę. - oznajmiła puszczając mi oczko i wyprzedzając mnie na schodach. Stanęłam na jednym ze stopni jak wrośnięta.
- Żartujesz sobie prawda? - zapytałam cicho, ale dziewczyna nie odpowiedziała. Posłała mi tylko swój najbardziej fałszywy uśmiech i zniknęła za zakrętem.
- Ona nie żartuje. - wtrąciła cicho Kate wzruszając przepraszająco ramionami.
- Ale ja naprawdę nikogo nie potrzebuję. - jęknęłam wchodząc do sali pełnej studentów zaraz za Kate, która od razu wspięła się na sama górę i zajęła miejsce obok Chloe, a ja obok niej.
Chloe, oczywiście zagadana z innymi dziewczynami, nie zwracała uwagi na to jakie złośliwe spojrzenia jej posyłam. Mam nadzieję, że sobie żartowała. Ja naprawdę nie potrzebuję teraz nikogo z kim mogłabym się związać. Nie potrzebne mi jest to, czuję się dobrze jaka singielka. Może kiedyś nadejdzie ten czas, w którym znajdę odpowiednią osobę, która da mi szczęście i z którą będę mogła...
- Witam moich studentów. - profesor King zatrzasnął za sobą drzwi zwracając tym naszą uwagę na siebie. Cała sala wypełniona studentami, a pośród nich ON. Właśnie! Całkiem o nim zapomniałam. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po sali, ale nie zauważyłam go nigdzie. Zazwyczaj siedział w rzędzie po naszej lewej stronie i o rząd niżej, ale nie było go tam. Spojrzałam bardziej w głąb sali, ale i tam go nie było. Szukałam nawet jego kolegi Harry'ego i jego charakterystycznych loczków na głowie, ale nic z tego. Nie zauważyłam. Nawet nie widziałam blondyna z którym się przyjaźnili. Nikogo. Czyżby chłopcy zrezygnowali z wykładu profesora Kinga? Całkiem możliwe, bo przecież ten profesor każdego studenta przerażał.
- Mag? - Kate szepnęła do mnie szturchając mnie lekko ramieniem. Wiem, że robiła tak ponieważ nie chciała, aby profesor przyłapał ją na przeszkadzaniu mu w prowadzeniu zajęć. A to u niego była pierwsza zasada o jakiej nas poinformował pierwszego dnia zajęć: Nie przeszkadzać mi w czasie prowadzenia zajęć, bo wylecicie za drzwi. Tak dokładnie powiedział.
- Mag. - znowu szturchnięcie. Popatrzyłam na nią, a ta wskazywała na coś przed nami. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co jej chodzi i podążyłam wzrokiem za jej chudym palcem, a wtedy serce o mało co nie wyleciało mi z piersi.
To ON. Siedział przed nami ze swoimi kumplami. Blondynem i loczkiem. Złapałam się ramienia Kate, aby przypadkiem nie spaść z krzesła. Dziewczyna szepnęła tylko ciche.
- Trzymaj się. - a następnie wróciła do robienia notatek z wykładu.
Dlaczego ja go wcześniej nie zauważyłam? Dlaczego nie rozglądnęłam się wokół siebie, gdy usiadłyśmy na swoim miejscu? To Chloe i jej głupi pomysł ze znalezieniem mi partnera na sobotnią imprezę musiał zamroczyć mój wzrok.
Wiedziałam, że nie mogę rozmawiać na zajęciach z powodu wrednego profesora, a dodatkowo przez siedzącego przede mną chłopaka. A to raczej oczywiste, że chciałam o nim pogadać z Chloe, a nie mogłam. Więc postanowiłam, że napiszę jej liścik.

Zrobiłaś to specjalnie, prawda? Widziałaś go wcześniej i dlatego tutaj usiadłaś?

Zgięłam go na pół i rzuciłam w stronę blondynki. Udawałam, że uważnie słucham profesora, a tak naprawdę czekałam na odpowiedź od przyjaciółki. Czekałam i czekałam i czekałam, aż w końcu się doczekałam, gdy liścik wylądował na moim zeszycie. Szybkim ruchem go otworzyłam i przeczytałam długą odpowiedź.

Nie zrobiłam tego specjalnie, po prostu usiadłam na wolnym miejscu. Dobra, zauważyłam go gdy tylko weszłam do sali, ale uwierz mi albo i nie, ale tylko tutaj były trzy wolne miejsca. Poza tym to nasza miejscówka do siedzenia w tej sali, więc nie masz się co bulwersować Mag. Wiesz, że cię kocham i chcę dla Ciebie jak najlepiej. Ale i tak znajdę Ci partnera na sobotnią imprezę, a sama dobrze wiesz, że jak ja czegoś chcę to tak będzie i koniec kropka.

Ona jest nienormalna, teraz to mogę stwierdzić. Będzie mi szukać faceta, ale ja tego nie chcę! Wiem, jaka uparta jest Chloe i jak potrafi się wściekać gdy coś nie idzie po jej myśli. Wiem, że nie przekonam jej aby zaprzestała mi pomagać. Będę musiała coś wymyślić. Tylko co?

***

Po powrocie do domu marzyłam tylko o jednym – aby rzucić się na łóżko i zasnąć.
Studia potrafią wykończyć człowieka, a w dodatku gdy w jednym dniu mam kilka zajęć. Padam na twarz.
- Mamo, już jestem! - krzyknęłam, gdy tylko przekroczyłam próg domu. Ściągnęłam kurtkę wieszając ją na wieszaku, a buty wcisnęłam do szafki. Zakładając torbę na ramieniu przeszłam do kuchni skąd dochodził wspaniały zapach i głośny śmiech mojej rodzicielki.
- Oo Maggie już jesteś. To świetnie. - mama uśmiechała się do mnie ciepło, gdy usiadłam na jednym z wysokich stołków barowych. Ściszyła telewizor grający zbyt głośno w kuchni i wycierając dłonie w fartuszek na biodrach zaczęła kroić pierś kurczaka w cienkie paski.
- Jak było na uczelni? Bardzo zmęczona? - zapytała patrząc to raz na deskę do krojenia, a raz na telewizor.
- Troszkę, co robisz do jedzenia? - zapytałam unosząc głowę nieco wyżej, aby dokładnie przyjrzeć się poczynaniom mojej mamy.
- Ryż z kurczakiem i warzywami. - odpowiedziała mieszając kurczaka na patelni, który wydawał z siebie dziwne dźwięki.
- A to jakaś specjalna okazja? - zapytałam ruszając zabawnie brwiami i jednocześnie wskazując na dwie butelki czerwonego wina stojące obok zlewu, zaraz za moją mamą. Czyżby szykowała się romantyczna kolacja z ojcem?
- A to - odwróciła się za siebie dostrzegając napoje. - Będziemy mieć ważnych gości dzisiaj wieczorem i to na tą okazję kupiłam. - wyjaśniła pokrótce, ale mnie to i tak nic nie dało. Musiałam wiedzieć więcej, o wiele więcej.
- Jakich gości? Kto przychodzi? - zapytałam ciekawskim tonem poprawiając się na stołku.
- Liam z rodzicami. - wyjaśniła mama badając moja reakcję.
- Liam Payne? - zapytałam zeskakując z krzesła. - Liam wrócił? Kiedy? Dlaczego do mnie nie zadzwonił? - pytałam samą siebie.
- Właściwie to on może ci to sam wytłumaczyć. - powiedziała mama wskazując brodą na miejsce za mną. Odwróciłam się za siebie dostrzegając mojego najlepszego przyjaciela stojącego w dużym salonie przylegającym do kuchni.
- Liam! - wykrzyknęłam ruszając pędem w jego stronę. Chłopak śmiał się głośno widząc moje poczynania, jak prawie się przewróciłam i wylądowałam na kolanach, a to wszystko z powodu śliskich płytek w kuchni.
- Cześć Mag. - przywitał się ze mną, gdy wylądowałam w jego ramionach. Objęłam go za szyję ciesząc się, że mój przyjaciel w końcu wrócił do domu po dwumiesięcznej wymianie studenckiej w Niemczech.
- Ale wyprzystojniałeś. - zauważyłam odsuwając się od niego i bacznie mu się przyglądając.
- To te treningi z niemieckim trenerem piłki nożnej, sprawiły że nabrałem trochę ciała. - powiedział ukazując mi swój śnieżnobiały uśmiech. Tak bardzo tęskniłam za tym chłopakiem.
- Nieźle was tam wymęczyli? - zapytała moja mama przerywając nam przypatrywanie się sobie nawzajem.
- Dali nam niezły wycisk na treningach i w szkole też, ale cieszę się że już wróciłem do domu. Stęskniłem się za rodzicami i siostrami. - odpowiedział Liam pociągając mnie w stronę stołków barowych i odsuwając jeden dla mnie, bym mogła swobodnie usiąść. Gdy zajął miejsce obok mnie mogłam spokojnie mu się przyjrzeć. Prosty, mały nos, brązowe oczy, malinowe, pełne usta i włosy postawione z przodu do góry. Tak to był mój najlepszy przyjaciel, którego nie widziałam całe dwa miesiące.
- Co mi się tak przyglądasz? - zapytał cicho, gdy moja mama odwróciła się za siebie myjąc coś pod wodą.
- Dawno cię nie widziałam. - odpowiedziałam zawstydzona spuszczając głowę w dół. Głupie było to przyglądanie mu się, nie powinnam się tak zachowywać.
- Hej, ja za tobą też. Pogadamy dziś wieczorem, prawda? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Oczywiście. - odpowiedziałam.
- To dobrze, bo muszę już iść się rozpakować i przywitać z chłopakami z drużyny. Także na razie się z paniami żegnam i widzimy się wieczorem. - powiedział uśmiechając się do mnie i ześlizgnął się ze stołka. Podszedł do mojej mamy, z drugiej strony wysepki znajdującej się na środku kuchni, i ucałował wierzch jej dłoni. A następnie wrócił do mnie i cmoknął mnie w czoło.
- Na razie. - pomachał i chwilę później usłyszałam jak zamyka za sobą główne drzwi.
- Fajnie, że Liam wrócił. - powiedziałam to raczej do siebie niż do mamy, ale ona i tak to usłyszała. Przyznała mi tylko rację i już miała mnie wypytywać o pewne sprawy związane z serduszkiem, ale ja pod pretekstem odrobienia zadania uciekłam na górę do swojego pokoju.
Uff udało mi się uciec od wścibskich pytań mojej mamy.

***

- W Niemczech było wspaniale, naprawdę. Chciałbym kiedyś tam wrócić. - skończył swoją opowieść Liam. Dowiedziałam się, że przyjaciel ostro trenował z niemieckimi studentami.
Siedzieliśmy właśnie u nas w jadalni i zajadaliśmy się pysznościami przygotowanymi przez moją mamę. Rodzice Liama i on sam wpadli do nas tak jak mama wcześniej mnie poinformowała. Miło było mieć znów najlepszego przyjaciela obok siebie. Popatrzyłam na niego siedzącego obok mnie. Wyprzystojniał, podciął włosy, zmężniał, nabrał mięśni. Dlaczego ja do tej pory nie zauważałam jaki on jest przystojny?
- A co u ciebie Maggie? Jak studia? - zapytała pani Payne, pociągając łyk wina z wysokiego kieliszka.
- Wszystko dobrze. - bąknęłam. Jakoś nie lubiłam mówić o studiach.
- A co u A... - nie dokończyła, bo Liam przerwał jej w połowie zdania.
- Może wy sobie tutaj na spokojnie porozmawiajcie, a ja i Mag pójdziemy na górę? - zaproponował wstając ze stołka. Zrobiłam to samo i po chwili oboje cicho chichocząc wbiegaliśmy na górę do mojego pokoju.
- Przepraszam za moją mamę. - zaczął Liam siadając na krześle stojącym przy moim biurku, a ja zapaliłam lampę przy łóżku i usiadłam na jego środku.
- Nic się nie stało, wiem że twoja mama...
- Jest dziwna – wtrącił Liam siadając obok mnie i ujmując moje dłonie w swoje.
- Tego bym nie powiedziała. - mruknęłam z głową spuszczoną w dół.
- Mag posłuchaj, wiem że ciężko ci po stracie Adama, ale nie możesz co chwila chodzić smutna. Musisz o nim zapomnieć, to że on nie doceniał ciebie to nie znaczy że ty teraz masz być zdołowana. - poradził Liam.
- Li, ale ja to wszystko wiem kochany – złapałam chłopaka za rękę posyłając mu lekki uśmiech – Naprawdę dziękuję ci, że to widzisz i też w jakiś sposób mnie rozumiesz, aczkolwiek nie chcę już o tym rozmawiać. - Liam mrugnął tylko oczami rozumiejąc moją prośbę. Cieszyłam się mając takiego wspaniałego przyjaciela przy sobie, bo zawsze mogłam na niego liczyć i zawsze był przy mnie gdy tego potrzebowałam.
Zmieniliśmy temat na przyjemniejszy. Wypytywałam chłopaka o wymianę. Czy poznał jakieś młode i atrakcyjne Niemki, ale on oczywiście zbywał mnie mówiąc, że koncentrował się na szkole i treningach. Ale ja i tak wiedziałam swoje, znam go lepiej niż ktokolwiek inny.
Nim się spostrzegłam wybiła północ i chłopak musiał już uciekać do domu.
- Widzimy się jutro, prawda? - zapytał zakładając buty na swoje stopy. Gdzieś z tyłu słyszałam jak moi rodzice żegnają się z rodzicami Liama.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się, gdy pocałował mnie w policzek na pożegnanie.
- Podrzucę cię na zajęcia. - dodał machając do mnie i dołączając do swoich rodziców, którzy wyszli tylnym wyjściem.
Zamknęłam drzwi na klucz i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Musiałam jeszcze napisać pracę na jutro, czyli to by oznaczało że mam nieprzespaną noc przed sobą. Po prostu super.

__________________________________________________

Jest rozdział pierwszy :)
Jak Wam się podobał? Jak myślicie co Maggie zrobi z tajemniczym kolegą ze studiów? Odważy się do niego odezwać? A może jej przyjaciółki coś wykombinują?
Piszcie swoje propozycje, bo jestem bardzo ciekawa :)
Następny w piątek.

Miłego dnia i buziaki :)

3 komentarze:

  1. Super rozdział, nie mogę się już doczekac kolejnego :D xx L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czadowy :) szkoda że kolejny dopiero w piątek , ale warto poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi sie ze ON będzie na tej imprezie ! :)
    Rozdział bardzo przyjemny i długi ! :) Ciesze się ! :)

    OdpowiedzUsuń