poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 3

Środa.
Czy może być coś gorszego od środka tygodnia? Dwa dni tygodnia minęły, zostały jeszcze dwa do weekendu. Chociaż w tym tygodniu wolałabym, aby czas leciał naprawdę powoli bo zbliżała się ta nieszczęsna impreza. Wczoraj wieczorem napisała do mnie Chloe. Poinformowała mnie, że idziemy dziś we trójkę, po zajęciach do sklepu wybrać coś szałowego. Przewróciłam oczami na to, bo przecież ja nienawidzę zakupów a w dodatku z nią. Zazwyczaj, gdy się na nie wybieramy ona trajkocze jak najęta, a ja milczę jak owca. Jest mi wtedy niedobrze, bo ile może słuchać ciągle gadającej Chloe? Czasem to już się robi nudne, a zbyt częste chodzenie z nią do sklepów może spowodować stały ubytek na zdrowiu. Nie powinnam tak ryzykować, ale co miałam zrobić? Odmówić? To by mnie chyba zjadła żywcem.
Jeśli jeszcze chodzi o wczorajszy wieczór to raczej nie zaliczę go do udanych. Liam się na mnie poważnie obraził. Powiedział, że nie może przyjaźnić się z kimś kto nie jest z nim szczery. Powiedziałabym mu o tym chłopaku z uczelni, i że Chloe chce mnie z nim umówić, ale przez cały czas który ze sobą spędziliśmy, Liam mnie ignorował. Czasem jego humorki doprowadzały mnie do szału. Nawet jak mnie odwiózł po obiedzie do domu, to nie powiedział nawet głupiego cześć na pożegnanie. Patrzył w inną stronę, jakby chciał mi przekazać niemą wiadomość, żebym sobie już stąd poszła i nie truła jego cennego powietrza.
Dzisiejszego ranka zaraz po wstaniu pomyślałam sobie, że będę musiała wyjść wcześniej z domu bo chłopak po mnie nie przyjedzie. Witaj autobusie, pomyślałam.
Schodząc na dół po schodach, gdy już się przygotowałam i przebrałam, weszłam do kuchni. Moja mama rozmawiała akurat z kimś przez telefon trzymany między uchem, a barkiem. Robiła kanapki jedną ręką, a drugą zalewała kubki wrzącą wodą. Podeszłam do niej, aby jej pomóc. Wyjęłam nóż z jej dłoni, a kobieta aż podskoczyła z zaskoczenia. Pomachałam jej przed twarzą, gdy zamarła na chwilę. Pięć sekund później odzyskała równowagę i kiwnęła tylko głową w moją stronę, po czym zniknęła w swoim gabinecie. Wzruszyłam tylko ramionami i dokończyłam robienie kanapek. Poukładałam wszystkie ładnie na dużym talerzu i odwracając się za siebie, chciałam położyć je na blacie wysepki kuchennej, gdy prawie dostałam ataku serca.
Liam siedział na jednym z krzeseł przypatrując się mi z uśmiechniętą miną.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zakładając zbłąkane pasemko włosów za ucho.
- Jak co dzień czekam na ciebie, by odwieźć cię na uczelnię. - oznajmił zabierając z talerza jedną z kanapek i biorąc ją do ust.
- Ale...
- Żadnego ale Mag, tak ma być i niech tak już będzie. - oznajmił wzruszając lekko ramionami. Nie rozumiałam jego dzisiejszej reakcji. Najpierw się na mnie wkurza mówiąc, że nie jestem z nim szczera, a na drugi dzień zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało. To jest naprawdę dziwne i nie mam pojęcia, jak ja mam za nim nadążyć, gdy jego nastrój co chwila się zmienia.
Poddałam się, nawet nie wiem co miałam powiedzieć w takiej sytuacji. Liam wydawał się taki wycofany, jakby bał się cokolwiek powiedzieć i obawiał się mojej reakcji na jego zachowanie. Nie poznawałam go. Wczoraj był jeszcze inny.
- Dzień dobry Liam. - moja mama przerwała nam rozmowę, a raczej niezręczne milczenie. Ucałowała mnie w czoło, po czym usiadła obok.
- Dzień dobry pani Malik. - Li posłał mojej mamie najbardziej nieszczery uśmiech, na jaki było go dziś stać.
- Jak praca? - zapytał wskazując oczami na telefon leżący obok dłoni mojej mamy.
- Męcząca. - odpowiedziała mama przewracając oczami. Chyba przewracanie oczami mam po niej, pomyślałam sobie.
Moja mama była dobrze zarabiającym prawnikiem w Londynie. Trudna sprawa? Dla mojej mamy to bułka z masłem. Nie było takiego problemu, aby moja mama go nie rozwiązała z korzyścią dla jej klienta.
Popatrzyłam na Liama. Był zamyślony, albo wkurzony na mnie, ale nie okazywał tego na zewnątrz, a przeżywał od środka.
- Dobra, dzieciaki ja już lecę do pracy. Maggie pamiętasz, że dziś wieczorem jedziemy do dziadków? - zapytała mama pakując rzeczy do torebki. Strzeliłam sobie z otwartej dłoni w czoło. Całkiem o tym zapomniałam. Jeszcze te zakupy z dziewczynami. Zwariuję chyba dziś.
- Zapomniałaś? - zapytała uśmiechając się do mnie lekko. Pokiwałam głową przyznając jej rację.
- Oj Maggie, Maggie co z ciebie wyrośnie. - mama zaśmiała się, po czym dodała. - Oczywiście Liam także może jechać, jeśli tylko chce. - popatrzyłam na Liama, który wpatrywał się w moją rodzicielkę szeroko otwartymi oczami.
- Oczywiście. - mruknął tylko cicho pod nosem, gdy moja mama szła w kierunku drzwi prowadzących na zewnątrz.
- Dobra, to ja ogarnę tutaj i możemy jechać. - oznajmiłam zeskakując ze stołka i zabierając już pusty talerz po kanapkach i nasze kubki. Skoro Liam mnie odwiezie na uczelnię, nie muszę się aż tak bardzo śpieszyć na autobus.
Nie odzywając się, ani nawet nie odwracając w jego stronę zaczęłam myć naczynia. W pewnym momencie poczułam jakieś ciepło dochodzące z lewej strony. Kątem oka zauważyłam jak Liam staje obok i mi się przygląda.
- Co? - zapytałam wkurzona, ale jednocześnie rozbawiona tym jak na mnie patrzył.
- Ślicznie dziś wyglądasz. - powiedział podając mi ścierkę do wytarcia rąk. Popatrzyłam na swój strój. Nie miałam na sobie dziś nic specjalnego. Dżinsy, biała koszulka i granatowa, cienka marynarka.
- To miał być komplement? - zapytałam odkładając ściereczkę na bok i patrząc mu przy tym prosto w oczy.
- Nie. - widziałam, że Liam się zawstydził co było dla mnie nowością widząc go w takim właśnie stanie. Nie powiem, ale było to słodkie. Chłopak odwrócił się do mnie tyłem i ruszył w stronę salonu, wcześniej zabierając moją torbę z krzesła.
- Chodź Mag, mam dla ciebie niespodziankę. - powiedział. Przewróciłam tylko oczami obawiając się co on znów takiego wymyślił.

***

- Ostrożnie! - Liam krzyknął prosto do mojego ucha, gdy parkowałam przed uczelnią. Tak, Liam dał mi prowadzić jego samochód. Nie myślałam, że jak powie że ma dla mnie niespodziankę, to akurat ma coś takiego na myśli. Wariat jeden.
- Przecież jeżdżę ostrożnie, co się rzucasz. - rzuciłam do niego wysiadając z samochodu. Liam, jak to facet przewrażliwiony na punkcie swojego samochodu, wypadł z niego i zaczął oglądać je z każdej strony. Śmiać mi się chciało, jak widziałam go takiego przejętego tym, że jego "maleństwu", jak to często mówi, mogło się coś stać. Przewiesiłam torebkę przez ramie i stałam obok, czekając, aż w końcu dokładnie i nie omijając żadnego centymetra, oglądnie swoje cudo. Jechałam naprawdę ostrożnie. Od trzech lat mam prawo jazdy i na serio jestem dobrym kierowcą, tak przynajmniej twierdzi mój tata.
- Ciesz się, że go nie uszkodziłaś, bo inaczej...
- Co inaczej? - przerwałam mu w połowie zdania.
- Miałabyś zakaz na zbliżanie się do mojego Audi. - zakomunikował podpierając się po bokach i przyjmując pewną siebie postawę. Przyjęłam taką samą pozycję co on i mierzyliśmy się wrednym spojrzeniem, dopóki naszego „zabijania się” nie przerwał jakiś śmiech. Obydwoje jak na komendę odwróciliśmy się w tamtą stronę. To Chloe i Kate śmiały się z nas. Na twarzy tej pierwszej gościł wielki uśmiech od ucha do ucha, a ta druga była bardziej niż zdziwiona naszym przekomarzaniem się. Pokazałam dziewczynom w górę uniesiony palec wskazujący oznajmiający, że zaraz do nich dołączę, gdy tymczasem zwróciłam swoją uwagę na Liama.
- I co samochodzik cały i zdrowy? - zapytałam z pełną powagą.
- Tym razem ci się udało. - odpowiedział kiwając z uznaniem głową.
- To dobrze, bo już myślałam że wątpisz w moje umiejętności. - nie poczułam się urażona tym jakże wrednym komentarzem. Rozumiałam przewrażliwienie facetów na punkcie ich samochodów.
- Nigdy nie wątpiłem w twoje umiejętności. - powiedział podchodząc bliżej mnie. Złożył na mym policzku czuły i zarazem, lekki jak piórko pocałunek, po czym wsiadł do samochodu. Otworzył okno od strony kierowcy i powiedział na odchodnym.
- Zawsze w ciebie wierzyłem i wierzyć będę. - po czym wcisnął jedynkę i ruszył w piskiem opon przed siebie, machając mi wyciągniętą dłonią przez okno. Pokręciłam tylko głową, i szybko przebiegając na drugą stronę ulicy, dołączyłam do dziewczyn, które śmiały się z naszych poczynań.
- On się w tobie kocha. - oznajmiła Chloe, gdy weszłyśmy do gmachu uczelni i od razu skierowałyśmy się na górę pod salę.
- Co? - zapytałam zdziwiona, ale też miałam nadzieję że może jednak się przesłyszałam.
- Liam coś do ciebie czuje i to widać na kilometr Mag. - powtórzyła, gdy weszłyśmy do łazienki. Jakieś przypadkowe dziewczyny myjące akurat dłonie posłały mi lekki uśmiech, którego ja nawet nie potrafiłam odwzajemnić, ponieważ nie byłam w stanie. Chloe zawsze zauważała takie rzeczy, ja nie wiem czy ona miała jakiś dar, czy co, ale zawsze jak powiedziała że ktoś się w kimś kocha to zawsze tak było. Podobna sytuacja była z Kate. Chloe też jej powiedziała że Sebastian się w niej zakochał, Kate nie chciała tego słuchać, bo twierdziła że jednak Sebastian to tylko i wyłącznie przyjaciel. Gdzie tymczasem chłopak starał się tak bardzo, aby Kate go zauważyła i w końcu to się udało. I od jakichś czterech miesięcy są parą.
Ale w to co przyjaciółka teraz wygadywała, nie wierzyłam. Nie mogło być tak, że Liam się we mnie zakochał. Ja go traktuję jak brata, co prawda traktuję go lepiej niż własnego brata, ale o tym nie mówmy. Liam jest naprawdę dobrym przyjacielem, jest zawsze gdy go potrzebuję, stara się mnie rozśmieszać i poprawiać mi humor, gdy jest mi źle. Ale żeby być kimś więcej dla mnie to jest... niemożliwe! Ja sobie tego nie wyobrażam po prostu.
- Pieprzysz głupoty. - powiedziałam w końcu, gdy wyszłyśmy z toalety. Obawiałam się, że dziewczyna może mieć rację ale żeby od razu miłość? Może zauroczenie chociaż? To przynajmniej mniejsze koszty. Człowiek nie jest aż tak... jakby to powiedzieć zapatrzony w tą osobę. Jeju o czy ja w ogóle myślę? Liam to kumpel od piaskownicy i tyle. Nic więcej między nami nie będzie, tylko przyjaźń.
- A wiesz, że najlepsze związki budowane są właśnie na przyjaźni? - zapytała Kate, gdy siadałyśmy na swoim miejscu.
- Jeszcze ty mnie dobij swoimi teoriami na temat miłości, a już w ogóle padnę tutaj na zawał. - powiedziałam siadając między Kate, a Chloe.
- Cześć dziewczyny. - jakiś męski i naprawdę delikatny głos pieszczący moje uszy, odezwał się przed nami. Jak na rozkaz wszystkie trzy spojrzałyśmy w tamtą stronę.
Louis.
To on przypatrywał się nam z niższej ławki razem ze swoimi kolegami. Patrzyli na nas, a my na nich. Pierwsza z transu otrząsnęła się Chloe.
- Cześć chłopaki. Jak tam co tam? - zapytała patrząc na mnie i wzruszając niezauważalnie ramionami. Czyżby Louis ją onieśmielił do tego stopnia, że zapomniałaby jak się mówi?
- Tak się zastanawialiśmy z chłopakami - Louis wskazał na blondyna, a później na loczka – Czy moglibyśmy zabrać jakieś dziewczyny na tą imprezę w sobotę. - wyjaśnił, a moja mina chyba mówiła wszystko. Dobra wiem, nie chciałam się z nim umawiać, bo się go wstydziłam. Dziwne, ale jednak prawdziwe. Wstydziłam się go, onieśmielał mnie do tego stopnia że nawet nie mówiłam mu cześć na korytarzu gdy się mijaliśmy. Ale teraz, gdy usłyszałam że chce zabrać jakąś dziewczynę w sobotę to, aż mi się słabo zrobiło.
- Jasne. - odpowiedziała Chloe marszcząc brwi. Wiedziała, że ja nie będę z tego zadowolona, ale cóż takie życie. Jakby co to mam Liama i to z nim idę nie mogę o tym zapomnieć. Mogę się dobrze bawić z Chloe, Kate, Mattem, Sebastianem i najważniejszą i najlepszą osobą, czyli właśnie Liamem.
- To super, fajnie. - powiedział patrząc przez chwilę na mnie, taką załamaną ale jednak nie poddającą się, po czym odwrócił się do nas plecami. Chloe poklepała mnie tylko po ramieniu dodając otuchy, ale ja pokręciłam głową ze zrezygnowaniem i przykładając sobie palec do ust pokazałam jej, że nie mam ochoty o tym gadać, zwłaszcza teraz gdy on siedzi przede mną.

***

Podczas moich drugich zajęć, wykład z profesorem Fitchem, który okazał się tak świetnym wykładowcą już na pierwszych zajęciach, dostałam smsa. Komórka odezwała się na ławce obok mojego zeszytu, gdy uważnie przysłuchiwałam się słowom profesora. Chloe zaśmiała się cicho z tego co się stało, a ja aby mój telefon nie narobił jeszcze większego hałasu w cichej sali, wzięłam go do ręki. Tak, aby profesor nie widział szybko odblokowałam ekran i naciskając „otwórz” widniejące na środku małego ekranu odczytałam tajemniczą wiadomość od nieznajomego numeru.

Ślicznie dziś wyglądasz. Granatowy podkreśla kolor pięknych oczu.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i szturchając lekko Chloe w ramię przesunęłam telefon w jej stronę. Ta odczytała wiadomość i popatrzyła na mnie z oczami jak spodkami.
- Kto to? - szepnęła w moją stronę tak cicho, że tylko ja to słyszałam.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam szczerze. Skąd miałam to wiedzieć? Nie znałam numeru, ani jego właściciela. - Co mam odpisać? - zapytałam po chwili zastanowienia.
- Daj. - nakazała blondynka wyrywając mi telefon z rąk. Kate przypatrywała się nam i temu co obydwie robimy.
- I wyślij. - szepnęła Chloe oddając mi telefon, a ja prawie że krzyknęłam na nią gdy przeczytałam treść wiadomości jaką wysłała do nieznajomego.

Ty też wyglądasz niczego sobie mój Tajemniczy adoratorze. Tylko tak się zastanawiam dlaczego nie chcesz podejść i ze mną pogadać w cztery oczy. Myślę, że tak byłoby prościej niż pisać wiadomości

W tamtym momencie myślałam, że ją zabiję. Ale to co stało się później mocno mną wstrząsnęło.

Obawiam się, że nie mam na tyle odwagi aby podejść do Ciebie i zagadać. Wstydliwy ze mnie chłopak, ale wiedz że strasznie mi się podobasz

Kurde no, kto to jest? Rozejrzałam się po sali, ale każdy z chłopaków siedzących na wykładzie, a było ich naprawdę zaledwie kilku, przysłuchiwało się uważnie słowom profesora. Nie miałam pojęcia co mam o tym wszystkim myśleć. To było nie do pomyślenia, bo przecież skąd jakiś obcy koleś miał mój numer telefonu?
Tym razem jak napisałam wiadomość i od razu rozejrzałam się po sali. Może akurat trafię na któregoś który wysyła te wiadomości.

Ja też nie należę do odważnych osób, ale jeśli chodzi o stosunki damsko-męskie to sprawa wygląda inaczej. Ujawnij się, a myślę że damy radę się dogadać

Wcisnęłam wyślij i czekałam na jakiś ruch któregoś z moich kolegów ze studiów. Nie zauważyłam niczego co by wzbudzało mój niepokój. Byłam tak blisko poznania, prawdy a tak bardzo daleko od dowiedzenia się kim jest tajemniczy autor tych dziwnych, a zarazem podniecających wiadomości. Wiedziałam też że muszę poczekać na dręczące mnie odpowiedzi.

***

- Dziewczyny ja naprawdę nie mam ochoty iść na zakupy. Mam dziś spotkanie rodzinne, na które też nie mam ochoty jechać. Liam jest na mnie zły, a do tego te głupie wiadomości. - zajęczałam wymachując telefonem w górze, gdy weszłyśmy do pierwszego lepszego sklepu z ciuchami.
- Ja to wiem Mag, ale musisz świetnie wyglądać na sobotniej imprezie. Niech każdy z chłopaków, którzy tam będą wie że jesteś wolna i do wzięcia. - Chloe klasnęła w ręce podając mi jaskrawo czerwoną sukienkę bez ramiączek.
- Ta odpada. - jęknęłam widząc ten skrawek materiału. Ona oszalała chyba jeśli myślała, że założę takie coś na siebie.
- A ta? - zapytała Kate podając mi granatową, nie tak bardzo obcisłą sukienkę nad kolano z grubymi ramiączkami. Ta mi się bardziej podobała. Była taka prosta, ale zarazem zmysłowa i oddająca kawałek mnie.
- Może być. - uśmiechnęłam się do niej. Popatrzyłam na Chloe, która buszowała pomiędzy wieszakami. Gdy tymczasem ja udałam się do przymierzalni. Założyłam na siebie granatowe cudo, które prześlizgnęło się po moim ciele jak po świeżym masełku. Była idealna, nie za wyzywająca, nie za bardzo krótko. W sam raz. Takiego czegoś szukałam, a tymczasem Kate mnie uratowała.
- Dziewczyny, możecie tutaj podejść? - poprosiłam wychylając głowę zza zasłonki w przymierzalni. Obydwie przybiegły natychmiast.
- No pokaż się cukiereczku. - powiedziała Chloe, gdy odsłaniałam zasłonkę. Obie zaniemówiły, lustrowały moje ciało od góry do dołu, aż lekko się zaczerwieniłam.
- Beznadziejnie, prawda? - zapytałam, gdy żadna się nie odezwała.
- Ślicznie wyglądasz, a ten granat podkreśla twoje oczy. - zauważyła Kate.
- Dziewczyno jakie ty masz nogi. - prawie, że wykrzyknęła Chloe wymachując rękoma przed sobą. Uśmiechnęłam się do nich nieśmiało.
- Dziękuję. - odpowiedziałam zasłaniając zasłonkę, aby móc ściągnąć z siebie sukienkę.
Po chwili wyszłam z przymierzalni z ubraniem w ręce i dołączyłam do dziewczyn, które buszowały jeszcze między wieszakami, ale jak to określiła Chloe - w tym sklepie nie ma dla nich nic odpowiedniego. Zostawiły mnie, bym zapłaciła za swoją sukienkę a same poszły do drugiego sklepu aby może tam coś znaleźć.
Dołączyłam do nich po chwili i spędziłyśmy praktycznie całe popołudnie w sklepie, dopóki dziewczyny czegoś nie znalazły.

***

- Tak miło was dziś widzieć. - moja babcia rozpłynęła się nad nami, gdy tylko nasza czwórka przekroczyła próg jej domu. Dziadek gdzieś tam w oddali krzyczał coś niezrozumiałego, zapewne chciał abyśmy zaczekali na niego. Popatrzyłam na Liama, który wyglądał tak przystojnie w czarnych spodniach, białej koszulce i czarnej marynarce, że nie mogłam oderwać od niego swoich oczu. Ja natomiast przebrałam się w kremową spódnicę, bluzeczkę na ramiączkach i biały sweterek.
- Dobry wieczór babciu. - przywitałam się z najukochańszą kobietą na świecie, u której spędzałam najlepsze wakacje co roku.
- Witaj Maggie, ale ty wydoroślałaś. - babcia przypatrywała się mnie z szeroko otwartymi oczami. Zaczerwieniłam się lekko widząc jak wszyscy się na mnie patrzą. Było to trochę, a nawet bardzo przerażające.
- Poznajcie mojego przyjaciela, Liama. - przedstawiłam im chłopaka. Uścisnął obojgu dłonie i nim się zorientowaliśmy siedzieliśmy w salonie u dziadków popijając ciepłą i dobrą herbatę.
- Od kiedy jesteście razem? - oczywiście, że babcia musiała zadać nam to pytanie. Liam prawie, że się zakrztusił herbatą, ja otworzyłam szeroko oczy.
- My nie jesteśmy razem. - oznajmiłam. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - dodałam patrząc raz na babcię, raz na dziadka.
- Nie wkręcajcie nas tutaj, ja widzę jak na siebie patrzycie. - oznajmiła babcia kiwając głową w przekonywający sposób. Liam westchnął tylko głęboko, a ja postanowiłam coś z tym zrobić.
- Nic nas nie łączy oprócz przyjaźni. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - powiedziałam to ponownie i dobitnie, tak aby babcia w końcu przestała gadać takie głupoty jak przed chwilą.
- Mieszkamy obok siebie i znamy się od dzieciństwa. - wtrącił Liam widząc moją zaniepokojoną minę. 
- Przyjaźń to przyjaźń, ale może jednak miłość się z tego zrodzić. - babcia, aż romarzyła się nad swoimi słowami, a ja wstałam gwałtownie z kanapy.
- Dość tego, Liam, chodź. - oznajmiłam kładąc kubek na niskim stoliku. Li zrobił to samo co ja, po czym przepraszając wyszliśmy z domu.
Na zewnątrz słońce chowało się już za horyzontem. Wyszliśmy tylnymi drzwiami do ogrodu. Usiadłam na jednej ze starych huśtawek, które dziadek zbudował dla mnie i Zayna gdy byliśmy mali. Liam zajął miejsce obok mnie. Przez chwilę oboje milczeliśmy. Ja zamyślona i patrząca na chowające się słońce, a Liam bujał się lekko na huśtawce.
- Przepraszam za nich. - powiedziałam w końcu odwracając głowę w jego stronę. Chłopak miał cały czas spuszczoną głowę w dół, ale gdy wypowiedziałam te słowa popatrzył na mnie uśmiechając się lekko.
- Nie masz za co przepraszać. Moi dziadkowie są identyczni. - wzruszył ramionami jakby chciał mi przekazać, że wie co to za ból mieć tak dociekliwych dziadków.
- Dziękuję ci, że tutaj ze mną przyjechałeś. - powiedziałam przypominając sobie sytuację z rana, gdy to Liam był na mnie tak strasznie zły i już myślałam, że nici z tego żeby ze mną tutaj przyjechał.
- Nie ma za co, czego nie robi się dla przyjaciół. - uśmiechnął się posyłając mi oczko.
Popatrzyłam na niego, gdy odwrócił wzrok i patrzył w niebo. Jest naprawdę przystojny i atrakcyjny. Króciutkie włosy, prosty nos, pełne usta, tak zdecydowanie Liam to niezły chłopak i mógłby mieć każdą dziewczynę jaką by chciał. I tak się właśnie zastanawiam dlaczego on nikogo nie ma? I znów w mojej głowie pojawiły się słowa Chloe, mówiące że Liam się we mnie zakochał. Nie, to nie może być prawda. Ja go traktuję jako przyjaciela, a on mnie jak przyjaciółkę. I tak powinno zostać.
- O czym myślisz? - zapytałam chłopaka, gdy żadne z nas się nie odzywało.
- O tym jak tu jest pięknie. - odpowiedział spoglądając na mnie. - W lecie musi być tu naprawdę przyjemnie.
- Tak, pamiętam jak przyjeżdżaliśmy z Zaynem tutaj na wakacje, gdy byliśmy młodsi. Siedzieliśmy z dziadkiem do nocy w ogrodzie i graliśmy w karty. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. To były piękne i niezapomniane czasy z naszego dzieciństwa, gdy jeszcze Zayn był normalny i można z nim było normalnie porozmawiać.
- Masz szczęście, że masz takich wspaniałych dziadków i rodzinę. Naprawdę powinnaś to doceniać. Wiem, że czasem są wkurzający i tak dalej, ale jednak to nadal twoja rodzina Mag i oni się o ciebie troszczą. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Już miałam przewrócić oczami na jego śmiałe słowa, ale jednak się powstrzymałam. Słynę z tego, że jestem wybuchowa i podejmuję decyzje szybko i pod wpływem chwili, ale jednak w tym momencie słowa Liama dużo dla mnie znaczyły i zatrzymałam się na chwilę aby pomyśleć. Chłopak ma stuprocentową rację. Zawsze decyzje moich rodziców, czy ich narzucanie mi ustalonych z góry zasad, były dla mnie nie do przyjęcia. A ten oto mądry człowiek mi to wszystko uświadomił. To moi rodzice, to oni sprawili że jestem na tym świcie, to oni dali mi życie, do cholery! Powinnam ich lepiej traktować i nie wkurzać się na nich czy na dziadków, gdy zwrócą mi uwagę, albo powiedzą jakiś złośliwy komentarz. Ale cóż, to wszystko sprowadza się do mojego specyficznego charakteru. Zaśmiałam się cicho zamykając oczy i kręcąc przy tym głową.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał Liam odwracając głowę w moją stronę i przyglądając mi się z zaciekawieniem. - Powiedziałem coś śmiesznego? - dopytywał.
- Nie, ja po prostu uświadomiłam sobie jaka ja jestem głupia. - i znów śmiech.
- Ty głupia? Dobre sobie. - Liam zaśmiał się z moich słów, ale gdzieś tam w głębi jego głosu słyszałam zaciekawienia i jednocześnie zdziwienie.
- Po prostu dotarło do mnie, że nie traktuję swoich rodziców tak jak powinnam ich traktować. Dużo przeze mnie przeszli przez ostatnie trzy lata i to ja powinnam być im wdzięczna, że nadal mnie przy sobie trzymają, a nie wysłali mnie do jakiegoś psychiatryka. - popatrzyłam na Liama pełnymi szczerości oczami. Wiem, że on to rozumiał. Sam przecież był przy mnie, gdy prawie odlatywałam na tamten świat po przedawkowaniu narkotyków. Ale ten rozdział jest już dawno zamknięty i nie powinnam go rozpamiętywać.
- Cieszę się, że to zrozumiałaś. - Liam uścisnął mocniej moją dłoń spoczywającą na moich kolanach. - Ale musisz również pamiętać, że masz wspaniałych przyjaciół takich jak ja, Chloe czy Kate, którzy także się o ciebie martwią. - przypomniał mi.
- Oczywiście, że pamiętam. O was nie da się zapomnieć. - zaśmiałam się i posłałam mu pełne radości spojrzenie. Tak bardzo się cieszyłam, że mam go przy sobie. Jednak przyjaciele to anioły, które przyleciały z nieba aby nas chronić od złego.
- Kocham cię. - szepnął Liam patrząc mi prosto w oczy.
- Ja też cię kocham, jak przyjaciela Li. - odpowiedziałam posyłając mu uśmiech, który później zmalał gdy zobaczyłam jego reakcję. Coś jakby załamanie tym, jakie słowa ode mnie usłyszał.
- Coś się zimno zrobiło, chodźmy do środka. - oznajmił wstając i podając mi dłoń, bym mogła się na niej podeprzeć.
Zachowanie Liama uległo diametralnej zmianie. Gdy wyszliśmy do ogrodu, owszem był milczący, ale było to spowodowanie moim zachowaniem przy rodzinie i nie chciał mnie jeszcze bardziej denerwować. A teraz? Sama nie wiem o co mu chodziło.
- Liam zrobiłam coś źle? - zapytałam gdy przekroczyliśmy próg i weszliśmy do dużej kuchni w domu dziadków.
Popatrzył na mnie posyłając mi smutne spojrzenie, po czym pokręcił głową. Nie wiem o co mu chodziło i co ja takiego zrobiłam.
- O jesteście. - babcia ożywiła się na nasz widok, a ja aby zadośćuczynić jej to, jak się przedtem zachowałam, podeszłam do niej, nachyliłam się nad nią i cmoknęłam ją w policzek. Zrobiłam tak również z dziadkiem, mamą i tatą. Zgodnie ze słowami Liama, z którymi rzecz jasna się zgodziłam postanowiłam się zmienić. Wszyscy wiedzą jaka jestem i jaki mam temperament, dlatego od dziś się zmieniam. Na dobre!
Wszyscy przybrali zdziwione twarze, jakby nie wiedzieli o co mi chodzi i dlaczego to robię, ale ja posłałam im uspokajający uśmiech mówiący, że wszystko ze mną gra tylko tak zebrało mi się na czułości.
Usiadłam obok Liama na kanapie, posłałam mu uśmiech który o dziwo odwzajemnił, po czym zatraciliśmy się w rozmowie z dziadkami i rodzicami.
Nim się spostrzegliśmy dochodziła późna godzina i musieliśmy się już zbierać. Przy wyjściu, żegnając się z babcią, która oczywiście musiała uraczyć mnie swoimi mądrościami i zarazem szczegółową obserwacją, powiedziała.
- On się w tobie kocha. - szepnęła do mojego ucha, gdy składałam na jej policzku czuły pocałunek.
- Babciu, daj spokój to tylko przyjaciel. - oznajmiłam patrząc w jej szare oczy.
- Maggie, żyję na tym świecie - zaczęła liczyć na palcach - nie ważne ile lat i widzę, jak on na ciebie patrzy. Daj chłopakowi szansę. Umówcie się na jakiś spacer, może wtedy powie ci co do ciebie czuje. Mężczyźni mają z tym trudności, ale jak w końcu odważą się to przyznać to już połowa sukcesu. - babcia uśmiechnęła się do mnie. Odwróciłam się za siebie, gdzie Liam rozmawiał z dziadkiem i tatą. Śmiał się, był taki pogodny, czy on się we mnie zakochał? Dużo ludzi mi już to powiedziało, ale ja nadal tego nie zauważam. Może musi minąć trochę czasu? Poczekam i zobaczę co z tego wszystkiego wyniknie.

________________________________________________________

Rozdział, w którym nic się dzieje. Ale to tylko przygotowanie na to, co stanie się w następnym, który już w piątek :)

Buziaki i miłego dnia!

3 komentarze:

  1. Jak nic Liam się zakochał !
    Niby o niczym, ale tajemnicze smsy są i jest super ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Superancki rozdział :}

    OdpowiedzUsuń